Hiszpania zdominowała Włochów i odpadła z turnieju. Morata bohaterem tragicznym, który dał się pożreć gorylowi

Hiszpania zdominowała Włochów i odpadła z turnieju. Morata bohaterem tragicznym, który dał się pożreć gorylowi
MB Media / PressFocus
Nikt nie spodziewał się Hiszpanii w finale mistrzostw Europy, tak jak i niewiele osób przewidywało, że reprezentacja Luisa Enrique zagra dziś z takim polotem mając za rywali włoskich piłkarzy. Kolejny mecz z dogrywką i rzutami karnymi za nami. Jednak co najgorsze, po tym wieczorze demony nie opuszczą Alvaro Moraty.
Hiszpania może czuć się niedopieszczona. W kraju dawno nie było takiego negowania siły własnej reprezentacji. Tyle krytyki wokół kadry to do tej nacji aż niepodobne po paśmie sukcesów rozpoczętej na mistrzostwach Europy w 2008 roku za kadencji Luisa Aragonesa. Piłkarze nie czuli wsparcia, o czym najbardziej przekonywać mógł się Alvaro Morata. Ale o nim więcej za chwilę, bo na bohaterów trzeba poświęcić oddzielny akapit. A tym bardziej na bohatera tragicznego.
Dalsza część tekstu pod wideo
W „Meczu Dnia” w Kanale Sportowym Michał Trela poruszył wczoraj ciekawą kwestię. Włosi to oczywiście faworyt, ale na koniec ten mecz jak każdy inny jest rozgrywany jedną piłkę. Rzuci się ją na boisko, krzyknie ’’grajcie” i to Hiszpanie będą nią dysponować. I faktycznie tak było. Jeśli chodzi o statystyki, to Hiszpania poradziła sobie dziś z Włochami bardzo dobrze.
O finale Hiszpania mogła poważnie myśleć dopiero dziś. Jeśli od rana, to bardziej opierając się na nadziei i wierze w odzyskanie mocy ’’La Furia Roja”. Natomiast wieczorem, od pierwszego gwizdka, już zupełnie zrozumiale. Bo to był mecz Hiszpanów. Pierwszy na tej imprezie i jak się okazało - także ostatni.
Hiszpania czekała na swój wyjątkowy mecz na tym turnieju. Długo wstrzymywali się z wyrazistą grą. Byli nijacy ze Szwecją, z Polską, ze Szwajcarią. Z Chorwacją oglądaliśmy piłkarskie fajerwerki, ale bardziej jeśli chodzi o emocje niż jakość piłkarską drużyny Luisa Enrique, a ze Słowacją swoje postrzelali, ale zdziwilibyśmy się, gdyby było inaczej.
Dziś grali swoje. Posiadanie piłki w meczu z Italią raczej powinno być po stronie Hiszpanów, ale że aż z taką przewagą? W końcu to ich domena, natomiast trudno było się spodziewać aż 69 procent na korzyść drużyny Luisa Enrique. W końcu to nie czasy Xaviego i Andresa Iniesty. Liczba podań też była z kosmosu. Zależnie od źródła, natomiast Hiszpanie wymienili ponad 900 podań, a Włosi ledwo 400.
Hiszpanie pokazali dobrą piłkę godną półfinału turnieju takiej rangi. Mistrzowski okazał się też Alvaro Morata, który podczas każdego sprintu w pole karne dźwigał na barkach falę hejtu, ale i konstruktywnej krytyki wylewanej na niego w internecie, mediach i klimatycznych, hiszpańskich knajpkach. Praktycznie z każdej strony i niestety w każdy możliwy sposób, także krzywdzący i nieprzyzwoity.
Morata sam nie pomógł sobie przed półfinałem wypowiedzą pokazującą w jakim stanie jest jego kondycja psychiczna i pewność siebie. O grze przeciwko Giorgio Chielliniemu powiedział tak: - To jak bycie zamkniętym w klatce z gorylem, a ty masz za zadanie ukraść mu jedzenie.
Ten cytat niósł się po światowych mediach przez cały dzień. I tak do momentu, w którym 20 minut po wejściu na boisko Alvaro dał nadzieję Hiszpanom, przebił się przez kolumnę włoskich obrońców i wpakował piłkę do siatki Gianluigiego Donnarummy. Morata zabrał gorylowi jedzenie i uciekł z klatki.
Z pewnością zawiódł dziś Thiago Alcantara. Jednak po meczu wydawał się nie tyle zawiedziony, co niebywale pewny siebie. To jego słowa w wywiadzie przed kamerami TVP: „Mieliśmy dobry plan na ten mecz, pokazywaliśmy, że potrafimy dominować przez 90 minut, a także przez dogrywkę. Mogliśmy zrobić więcej, wydawało się, że zasługiwaliśmy na dojście do finału”.
Natomiast Hiszpanie dzielnie radzili sobie w regulaminowym czasie i dogrywce. I w tym przypadku dzielnie absolutnie nie oznacza rozpaczliwej obrony, a mądrą, dobrą grę na własnych zasadach. Jednak w rzutach karnych stało się najgorsze. Najlepszy na boisku Dani Olmo to pechowiec, ale Alvaro Morata to już bohater tragiczny.
Szczerze obawiamy się o psychikę tego napastnika po całym turnieju i szczególnie po tak słabo wykonanym rzucie karnym w półfinale. To dobry chłopak i przede wszystkim dobry piłkarz, ale zbyt miękki, by radzić sobie z tak silną presją. Ostatecznie goryl się zemścił i go pożarł.

Przeczytaj również