Igrzyska olimpijskie w Tokio pod specjalnym nadzorem. Surowe przepisy dla sportowców i kibiców

Kilka dni temu Yoshiro Mori, szef komitetu organizacyjnego igrzysk, zapewnił, że zawody odbędą się niezależnie od tego, jak w najbliższych miesiącach będzie się rozwijała pandemia koronawirusa. Wiadomo już jednak, że będą to igrzyska inne niż wszystkie.

Ich uczestnicy - tak sportowcy, jak i pozostali członkowie ekip - będą musieli przejść test PCR na 72 godziny przed podróżą do Japonii. Kolejnemu badaniu zostaną poddani tuż po przylocie. Natychmiast będą musieli też zainstalować aplikację do śledzenia kontaktów, przedstawić ich listę oraz swój plan na 14 dni. Potem przynajmniej raz na cztery dni będą testowani na obecność koronawirusa.

Sportowców z rywalizacji o medale będzie mogła wykluczyć podwyższona temperatura. Jeśli badanie wykaże ponad 37,5 stopnia Celsjusza, to nie zostaną wpuszczeni na olimpijskie obiekty. W żadnej roli - ani jako zawodnicy, ani jako kibice.

Do każdej z ekip ma zostać przypisana osoba, która będzie czuwać nad przestrzeganiem przepisów. Za ich uporczywe łamanie będzie groziło wykluczenie z igrzysk.

Łatwo nie będą mieli też kibice. Nadal nie wiadomo, w jakim stopniu wypełnią się trybuny olimpijskich aren. Wiadomo jednak, że widzowie będą musieli oglądać rywalizację w ciszy: bez śpiewów czy okrzyków.

Wersja przepisów, którą opublikowano, nie jest jeszcze ostateczna. Zapowiedziano już aktualizację - w kwietniu i czerwcu.