Jak “dziewiątka” stała się groźna zza “szesnastki”. Robert Lewandowski o rzuty wolne rywalizuje z Coutinho

Jak “dziewiątka” stała się groźna zza “szesnastki”. Robert Lewandowski pierwszym wyborem przy rzutach wolnych?
daykung/Shutterstock
Lewandowski w meczu przeciwko Schalke przypomniał kibicom Bundesligi, że ma niezłe oko i precyzyjne uderzenie. Niko Kovač za to jest prawdziwym szczęściarzem. Do wykonywania rzutów wolnych może delegować aż trzech wysokiej klasy specjalistów: oprócz Roberta także Alabę i Coutinho. Jak stoją notowania Polaka w tej trójce? I czy w tym sezonie będziemy go częściej widywać, gdy w skupieniu szuka luki w murze rywali?
To nie był mocny strzał. Robert w widoczny sposób starał się, żeby piłka przeleciała nad murem i wylądowała w siatce, możliwie blisko lewego słupka. I właśnie tak się stało. Było to w 80. minucie ostatniego meczu sezonu 2013/14.
Dalsza część tekstu pod wideo
Lewandowski swoim pierwszym golem zdobytym bezpośrednio z rzutu wolnego pieczętował tytuł króla strzelców i żegnał się z Signal Iduna Park. Po spotkaniu przyznał, że już od jakiegoś czasu ćwiczył ten stały fragment gry. A Klopp na konferencji prasowej żartował, że Polak na treningach na 8 tysięcy prób trafił najwyżej 3 razy.
Kilkanaście miesięcy później byliśmy świadkami niemal bliźniaczej sytuacji. Trzynasta kolejka sezonu 2016/17, starcie z Mainz, doliczony czas gry. Piłka ustawiona nieco za polem karnym, z lewej strony, mniej więcej na wysokości słupka. Tomasz Hajto, jeden z telewizyjnych komentatorów, jakoś tego nie widzi: życzy Lewandowskiemu gola, ale wiecie - to takie pobożne życzenie, bez przekonania, podszyte defetyzmem.
W tym samym czasie na boisku obserwujemy krótki rozbieg, uderzenie, piłkę w siatce. Hajto na chwilę milknie, po czym posypuje głowę popiołem. A Lewandowski odpowiada mu na Facebooku: “Najważniejsza jest wiara w siebie”.

Suarez i Griezmann nie odstają

Jakoś tak dziwnie się złożyło, że pierwsze próby Lewandowskiego z rzutami wolnymi wywoływały żarty i pobłażliwe komentarze. A przecież napastnik całym swoim piłkarskim życiem udowadniał, że osiąga zamierzone cele. Że jest tytanem pracy. Że jeśli trenuje, to po to, żeby było widać efekty. Żeby piłka lądowała w bramce, a nie robiła krzywdę kibicom na trybunach. “Lewy” kilka dni po starciu z Mainz w podobny sposób pokonał bramkarza Atletico w Lidze Mistrzów, w 28. kolejce wbił gola Borussi Dortmund. Stał się powtarzalny. I już nikt się nie śmiał, nikt nie kręcił nosem.
Robert Lewandowski w Bundeslidze, Lidze Mistrzów i Pucharze Niemiec uzbierał do tej pory 6 bramek z rzutów wolnych (kilka trafień zaliczył też w meczach reprezentacji). Nie ulega zatem wątpliwości, że snajper Bayernu trwale wzbogacił swój ofensywny arsenał.
Co ciekawe wśród najlepszych “dziewiątek” świata nie stanowi ewenementu, bo większą liczbą zdobytych w ten sposób bramek mogą się pochwalić i o rok starszy Luis Suarez, i sporo młodszy Antoine Griezmann. Faktem jednak pozostaje, że pozostałe bramkowe łakomczuchy - Icardi, Aguero, Kane czy Lukaku - kąsały z rzutów wolnych co najwyżej incydentalnie, od wielkiego dzwonu. W tym elemencie gry nie dorastają naszemu rodakowi do pięt.

„Lewy” bez hamulców

O czym to świadczy? Przede wszystkim o wielkiej pazerności Polaka na gole (co u napastnika się akurat chwali). Lewandowski ze swoją ambicją zawsze chce być numerem jeden, zawsze chce wygrywać, bić rekordy, ładować futbolówkę do siatki. Jeżeli szansą na dołożenie kilku trafień do strzeleckiego dorobku są rzuty wolne, to dlaczego z tej okazji nie skorzystać?
Na dobrą sprawę nikt nie wymaga od klasycznego goleadora stopy ułożonej tak, żeby ten uderzeniami piłki stojącej na 20 metrze ściągał pajęczynę z okienek bramki. Ta umiejętność nie jest wymogiem, nie jest abecadłem i normą dla piłkarza grającego na pozycji numer dziewięć. W przypadku Lewandowskiego jest więc wartością dodaną, bonusem, świadectwem ambicji, bramkożerności, pracowitości i nieustannej chęci rozwoju.
Oczywiście Lewandowskiemu daleko do zaślepionego egocentryka, nakręcanego wyłącznie indywidualnymi osiągnięciami i honorami. Nie terroryzuje szatni, nie szantażuje trenerów, nie wykrzykuje w dramatycznej pozie: “wolne albo odchodzę!”. Z pewnością wszyscy zauważyli, że Polak nie pcha się na chama do każdej piłki ustawionej w odległości i pozycji dogodnej do oddania strzału.
O niektórych koszykarzach mówi się, że mają swoją klepkę na parkiecie. Nasz bombardier ma w takim razie swoją kępę trawy, chociaż lepiej będzie napisać - strefę. Rozciąga się ona mniej więcej na 20 metrze, od środka pola karnego do lewego słupka. To tam Robert stanowi realne zagrożenie. Napastnik zna swoje ograniczenia i nie wciska się tam, gdzie nie powinien. W pozostałych rejonach boiska więcej dobrego z rzutów wolnych dają Bayernowi inni zawodnicy. Niektórzy z nich dzielą się nawet wskazówkami, jak zostać drugim Juninho Pernambucano:

Coutinho już się czai

W obecnym sezonie w kadrze “Die Roten” znajdziemy kilku piłkarzy potrafiących zamienić rzut wolny na gola. Od lat bardzo dobrym specjalistą w tej dziedzinie pozostaje David Alaba (8 bramek w Bundeslidze, Lidze Mistrzów i Pucharze Niemiec), do klubu przyszedł świetny w tym elemencie gry Coutinho.
W maju Squawka wytypowała najlepszych wykonawców rzutów wolnych wśród piłkarzy 5 czołowych lig europejskich w ciągu ostatnich 3 sezonów. Pierwsze miejsce w klasyfikacji zajął Leo Messi, zdobywca 17 goli. Coutinho był piąty. Zdobył w tym czasie 5 bramek, ale jego skuteczność była najwyższa wśród całej prezentowanej dziesiątki. Brazylijczyk zamieniał na gola aż 26,32% swoich prób. Czapki z głów!
W Monachium mamy więc co najmniej 3 piłkarzy predysponowanych do wykonywania tych stałych fragmentów gry. Gdzie w tym trio jest miejsce Polaka? Alaba jako zawodnik lewonożny nie stanowi dla niego konkurencji, a dopełnienie. Nim się nie zajmujemy. Ale Coutinho to inna para kaloszy. Brazylijczyk to zawodnik prawonożny, z wybornym współczynnikiem konwersji. Co tutaj ukrywać - rywal. Groźny rywal (i nie osłabia tego fakt, że wypożyczony na rok).

Wolne wywalczone w szatni

Robert Lewandowski systematycznie wspina się w klubowej hierarchii. Początkowo często odchodził z kwitkiem od grupki naradzającej się przed wykonaniem wolnego. Z czasem zaczęło się to zmieniać. Wreszcie “Lewy” awansował w tej materii z grona petentów do elity decydentów. Gdy do Monachium sprowadzano Jamesa Rodrigueza, publicznie zapowiedział, że nie odda mu tak łatwo pierwszeństwa przy wykonywaniu rzutów wolnych. Ale Kolumbijczyk jest lewonożny, więc pogodzenie ambicji obydwu piłkarzy nie stanowiło wielkiego wyzwania.
Teraz sytuacja jest nieco bardziej złożona. Nowy nabytek “Die Roten”, Coutinho, to naprawdę wybitny (i prawonożny) egzekutor stałych fragmentów gry. Obecnie pozycja snajpera znad Wisły jest taka, że to Brazylijczyk jest na musiku.
“Lewy” to weteran, gwiazda drużyny, samiec alfa. Ma tę swoją “kępę”, z której trafia. Czy Brazylijczyk złoży mu w ofierze piłki ustawiane w okolicach tego miejsca? Jasne, że tak. Bo dlaczego nie - wszak Polak TRAFIA.
Niemniej ciekawie będzie obserwować, czy (i jak) panowie podzielą się rzutami wolnymi. Ba - w ogóle fajnie będzie przyglądać się współpracy obydwu gwiazd. Coutinho to kreatywność, boiskowa inteligencja, młotek w nodze i bajeczna technika. Gdyby tylko między nim a “Lewym” pojawiła się chemia… W każdym razie widoki na owocną współpracę są - Robert z chęcią wprowadza nowego kolegę do zespołu.
W Bundeslidze pomiędzy bramką z wolnego przeciw Borussi a ostatnim trafieniem z Schalke upłynęły aż 2 lata i 4 miesiące. Szmat czasu. Lewandowski tłumaczył, że przez ostatnie miesiące miał problemy z więzadłem rzepki. W związku z tym przez rok nie ćwiczył strzałów z rzutów wolnych.
Teraz wszystko wydaje się być w porządku. Zdrowie dopisuje, oko nie zawodzi, to on decyduje, kiedy chce podejść do piłki ustawionej poza polem karnym. Czy w związku z tym Polak na dłużej trafi do grona snajperów regularnie punktujących z rzutów wolnych? Czy te staną się jego wizytówką - jak rzuty karne? Fajnie by było, co nie?
Łukasz Jakubowski
Redakcja meczyki.pl
Łukasz Jakubowski30 Aug 2019 · 09:55
Źródło: własne

Przeczytaj również