Człowiek-pech po raz kolejny w akcji. Czy los w końcu da szansę Makuszewskiemu?

Człowiek-pech po raz kolejny w akcji. Czy los w końcu da szansę Makuszewskiemu?
MediaPictures.pl / shutterstock.com
Trudno nie dojść do wniosku, że Maciej Makuszewski i reprezentacja Polski to wyjątkowo niedobrana para, a związek ten miewa więcej upadków niż wzlotów. Właśnie zaliczył kolejny z nich.
W momencie, gdy na skrzydłach naszej kadry narodowej panuje wyjątkowa posucha wydawało się, że to właśnie ta chwila, w której do składu reprezentacji na stałe wskoczy popularny „Maki”. Nic z tego – kontuzja mięśnia czworogłowego uda przekreśliła szansę pomocnika Lecha na występy przeciwko Włochom i Irlandii.
Dalsza część tekstu pod wideo

Lepiej późno niż wcale?

Pochodzący z Grajewa piłkarz za trzy tygodnie skończy 29 lat, ale w reprezentacji zadebiutował dopiero 1 września zeszłego roku. Co może dziwić, ponieważ od lat uważany był za jednego z najlepszych, a z pewnością najszybszych skrzydłowych w kraju.
Już w czasach gry w Wigrach Suwałki, gdzie jako nastolatek spędził dwa sezony, kibice przychodzili na stadion „na Makiego”, ponieważ jego rajdy stanowiły główną atrakcję podczas spotkań lokalnej drużyny. Już wtedy jednak zawodnikowi zdarzały się poważne urazy.
Dobre występy nie uszły uwadze działaczom najlepszej drużyny Podlasia, więc 21-letni wówczas zawodnik przeniósł się do Białegostoku. Za każdym razem, gdy Makuszewski łapał formę, czy to w barwach „Jagi”, czy później w Lechii Gdańsk bądź Lechu Poznań, zaczynało się o nim mówić w kontekście gry w reprezentacji kraju.
W zasadzie tylko podczas nieudanych epizodów zagranicznych (rosyjski Terek Grozny oraz portugalska Vitoria Setubal, w której „Maki” zagrał w 14 meczach i….nie odniósł ani jednego zwycięstwa) przynajmniej część kibiców i dziennikarzy nie domagała się powołań do reprezentacji kraju. Kolejni selekcjonerzy pozostawali jednak głusi na te żądania.

Szansa? Ajjjezus Maria!!

Maciek kapitalnie rozpoczął sezon 2017/2018 w Ekstraklasie, gdzie w pierwszych sześciu kolejkach dwukrotnie wpisał się na listę strzelców i zaliczył trzy asysty. Nic dziwnego, że Adam Nawałka, mający wówczas spore problemy ze skrzydłowymi, wysłał w końcu powołanie do pomocnika poznańskiego Lecha.
Makuszewski zadebiutował w najsłabszym meczu, jaki reprezentacja Polski rozegrała pod wodzą Adama Nawałki, kompromitując się w Kopenhadze 0:4. Wszyscy eksperci zgodnie uznali jednak, że to pojawienie się piłkarza Lecha na boisku było najjaśniejszym punktem spotkania, jeśli chodzi o grę „Biało-czerwonych”. 28-latek przez 23 minuty, które przebywał na boisku, przekonał selekcjonera, że warto dać mu szansę od początku starcia z Kazachstanem.
Dla postronnych obserwatorów był to szok, ponieważ opiekun kadry narodowej dotychczas bardzo rzadko ryzykował w meczach o punkty, wpuszczając do zespołu świeżą krew. „Maki” za zaufanie odwdzięczył się już w 11 minucie spotkania, asystując przy bramce Arkadiusza Milika. Na boisku spędził nieco ponad godzinę i pozostawił po sobie bardzo dobre wrażenie. W ciągu zaledwie 4 dni z wyróżniającego się ligowca stał się praktycznie pewniakiem do wyjazdu na mundial do Rosji.
Wszystko układało się po najlepszej myśli „Makiego”. Do klubu przychodziły kolejne powołania, a skrzydłowy był motorem napędowym drużyny Lecha w Ekstraklasie. Aż w końcu 10 grudnia, podczas meczu z Cracovią piłkarzowi w jednej chwili zawalił się świat.
Bez kontaktu z rywalem, wskutek nadepnięcia na futbolówkę upadł i długo nie podnosił się z boiska. Diagnoza lekarzy brzmiała jak wyrok – zerwanie więzadła krzyżowego w kolanie i co najmniej pięć miesięcy rozbratu z piłką. Jednym słowem – koniec marzeń o mundialu.

Wyścig z czasem

Makuszewski postanowił się nie poddawać i rozpoczął nierówną walkę z czasem. Bez wątpienia największą motywacją była dla niego szansa wyjazdu na Mistrzostwa Świata. Jego determinacja i ogrom wykonanej pracy po prostu musiały robić wrażenie. Trzy tygodnie po zabiegu, który piłkarz przeszedł we Włoszech, kopał już piłkę.
Co kilka tygodni klubowe media donosiły o postępach, jakie czynił reprezentant kraju. Trener Nenad Bjelica nie chciał przyspieszać powrotu swojego podopiecznego na boisko. W końcu jednak nadeszła ta chwila.
28 kwietnia „Maki” wszedł na boisko jako zmiennik w meczu z Górnikiem Zabrze, a kibice przywitali go owacją na stojąco. Spędził na murawie nieco ponad kwadrans, ale to wystarczyło, żeby zaliczyć asystę. Nadzieja na wyjazd do Rosji odżyła na nowo.

Odpalony

W końcówce sezonu piłkarz zagrał w 5 spotkaniach, ale były to praktycznie same „ogony”. Łącznie spędził na murawie zaledwie 102 minuty. Nie przeszkodziło to jednak Adamowi Nawałce, żeby na pierwszym etapie selekcji, w grupie 35 piłkarzy umieścić nazwisko skrzydłowego, który tak zaciekle walczył o powrót na boisko.
Euforia nie potrwała jednak długo i zaledwie 10 dni później „Maki” znalazł się w wąskiej grupie trzech zawodników, skreślonych przez selekcjonera w kontekście wyjazdu na mundial.
Do dziś trudno stwierdzić, czym kierował się trener kadry narodowej, wysyłając zaproszenie na kadrę do 28-latka. Czy zrobił to w geście uznania dla pracy wykonanej przez Makuszewskiego, czy może, rozbudzając jego nadzieje, w konsekwencji uczynił z powołania ponury żart. Ciężko powiedzieć, jak odebrał to sam zainteresowany.

Kolejne rozdanie znów przegrane?

Reprezentacja Polski skompromitowała się podczas Mistrzostw Świata, na które tak bardzo chciał pojechać skrzydłowy Lecha Poznań, a konsekwencją słabego występu na mundialu było rozstanie się PZPN z Adamem Nawałką.
Jego miejsce zajął Jerzy Brzęczek, a Makuszewski, który z tym szkoleniowcem współpracował już w Lechii Gdańsk, znalazł się w gronie skrzydłowych powołanych na spotkanie Ligi Narodów UEFA z Włochami i towarzyską potyczkę z Irlandią.
Jeszcze kilka dni przed piątkowym spotkaniem piłkarz w rozmowie, która ukazała się na stronie internetowej Lecha Poznań, przyznawał:
- Jestem dziewięć miesięcy po urazie i operacji, a zostałem powołany do reprezentacji. Tak naprawdę to dzisiaj powinienem kończyć rekonwalescencję, ale ciężka praca i wysiłek pokazują, że warto. Cieszę się, że znowu będę mógł dołączyć do drużyny,
Teraz już wiemy, że reprezentacyjny pech Makuszewskiego wciąż trwa. Uraz mięśnia czworogłowego nie jest co prawda aż tak poważny jak ten odniesiony w grudniu poprzedniego roku, ale 10 dni wykluczenia z treningu wystarczyło, żeby skrzydłowego zabrakło na pokładzie samolotu, którym kadra poleciała do Bolonii.
Wydaje się, że biorąc pod uwagę listę skrzydłowych, powołanych przez Jerzego Brzęczka na zgrupowanie reprezentacji Polski, Makuszewski miałby dużą szansę na grę. Damian Kądzior w Dinamie Zagrzeb jest głównie rezerwowym, Jakub Błaszczykowski od dłuższego czasu nie gra, Rafał Kurzawa nie jest podstawowym graczem Amiens i ma problemy z załapaniem się do meczowej osiemnastki podczas spotkań Ligue 1. W zasadzie jedynym, regularnie grającym bocznym pomocnikiem, oprócz „Makiego”, jest w tym towarzystwie Przemysław Frankowski.

Może za miesiąc?

Kontuzja póki co przekreśla szanse skrzydłowego na pokazanie się nowemu selekcjonerowi, a coraz głośniej słychać opinie, że ciężar gry nowej kadry ma spoczywać w środku pola, a nie tak, jak to dotychczas było, bazować na atakach bocznymi sektorami boiska.
Maciej Makuszewski póki co będzie mógł się temu przyglądać jedynie w telewizji, a najbliższą szansę zaimponowania Jerzemu Brzęczkowi, jeśli dobrze pójdzie, otrzyma dopiero w październiku, przy okazji potyczek Ligi Narodów z Portugalią i Włochami. O ile reprezentacyjny pech po raz kolejny nie da o sobie znać…
Michał Faran
Redakcja meczyki.pl
Michał Faran06 Sep 2018 · 14:24
Źródło: własne

Przeczytaj również