Jeden z najzdolniejszych piłkarzy w Anglii. "Zakochasz się w jego grze. Ma szansę iść drogą legend"

Jeden z najzdolniejszych piłkarzy w Anglii. "Zakochasz się w jego grze. Ma szansę iść drogą legend"
Yannis Halas / Focus Images / MB Media / PressFocus
Jest jednym z nielicznych jasnych punktów zawodzącego Arsenalu. Szybko stał się ważnym piłkarzem drużyny z Emirates i zachwycił kibiców efektowną i efektywną grą. Ma papiery na wielką karierę. Jeśli londyńczycy chcą nawiązać do lat świetności, powinni oprzeć zespół właśnie na takich graczach jak on. “Kanonier” z krwi i kości. Emile Smith Rowe.
- Nie wiem, jak opisać to uczucie. Jestem fanem Arsenalu od małego i mogę występować w jego koszulce, pomagając drużynie na boisku. Nie ma nic lepszego - oto słowa Emila Smitha Rowe’a wypowiedziane niedługo po świetnym w jego wykonaniu grudniowym meczu z Chelsea (3:1), pierwszym w podstawowym składzie w tym sezonie.
Dalsza część tekstu pod wideo
20-letni Anglik “z buta” wszedł do wyjściowej jedenastki Arsenalu. Jak już wskoczył do pierwszego składu, to zanotował w nim 14 występów od pierwszej minuty. Łącznie ma na koncie 16 spotkań w Premier League. Gdy nie grał, to albo by odpocząć, albo z powodu drobnych urazów. Nwankwo Kanu, były znakomity atakujący londyńczyków, mówi o utalentowanym pomocniku tak:
- To bardzo dobry piłkarz. Arsenal koniecznie potrzebuje go w najbliższych kilku latach - podkreśla Nigeryjczyk.
Kim jest chłopak, który praktycznie z marszu stał się jednym z najważniejszych zawodników ekipy Mikela Artety i wziął na barki grę zespołu z Emirates?

“Nie wyróżniał się”

Do akademii Arsenalu przyszedł jeszcze przed dziesiątymi urodzinami. Pochodzi z Croydon, południowej dzielnicy Londynu. Dla niego, fana “Kanonierów” od małego, nie mogło być innego wyboru. Przeznaczenie? Być może, choć w szkółce Emile był tylko jednym z wielu adeptów marzących o karierze w ukochanych barwach.
- To był cichy chłopak, pracowity, ale nie jakiś wyjątkowy. Nigdy nie grał źle, zawsze prezentował akceptowalny poziom, lecz nie wyróżniał się - mówił niedawno Andries Jonker, były szef akademii “Kanonierów”. - Był za to zmotywowany, pracowity i utalentowany. Ale nikt nie miał stuprocentowej pewności, że Emile będzie regularnie grał na Emirates - wspominał Holender.
Jonker wie, co mówi. Akademią londyńczyków rządził od 2004 do 2017 roku, a więc obserwował Emile’a od startu aż do momentu, gdy jego nazwisko zaczęło się przewijać w kontekście pierwszego zespołu. Zanim bowiem Smith Rowe zadebiutował w “jedynce”, z drużyn młodzieżowych dobiegały sygnały, że to właśnie niepozorny, nieśmiały Anglik może być jednym z pierwszych diamentów, które zasilą główny skład.
- To chłopak, na którego czekałem osobiście od wielu lat. Jego nazwisko przewijało się jeszcze za czasów Arsene’a Wengera, a trochę czasu od jego odejścia już przecież minęło. Smith Rowe od dawna był szykowany, by wejść w buty przyszłości klubu. To ogromny talent, prawdziwy profesjonalista. Nie przypominam sobie, by kiedykolwiek zawiódł oczekiwania. Nigdy nie schodził poniżej pewnego poziomu - mówi nam Wojciech Palacz, były redaktor “Angielskiego Espresso”, a prywatnie kibic “Kanonierów”.
Dlaczego zatem Smith Rowe dość późno zaczął pełnić istotną rolę w tym najważniejszym zespole Arsenalu? Inny znakomity produkt tamtejszej akademii, Bukayo Saka, w młodszym przecież wieku wyważył drzwi do podstawowego składu “Armatek”. Odpowiedź jest banalna - przez problemy zdrowotne.

Krok po kroku

Gdyby nie kontuzje, Smith Rowe wcześniej zacząłby marsz w hierarchii pierwszej drużyny z Emirates. W końcu szansę debiutu w niej otrzymał jeszcze przed osiągnięciem pełnoletności. Unai Emery zabrał go na przedsezonowe zgrupowanie do Singapuru. Było lato 2018 r. Emile wybiegł na murawę przeciwko Atletico Madryt. Przywitał się z kibicami w najlepszy możliwy sposób - golem w debiucie. I to jakim! Zdobytym po eleganckiej, błyskotliwej, indywidualnej akcji, zakończonej przepięknym uderzeniem w “okienko”.
- Mój debiut w pierwszym zespole był wielką chwilą - i dla mnie, i dla całej mojej rodziny - podkreślał zdolny pomocnik.
Unai Emery docenił rozwój perspektywicznego juniora i na jesień postawił na niego w kilku oficjalnych spotkaniach. Smith Rowe zagrał w czterech starciach w Lidze Europy i dwóch w Pucharze Ligi. Zdobył w nich trzy gole. Rósł z meczu na mecz. Futbolowej ogłady miał nabrać na wypożyczeniu w RB Lipsk, dokąd trafił w styczniu 2019 r. Ale tam pojawiły się kontuzje. W ich wyniku Anglik w koszulce “Byków” wystąpił łącznie przez 28 minut w trzech potyczkach. Czasowa wyprowadzka do Niemiec okazała się klapą, choć sam piłkarz przyznał, że i tak sporo się tam nauczył.
Do podstawowego składu Arsenalu szedł więc powoli, krok po kroku. Znacznie lepiej spisywał się na drugim wypożyczeniu, w grającym na zapleczu Premier League Huddersfield. Trafił tam zimą zeszłego roku, już po tym, jak tymczasowy menedżer “Armatek” Freddie Ljungberg dał mu okazję ligowego debiutu z City oraz gry od pierwszej minuty przeciwko Evertonowi. Ówczesny coach Huddersfield, Danny Cowley, był zachwycony młodym pomocnikiem.
- To piłkarz z gatunku tych, których widzisz pierwszy raz i - jeśli kochasz futbol - zakochasz się w jego grze. Fantastyczny zawodnik. Ma wszystko. To też sympatyczny, nieco introwertyczny, dość nieśmiały, ale świetny człowiek, pochodzący z wspaniałej rodziny - nie szczędził pochwał Cowley.
Dla “Terierów” Smith Rowe zagrał w 19 spotkaniach. Strzelił dwa gole, zaliczył trzy asysty. Bez szału, ale najważniejsza była regularna gra, zaufanie trenerów oraz brak kontuzji. Ograny na drugim szczeblu rozgrywkowym Emile wrócił do Londynu z nadzieją na częste występy w tej jedynej, właściwej dla niego koszulce.

Długo czekał, ale było warto

Znów miał jednak pecha. Dopadł go uraz pleców, przez który stracił kilka tygodni. Potrzebował czasu, by się odbudować. W tym celu grał nawet w drużynie rezerw. Mikel Arteta dał mu szansę w lidze dopiero 26 grudnia, we wspomnianym już spotkaniu z Chelsea. Zaryzykował. “Kanonierzy” mieli do tego momentu serię aż siedmiu meczów bez zwycięstwa.
- O wyjściu w pierwszym składzie przeciwko Chelsea dowiedziałem się w dniu meczu. (...) Arteta na mnie spojrzał i powiedział: “Mam dla ciebie dobrą wiadomość. Grasz dziś od początku”. Przed nim stała tablica z rozrysowanymi zadaniami taktycznymi. Pokazał mi, czego ode mnie oczekuje i jak powinienem grać. To dało mi sporo pewności siebie. Byłem naprawdę zaskoczony! - wspominał Emile w rozmowie z oficjalną klubową telewizją. - Moje serce biło wyjątkowo szybko. To był przecież ważny mecz z wielkim rywalem. Byłem nerwowy, ale jednocześnie czułem, że to dla mnie niesamowita chwila - dodawał.
Może i był nerwowy, lecz zagrał naprawdę dobre zawody. Asystował przy pięknym trafieniu Bukayo Saki. Derbowy pojedynek z Chelsea okazał się zwiastunem udanej drugiej połowy sezonu w wykonaniu 20-latka. Smith Rowe, bez kompleksów, szybko zadomowił się w wyjściowym składzie i został jego wartością dodaną. Błyszczał choćby przeciwko Newcastle. Najpierw strzelił “Srokom” gola w Pucharze Anglii. Przechwyt, wyjście na pozycję, przyjęcie, wykończenie - wszystko na najwyższym poziomie. Zobaczcie sami:
W ligowym starciu z NUFC pomocnik popisał się zaś doskonałą asystą przy bramce, a jakże, Saki. Poniższa akcja uwypukliła atuty reprezentanta angielskiej młodzieżówki - “gaz”, kontrolę piłki, drybling, boiskową inteligencję oraz umiejętność zagrania futbolówki idealnie w tempo.
Smith Rowe ma najwięcej w drużynie wykreowanych szans z tzw. “otwartej gry” - tworzy kolegom średnio 1,99 szansy na jedno spotkanie. We wszystkich rozgrywkach wykręcił bilans dwóch goli i siedmiu asyst. Partnerzy z zespołu nie zawsze potrafią wykorzystać jego podania. Oczywiście - Emile’owi zdarzają się słabsze mecze. W ostatnich tygodniach nie prezentuje się tak okazale jak wcześniej. Ale to także zarzut do całej drużyny AFC.
- Arsenal od lat nie potrafi utrzymać równej formy. Chyba najbardziej charakterystyczny moment to ostatnia wiosna Unaia Emery’ego, którą podsumował przegranym finałem Ligi Europy. Trudno oczekiwać, że zawodnik taki jak Smith Rowe będzie błyszczał, gdy reszta pogrąża się w stagnacji. I on, i Bukayo Saka dają z siebie maksimum, jednak muszą otrzymać wsparcie od reszty drużyny. Bez tego ich możliwości są naprawdę ograniczone i kończą się na zrywach w trakcie meczu. Obaj cierpią na fatalnej formie Pierre’a-Emericka Aubameyanga, czy występach w kratkę Alexandre’a Lacazette’a. Brakuje stabilności, która dla tak młodych zawodników jest kluczowa - zwraca uwagę Wojciech Palacz.

Pójdzie drogą legend?

Mikel Arteta zaczął od wystawiania Smitha Rowe’a jako ofensywnego, środkowego pomocnika, ale po wypożyczeniu Martina Odegaarda Anglik pełni także rolę lewego, odwróconego skrzydłowego. Na obu pozycjach daje radę, choć w centrum boiska, na “kierownicy”, lepiej czuje grę i może być bardziej pożyteczny dla zespołu.
- W mojej ocenie to piłkarz stworzony do tego, by być pod grą. Odnoszę wrażenie, że nawet w roli osamotnionego napastnika szukałby partnerów, a nie okazji do strzału. On czuje grę, jej rytm i możliwości. Jest niekonwencjonalny, co pozwala mu dopasować się do każdej wizji, jaką przyjmie trener. Trudno ocenić, jaka pozycja będzie jego docelową, ale nie zdziwię się, jak za kilka lat zostanie klasycznym zawodnikiem głębi środka pola, “ósemką”. Myślę, że to co najlepsze dopiero przed nami - dodaje Palacz.
Co ciekawe, w akademii Smith Rowe występował głównie jako skrzydłowy atakujący z naturalnej dla siebie, prawej strony. A Andries Jonker wróżył mu przyszłość… w defensywie.
- W młodzieżowych drużynach Arsenalu grał jako prawy skrzydłowy w ustawieniu 4-3-3. Myślałem wtedy, że w seniorskim futbolu będzie prawym obrońcą. A teraz może występować na “10”, na lewym skrzydle, na prawym. Poczynił ogromny progres taktyczny - podkreślił Holender w rozmowie ze “Sky Sports”. - Kiedyś jego technikę oceniałem na 7 w skali 1-10. Umiejętności taktyczne też. Ale za ciężką pracę i oddanie należało mu się tylko i wyłącznie 10.
I to właśnie ciężką pracą, nieustępliwością i odpowiednim charakterem Emile Smith Rowe zdołał przebić się do pierwszego zespołu “Kanonierów”. Można być pewnym, że na tym jego ambicje się nie kończą. Jako oddany kibic Arsenalu ma szansę dołączyć do panteonu klubowych legend, choć oczywiście do tego jeszcze bardzo daleka droga. Ale jeśli ktoś ma nawiązać do Thierry’ego Henry’ego czy Dennisa Bergkampa, to właśnie Emile oraz Bukayo Saka.
- Smith Rowe ma Arsenal w sercu. Myśli o klubie śpiąc, jedząc i pijąc - żartobliwie stwierdził Jonker. - I ma jedno życzenie: grać dla tej drużyny na najwyższym możliwym poziomie, spełniając własne marzenia. Bukayo Saka także.
- Doskonale się rozumiemy, nie tylko na boisku, ale i poza nim. To świetny, skromny facet. Na pewno daleko zajdzie - to z kolei słowa Kierana Tierneya, lewego obrońcy londyńczyków.
Obecny kontrakt 20-latka z klubem wygasa w 2023 r. “The Athletic” poinformował jednak ostatnio, że władze Arsenalu rozpoczęły już rozmowy ws. nowej umowy.
Na Emirates nikt sobie bowiem nie wyobraża, że Smith Rowe zechciałby zmienić barwy klubowe. To m.in. na jego barkach ma spoczywać przyszłość “nowego” Arsenalu, czyli projektu wciąż budowanego, z niedoskonałościami, ale jednocześnie bardzo ambitnego.
- Emile ma być kimś, kto zapewni to, czego klub szuka klub od lat - a więc DNA Arsenalu i umiejętności, aby wrócić na szczyt. Oczywiście, zawsze pojawia się niebezpieczeństwo, że za młody, wielki talent wpłynie ogromna oferta, jednak mam wrażenie, że zarówno on, jak i Bukayo Saka to niezwykle cierpliwi zawodnicy. Mają coś do udowodnienia w Londynie i szansę, aby iść drogą legend, których zdecydowanie od lat brakuje - podsumowuje Wojciech Palacz.
Smith Rowe może myśleć o przyszłości, ale na razie wraz z kolegami ma szansę uratować ten słabiutki dla Arsenalu sezon triumfem w Lidze Europy. “Kanonierom” zostały do pokonania dwie przeszkody - Villarreal w półfinale oraz Manchester United lub Roma w finale. Bardzo możliwe, że to właśnie postawa “De Bruyne z Croydon”, jak określała Anglika tamtejsza prasa, będzie kluczowa w wykonaniu ostatnich kroków do zwycięstwa w rozgrywkach, a co za tym idzie - awansu do Ligi Mistrzów.

Przeczytaj również