Jedyny człowiek, który może zbawić Juventus FC. “Jego powrót z pewnością poprawiłby wyniki turyńczyków”

Jedyny człowiek, który może zbawić Juventus. “Jego powrót z pewnością poprawiłby wyniki turyńczyków”
Federico Tardito / Xinhua / PressFocus
Często w futbolu, jak i w życiu codziennym, zdarza nam się należycie docenić coś lub kogoś zbyt późno. Gdy Massimiliano Allegri pracował w Juventusie, jego tytaniczna praca i świetne wyniki przechodziły nieco bez echa. Dziś większość kibiców “Bianconerich” dałaby się pociąć, aby Max wrócił do stolicy Piemontu. I nie można im się dziwić. “Allegri, ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił”.
Pięć lat tłustych - tak w skrócie można opisać kadencję włoskiego trenera na Allianz Stadium. Gdy 53-latek zasiadał na ławce trenerskiej “Juve”, cały Półwysep Apeniński kłaniał się jego drużynie w pas. Tak, proszę pana, pięć tytułów mistrzowskich, proszę pana, i cztery Coppa Italia też się znajdą. Dwa finały Ligi Mistrzów potwierdzają również, że było naprawdę blisko, aby Allegri zapewnił upragniony powrót na europejski szczyt. A dziś po tak okazałych wynikach zostały tylko mgliste wspomnienia.
Dalsza część tekstu pod wideo

Lepsze wrogiem dobrego

Chociaż wyniki Juventusu prowadzonego przez Maxa były niemal nieskazitelne, pod adresem trenera kierowano wiele zarzutów. Wysokooktanowe paliwo dla krytyków stanowiły zwłaszcza styl i filozofia wyznawane przez pragmatycznego szkoleniowca. Allegri zawsze podkreślał, że triumf 1:0 bierze w ciemno z każdym rywalem. Nieważne, czy naprzeciw staje światowa potęga czy akurat do Turynu fatygowało się, z całym szacunkiem, Crotone. Zwycięstwo to zwycięstwo. Trenerskie credo Włocha przynosiło efekty, ale budziło kontrowersje.
- Gdyby ktoś dał mi możliwość powrotu do oglądania Juventusu w wydaniu Allegriego, poprosiłbym tylko o długopis i zapytał, w którym miejscu mam podpisać. Należy także w jego filozofii rozróżnić minimalizm od gry ekonomicznej - ciężko by docisnął gaz do samego spodu w weekendowym starciu z beniaminkiem, mając w perspektywie np. ćwierćfinał Ligi Mistrzów kilka dni później - zauważa Patryk Kubik, zagorzały kibic “Bianconerich” od ponad dwóch dekad.
- Sezon 2017/18 pokazuje jak mylne mogą być stereotypy - świat zachwycał się Napoli Sarriego, delektował wertykalną, ofensywną grą. Na koniec rozgrywek ta drużyna strzeliła o 9 bramek mniej od podobno minimalistycznego Juventusu. Oczywiście w pojęciu ekonomicznej gry zawiera się także poniekąd minimalizm, ale w ostatecznym rozrachunku jest on bardzo opłacalny, a oko nie cieszy się przez 90 minut meczu, a przez cały tydzień spoglądając na tabelę - dodaje Kubik.
Niestety dla “Juve”, Andrea Agnelli i spółka dali się omamić złudnej wizji boskości Maurizio Sarriego. Skoro fanatyk luźnych spodni i papierosów wszelakich dał radę walczyć o Scudetto ze słabszym kadrowo Napoli, to w Juventusie teoretycznie powinno pójść mu tylko lepiej. Ale w świecie piłki 2+2 nie zawsze daje 4. Transplantacja innej filozofii zakończyła się fiaskiem. Juventus nie grał ani ładniej, ani skuteczniej. Prędko okazało się, że jednobramkowa wygrana z niżej notowanym rywalem wcale nie jest ujmą, a czymś za czym można nawet zatęsknić.
- Największym plusem Massimiliano Allegriego jest umiejętność odpowiedniego zarządzania meczem, czego mam wrażenie brakuje w Juventusie. Max lubił zaskakiwać rywali np. sadzając na ławce Pogbę czy Dybalę, aby zrobili różnicę w drugiej części meczu. Allegri był też człowiekiem o wielkiej charyzmie i poczuciu humoru, dzięki czemu potrafił zdjąć presję z piłkarzy w trakcie momentów kryzysowych. Takich cech nie posiadał Sarri, który zamknięty w swoim gabinecie myślał nad taktyką i miał problemy w komunikacji z zespołem. Pirlo ma lepsze relacje z drużynę, ale nie wpływa to na poprawę wyników i jakości gry - mówi nam Radosław Laudański, redaktor portalu “calciomerito.pl”.

W pogoni za rozumem

Juventus zgubiła obsesja konkwisty Europy. Rok temu w zaciszu turyńskich biur zdecydowano, że jeden z największych klubów ma trafić w ręce żółtodzioba, kompletnego debiutanta na ławce trenerskiej. Zapewne liczono na to, że Andrea Pirlo pójdzie śladami Zinedine’a Zidane’a i Pepa Guardioli, którzy byli świetnymi pomocnikami, aby później ich analityczny umysł pozwolił na triumfy w Lidze Mistrzów w roli menedżerów. Teorię z praktyką poróżniło właściwie wszystko.
Allegriemu powiedziano: “Arrivederci”, bo zwycięstwa nie były efektowne. Z Sarrim pożegnano się, mimo że Włoch dołożył do gabloty mistrzostwo kraju. I w końcu nadeszła era Pirlo, którego drużyna nie ma stylu, wyników, a jedynym historycznym osiągnięciem będzie przerwanie 9-letniej passy z Scudetto w kieszeni.
- Andreę Pirlo może zwolnić tylko katastrofa, a nią będzie brak awansu do Ligi Mistrzów. Wiele osób nie wierzy w ten scenariusz, ale Juventus musi być czujny. A powrót Allegriego jest czymś, co budzi nadzieję fanów Juventusu, którym od razu przypomina się triumfalny powrót na białym koniu Marcello Lippiego do drużyny - komentuje Radosław Laudański.
- Powrót Massimiliano Allegriego na ławkę trenerską Juventusu z pewnością sprawiłby, że wyniki "Starej Damy" stałyby się lepsze. Najprawdopodobniej poprawa byłaby widoczna bardzo szybko. Jednakże sam powrót Allegriego w mojej opinii nie czyni Juventusu głównym faworytem do zdobycia Scudetto w przyszłym sezonie. Kiedy patrzymy na kadrę "Bianconerich", to widzimy nazwiska działające na wyobraźnię społeczeństwa. Słysząc nazwiska De Ligt, Ronaldo, Dybala, Chiesa myślisz, że to drużyna stworzona do wygrywania i problemem jest trener. Trzeba pamiętać jednak, że Juventus ma ogromne problemy w konstrukcji akcji i z dobrze broniącym się rywalem uderzają głową w mur - dodaje Laudański.
Oczywiście, można winą za całe zło w Turynie obarczyć Andreę Pirlo, ale byłoby to zbyt proste. Ktoś go zatrudnił, ktoś zdecydował, że człowiek bez choćby jednego meczu jako szkoleniowiec w CV ma nagle poprowadzić Juventus do wielkich sukcesów. Raporty z Coverciano, prestiżowej szkoły dla trenerów, potwierdzają, że Pirlo ma potencjał, aby w przyszłości osiągnąć sukces. Ale wszystko powinno toczyć się swoim tempem. Początkowo Agnelli zatrudnił 41-latka, aby ten poprowadził drużynę młodzieżową “Starej Damy”. I może właśnie tam były rozgrywający powinien zdobywać doświadczenie, jednocześnie z bliska przyglądając się powracającemu w sławie Allegriego.
- Uważam, że Andrea Pirlo w przyszłości będzie bardzo dobrym trenerem z nowoczesnym pomysłem na futbol, ale w tym momencie klub powinien zawrócić z kursu. Juventus ma swoje określone DNA, które jest tożsame z tym noszonym w sobie przez Allegriego - zwycięstwa, a nie fajerwerki - podkreśla Patryk Kubik.
Problemem “Juve” nie jest jedynie osoba trenera. W kilku minionych sezonach zaniedbano kadrę, która dziś nie wzbudza strachu, co najwyżej uśmiech politowania. Choćby w linii pomocy nie brylują już Arturo Vidal, Claudio Marchisio czy Paul Pogba, a wieczny talent Arthur Melo i francuski numer w osobie Adriena Rabiota. Ale warto przypomnieć, że w przeszłości Allegri już radził sobie z łataniem składu. To za jego kadencji Turyn opuścili wspomniani Pogba, Vidal czy także Carlos Tevez. Tylko, że wtedy szkoleniowiec nie załamał rąk i tym razem podbił Italię z Alvaro Moratą na desancie i Samim Khedirą w środku pola. Potrzeba matką wynalazków. W 2017 r. Leonardo Bonucci, lider defensywy Juventusu, odszedł do Milanu. W kolejnym sezonie zespół Allegriego zgarnął Scudetto, tracąc tylko 24 bramki na przestrzeni całych rozgrywek. Nie trzeba nikomu przypominać, że Bonucci wrócił do Piemontu z podkulonym ogonem.

Powrót do korzeni

Ktoś mógłby zastanowić się, dlaczego tak uznany menedżer jak Allegri od dwóch lat pozostaje bezrobotny. Odpowiedź niestety nie dotyczy poziomu sportowego. Włoch postanowił, że ostatnie miesiące poświęci opiece nad chorą matką. Jego przyjaciel, Giovanni Galeone, przyznał, że Max odrzucał oferty z topowych klubów, bo chciał zająć się rodziną. Teraz jednak ma być gotowy na wielki powrót do zawodu.
Włoscy dziennikarze już donieśli, że doszło do kontaktów między Allegrim, a Andreą Agnellim. Według informacji lokalnych mediów sternik Juventusu nie pojechał z drużyną na ostatnie derby Turynu, a mecz oglądał z byłym i być może przyszłym trenerem “Bianconerich”. Posada Pirlo wisi na włosku? Możliwe, że czara goryczy właśnie się przelewa.
Julio Cortazar napisał, że nie sen jest najgorszy, ale przebudzenie. Kibice Juventusu przez pięć lat żyli w Nibylandii, w której Max Allegri kolekcjonował zwycięstwa, rekordy i trofea. Brutalne zbudzenie przeniosło ich w świat szarej rzeczywistości, gdzie zespół nie jest nieśmiertelny, a o miano najlepszej drużyny w Serie A trzeba powalczyć. Jeśli włodarze turyńczyków pójdą po rozum do głowy, klub znów trafi do wyśnionego świata stworzonego przez trenerskiego wizjonera. Minimalistycznego, ale idealnego. “Stara Dama” i Massimiliano Allegri to duet, który nigdy nie powinien się rozstać.

Przeczytaj również