Kamil Grosicki nieobecny? Paulo Sousa bez sentymentów. Nikogo nie powołał za zasługi

Kamil Grosicki nieobecny? Paulo Sousa bez sentymentów. Nikogo nie powołał za zasługi
Pawel Andrachiewicz / PressFocus
Paulo Sousa wybrał zawodników, którzy zagrają w reprezentacji Polski podczas zbliżających się mistrzostw Europy. Wielkich zaskoczeń być nie mogło, choć Portugalczyk dokonał kilku dyskusyjnych wyborów. Mówimy jednak o nazwiskach z końcówki listy. Zawodnikach, którzy podczas EURO i tak najprawdopodobniej zagrają mało lub wcale. Pewne jest, że selekcjoner w swoich wyborach nie kieruje się sentymentami.
W oczy najbardziej rzuca się umieszczenie Kamila Grosickiego tylko na liście rezerwowej. „Grosik” był jedną z najważniejszych postaci kadry ostatnich siedmiu lat, dlatego jego absencja musiała wywołać dyskusję, ale podobną - z poniższych powodów - wywołałaby również jego obecność.
Dalsza część tekstu pod wideo

Grosicki zaryzykował i przegrał

Odkładając sentymenty i sympatie na bok, biorąc pod uwagę tylko logiczne przesłanki, Grosicki pojechałby na EURO za zasługi. Fakty są takie, że 32-latek nie gra regularnie w klubie od ponad roku. Ostatni mecz w pierwszym zespole West Bromwich Albion rozegrał cztery miesiące temu. Od tego czasu nie łapał się nawet do kadry zespołu.
Najważniejszą decyzję w kontekście zbliżającego się turnieju podjął zimą, odrzucając propozycje zmiany klubów, co wiązałoby się z obniżką wynagrodzenia, ale regularną grą. Los miał w swoich rękach, bo ofert nie brakowało. Pytała Legia, Pogoń, Nottingham Forest i kluby z Bliskiego Wschodu.
Grosicki nie skorzystał wiedząc, że pozostanie w WBA będzie wiązało się z oglądaniem kolegów w telewizji. Zaryzykował i stracił. Teraz tylko kontuzja któregoś ze skrzydłowych da mu nominację do 26-osobowej drużyny. Szkoda, że w tym wypadku patrzył tak krótkowzrocznie. Gdyby sportowo złapał drugi oddech, po turnieju na spokojnie mógłby rozważyć nowe opcje.
Grosik minuty
Transfermarkt
Może jego czujność zgubiły pierwsze rozmowy z Sousą i marcowe zgrupowanie, na które powołanie jeszcze dostał. Mimo wszystko musiał liczyć się z tym, że jego pozycja będzie słabła, bo zagraniczny trener nie nosi ze sobą emocjonalnego bagażu związanego z kadrą, a po jego zrzuceniu trudno znaleźć argumenty, żeby dać Grosickiemu kolejny kredyt zaufania.
Wydaje się, że to też nie byłby dobry sygnał dla reszty grupy, która musiała sobie zapracować na powołanie na boisku. Gdyby w reprezentacji grało się za zasługi, Sousa mógłby wręczyć bilet Jakubowi Błaszczykowskiemu, który w końcówce sezonu grał w Wiśle mało, ale i tak więcej od Grosickiego w WBA.
Wraz z problemami w klubie rola skrzydłowego malała także w reprezentacji. Sousa na początku widział w nim jeszcze zawodnika, który może wejść na końcówkę spotkania i ewentualnie dać coś ekstra. Najwidoczniej po kolejnych miesiącach na bocznym torze analiza sytuacji doprowadziła do wniosku, że w przypadku "Grosika" minusy przysłaniają plusy. Budowanie formy nie może opierać się na kilkunastu dniach spędzonych w Opalenicy i dwóch meczach towarzyskich.
Szkoda, że Grosicki nie będzie miał szansy na last dance, jak większość kolegów z jego pokolenia, która zbudowała największe sukcesy reprezentacji od trzydziestu lat. Ale jeszcze raz trzeba to podkreślić - takiej decyzji mógł spodziewać się zarówno Kamil jak i my.

Decyzje bez sentymentów

Paulo Sousa nie powołał nikogo za ordery przypięte do pagonów. Pokazał, że po pierwszym etapie swojej pracy nie przywiązał się do nazwisk i swobodnie wymienił kilka ogniw w szerokiej grupie. Jeśli zaprosił jakiegoś zawodnika w pierwszym terminie, niekoniecznie przybliżyło go to do wyjazdu na turniej.
Dużym zaskoczeniem jest brak w kadrze na EURO Sebastiana Szymańskiego, który rozegrał bardzo dobry sezon w Rosji, ale jak słyszę nie zaimponował selekcjonerowi podczas marcowego spotkania.
Stał się też ofiarą wystawiania go na skrzydle. W Dynamie Moskwa regularnie występuje na ósemce. W środku pomocy, gdzie selekcjoner szuka silnych i szybkich piłkarzy, okazał się na tyle nisko w rankingu, że wypadł na listę rezerwową. Podobnie jak Rafał Augustyniak, za którego do drużyny wskoczył Karol Linetty borykający się w marcu z zakażeniem COVID-19.
Z szerokiej kadry (35 nazwisk), którą Sousa zaprezentował przed startem el. MŚ wypadli teraz Bartłomiej Drągowski, Michał Karbownik, Barosz Slisz, Bartosz Kapustka, Sebastian Walukiewicz i Sebastian Kowalczyk. Doliczyć należy także dwóch kontuzjowanych: Arkadiusz Recę i Krzysztofa Piątka.
Można z tej selekcji wyciągnąć dwa wnioski:
1. Sousa skasował głównie tych, którzy nie grali w klubach
2. Selekcjoner niespecjalnie ceni ekstraklasę. Zwłaszcza jej warstwę kreatywną. Zaproszeni piłkarze z polskiej ligi imponują motoryką oraz przygotowaniem fizycznym.
Powołania Portugalczyka wydają się optymalne, choć oczywiście zawsze będziemy dyskutować o 2-3 nazwiskach. Ostatecznie to selekcjoner dobiera sobie wykonawców pod swój plan i choćby dlatego na liście jest tylko trzech skrzydłowych, gdyż przy grze dwójką napastników, więcej nie potrzebuje.
Patrząc na chłodno, dyskusje po zaprezentowanych powołaniach kręcą się wokół kandydatów z miejsc 22-26. O naszym wyniku na EURO i tak mają decydować inni.

Przeczytaj również