Katar podzielił Bayern Monachium. Kibice są wściekli i uderzają w legendy. "Za pieniądze wypierzemy wszystko"

Katar podzielił Bayern. Kibice są wściekli i uderzają w legendy. "Za pieniądze wypierzemy wszystko"
charnsitr / shutterstock.com
W Bayernie Monachium wybuchł wewnętrzny konflikt. Kibice odwracają się od zarządu, na trybunach Allianz Areny pojawiają się mocne słowa uderzające we włodarzy, a Walne Zgromadzenie klubu zamienia się w jedną wielką kłótnię. Pośrednim sprawcą całego pandemonium w Bawarii jest Katar.
- Jesteśmy Bayernem Monachium, wy nie - krzyczeli kibice “Die Roten” podczas corocznego spotkania z władzami klubu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Gdy jeden z kibiców, Michael Ott, wyszedł na mównicę i próbował przedstawić wady porozumienia z Katarczykami, usłyszał, że to nie czas i miejsce na takie rozmowy. Następnie nie przeprowadzono bezpośredniego głosowania dotyczącego umowy, która podzieliła monachijskie środowisko. W końcu Herbert Hainer, prezes Bayernu, ogłosił koniec spotkania, chociaż wielu uczestników chciało jeszcze przedstawić swój punkt widzenia. Jeden wielki chaos w klubie, który dotychczas uchodził za wzór nie tylko pod względem sportowym, ale także instytucjonalnym.

Katarem bliżej

Monachijsko-katarska współpraca rozpoczęła się w 2011 roku. Wtedy włodarze Bayernu zdecydowali, że podczas tradycyjnej zimowej przerwy w Bundeslidze zorganizują zgrupowanie na Bliskim Wschodzie. Nie licząc minionego sezonu, kiedy pandemia zdezorganizowała świat piłki, Doha co roku wita piłkarzy “Die Roten”. Karl-Heinz Rummenigge wytłumaczył wybór tak egzotycznego kierunku stwierdzeniem, że w styczniu najlepsze warunki do gry w piłkę i treningów są właśnie w Katarze.
Sama obecność Bayernu w Katarze wzbudzała pewne kontrowersje, jednak kibice do pewnego momentu pozostawali spokojni. Problemy rozpoczęły się, kiedy wiadomo było już, że kooperacja nie zakończy się na wynajmie kilku boisk w stolicy państwa znad Zatoki Perskiej. Niedługo potem sponsorem klubu zostało katarskie lotnisko Hamad International. Niebezpiecznie zbliżała się także data wygaśnięcia umowy z Lufthansą, największym niemieckim przewoźnikiem lotniczym, który przez kilkanaście lat współpracował z Bayernem. Pod koniec 2017 roku było już pewne, że niemieckie linie muszą obejść się smakiem. Bawarczycy przystali na ofertę spółki Qatar Airways, która od tego czasu widnieje także na rękawach trykotów mistrzów Niemiec.
- Bayern ma partnerstwo z Qatar Airways. Dzięki tej umowie klub zarabia dobre pieniądze. Musimy działać, mając na uwadze bogatych inwestorów w innych zespołach - tłumaczył Rummenigge w rozmowie ze “Sport 1”.

Ramię w ramię z oprawcami

Decyzja o związaniu się z Qatar Airways pięcioletnim kontraktem wywołała ogromny niesmak. Już kiedy w mediach pojawiały się pierwsze informacje o możliwym porozumieniu, trybuny w Monachium wyraziły zdecydowany sprzeciw. Kibice zwracali uwagę na to, że włodarze sprzeniewierzyli się filozofii klubu. Wybrali pieniądze kosztem moralności, etyki i ludzkich praw. Fani nie chcieli, aby ich ukochany zespół miał związek z państwem, które wzbudza ogromne kontrowersje. Ich apele poszły na marne.
- Otwórzcie oczy, wybierając sponsora - napisano na banerze wywieszonym na Allianz Arenie.
- Jako organizacja praw człowieka nie mamy nic przeciwko temu, że Bayern co roku trenuje lub organizuje mecze w Katarze. Ale będąc członkiem takich organizacji, jak UEFA czy Niemiecki Związek Piłki Nożnej, klub musi upewnić się, że nie jest zamieszany pośrednio lub bezpośrednio w łamanie praw człowieka. Korzystają z infrastruktury i budynków, które prawdopodobnie powstały przy naruszaniu tych praw. Bayern nie może tego przemilczeć. To sprzeczne z wartościami wyznawanymi przez klub. Nie można wspierać wyzysku i niewolniczej pracy, a to dzieje się w Katarze - przyznał w wywiadzie dla “Deutsche Welle” Wenzel Michalski z “Human Rights Watch”.
Odważne głosy na temat sytuacji w Katarze były wynikiem relacji dziennikarzy, którzy odważyli się przedstawić skandaliczne kulisy przygotowań do mundialu. Katar odważnie wkroczył w świat futbolu, jednocześnie pokazując wszystkim swoje prawdziwe oblicze. Według relacji “Daily Mail” i “The Guardian” przy budowie stadionów na przyszłoroczne mistrzostwa zginęło ponad 6500 pracowników. Ci, których organizm jeszcze nie odmówił posłuszeństwa, pracują po 14 godzin na dobę, a ich dniówka wynosi około 10 funtów. Żyją w bydlęcych warunkach. W imię sportu.
- Prawdziwym problemem nie jest tylko liczba zmarłych pracowników, ale współczynnik niewyjaśnionych zgonów, który wynosi około 75%. Katarczycy jako powód śmierci podają przyczyny naturalne albo ataki serca, co jest nieprawdą. Mówimy o młodych mężczyznach. Katar nie podaje oficjalnych statystyk, bo wiedzą, jak wyglądają te liczby. Pisaliśmy wiele razy do władz Bayernu w sprawie wszczęcia śledztwa na ten temat lub rozwiązania kontraktów z Katarczykami. Nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi - zdradził Nicholas McGeehan z organizacji “Fair Square Projects”.

Kibice mają dość

Oczywiście, Bayern nie odpowiada za to, że w państwie oddalonym o tysiące kilometrów właściwie morduje się ludzi w imię piłkarskiej imprezy. Problem w tym, że regularnie latając do Dohy, eksponując na swoich trykotach logo Qatar Airways, monachijczycy przyczyniają się do wykreowania obrazu Kataru jako dobrego przyjaciela futbolu. To nie podoba się kibicom, którzy chcą drużyny nie tylko jakościowej, walczącej o sukcesy, ale również, jeśli nie przede wszystkim, zbudowanej w oparciu o pewne zasady, które nie podlegają negocjacji i nie są na sprzedaż. Fani regularnie przygotowują transparenty uderzające w Karla-Heinza Rummenigge, Herberta Hainera czy Olivera Kahna. Monachijscy dygnitarze muszą wypić piwo, które sami nawarzyli. I nie chodzi tu o tradycyjnego Paulanera z Oktoberfestu.
- Jeśli chcesz konkurować na najwyższym poziomie, potrzebujesz tych sponsorów. W obecnej chwili przy kryzysie w piłce trzeba to wszystko utrzymać - ocenił na łamach “Bilda” Sepp Maier.
Monachijscy ultrasi nie zgadzają się z tłumaczeniami największych klubowych legend. Na początku 2020 roku grupa Schickeria złożona z najbardziej fanatycznych kibiców “Die Roten” chciała zorganizować spotkanie z dyrekcją sportową klubu. Tematem rozmów miały być oczywiście konszachty z Katarczykami i ewentualny plan na przyszłość. Zaproszono także dwóch pracowników, którzy pomagali w przygotowaniu obiektów na mundial i na własne oczy widzieli, ile człowiek znaczy w Katarze. Żaden z przedstawicieli Bayernu nie stawił się na wydarzeniu. “Jeśli nie potraficie stawić czoła własnym fanom, jak możecie to zrobić przeciwko totalitarnemu państwu” - według niemieckich mediów takimi słowami zakończyło się spotkanie, na którym pojawili się jedynie rozgoryczeni kibice.

Czas wyboru

- Nie możesz być w pełni dumny z sukcesów osiąganych przez Bayern, jeśli wiesz, że pomogły w tym katarskie pieniądze, które są powiązane z naruszeniami praw człowieka. To krwawa forsa. Sukces zbudowany na takich fundamentach jest powodem do wstydu - bez ogródek stwierdził Michael Ott, kibic Bayernu i główny inicjator zerwania przez klub umów z Katarczykami.
Podczas kontrowersyjnego Walnego Zgromadzenia, które odbyło się 25 listopada, ponad 75% kibiców zagłosowało za dostosowaniem klubu do międzynarodowych standardów dotyczących przestrzegania praw człowieka. Teoretycznie miałoby to oznaczać całkowite odcięcie się od katarskich przedsiębiorstw. W praktyce włodarze Bayernu nadal nie podjęli decyzji w sprawie przyszłych sponsorów. Zgromadzenie zakończono, nie pozwalając na przeprowadzenie głosowania dotyczącego wyłącznie porozumienia z Qatar Airways.
- Macie gdzieś ludzi. Zależy wam tylko na pieniądzach - rzucił wściekły kibic w stronę Herberta Hainera.
Sprawa robi się gorąca, bowiem kontrakt z Qatar Airways obowiązuje do 2023 roku. Niedługo monachijczycy będą musieli zadecydować, czy chcą nadal inkasować ponad 20 mln euro rocznie w zamian za powolne niszczenie wizerunku klubu i frustracje fanów. Niedawno na jednym ze spotkań podopiecznych Juliana Nagelsmanna wywieszono baner z napisem: “Za pieniądze wypierzemy wszystko” i wizerunkami Hainera oraz Kahna. Wewnętrzna wojna trwa.

Przeczytaj również