Katastrofalny sezon Atletico Madryt może przerodzić się w coś większego. Ekipę Diego Simeone czeka rewolucja

Banda Simeone rozpadnie się po sezonie? Fatalny rok Atletico Madryt zwiastuje letnią rewolucję
daykung / Shutterstock
Pierwszymi słowami, które przychodzą kibicom na myśl po usłyszeniu nazwy klubu Atletico Madryt zapewne są: nieustępliwość, walka, upór, solidna defensywa, minimum efektowności i maksimum efektywności. Wszystkie te cechy, które w ekipie madrytczyków zaszczepił Diego Simeone były dotychczas największymi zaletami „Los Colchoneros”. Niestety w ostatnich miesiącach dotychczasowe atuty Atletico stały się przekleństwem drużyny, która potrzebuje gruntownych zmian.
Od kilku sezonów „Materace” spokojnie można zaliczyć do europejskiej czołówki i bez wątpienia sukces drużyny z Wanda Metropolitano jest w dużej mierze zasługą Argentyńczyka. Diego Simeone z ligowego średniaka, któremu bliżej było do strefy spadkowej niż pucharowej, uczynił ekipę godną finału Ligi Mistrzów.
Dalsza część tekstu pod wideo
Problem w tym, że apetyt rośnie w miarę jedzenia, a na Atletico nie można już patrzeć jak na futbolowego kopciuszka, któremu można wybaczyć potknięcia podczas spotkań z najlepszymi drużynami. Simeone stworzył tę drużynę od zera, wprowadził ją na nieosiągalny wcześniej poziom, ale teraz „Cholo” musi przeprowadzić rewolucję, która pozwoli Atletico utrzymać się wśród europejskiej elity.

Ostatni akt tragedii

Konieczność dokonania ogromnych zmian najlepiej potwierdza obecny sezon, który stanowi idealne odzwierciedlenie regresu drużyny Atletico. Rozgrywki w wykonaniu podopiecznych Diego Simeone co prawda rozpoczęły się niezwykle pozytywnie, ponieważ od zwycięstwa z największym wrogiem – Realem Madryt w Superpucharze Europy, ale był to pierwszy i ostatni sukces „Atleti” w tym sezonie.
Zwykło się mówić, że „dobre złego początki” i rzeczywiście można uznać to stwierdzenie za idealne podsumowanie kampanii Atletico w sezonie 2018/19. Sezon „Materaców” rozpoczął się w Tallinie i tam miał miejsce również ostatni pozytywny aspekt, ponieważ kolejne miesiące stanowiły już tylko pasmo katastrof.
Pierwsza dokonała się 16 stycznia, gdy Atletico pożegnało się z rozgrywkami Pucharu Króla. Pogromcami drużyny Simeone okazała się być Girona, która po raz pierwszy w historii awansowała do ćwierćfinału krajowego pucharu. Dwumecz w ramach 1/8 finału zakończony rezultatem 4:4 (ekipa z Katalonii awansowała dzięki większej liczbie bramek zdobytych na wyjeździe) był tylko kolejnym dowodem na to, iż Simeone nie potrafi wyciągać wniosków. Wszak ekipa prowadzona przez Eusebio nie po raz pierwszy napsuła krwi Atletico.
Pierwsze zwycięstwo „Cholo” nad Gironą miało miejsce dopiero nieco ponad tydzień temu, gdy „Los Colchoneros” pokonali Katalończyków 2:0 w ramach 30. kolejki La Liga. Dzięki temu zwycięstwu Atletico zmniejszyło stratę do liderującej Barcelony do 8 punktów. Dodatkowo kolejnym rywalem ekipy ze stolicy była właśnie „Duma Katalonii”. Ewentualne zwycięstwo na Camp Nou sprawiłoby, że rywalizacja o mistrzostwo rozgorzałaby na nowo.
Tak się jednak nie stało, ponieważ jak dobrze wiemy Atletico przegrało z ekipą Ernesto Valverde 0:2, definitywnie skreślając się z walki o tytuł. Sympatyków madryckiej drużyny najbardziej boleć może fakt, iż ich ulubieńcy nawet w tak istotnym meczu nie potrafili odejść od zachowawczego stylu gry, by odważniej zaatakować. Podopieczni „Cholo” musieli to spotkanie wygrać, ale nie zrobili właściwie nic, aby to uczynić.
Z Barceloną można przegrać walkę o mistrzostwo, można przegrać wyjazdowy mecz, ale istnieje znacząca różnica między porażką po wyrównanej konfrontacji, w której widać byłoby zaangażowanie z obu stron, a całkowitym odpuszczeniem rywalizacji w nadziei, że „Blaugrana” będzie nieskuteczna i popełni błąd w obronie.
Szczególnie, że spotkanie na Camp Nou nie było wyjątkiem, ale kolejnym dowodem na to, iż „Cholo” wciąż popełnia te same błędy. Z takim samym nastawieniem jak w Barcelonie, „Banda Simeone” wyszła na rewanżowe starcie przeciwko ekipie Juventusu. Drastyczne efekty wszyscy widzieliśmy na własne oczy.

Mur runął

Porażki we wszystkich trzech najważniejszych rozgrywkach były spowodowane tym samym czynnikiem – biernością Diego Simeone. Atletico, jak już wspominałem, jest znane ze swojego defensywnego stylu gry, który zaprowadził ich na szczyt, ale by się na nim utrzymać w Madrycie musi dojść do zmian.
To niedopuszczalne, aby drużyna (jeszcze) dysponująca tak dobrym składem nie chciała, bo na pewno nie można powiedzieć, że nie potrafiłaby, zaatakować Girony, Juventusu czy Barcelony.
Pragmatyzm Atletico można było tłumaczyć kilka lat temu, gdy o sile ofensywy stanowili zawodnicy pokroju Raula Garcii, Ardy Turana czy Mario Mandzukica, ale ekipa z Griezmannem, Lemarem czy Correą nie może nadal bazować na murowaniu dostępu do własnej bramki.
Skalę problemu czy wręcz degrengolady ofensywnej w wykonaniu wicemistrzów Hiszpanii najlepiej oddaje fakt, iż drugim najlepszym strzelcem drużyny są ex aequo Saul i ściągnięty w styczniu Morata. Obaj panowie mogą się pochwalić „zawrotnymi” zdobyczami w postaci czterech bramek na koncie.

Tonący okręt

Najlepszym bombardierem Atletico jest oczywiście Antoine Griezmann, ale nie wiadomo czy ultradefensywny styl preferowany przez Diego Simeone nie skłoni właśnie Francuza do opuszczenia Wanda Metropolitano.
O możliwych przenosinach Griezmanna do Barcelony rozpisywano się już rok temu, ale wówczas 28-latek zdecydował się prolongować umowę z Atletico. W filmie pt. „La Decision”, gdzie przedstawione były kulisy rozterek Antoine’a dotyczących zmiany klubu Francuz sam przyznał, że jednym z głównych czynników, które przekonały go do pozostania w Madrycie był triumf w Lidze Europy.
Ubiegłoroczna przygoda Atletico w europejskich rozgrywkach drugiej kategorii była niezwykle udana i mogła dawać nadzieję na przyszłe sukcesy również w Lidze Mistrzów, ale ostatecznie wszystko zakończyło się katastrofą w Turynie.
Kolejne porażki i stracone szanse na zdobycie trofeów mogą sprawić, że najlepszy piłkarz Atletico pożegna się z biało-czerwonymi barwami i odejdzie do drużyny, która zaoferuje coś więcej niż konieczność walki w defensywie przez 90 minut.
To samo tyczy się również innych ofensywnych zawodników, których potencjał jest brutalnie marnotrawiony przez Diego Simeone. Argentyńczyk mimo upływu miesięcy nadal nie wie np. jak odpowiednio wkomponować do składu ściągniętego za 70 mln euro Thomasa Lemara. Aby zakontraktować francuskiego skrzydłowego włodarze Atletico pobili rekord transferowy klubu i patrząc na dokonania 23-latka w Monaco nie można było im się dziwić.
Problem w tym, że Simeone kompletnie nie umie wykorzystać możliwości Lemara. Francuz na przestrzeni całego sezonu zdobył zaledwie 2 bramki i zanotował 5 asyst. Nie tego oczekiwano od najdroższego zakupu w historii klubu z Wanda Metropolitano.
Rekord transferowy innego klubu może za to pobić Saul Niguez. W wielu mediach coraz częściej przewijają się informacje o rychłych przenosinach Hiszpana do ligi angielskiej.
24-latek jest kolejnym zawodnikiem dysponującym ogromnymi umiejętnościami, które nie są odpowiednio wykorzystywane przez trenera. Saul to idealny pomocnik „box to box”, dysponuje świetnym podaniem, strzałem z dystansu, niemal zawsze znajduje się w czołówce najwięcej biegających piłkarzy.
O takim graczu w środku pola marzy prawdopodobnie każdy trener na świecie, ale „Cholo” niejednokrotnie woli wystawiać tak utalentowanego pomocnika na pozycji…lewego obrońcy. Ewentualne odejście Saula z Madrytu zatem nie mogłoby nikogo zdziwić. W innym klubie Hiszpan mógłby jeszcze mocniej rozwinąć skrzydła i zaprezentować pełen wachlarz umiejętności. I to nie tylko defensywnych, na których skupia się Diego Simeone.

Defensywa w rozsypce

Naturalnie nie można uznawać odejścia Griezmanna czy Saula za pewnik, ale jest to prawdopodobne biorąc pod uwagę niezbyt korzystną sytuację w jakiej znalazła się cała drużyna Atletico.
Ekipa Simeone co prawda nigdy nie zachwycała skutecznością i bazowała w dużej mierze na solidności w defensywie, ale już niedługo z Wanda Metropolitano odejdą ostatni żołnierze „Cholo”, którzy trzymali tę obronę w ryzach. Oficjalnie potwierdzono na razie tylko transfer Lucasa Hernandeza, ale kolejne odejścia są tylko kwestią czasu.
W linii obrony będącej oczkiem w głowie Simeone dojdzie latem do prawdziwego kataklizmu, ponieważ 30 czerwca z klubem pożegnają się dwa najważniejsze filary defensywy „Atleti” w ostatnich latach. Z Madrytu odejdą 33-letni Filipe Luis oraz Diego Godin, który wg włoskich mediów zasili szeregi Interu Mediolan.

Koniec Atletico jakie znaliśmy

Odejścia kluczowych elementów drużyny sprawiają, że Enrique Cerezo i Diego Simeone czeka niezwykle pracowite lato. Do Madrytu będzie trzeba ściągnąć wielu piłkarzy, którzy postarają się wypełnić lukę po Godinie, Luisie, Lucasie i być może innych kluczowych zawodnikach.
Przyszłość wielu reprezentantów „Atleti” jest niepewna, a głównym zadaniem „Cholo” Simeone będzie właśnie utrzymanie jak największej liczby podstawowych zawodników. Aby misja Argentyńczyka zakończyła się sukcesem będzie on musiał przede wszystkim przedefiniować styl gry prezentowany przez Atletico.
Jeśli Simeone chce nadal mieć okazję pracy z zawodnikami pokroju Griezmanna musi przestać bazować na murowaniu dostępu do bramki i liczeniu na utrzymaniu korzystnego wyniku. Ofensywnie usposobieni wirtuozi z pewnością nie marzą o 90-minutowej harówie w defensywie zwieńczonej najczęściej klęską w decydującej fazie tak, jak miało to miejsce choćby z Juventusem w Lidze Mistrzów czy Barceloną na krajowym podwórku.
Atletico będzie musiało dokonać wielu wzmocnień, ale tyczy się to głównie formacji defensywnej. W liniach pomocy i ataku Simeone ma do dyspozycji wielu klasowych zawodników, których po prostu trzeba odpowiednio wykorzystać. Rodri, Thomas, Koke, Saul, Griezmann, Correa, Lemar – z takim arsenałem nie można budować drużyny w oparciu o grę defensywną.
„Cholo” kilka lat temu stworzył wielkie Atletico Madryt niemal od podstaw wyciągając z graczy pokroju Juanfrana, Gabiego czy Godina pełnię umiejętności. Teraz głównym zadaniem trenera będzie maksymalne wykorzystanie pokładów potencjału drzemiących w Griezmannie, Lemarze czy Saulu.
To właśnie gracze ofensywni będą stanowić podstawę odrodzonego „Atleti”. Czasy heroicznej defensywy i strzeleckiej indolencji muszą bezpowrotnie minąć, jeśli madrytczycy chcą w kolejnych sezonach liczyć się w walce o najważniejsze trofea.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również