Kiedyś zdjęty z powodu hałasu, dziś głośno jest o jego formie. Timo Werner pędzi za "Lewym" i po mistrzostwo

Kiedyś zdjęty z powodu hałasu, dziś głośno jest o jego formie. Timo Werner pędzi za "Lewym" i po mistrzostwo
Anton_Ivanov/shutterstock.com
Niemal cały piłkarski świat (całkiem zresztą słusznie) zachwyca się spektakularną formą Roberta Lewandowskiego. Polak nie jest jednak jedynym zawodnikiem, który w tym sezonie Bundesligi wspina się na wyżyny swoich strzeleckich możliwości. Na ogromne słowa pochwały zasługuje także Timo Werner, który od startu rozgrywek znajduje się w życiowej formie.
Od kilku tygodni światowe media prześcigają się w podawaniu kolejnych rekordów, które znajdują się w zasięgu kapitana naszej reprezentacji. Jednak nim “Lewy” zajmie się dogonieniem m.in. Gerda Mullera, powinien kontrolować także sytuację za swoimi plecami. W ostatnim czasie Timo Werner wyprzedził cały peleton i już powoli zrównuje się liczbą trafień z Robertem Lewandowskim.
Dalsza część tekstu pod wideo

Red Bull doda ci skrzydeł

Werner zachwyca swoją aktualną dyspozycją, aczkolwiek jego kariera początkowo wcale nie była usłana różami. 23-latek jest wychowankiem VFB Stuttgart, jednak miał pecha, ponieważ trafił na niezwykle burzliwy okres w historii klubu. W przeciągu trzech lat spędzonych przez Wernera w pierwszej drużynie, Stuttgart prowadziło aż siedmiu szkoleniowców.
Ani Huub Stevens, ani Armin Veh, ani Alexander Zorniger nie do końca poznali się na talencie niemieckiego snajpera. Werner co prawda rozegrał ponad 100 meczów dla Stuttgartu, jednak w większości z nich pełnił zaledwie rolę rezerwowego. Zresztą sam zawodnik nie do końca wykorzystywał otrzymane szanse, ponieważ na przestrzeni 3 sezonów uzbierał ledwie 14 bramek w biało-czerwonych barwach. Mniej niż w trakcie ostatnich 3 miesięcy.
Działacze “Die Roten” nie wykazali się anielską cierpliwością i jeszcze 20-letniego Wernera oddali do RB Lipsk za śmiesznie brzmiącą dziś kwotę 14 milionów euro. Niedoświadczony Niemiec miał zostać liderem odważnego projektu stworzonego na Red Bull Arena.
Werner udowodnił gotowość do stawienia czoła temu wyzwaniu już w pierwszym sezonie w barwach “Byków”. Świeżutki wówczas nabytek RB Lipsk zdobył 21 bramek w Bundeslidze, ustępując w tabeli strzelców jedynie Aubameyangowi, Lewandowskiemu i Modeste. Z kolei Lipsk prowadzony właśnie przez 21-letniego bombardiera zajął drugą lokatę, która gwarantowała historyczny awans do Ligi Mistrzów. I tam zaczęły się problemy Wernera…

(Don’t) come to Besiktas

W drugiej kolejce Champions League “Byki” pojechały na jeden z najgorętszych stadionów świata - Vodafone Arena, gdzie swoje mecze rozgrywa Besiktas. Znani z fanatycznego podejścia do sportu ultrasi “Czarnych Orłów” postanowili urządzić największej gwieździe RB Lipsk prawdziwy festiwal gwizdów. Niemiec nie wytrzymał tego kakofonicznego koncertu i opuścił boisko w Stambule jeszcze w trakcie pierwszej połowy.
Po zakończeniu spotkania Ralph Hasenhuettl nie chciał komentować całego zajścia, aczkolwiek w mediach spekulowano, że Werner już przed meczem odczuwał ból głowy i miał trudności z oddychaniem. Problemy niemieckiego napastnika musiały być poważne, ponieważ nie zagrał on także w dwóch następnych meczach ligowych “Byków”.
Po kilku dniach klub z Lipska wydał dosyć zaskakujące oświadczenie, w którym poinformowano, że niedyspozycja Wernera wiązała się z problemami mięśni kręgów szyjnych. Brzmiało to dosyć zaskakująco, biorąc pod uwagę, że przed zmianą z Besiktasem Niemiec poprosił sztab trenerski o zatyczki do uszu.
Nigdy prawdopodobnie nie dowiemy się, czy historyczna już “wędka” dla Timo Wernera była rzeczywiście spowodowana problemami z kręgosłupem, migreną czy może naruszeniem bębenków. Najważniejsze jest to, że podobna sytuacja nie miała miejsca w kolejnych sezonach, a Werner odzyskał blask.

Król double-double

Niewątpliwą zaletą niemieckiego napastnika jest jego uniwersalność. W swojej karierze Werner więcej spotkań rozegrał oczywiście na pozycji środkowego napastnika, jednak zarówno Ralph Hassenhutl, jak i Julian Negelsmann z powodzeniem ustawiali Niemca na lewym skrzydle.
Szeroki wachlarz umiejętności Wernera sprawia, że zagra właściwie na każdej pozycji w ataku. Poza doskonałym wykończeniem wychowanek Stuttgartu wyróżnia się piorunującą szybkością pozwalającą na występy w bocznych sektorach i nieprzeciętną wizją gry. W trakcie bieżących rozgrywek Werner może się pochwalić średnią równą dwóch kluczowych podań na mecz i ogólnym procentem celnych zagrań na poziomie 78. Z takimi statystykami 23-latek mógłby być mózgiem środka pola wielu drużyn, nawet tych z wyższej półki.
Obecna kampania nie jest żadnym wyjątkiem, ponieważ Werner już w poprzednich latach udowadniał, że jest niemal równie dobrym kreatorem, co strzelcem. W sezonach 2017/18 i 18/19 Timo zanotował po 10 asyst. W tym już ma na koncie 9 kończących podań, dzięki czemu pewnie zmierza po kolejne double-double, dwucyfrową liczbę bramek i asyst.

Równia wznosząca

Już w poprzednich latach Werner udowadniał, że jest jednym z najlepszych zawodników młodego pokolenia, jednak przyjście na Red Bull Arena Juliana Nagelsmanna jeszcze przyspieszyło proces rozwoju niemieckiego napastnika.
32-letni szkoleniowiec preferuje grę w formacji 4-4-2 lub 4-2-2-2, w której rolę ofensywnych środkowych pomocników pełnią naprzemiennie Marcel Sabitzer, Christopher Nkunku lub Emil Forsberg. Brak nominalnych skrzydłowych powoduje, że Yussuf Poulsen i Werner dysponują niemal pełną swobodą w ofensywie. Ogromny postęp poczyniony pod czujnym okiem Nagelsmanna jest szczególnie widoczny w statystykach Timo.
Styl gry zaszczepiony w drużynie “Byków” przez nowego szkoleniowca przekłada się na fenomenalne liczby Wernera, a z kolei te przyczyniają się do kolejnych zwycięstw RB Lipsk. Ten ciąg przyczynowo-skutkowy sprawia, że w lidze klub z Red Bull Arena prowadzi, a do tego po raz pierwszy w historii “Byki” awansowały do fazy 1/8 Ligi Mistrzów.
Sam Timo Werner zrobi wszystko, aby pomóc swoimi bramkami w historycznych osiągnięciach klubu z Lipska. Jeśli 23-latek utrzyma tak wysoką formę, rywalizacja o statuetkę w kształcie armaty dla najlepszego strzelca Bundesligi nabierze rumieńców. Wszak w klasyfikacji kanadyjskiej Werner już przegonił Lewandowskiego. Niemiec ma na swoim koncie 15 bramek i 5 asyst, zaś Polak do 16 trafień dołożył zaledwie 1 otwierające podanie.
Jako kibic reprezentacji Polski nie ukrywam, że w tym wyścigu trzymam kciuki za Lewandowskiego, ale mam jednocześnie nadzieję, że Werner w miarę możliwości będzie naciskał na kapitana “Biało-czerwonych”. Warto uważnie przyglądać się rywalizacji obu panów o miano najskuteczniejszego strzelca Bundesligi, ponieważ może to być jedna z ostatnich takich batalii w wykonaniu 23-letniego Niemca.
Zakusy po usługi najskuteczniejszego strzelca “Byków” już poczyniły Atletico, Chelsea i Liverpool, a z każdym kolejnym golem lista potencjalnych pracodawców będzie się wydłużać. Sam Timo Werner niedługo zadecyduje o swojej przyszłości, ale jedno jest pewne - o napastniku RB Lipsk będzie bardzo głośno w nadchodzących miesiącach.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również