Tak rodzi się nowa reprezentacja Anglii. Oto zmiany, które mogą zaprowadzić Wyspiarzy na szczyt

Tak rodzi się nowa reprezentacja Anglii. Oto zmiany, które mogą zaprowadzić Wyspiarzy na szczyt
Focus Images / Focus Images / MB Media / PressFocus
Przez lata można było zachodzić w głowę, jakim cudem Anglicy tak bardzo zawodzą na scenie międzynarodowej. Kadra “Synów Albionu”, pomimo długiej listy gwiazd, nieustannie rozczarowywała na dużych turniejach. Stare pokolenie jednak odeszło, a teraz mamy nowe rozdanie. Dzisiejsza Anglia to inny zespół niż silny na papierze twór sprzed choćby półtorej dekady.
Nieustannie pojawiające się nowe twarze, ciągła ewolucja, otwartość na graczy z teoretycznie niżej notowanych klubów. Właśnie tego długo brakowało kolejnym selekcjonerom reprezentacji Anglii. Od zatrudnienia Garetha Southgate’a obserwujemy jednak zmianę trendu. Inaczej wygląda także mentalność piłkarzy. Intensywna wymiana pokoleniowa zbiegła się w czasie z zakontraktowaniem nowego trenera. Roszady dokonane na boisku i poza nim przynoszą obiecujące efekty. Wydaje się pewne, że obecna, “nowa” drużyna przyćmi tę naszpikowaną gwiazdami z początku XXI wieku.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wielkie nazwiska i wielkie rozczarowania

Do niedawna o pierwszych dwóch dekadach obecnego stulecia w wykonaniu reprezentacji Anglii mogliśmy mówić jako o paśmie niepowodzeń i rozczarowań. Dopiero na ostatnich mistrzostwach świata udało się przełamać klątwę ćwierćfinału i zająć miejsce w czołowej czwórce wielkiej imprezy. Turniej w Rosji pokazał, że proces zachodzący obecnie w angielskiej kadrze powoli przynosi efekty. Odejście tzw. złotej generacji, “golden generation”, stanowiło szansę dla nowego, młodego pokolenia i okazję do zmiany mentalności zespołu.
Przez długie lata wyniki kadry “Trzech Lwów” kompletnie nie odwzorowywały ich potencjału kadrowego. Drużyna z Frankiem Lampardem, Wayne’em Rooneyem, Stevenem Gerrardem, Johnem Terrym czy Rio Ferdinandem nie potrafiła nawet zakwalifikować się na Euro 2008. Wielkie nazwiska, poza wielkimi nadziejami, niosły ze sobą również wielkie obciążenie szatni. I nie chodzi tu o to, że ścierały się ze sobą mocne charaktery. Piętno na reprezentacji odciskały klubowe rywalizacje.
Największe gwiazdy ówczesnego zespołu otwarcie przyznawały, że w zespole brakowało chemii. Piłkarze Chelsea, Manchesteru United i Liverpoolu nie chcieli dzielić się sekretami, by nie pomóc konkurentom w walce o tytuł czy europejskie trofea. Kilka lat temu w studio “BT Sport” spotkali się Ferdinand, Lampard i Gerrard, opowiadając o tym, co działo się wówczas w reprezentacyjnej szatni.
- Nie chciałem widzieć, jak Frank zdobył jakąkolwiek przewagę nade mną - opowiadał ten pierwszy, wybitny obrońca United. - Nie chciałem rozmawiać z nim o niczym, co mógłby zabrać ze sobą i wykorzystać, by pomóc swojemu zespołowi w odnoszeniu sukcesów. Zrobił się z tego taki niepisany “kodeks”.
Z perspektywy czasu wszyscy przyznają, że utrudniało to odnoszenie sukcesów. Do tego kolejni selekcjonerzy stronili od eksperymentów i zamiast szukać możliwości optymalnego wykorzystania największych gwiazd, na siłę próbowali wcisnąć je w swoje systemy.
- Wydaje mi się, że nigdy nie graliśmy jako drużyna, raczej jako zbiór indywidualności. Musimy też wziąć odpowiedzialność na siebie. Ja sam nigdy nie wzniosłem się na najwyższy poziom, grając dla reprezentacji. To był jeden z czynników. Kolejny to brak menedżera z odpowiednią filozofią. Można dodać jeszcze brak więzi między piłkarzami, może kontuzje. Powodów było wiele, ale przede wszystkim musimy patrzeć na siebie i brać odpowiedzialność za to, co my mogliśmy zrobić - opowiadał we wspomnianej rozmowie Gerrard.
Odejście “starszyzny” stanowiło jednoznaczne przekazanie sztafety nowemu pokoleniu. Pokoleniu wprowadzanemu przez Garetha Southgate’a. I właśnie wtedy zmieniła się sytuacja kadry. Nowy selekcjoner, piłkarze i liderzy - rozpoczęła się przemiana, która (prawdopodobnie) jeszcze się nie zakończyła. Drużyna narodowa Anglików zyskała nową tożsamość. Dawne niesnaski i problemy odeszły w niepamięć. Skutki widać na murawie.

Nowe pokolenie, inne podejście

Te kilkanaście lat temu, u szczytu “golden generation”, mentalność zawodników wyglądała zupełnie inaczej. Starcia Manchesteru United z Arsenalem czy Liverpoolem i bezpośrednie konfrontacje najlepszych zespołów z Londynu często stanowiły mieszankę wybuchową. Sprzeczki, chamskie faule, wyzwiska, a nawet… rzucanie pizzą w Sir Alexa Fergusona. Napięcie było widać na murawie i poza nią, właściwie wszędzie. Dziś sytuacja wygląda trochę inaczej.
Wtedy, schodząc z boiska, zawodnicy drużyn przeciwnych nawet nie chcieli na siebie patrzeć. Obecnie, o ile nie dzieje się nic nadzwyczajnego (jak w przypadku pamiętnej “bitwy o Stamford Bridge” między Chelsea i Tottenhamem z sezonu 2015/16), ucinają sobie pogawędki i obchodzi się bez dramy. Oczywiście znajdzie się wielu kibiców, wspominających z sentymentem przeszłość. “Kiedyś to było” - mogą powiedzieć, wspominając napięcie, emocje i wszechobecną wolę walki. Trzeba przyznać, że widowisko klubowe traci dodatkowy smaczek. Zmiana mentalności piłkarzy prowadzi jednak do skutków pozytywnych dla reprezentacji.
Southgate przejął zespół po trzech latach pracy w roli selekcjonera kadry U-21. Akurat w momencie zmiany pokoleniowej. I właśnie dlatego okazał się świetnym wyborem. Znając bardzo dobrze młodsze pokolenia angielskich piłkarzy, zaczął powoli wprowadzać nowe twarze do kadry. Graczy wychowanych w innych realiach, często znających się z reprezentacji juniorskich.
Na zgrupowaniach skończyły się podziały klubowe, młode pokolenie świetnie się integrowało. Islandzki incydent dwóch młodych diamentów z przeciwnych obozów Manchesteru - Masona Greenwooda i Phila Fodena - pokazał, że czasem aż za bardzo. Dziś, patrząc na ekipę “Trzech Lwów”, cytowane wcześniej słowa Gerrarda wydają się wręcz nieprawdopodobne. To prawdziwa drużyna, zarówno na boisku, jak i poza nim.

Otwarty umysł selekcjonera

W tym wszystkim pomaga podejście Southgate’a. Selekcjoner nie boi się przełamywać utartych schematów. Pomysł gry trójką z tyłu, powoływanie zawodników przede wszystkim na podstawie formy, a nie nazwiska i odejście od tzw. big club bias - powoływania przede wszystkim zawodników ze ścisłej ligowej czołówki - to coś, co wcześniej wcale nie było oczywiste.
Gareth Southgate to trener o naprawdę otwartym umyśle. Wystarczy tylko wspomnieć, że eksperymentował np. z Jake’em Livermorem, który dostawał powołania podczas gry w West Bromie. Kompletując kadrę, zawsze skupia się przede wszystkim na tym, by odpowiednio ją skomponować, zabrać piłkarzy pasujących do konkretnych roli w systemie taktycznym. Nieważne, że Tyrone Mings występuje w Aston Villi, a Kalvin Phillips w Leeds. Liczy się ich przydatność dla zespołu. Drzwi są otwarte dla wszystkich.
Do tego Anglicy mają obecnie bardzo długą listę graczy prezentujących wysoki poziom. Tak naprawdę można mówić o kilku zawodnikach klasy światowej, jak Harry Kane - bezsprzeczny lider drużyny - albo Raheem Sterling. Do tego należy doliczyć szerokie grono wspinających się na światowy poziom młodszych piłkarzy. Wśród nich mamy np. cenionych Jadona Sancho i Trenta Alexandra-Arnolda czy zaliczających dopiero drugie sezony na najwyższym szczeblu rozgrywkowym Bukayo Sakę i Masona Mounta.
Poza tym mamy długą listę, krótko mówiąc, dobrych lub solidnych piłkarzy. Selekcjoner ma ogromne pole manewru i nikogo nie skreśla. Pokazuje to chociażby historia Johna Stonesa. Obrońca przez niemal półtora roku nie grał w narodowych barwach, ale teraz wrócił do reprezentacji dzięki świetnej postawie w Manchesterze City. Kolejny przykład? Jesse Lingard. Wyśmiewany od ponad roku, od niedawna, po przeprowadzce do West Hamu, gra zaskakująco dobrze. No i dostał powołanie, na które zasłużył. Możliwość wymiany ogniw na poszczególnych pozycjach jest ogromna. Zresztą wystarczy spojrzeć na pole manewru, jeśli chodzi o prawych obrońców.
Wyniki dowodzą tego, że nowy sposób zarządzania kadrą przez selekcjonera przynosi odpowiednie skutki. Southgate jest otwarty na nowe pomysły. Szuka różnych opcji, regularnie daje szanse debiutantom. I dzięki temu stanowi bardzo dobry wybór w roli człowieka, który ma prowadzić nowe, niepodzielone pokolenie ku sukcesom.
Reprezentacja Anglii to obecnie długofalowy projekt. Są lepsze i gorsze okresy, zwłaszcza jeśli chodzi o styl gry, lecz rezultaty z pewnością napawają optymizmem. “Synowie Albionu” od rosyjskiego mundialu przegrali zaledwie cztery z 26 meczów. A biorąc pod uwagę wiek większości z zawodników oraz to, ile młodzieży puka do drzwi kadry, należy spodziewać się stałego rozwoju tej drużyny.
Dopiero kreujące się “new generation” już przebiło “golden generation”, zajmując czwarte miejsce na ostatnim mundialu. I od tamtej pory pokonało już naprawdę daleką drogę. Na pewno jednak się nie zatrzyma.
Na relację na żywo ze spotkania Anglia - Polska zapraszamy do naszego serwisu od 19:45. Godzinę później Bjorn Kuipers powinien rozpocząć spotkanie na Wembley.

Przeczytaj również