Kolejny Hoeness, który trzęsie Bundesligą. Na deski położył już Bayern Monachium, czas na kolejne skalpy

Kolejny Hoeness, który trzęsie Bundesligą. Na deski położył już Bayern, czas na kolejne skalpy
screen youtube
Wszedł do Bundesligi bez kompleksów. Jego podopieczni koncertowo rozbili u siebie Bayern. To była szczególna wygrana dla Sebastiana Hoenessa. Tak, z tych Hoenessów. Oto w Niemczech rośnie kolejny fantastyczny trener młodego pokolenia.
27 września Bayern nie miał szczęścia. Dopiero co piłkarze z Monachium rozegrali tak intensywny mecz, jak ten o tegoroczny Superpuchar Europy z Sevillą, rozstrzygnięty dopiero po dogrywce, a już czekało na nich wyjazdowe spotkanie w lidze po upływie dwóch i pół doby. I to na dodatek przeciwko Hoffenheim.
Dalsza część tekstu pod wideo

Bratanek Uliego

Nie chodzi wcale o to, że od początku 2017 roku nikt nie wygrał z Bayernem tyle razy, co właśnie Hoffenheim (czterokrotnie). Ani nawet o to, że od czasu objęcia posady trenera Bawarczyków przez Hansiego Flicka tylko to samo Hoffenheim - obok Herthy Berlin - potrafiło strzelić mistrzom Niemiec więcej niż dwa gole w jednym spotkaniu (dwa razy). Bayern miał dodatkowo utrudnione zadanie. Wszystko za sprawą osoby nowego szkoleniowca “Wieśniaków” - Sebastiana Hoenessa.
Jeżeli od razu pomyślałeś, że zbieżność nazwisk nie może być przypadkowa, nie zostaniesz zaskoczony. Sebastian jest synem Dietera - byłego napastnika Bayernu oraz reprezentacji RFN - i bratankiem samego Uliego, czyli człowieka, który zbudował potęgę największego klubu piłkarskiego w kraju oraz jednego z największych na świecie. Na tym jednak nie koniec. Urodzony w Monachium obecny trener Hoffenheim sam spędził trzy ostatnie lata w stolicy Bawarii. Najpierw prowadził tam drużynę Bayernu do lat 19. W poprzednim sezonie osiągnął zaś historyczny sukces z klubowym zespołem rezerw. Druga drużyna mistrzów Niemiec nigdy wcześniej nie wygrała rozgrywek trzeciej klasy rozgrywkowej.
Czy ktokolwiek mógł zatem wykorzystać zmęczenie i mankamenty w grze zwycięzców ostatniej edycji Ligi Mistrzów lepiej niż właśnie Sebastian Hoeness?

Trzeci najmłodszy

- Z Sebastianem Hoenessem pozostajemy w kontakcie już od dłuższego czasu - mówił latem dyrektor sportowy Hoffenheim, Alexander Rosen, podczas prezentacji nowego trenera szóstej siły ubiegłego sezonu Bundesligi. - Imponuje nam jego praca. To, jak postrzega piłkę nożną, doskonale pasuje do filozofii i strategii TSG.
- Fundamenty filozofii klubu są identyczne z moim pomysłem na futbol: ofensywny, odważny, elastyczny, zawsze aktywny - dodawał 38-letni szkoleniowiec, który został zarazem trzecim najmłodszym trenerem spośród tych pracujących w klubach pięciu największych, europejskich lig. Jeszcze młodsi są tylko dwaj jego rodacy: 33-letni Julian Nagelsmann, który swoją karierę szkoleniową na najwyższym poziomie zaczynał przecież właśnie w Hoffenheim, a także młodszy o raptem kilka miesięcy od Hoenessa opiekun Werderu Brema, Florian Kohfeldt.
Na marginesie, Bundesliga młodymi trenerami stoi. Stanowiska szkoleniowców Mainz i Schalke 04 objęli w ostatnich tygodniach odpowiednio: 40-letni Jan-Moritz Lichte oraz o rok starszy Manuel Baum.

Na Daviesa

W odróżnieniu od ojca i wujka, Sebastian Hoeness nie zrobił wielkiej kariery zawodniczej. Jako nastolatek nie przebił się w Stuttgarcie. Później występował przez niemal okrągłą dekadę w rezerwach Herthy, z roczną przerwą na kilka gier w barwach grającego jeszcze wtedy na poziomie trzeciej klasy rozgrywkowej Hoffenheim. Buty na kołku zawiesił w wieku 28 lat. Zanim został w 2017 roku trenerem drużyny do lat 19 Bayernu, pracował z juniorami w RB Lipsk oraz w berlińskiej Hercie Zehlendorf.
Po wygranej z mistrzami Niemiec w drugiej kolejce Bundesligi, Hoffenheim zostało pod koniec września liderem Bundesligi. “Wieśniaki” zagrały z Bayernem ofensywnie i odważnie, atakując dużą liczbą zawodników. Podopieczni Hoenessa byli też elastyczni, nie ryzykując prób wyjścia spod wysokiego pressingu przeciwnika za pomocą krótkich podań, a zamiast tego zapraszając rywali na swoją połowę i omijając następnie ich pressing długimi zagraniami. Grali aktywnie ktywne, zbierając “drugie” piłki (gol numer 2) czy aż 10 razy zmuszając słabo radzącego sobie w powietrzu lewego obrońcę Bayernu, Alphonso Daviesa, do toczenia, w większości przegranych, pojedynków główkowych (gol numer 3).
Nie tak wiele zabrakło, a perfekcyjne wejście w rozgrywki Hoffenheim zostałoby kontynuowane także w trzeciej kolejce sezonu. Podopieczni Hoenessa prowadzili do przerwy we Frankfurcie. W drugiej połowie Eintracht z nawiązką odrobił jednak straty.

Młody kontra weteran

Wczoraj Hoffenheim czekała konfrontacja z “drużyną kontrastów” - rewelacyjnymi, młodymi zawodnikami Borussii Dortmund, prowadzonymi przez najstarszego aktualnie trenera w Bundeslidze, Luciena Favre’a.
- Mówi się, że media społecznościowe nie istniały jeszcze 10, 15 lat temu - mówił na początku sezonu w wywiadzie dla magazynu “France Football”, zapytany o mentalność współczesnych piłkarzy, szkoleniowiec BVB. - Dziś wygląda to zupełnie inaczej, a nad niektórymi rzeczami trudno jest zapanować. Ważna stała się umiejętność odłożenia telefonu na bok na kilka godzin.
Wczorajszego popołudnia Favre zmagał się zatem z podwójnym wyzwaniem: zapanowaniem nad swoimi młodymi gwiazdami oraz starciem z kolejnym spośród niemieckich trenerów nowego pokolenia. Tym razem szczęście znalazło się po stronie tego znacznie bardziej doświadczonego szkoleniowca. Hoeness nie mógł skorzystać w sobotę z najlepszego po pierwszych trzech kolejkach strzelca Bundesligi, Andreja Kramaricia, podczas gdy inny kluczowy zawodnik “Wieśniaków”, Christoph Baumgartner, był przemęczony po ostatnich meczach reprezentacji Austrii i wszedł na boisko dopiero w trakcie drugiej połowy.
Gospodarze i tak mogli objąć prowadzenie na samym początku spotkania. Po kapitalnym dośrodkowaniu w pole karne Duńczyka Roberta Skova i uderzeniu na wślizgu Serba Mijata Gaćinovicia piłka o centymetry minęła słupek bramki Borussii. Dortmundczycy stopniowo przejmowali następnie kontrolę nad przebiegiem gry, choć swego dopięli już w ostatnim kwadransie zawodów za sprawą rezerwowego w tym meczu duetu atakujących: Erling Haaland - Marco Reus.
Sebastian Hoeness musiał przełknąć gorycz porażki. Można być jednak spokojnym, że o młodym trenerze Hoffenheim wkrótce znowu usłyszymy. To nazwisko nie lubi przecież ciszy.

Przeczytaj również