Kolejny Hoeness, który trzęsie Bundesligą. Na deski położył już Bayern Monachium, czas na kolejne skalpy
Wszedł do Bundesligi bez kompleksów. Jego podopieczni koncertowo rozbili u siebie Bayern. To była szczególna wygrana dla Sebastiana Hoenessa. Tak, z tych Hoenessów. Oto w Niemczech rośnie kolejny fantastyczny trener młodego pokolenia.
27 września Bayern nie miał szczęścia. Dopiero co piłkarze z Monachium rozegrali tak intensywny mecz, jak ten o tegoroczny Superpuchar Europy z Sevillą, rozstrzygnięty dopiero po dogrywce, a już czekało na nich wyjazdowe spotkanie w lidze po upływie dwóch i pół doby. I to na dodatek przeciwko Hoffenheim.
Bratanek Uliego
Nie chodzi wcale o to, że od początku 2017 roku nikt nie wygrał z Bayernem tyle razy, co właśnie Hoffenheim (czterokrotnie). Ani nawet o to, że od czasu objęcia posady trenera Bawarczyków przez Hansiego Flicka tylko to samo Hoffenheim - obok Herthy Berlin - potrafiło strzelić mistrzom Niemiec więcej niż dwa gole w jednym spotkaniu (dwa razy). Bayern miał dodatkowo utrudnione zadanie. Wszystko za sprawą osoby nowego szkoleniowca “Wieśniaków” - Sebastiana Hoenessa.
Jeżeli od razu pomyślałeś, że zbieżność nazwisk nie może być przypadkowa, nie zostaniesz zaskoczony. Sebastian jest synem Dietera - byłego napastnika Bayernu oraz reprezentacji RFN - i bratankiem samego Uliego, czyli człowieka, który zbudował potęgę największego klubu piłkarskiego w kraju oraz jednego z największych na świecie. Na tym jednak nie koniec. Urodzony w Monachium obecny trener Hoffenheim sam spędził trzy ostatnie lata w stolicy Bawarii. Najpierw prowadził tam drużynę Bayernu do lat 19. W poprzednim sezonie osiągnął zaś historyczny sukces z klubowym zespołem rezerw. Druga drużyna mistrzów Niemiec nigdy wcześniej nie wygrała rozgrywek trzeciej klasy rozgrywkowej.
Czy ktokolwiek mógł zatem wykorzystać zmęczenie i mankamenty w grze zwycięzców ostatniej edycji Ligi Mistrzów lepiej niż właśnie Sebastian Hoeness?
Trzeci najmłodszy
- Z Sebastianem Hoenessem pozostajemy w kontakcie już od dłuższego czasu - mówił latem dyrektor sportowy Hoffenheim, Alexander Rosen, podczas prezentacji nowego trenera szóstej siły ubiegłego sezonu Bundesligi. - Imponuje nam jego praca. To, jak postrzega piłkę nożną, doskonale pasuje do filozofii i strategii TSG.
- Fundamenty filozofii klubu są identyczne z moim pomysłem na futbol: ofensywny, odważny, elastyczny, zawsze aktywny - dodawał 38-letni szkoleniowiec, który został zarazem trzecim najmłodszym trenerem spośród tych pracujących w klubach pięciu największych, europejskich lig. Jeszcze młodsi są tylko dwaj jego rodacy: 33-letni Julian Nagelsmann, który swoją karierę szkoleniową na najwyższym poziomie zaczynał przecież właśnie w Hoffenheim, a także młodszy o raptem kilka miesięcy od Hoenessa opiekun Werderu Brema, Florian Kohfeldt.
Na marginesie, Bundesliga młodymi trenerami stoi. Stanowiska szkoleniowców Mainz i Schalke 04 objęli w ostatnich tygodniach odpowiednio: 40-letni Jan-Moritz Lichte oraz o rok starszy Manuel Baum.
Na Daviesa
W odróżnieniu od ojca i wujka, Sebastian Hoeness nie zrobił wielkiej kariery zawodniczej. Jako nastolatek nie przebił się w Stuttgarcie. Później występował przez niemal okrągłą dekadę w rezerwach Herthy, z roczną przerwą na kilka gier w barwach grającego jeszcze wtedy na poziomie trzeciej klasy rozgrywkowej Hoffenheim. Buty na kołku zawiesił w wieku 28 lat. Zanim został w 2017 roku trenerem drużyny do lat 19 Bayernu, pracował z juniorami w RB Lipsk oraz w berlińskiej Hercie Zehlendorf.
Po wygranej z mistrzami Niemiec w drugiej kolejce Bundesligi, Hoffenheim zostało pod koniec września liderem Bundesligi. “Wieśniaki” zagrały z Bayernem ofensywnie i odważnie, atakując dużą liczbą zawodników. Podopieczni Hoenessa byli też elastyczni, nie ryzykując prób wyjścia spod wysokiego pressingu przeciwnika za pomocą krótkich podań, a zamiast tego zapraszając rywali na swoją połowę i omijając następnie ich pressing długimi zagraniami. Grali aktywnie ktywne, zbierając “drugie” piłki (gol numer 2) czy aż 10 razy zmuszając słabo radzącego sobie w powietrzu lewego obrońcę Bayernu, Alphonso Daviesa, do toczenia, w większości przegranych, pojedynków główkowych (gol numer 3).
Nie tak wiele zabrakło, a perfekcyjne wejście w rozgrywki Hoffenheim zostałoby kontynuowane także w trzeciej kolejce sezonu. Podopieczni Hoenessa prowadzili do przerwy we Frankfurcie. W drugiej połowie Eintracht z nawiązką odrobił jednak straty.
Młody kontra weteran
Wczoraj Hoffenheim czekała konfrontacja z “drużyną kontrastów” - rewelacyjnymi, młodymi zawodnikami Borussii Dortmund, prowadzonymi przez najstarszego aktualnie trenera w Bundeslidze, Luciena Favre’a.
- Mówi się, że media społecznościowe nie istniały jeszcze 10, 15 lat temu - mówił na początku sezonu w wywiadzie dla magazynu “France Football”, zapytany o mentalność współczesnych piłkarzy, szkoleniowiec BVB. - Dziś wygląda to zupełnie inaczej, a nad niektórymi rzeczami trudno jest zapanować. Ważna stała się umiejętność odłożenia telefonu na bok na kilka godzin.
Wczorajszego popołudnia Favre zmagał się zatem z podwójnym wyzwaniem: zapanowaniem nad swoimi młodymi gwiazdami oraz starciem z kolejnym spośród niemieckich trenerów nowego pokolenia. Tym razem szczęście znalazło się po stronie tego znacznie bardziej doświadczonego szkoleniowca. Hoeness nie mógł skorzystać w sobotę z najlepszego po pierwszych trzech kolejkach strzelca Bundesligi, Andreja Kramaricia, podczas gdy inny kluczowy zawodnik “Wieśniaków”, Christoph Baumgartner, był przemęczony po ostatnich meczach reprezentacji Austrii i wszedł na boisko dopiero w trakcie drugiej połowy.
Gospodarze i tak mogli objąć prowadzenie na samym początku spotkania. Po kapitalnym dośrodkowaniu w pole karne Duńczyka Roberta Skova i uderzeniu na wślizgu Serba Mijata Gaćinovicia piłka o centymetry minęła słupek bramki Borussii. Dortmundczycy stopniowo przejmowali następnie kontrolę nad przebiegiem gry, choć swego dopięli już w ostatnim kwadransie zawodów za sprawą rezerwowego w tym meczu duetu atakujących: Erling Haaland - Marco Reus.
Sebastian Hoeness musiał przełknąć gorycz porażki. Można być jednak spokojnym, że o młodym trenerze Hoffenheim wkrótce znowu usłyszymy. To nazwisko nie lubi przecież ciszy.