Koniec cyrku z przyszłością Jerzego Brzęczka. Selekcjoner musi odrobić siedem zadań domowych

Koniec cyrku z przyszłością Brzęczka. Selekcjoner musi odrobić siedem zadań domowych
MediaPictures.pl/Shutterstock
Zbigniew Boniek wreszcie podjął jedyną słuszną decyzję. Choć wcześniej w swoim stylu zasiewał ziarna niepewności w kibicach i samym Jerzym Brzęczku, to najwyraźniej uznał, że czas wyłożyć poważne karty na stół. Selekcjoner właśnie przedłużył kontrakt do końca przyszłego roku i nareszcie może w pełni skupić się na planowaniu najbliższych dwunastu miesięcy pod kątem przygotowań do Euro. Szczególnie, że ma przed sobą kilka zadań do odrobienia.
- Ja zdania nie zmieniłem, ale zmieniły się okoliczności. Pamiętajmy, że jesienią mamy sporo meczów z silnymi rywalami. A co, gdybyśmy przegrywali wysoko? Mecz po meczu? Tak więc spokojnie z tym tematem czy z długością przedłużenia - mówił w zeszłym miesiącu prezes PZPN, wywołując, delikatnie mówiąc, konsternację w polskim “piekiełku” piłkarskim.
Dalsza część tekstu pod wideo
- Postanowiliśmy przedłużyć kontrakt z Jerzym Brzęczkiem do końca 2021 roku, bo mamy pełne zaufanie do selekcjonera i prowadzonej przez niego reprezentacji - to już z kolei najświeższy komunikat ze strony Bońka, który przy okazji zaznaczył, że w umowie jest zapis o ewentualnym jej rozwiązaniu w sierpniu, miesiąc po zakończeniu Mistrzostw Europy.
Nie wydaje się, że kwietniowa szopka była potrzebna, ale teraz parafowanie nowego kontraktu daje trenerowi oczekiwany komfort pracy. “Misja Euro” może ruszyć z kopyta i nie ma to związku ze słynną “aferą tajską”. Z kolei Jerzy Brzęczek, aby jakichkolwiek afer wokół siebie uniknąć, powinien skrupulatnie, krok po kroku przygotować kadrę na oczekiwany turniej. Jakie wyzwania na najbliższy rok stoją przed selekcjonerem reprezentacji Polski?

1. Szanse dla pomijanych

Damian Kądzior i Karol Linetty. Obaj rozgrywali naprawdę świetny sezon, ale nie cieszyli się zaufaniem selekcjonera. Zawodnik Dinama Zagrzeb nigdy nie dostał prawdziwej szansy od Brzęczka. Choć w roli rezerwowego nie zawodził, np. z Izraelem, gdy trafił do siatki kilka minut po wejściu na boisko, to głównie był odsyłany na trybuny. W przeciwieństwie do Linetty’ego jednak jeździł regularnie na zgrupowania kadry. Nie jest nadużyciem uznanie filigranowego 27-latka za najlepszego polskiego skrzydłowego w obecnym sezonie. Szymański częściej grał na “kierownicy”, Grosicki po przenosinach do WBA spuścił z tonu, a Kądzior sukcesywnie poprawiał statystyki. Jasne, to dalej liga chorwacka, ale kwestią czasu wydaje się transfer np. do Bundesligi. Może wtedy Brzęczek bardziej go dostrzeże?
Pomocnik Sampdorii wypadł zaś z kręgu zainteresowań byłego trenera Wisły Płock po dwumeczu z Włochami w Lidze Narodów, a w Serie A, o ile nie doskwierały mu urazy, wybiegał na murawę z opaską kapitana, strzelał i asystował. Zwyczajnie zasłużył na szansę, którą pewnie dostałby w marcowych meczach towarzyskich. Zegar tyka na jego korzyść. Ma rok, by ugruntować swoją pozycję w reprezentacji. Czas najwyższy. Rywali do miejsca w składzie nie brakuje, bo przecież wyleczy się choćby Bielik, a Klichowi na horyzoncie jawi się Premier League. Nie dowiemy się jednak o potencjalnej wartości wychowanka Lecha Poznań w kadrze, jeśli nie dostanie realnej szansy na jej udowodnienie.

2. Odwaga i brak przywiązania do nazwisk

Punkt drugi niejako łączy się z punktem pierwszym. Wspomniany już Kamil Grosicki, o ile dalej pełniłby marginalną rolę w obecnym klubie, nie może grać w podstawowej jedenastce wyłącznie za niepodważalne zasługi. Reprezentacji wprawdzie na ten moment nie stać na całkowitą rezygnację ze skrzydłowego, który wciąż ma “turbo” i potrafi wpłynąć na wynik meczu, ale czas leci nieubłaganie. “Grosik” młodszy nie będzie i z czasem pewnie przypadnie mu rola rezerwowego bocznego pomocnika. Powinni grać najlepsi i w rytmie meczowym.
Żeby było jasne: jeśli Grosicki spełni te warunki, nie ma problemu. Podobnie ma się rzecz z Krzysztofem Piątkiem, na którego miejsce czyha kilku kandydatów, gotowych wcielić się w rolę trzeciego napastnika kadry. Ważne jednak, by Jerzy Brzęczek nie był nadmiernie przywiązany do nazwisk, co zdarzało mu się z niegrającym Recą czy Błaszczykowskim.

3. Dalsze odmładzanie składu

Znów kwestie personalne. Przełożenie Euro na przyszły rok to doskonała okazja na kontynuowanie trendu, za który należy uczciwie pochwalić selekcjonera, czyli wprowadzanie świeżej, młodej krwi do zespołu. Jesienią grał Bielik, na radarze był też Jóźwiak, czas na kolejnych.
Dotychczas w roli rezerwowych środkowych obrońców - po “odpaleniu” Michała Pazdana - trener widział Artura Jędrzejczyka i Thiago Cionka. Obu wiekowych, choć cenionych przez Brzęczka i z umiejętnością gry na boku obrony. I nie wykluczamy, że szczególnie defensor Legii może okazać się idealnym uzupełnieniem kadry na ME, właśnie dzięki doświadczeniu oraz wszechstronności. Selekcjoner musi jednak myśleć o przyszłości. A ta należy na przykład do Sebastiana Walukiewicza. Piłkarz Cagliari harmonijnie się rozwija, w klubie pokładają w nim nadzieje na przyszłość. Grał przecież w kilku ważnych spotkaniach, m.in. przeciwko Napoli, Interowi i Juventusowi.
Gdyby Euro startowało w połowie czerwca, pewnie byłoby za wcześnie, ale przyszłoroczny termin otwiera mu furtkę do podglądania z bliska pracy duetu Bednarek-Glik. Zapewne po mistrzostwach zacznie się gorączkowe poszukiwanie następcy stopera Monaco. A Walukiewicz to na tę chwilę kandydat do bycia wieloletnią podporą reprezentacyjnej obrony.
Były gracz Pogoni Szczecin stanowi wierzchołek góry lodowej. W kolejce czekają sondowani już Jóźwiak i Gumny, Karol Świderski, Adam Buksa czy - miejmy nadzieję, że zdrowie mu dopisze - Jarosław Niezgoda. W tle zaś pozostaje, może z uwagi na konkurencję raczej jako melodia postturniejowa, Patryk Dziczek.

4. Bluza z numerem jeden

Szczęsny czy Fabiański, Fabiański czy Szczęsny, Szczęsny czy Fabiański, Fabiański czy Szczęsny… Im szybciej reprezentacja dowie się, kogo Brzęczek widzi w roli pierwszego bramkarza, tym lepiej. Wprawdzie złośliwi mogliby z przekąsem uznać, że nawet jak zacznie “Szczena”, to zaraz coś “odstawi” i zwolni miejsce między słupkami, ale fakty są takie, że mówimy o bramkarzu należącym do światowej czołówki na swojej pozycji.
Nie przekreślamy szans “Fabiana”, to klasowy golkiper i jeden z ojców sukcesu na poprzednim Euro, a los lubi płatać figle, ale selekcjoner powinien mieć na uwadze komfort gry linii defensywnej. Grunt to przejrzyste warunki rywalizacji o bluzę z numerem jeden. Wiele wyjaśnią jesienne sparingi (tak, tak, chodzi o Ligę Narodów), w których obaj piłkarze zapewne dostaną podobną liczbę minut, ale dla dobra kadry nie można dopuścić do sytuacji, że przepustkę do pierwszego składu Brzęczek wręczy np. dopiero tydzień przed turniejem. Pamiętajmy też o zaplanowanych na marzec spotkaniach w ramach eliminacji do Mistrzostw Świata.

5. Sprawdzony duet

Tandem Robert Lewandowski-Arkadiusz Milik przyniósł reprezentacji tyle korzyści, że grzechem byłoby zignorowanie okazji na ponowną grę tej dwójki w linii ataku. Oczywiście w przypadku braku kolejnych problemów zdrowotnych snajpera Napoli. Wprawdzie wysyp solidnych środkowych pomocników i niesprawdzony ruch taktyczny z grą bez skrzydłowych zmniejsza szansę na widok kadry grającej dwoma napastnikami, ale Jerzy Brzęczek może - i powinien! - pozwolić sobie na wystawienie w którymś spotkaniu niezwykle skutecznego niegdyś duetu. Nie musi to być klasyczne 4-4-2. Milik grywał już przecież bliżej lewej strony, a współpraca z “Lewym” szła jak po sznurku. W razie znakomitej formy 26-latka szkoda byłoby go degradować do roli bezpośredniego zmiennika atakującego Bayernu lub “strażaka” wchodzącego przy niekorzystnym wyniku.

6. Piotr Zieliński

Teraz albo nigdy. Jeśli Piotr Zieliński nie zostanie realnym liderem drugiej linii “Biało-Czerwonych” w ciągu najbliższego roku, to trudno oczekiwać, by kiedykolwiek udźwignął ten ciężar. Można się śmiać, że miał już to zrobić kilka(naście) razy, ale teraz los dał mu czas, by wreszcie spełnić oczekiwania. Piłka leży nie tylko po jego stronie, bo bez wsparcia selekcjonera będzie o to niezwykle trudno.
Do historii przeszła ta słynna wypowiedź Brzęczka, nie jest to jednak pomoc, której można wymagać od poważnego szkoleniowca, a raczej temat do zamknięcia. Selekcjoner ma obowiązek ułatwić tak klasowemu piłkarzowi jak “Zielu” grę w kadrze. Skończyć z wystawianiem go na nieswojej pozycji, czyli darować sobie próbę ustawienia z graczem Napoli na “dziesiątce” lub w ogóle w roli podwieszonego napastnika. Nie eksperymentować z bokiem pomocy, bo akurat na problemy ze skrzydłowymi się niei zanosi. Główne zadanie trenera to dostarczenie pomocnikowi wszystkich niezbędnych instrumentów do zagrania wspaniałego koncertu. A czy usłyszymy oczekiwane, piękne dźwięki, zależy od samego zawodnika. Na linii Brzęczek-Zieliński nie może być nawet pół problemu.

7. Bez kombinacji

Adam Nawałka po laniu od Duńczyków uznał, że warto szlifować ustawienie z trójką obrońców, co ostatecznie przyczyniło się do mundialowej klęski. Jego następca ma zatem doskonałą przestrogę, by nie szukać popularnych “kwadratowych jaj”, nie wymyślać kadry od nowa. Oczywiście wskazane są różne warianty taktyczne i personalne, ale niech ręka boska broni Jerzego Brzęczka od zmian o 180 stopni. Co warto sprawdzić? Dwóch napastników, opcję defensywną z Góralskim lub Bielikiem w środku pola, opcję ofensywną z Klichem lub Linettym, różne zestawienia boków obrony i pomocy. Testujmy, przygotowujmy, ale nie kombinujmy. Bo znów będzie turniej 4K.
***
I na koniec wisienka na torcie z świeżutkiego wywiadu prezesa Bońka z Piotrem Koźmińskim z “Super Expressu”. Oceńcie sami.
- Ta decyzja jest logiczna, a spekulacje na ten temat mnie nie interesują. Nie brałem nich udziału. To że dziennikarze nie trzymają ciśnienia, spekulują, to ich sprawa.
Warto na zakończenie przypomnieć, że Zbigniew Boniek pozostanie na swoim stanowisku do sierpnia przyszłego roku. Za niespełna czternaście miesięcy może odejść w glorii chwały po udanym występie kadry prowadzonej przez selekcjonera, który był jego autorskim pomysłem i zostawić następcy reprezentację z trenerem na kolejne lata. Ale jeśli przegra, to razem z Brzęczkiem. Niezależnie od zakłamywania rzeczywistości i aktywności na Twitterze.
Mateusz Hawrot

Przeczytaj również