Kozłowski mistrzem Belgii? Rewelacyjny beniaminek nie zwalnia tempa, ale może być ofiarą systemu rozgrywek

Kozłowski mistrzem Belgii? Rewelacyjny beniaminek nie zwalnia tempa, ale może być ofiarą systemu rozgrywek
Rafał Rusek / PressFocus
Royale Union Saint Gilloise, rewelacyjny beniaminek ligi belgijskiej, którego barwy do końca sezonu reprezentował będzie Kacper Kozłowski, po 23 kolejkach jest zdecydowanym liderem rozgrywek. Czy “Les Unionistes” nie dadzą się dogonić i sięgną po sensacyjne mistrzostwo Belgii? Szanse mają spore, choć sprawy pokrzyżować może im system rozgrywek tamtejszej ligi.
Drużynie, która do belgijskiej elity wróciła po 48 latach rozłąki, duży artykuł poświęciliśmy trzy miesiące temu. Znajdziecie go TUTAJ. Opisywaliśmy wówczas niezwykle ciekawą historię Royale Union. Klubu, który kilkadziesiąt lat temu był w Belgii prawdziwym hegemonem, sięgając po 11 tytułów mistrza kraju, ale później popadł w stagnację, plącząc się głównie po drugim i trzecim poziomie rozgrywkowym.
Dalsza część tekstu pod wideo

Czas leci, oni coraz mocniejsi

Ekipa z Saint Gilloise, regionu stołecznego Brukseli, głównie dzięki przejęciu klubu przez Tony’ego Blooma, właściciela angielskiego Brighton & Hove Albion, odzyskała blask. Wróciła do pierwszej ligi i jako beniaminek spisuje się naprawdę fantastycznie.
We wspomnianym tekście z 22 października wspominaliśmy:
- Już sam fakt zasiadania na fotelu lidera, i to nie po jednej czy dwóch, a jedenastu kolejkach, może napawać dumą kibiców ze Stade Joseph Marien. Trudno oczekiwać, że taki stan rzeczy potrwa do końca rozgrywek. Potencjał kadrowy wielu belgijskich klubów jest bowiem znacznie bardziej pokaźny.
Trzy miesiące później możemy wprowadzić pewną aktualizację. Beniaminek nadal jest liderem. Już nie po 11, a po 23 kolejkach. Wtedy miał tyle samo punktów co wicelider z Brugge. Dziś wyprzedza go o dziewięć punktów. Mistrzostwo Belgii to dziś nie mission impossible, a realny cel Royale Union.
Liga belgijska
własne

Kozłowski pomoże?

Kilka tygodni temu do drużyny dołączył jeden z najbardziej utalentowanych polskich piłkarzy, Kacper Kozłowski. 18-latek został co prawda wykupiony z Pogoni Szczecin przez Brighton, ale angielski klub postanowił od razu wysłać go do Belgii na wypożyczenie. O konotacjach między “Mewami” i “Les Unionistes” już zdążyliśmy wspomnieć. Dokonywanie tego typu transakcji ułatwia ten sam właściciel.
Reprezentant Polski jest już po debiucie. Najpierw wszedł na boisko w doliczonym czasie spotkania z Seraing, a kilka dni później dostał od trenera kilkanaście minut podczas prestiżowego meczu z Genkiem. Wchodził przy stanie 1:1, skończyło się na triumfie Royale Union, bo w dziesiątej minucie doliczonego czasu gry rzut karny wykorzystał Dante Vanzeir.
Royale Union
własne
Kozłowski w Belgii ma być do końca sezonu. Jeśli jego drużyna nie zwolni tempa, już niedługo Polak może mieć w CV zdobycie mistrzostwa Belgii. Póki co czekamy, aż wychowanek Bałtyku Koszalin zacznie odgrywać w zespole większą rolę. W końcu mówi się, że zwycięskiego składu się nie zmienia. A beniaminek wygrywa praktycznie mecz za meczem. Aktualnie polski pomocnik zmaga się z urazem i na pewno nie zagra w najbliższym meczu.

Uwaga na dzielenie punktów

Już dziś “Les Unionistes” rozegrają klasyczne spotkanie za sześć punktów. Na wyjeździe spotkają się bowiem z zespołem, który ich goni, a przy okazji jest obrońcą mistrzowskiego tytułu, Club Brugge. Jeśli wygrają, ich przewaga na dziesięć kolejek przed końcem fazy zasadniczej wzrośnie do 12 punktów. Będzie już więc naprawdę spora. W normalnych okolicznościach pewnie wystarczyłaby do wyprzedzenie rywala na koniec sezonu. Jest jednak spory haczyk.
Liga belgijska nie stawia bowiem na prostotę. Gdy wszystkie drużyny zagrają już ze sobą po dwa spotkania, cztery najlepsze drużyny z tabeli zostaną jeszcze wysłane do grupy mistrzowskiej i tam spotkają się ponownie. U siebie oraz na wyjeździe. Zobaczymy zatem sześć dodatkowych kolejek. Podobnie będzie w grupie Ligi Konferencji, którą utworzą ekipy z lokat 5-8.
W obecnych okolicznościach beniaminek na pewno wolałby zakończyć sezon po 34 kolejkach. Tak łatwo jednak nie będzie. Zwłaszcza, że po fazie zasadniczej zgromadzony dorobek punktowy zostanie podzielony przez dwa. Trochę jak jeszcze kilka lat temu w polskiej Ekstraklasie.
O tym, jak bardzo taki system rozgrywek może namieszać w tabeli, kibice z Belgii przekonali się choćby w poprzednim sezonie. Co prawda Club Brugge, który po fazie zasadniczej był zdecydowanym liderem, ostatecznie sięgnął po tytuł mistrzowski, ale nie bez problemów.
Przed startem grupy mistrzowskiej ekipa z Brugii miała wtedy aż 16 punktów przewagi nad Antwerpią, 18 nad Anderlechtem, 20 nad Genkiem. Zgodnie z zasadami przewaga stopniała jednak o 50%, a sześć kolejek później tabela wyglądała już tak:
tabela
flashscore
Mistrzostwo Club Brugge zawdzięczał więc tylko temu, że według regulaminu przy równym bilansie punktowym wyżej klasyfikowana była drużyna, która zajmowała przed rozpoczęciem gry w grupie mistrzowskiej wyższe miejsce. 20 punktów przewagi nad Genkiem poszło jednak z dymem w nieco ponad dwa tygodnie…
I to piłkarze Royale Union muszą mieć w pamięci. Zadecyduje dyspozycja na przestrzeni nie 34, a aż 40 meczów. Nawet kolosalna zaliczka może nie dać szczególnej pewności.

Przeczytaj również