Kuzyn Erlinga Haalanda podąży jego śladami? "Ta kariera przybiera podobny kierunek. To fascynująca sytuacja"

Kuzyn Erlinga Haalanda podąży jego śladami? "Ta kariera przybiera podobny kierunek. To fascynująca sytuacja"
Xinhua / PressFocus
Erling Haaland jest obecnie na ustach futbolowych fanów z całego świata. W Norwegii drogę do wielkiej piłki powoli rozpoczyna też jego kuzyn, Albert Braut Tjaaland. I być może jest on równie utalentowany jak napastnik Borussii Dortmund.
Skandynawowie są znani z zamiłowania do sportu. Rodzina zawodnika BVB z pewnością wpisuje się w ten schemat. Ojciec Erlinga, Alf-Inge, w przeszłości grał dla Nottingham Forest czy Manchesteru City. Jego matka, Gry Marita Braut, to natomiast była siedmioboistka.
Dalsza część tekstu pod wideo
Nic więc dziwnego, że w tak aktywnej rodzinie również kuzyn 20-latka zdecydował się na karierę sportowca. Niedługo minie rok, od kiedy Albert Braut Tjaaland, bo tak nazywa się krewniak Erlinga, dołączył do akademii Molde. W Norwegii, jak i może przede wszystkim poza nią, rozpoczęła się więc dyskusja, czy ten skandynawski kraj zyskał właśnie kolejną futbolową perełkę.

Wielki i silny napastnik

Urodzony w lutym 2004 r. Tjaaland, podobnie jak jego starszy o cztery lata kuzyn, pierwsze futbolowe kroki stawiał w Bryne FK. To właśnie z tego klubu trafił zeszłego lata do Molde. Pod pewnymi względami Albert podąża więc krok po kroku drogą wytyczoną już wcześniej przez Erlinga.
- Kariera Tjaalanda przybiera podobny kierunek co jego kuzyna i jest to bardzo fascynująca sytuacja. Jest tak samo dobry jak był w jego wieku Haaland, a teraz dostanie zapewne tę samą szansę co on w Molde - mówi nam Marius Husebø-Evensen z norweskiej stacji TV2.
Obaj są napastnikami, którzy imponują warunkami fizycznymi. Tak jak Erling jak na zawołanie strzelał w młodzieżowych drużynach Bryne, tak samo ich bohaterem był też Albert. Tak naprawdę jedyną różnicą między nimi jest to, że Haaland posługuje się na boisku raczej lewą nogą, a Tjaaland jest prawonożny.
- Jest wielkim i silnym napastnikiem, który kocha strzelać gole. W dodatku z wyglądu również przypomina nieco Erlinga. Nietrudno dostrzec, że są rodziną. Po Braucie wiele się oczekuje, o czym świadczy fakt, że gra w reprezentacji Norwegii U-16 - zauważa Adrian Richvoldsen z norweskiej gazety “Nettavisen”.

Przeinaczone statystyki

Erling Haaland w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy zyskał niesamowity rozgłos. Z czasem coraz częściej zaczęto też więc pisać o jego rodzinie. A gdy okazało się, że jeden z jego kuzynów jest na boisku równie skuteczny, zaczęto snuć plany o rodzinnym duecie, który podbije już wkrótce nie tylko norweski futbol.
- Albert Braut Tjaaland to z pewnością wielki talent, ale najpierw musi pokazać swoje umiejętności na wysokim poziomie w Molde, zanim zgłosi się po niego większy klub. Wiem, że ostatnio zapanował “hype” wokół jego osoby w mediach społecznościowych, ale jest on poparty nie do końca prawidłowymi statystykami - zdradza Richvoldsen.
Wokół 17-latka powstało niedawno sporo tekstów na temat jego niesamowitej skuteczności w młodzieżowych ekipach Molde. Jak się jednak okazuje, nie do końca pokrywają się one z rzeczywistością.
- Ktoś wziął jego statystyki z drużyn U-13, U-14 i U-15 Bryne i rozpuścił fake newsa, że to jego statystyki z juniorskich drużyn Molde. Tak naprawdę przed Albertem jednak jeszcze długa droga, żeby cokolwiek osiągnąć na norweskich boiskach, nie mówiąc już nawet o zachodzie Europy - studzi optymizm Paweł Tanona z Radia Luz i strony “Futbol Po Skandynawsku”.

Musi iść drogą kuzyna

Tjaaland w Bryne zanotował bowiem ledwie epizod w rezerwach, a i w Molde wciąż czeka na debiut w pierwszym zespole. Nawet jeśli już młody napastnik zacznie regularnie grać w lidze norweskiej, musi na chłodno podchodzić do swojej kariery i nie rzucać się od razu na szerokie wody.
- Uważam, że lepszą droga dla zawodnika wychodzącego z Eliteserien jest transfer do lepszego, ale nie topowego klubu. Haaland do BVB szedł przez Austrię, Sander Berge do Premier League trafił po grze w Genku. Podobny scenariusz czeka Kristoffera Ajera czy, mam nadzieję, Andreasa Schjelderupa, który jest rówieśnikiem Alberta Braut Tjaalanda, a gra już regularnie w duńskim FC Nordsjaelland - wylicza Tanona.
Gdy Tjaaland będzie jednak szukać odpowiedniej drogi dla siebie, to ta wytyczona przez jego kuzyna powinna posłużyć mu za modelowe poprowadzenie kariery. Choć wydawać by się mogło, że Haaland bardzo szybko przeszedł z młodzieżowej piłki do tej na najwyższym poziomie, to tak naprawdę każdy kolejny krok był bardzo przemyślany.
- Jeśli chodzi o wybór klubu, Erling Haaland dokonał tu samych doskonałych ruchów. Najpierw wybrał Red Bull Salzburg, gdzie spędził kilka miesięcy, by nieco lepiej poznać zespół i nową kulturę. Później wszystko potoczyło się w błyskawicznym tempie, a on sam zdecydował się przejść do drużyny, w której wiedział, że będzie regularnie grać, czyli do Borussii Dortmund - przypomina Richvoldsen.

Na razie to nieoszlifowany talent

Zainteresowanie mediów, które wybuchło wokół osoby Tjaalanda, póki co wydaje się więc nieco za bardzo rozdmuchane. W tym momencie młody napastnik jest bowiem tak naprawdę jeszcze nieoszlifowanym talentem.
- Sam Erling Haaland jest na początku kariery i nie wiemy, ile on osiągnie, zanim odwiesi buty na kołek. A Tjaaland stoi dopiero w przedsionku seniorskiej piłki i nie mamy żadnej gwarancji, że on się tam w ogóle przebije. W porównaniu do innego kuzyna Erlinga, czyli Jonatana Braut Brunesa, który w nadchodzącym sezonie będzie biegać po boiskach Eliteserien w barwach Lillestrom - przestrzega Tanona.
Podobnego zdania jest większość opinii publicznej w ojczyźnie 17-latka. Panuje tam nawet pogląd, że na razie więcej o piłkarzu pisze się poza Norwegią. Nic dziwnego, skoro do Molde z prośbą o wywiad z nastolatkiem zgłaszali się już dziennikarze z Anglii, Niemiec czy Włoch.
- On wciąż gra w młodzieżowym zespole Molde, co jest dla niego świetnym miejscem do rozwoju przed ostatecznym dołączeniem do pierwszego zespołu. Oczywiście Tjaaland jest bardzo dużym talentem. Jest jednak także bardzo młody, więc najpierw musi przede wszystkim zadomowić się w drużynie seniorów. A potem już wszyscy wiemy, co wydarzyło się z jego kuzynem - podsumowuje Richvoldsen.

Przeczytaj również