Kylian Mbappe nie powinien iść do Realu Madryt. To byłby krok w tył

Kylian Mbappe nie powinien iść do Realu Madryt. To byłby krok w tył
Geo Jing / Xinhua / PressFocus
Transferowa saga pt. Kylian Mbappe w Realu Madryt liczbą odcinków powoli zbliża się do kultowej “Mody na Sukces”. Ale dla Francuza taki ruch nie byłby żadną szansą, aby ten sukces osiągnąć. Wręcz przeciwnie.
Jeśli napastnik chce zrobić kolejny krok w kierunku bycia najlepszym na świecie, a nikt nie powinien wątpić w jego ambicję, to zdecydowanie powinien zostać w Paryżu. Przejście na Santiago Bernabeu? Na tę chwilę można by je uznać za poważny krok w tył. Chociaż cały świat czeka na ten galaktyczny transfer, próżno szukać sensu w takim ruchu.
Dalsza część tekstu pod wideo

Madrycka iluzja doskonałości

W trakcie letniego mercato właściwie nie ma dnia, aby któryś z dziennikarzy, zwłaszcza tych hiszpańskich, nie puścił w eter jakże sensacyjnej wiadomości dotyczącej 22-letniego mistrza świata. Mbappe o krok, o włos, o cebulkę włosa od Realu. Transfer na ostatniej prostej, na finiszu, już blisko, meta, koniec spekulacji. Według niektórych nikt i nic nie może stanąć na przeszkodzie, aby Kylian stał się jednym z “Los Blancos”. Pytanie brzmi: po co on miałby to robić?
Jeśli już pisze się o transferze Mbappe, to właściwie jedynym wymienianym kierunkiem jest Madryt. Nie ulega wątpliwości, że “Królewscy” od lat interesują się Kylianem, z zazdrością śledzą jego poczynania, kolejne bramki, rekordy, osiągnięcia. Włodarze klubu wiedzą także, że w dzieciństwie Francuz nie miał na ścianie plakatów gwiazdorów PSG, ale “Galacticos”, tych, którzy brylowali w stolicy Hiszpanii. Napastnik nie ukrywa, że jego idol to Cristiano Ronaldo, jedna z największych legend w historii klubu.
- Mbappe chciałby przejść do Realu Madryt. Wiem o tym. Mógłby pójść w ślady Cristiano - mówił rok temu Jese Rodriguez.
W 2009 roku CR7 trafił na Bernabeu i z zawodnika, który był jednym z najlepszych na świecie, stał się żywą legendą. Ten tandem wzajemnie się napędzał, cudowna symbioza doprowadziła Real do czterech triumfów w Lidze Mistrzów, a Cristiano do czterech kolejnych Złotych Piłek. Poker królewski. Ale czasy się zmieniły, a rozdane karty już nie sprzyjają tak dyrekcji sportowej Realu, która z pewnością chciałaby pozyskać kolejnego piłkarskiego dominatora.
- Myślę, że w Realu Mbappe wywarłby taki sam wpływ, jak kiedyś Ronaldo. To następna światowa gwiazda, kiedy Cristiano i Messi powoli ustępują ze sceny - twierdził Steve McManaman cytowany przez portal “Goal.com”.
Warto jednak zwrócić uwagę na to, że Mbappe przechodziłby do Realu w zupełnie innych okolicznościach niż jego portugalski idol. Przed sezonem 2009/10 “Los Blancos” poza Ronaldo sprowadzili jeszcze Xabiego Alonso, Kakę, Karima Benzemę. Zespół opływał w luksusy, lśnił od kolejnych gwiazd. Oczywiście, że głośne transfery jeszcze nie zapewniają sukcesów, jednak są one pewnego rodzaju narzędziem. Dekadę temu Real był królem polowania, władcą transferów, imperatorem rynku. Tymczasem teraz klub od półtora roku nie wydał na wzmocnienia ani centa. Remont stadionu w połączeniu z pandemicznym kryzysem sprawiły, że dziś madrytczycy mogą sobie pozwolić na jeden duży zakup. Wszystko zostało podporządkowane pod ruch w kierunku Kyliana Mbappe. Jednak w obliczu obecnie panującej koniunktury Francuz nie ma powodów, aby w ogóle ruszać się z Paryża.

Paryż kroczy po swoje

- Nie bądźcie idiotami, nie zgadzajcie się na obniżkę pensji. Oni to robią tylko po to, żeby zebrać na Mbappe - według dziennikarzy stacji “Onda Cero” takie słowa skierował Sergio Ramos do kolegów z drużyny, gdy był jeszcze w Madrycie.
Po kilku tygodniach Hiszpana już go nie było. 35-latek przystał na ofertę paryżan i już przy okazji oficjalnego powitania podkreślił, że trafia do klubu, który pomoże mu spełniać ambicję. Po ponad 15 lat w Realu wbił nie tylko szpilkę, lecz cały sztylet w rozdarte serca madryckiego środowiska. Jakby tego było mało, ostatnio Ramos ponownie zakpił z “Królewskich”, kiedy zwrócił się do Achrafa Hakimiego słowami: “podjęliśmy dobry wybór, co?”. Czy to eleganckie i potrzebne, to już każdy oceni we własnym zakresie. Ważne jednak, że stoper jasno wskazuje kierunki, w którym zmierzają obie drużyny.
W paryskim Parku Książąt Mbappe będzie otoczony prawdziwie królewskim orszakiem. W ostatnich tygodniach Nasser Al-Khelaifi nie bawi się w półśrodki i ściąga do PSG możliwie wszystkich dostępnych piłkarzy z czołówki. Na papierze skład wicemistrzów Francji nie posiada obecnie żadnych wad, wyraźnych mankamentów, choćby minimalnie słabszych punktów. Oczywiście, że sezon jeszcze nie ruszył i to dopiero wstępne spekulacje, ale porównując aktualne kadry, kto ma większe szanse na triumf w Lidze Mistrzów - Paryż pełen gwiazd czy Real Madryt, gdzie “wzmocnieniami” mają być wracający z wypożyczeń Martin Odegaard czy Gareth Bale i odrestaurowany Marcelo? Gdzie Rzym, gdzie Krym. Gdzie Madryt, gdzie Paryż na piłkarskiej mapie świata.
Czy właśnie nie obserwujemy zmiany hierarchii na futbolowych szczytach? Naturalnie, PSG jeszcze nigdy nie wygrało nawet Ligi Mistrzów, jednak chyba wszyscy zdajemy sobie sprawę, że to jedynie kwestia czasu, coraz krótszego z każdym ruchem w stylu Ramos czy Hakimi. Tymczasem Real Madryt to wciąż klub wielki, ale od niedawna stąpający po równi pochyłej. Pozostał herb, historia, światowa marka, jednak ile z tej potęgi pozostało pod względem aspektów sportowych? A przecież to powinien być dla Kyliana Mbappe główny wyznacznik przy decyzji o przyszłości swojej kariery.

Nikt się nie spodziewał hiszpańskiej indolencji

W Paryżu Mbappe teoretycznie ma wszystko, czego potrzeba, aby w najbliższej przyszłości stać się światowym numerem 1. Część splendoru przy okazji każdego sukcesu będzie spływać na Neymara, jednak chyba nikt nie podważy tego, że na miano lidera paryskiego projektu zasługuje Francuz. To on kolekcjonuje bramki, tytuły króla strzelców. To on jest złotym dzieckiem francuskiej piłki, które wcale nie musi spełniać marzenia o Realu Madryt.
I pod żadnym pozorem nie chodzi tu o przytyki w stronę “Królewskich”, wytykanie im słabości, braków, niedoskonałości. Prawda wygląda tak, że cała Hiszpania cierpi i ubywa jej piłkarskich argumentów. Nawet na ostatnich mistrzostwach Europy, kiedy “La Roja” dotarła do półfinału, to zawodnicy z La Liga strzelili na tym turnieju zaledwie dziewięć bramek, ponad trzy razy mniej niż gracze z Premier League czy Bundesligi. Liga hiszpańska traci na wartości, nie jest już tym samym produktem, który kilka lat temu elektryzował, kusił fanów piękną grą, niesamowitymi drużynami, głośnymi nazwiskami. Dziś rozgrywki w Hiszpanii już nie walczą z Anglią, bo tę bitwę dawno przegrano, ale o to, żeby nie zostać wyprzedzonym przez Serie A, Bundesligę czy Ligue 1. Jedni idą w górę, przyciągają kibiców, zyskują na jakości, drudzy pikują w dół, cierpią, toną w kryzysie. Wybierając Real Madryt, Kylian Mbappe nie tylko trafiłby do prawdopodobnie nieco słabszego klubu od PSG, ale także do ligi, która z roku na rok staje się gorsza, mniej atrakcyjna. Sergio Ramos już podjął decyzję, Leo Messi wciąż się waha. Poza Argentyńczykiem, kim La Liga ma jeszcze ponownie przyciągnąć obserwatorów? 34-letnim Luisem Suarezem, który w sobotnie popołudnie próbuje strzelić gola siermiężnemu Getafe? Mbappe na Półwyspie Iberyjskim byłby łyżką miodu w beczce dziegciu.
- Jeśli chcesz konkurować z Messim i Ronaldo, musisz rywalizować z najlepszymi. A nie możesz powiedzieć, że rywalizujesz z najlepszymi, jeśli grasz w PSG - stwierdził niedawno Nicolas Anelka na łamach “The Athletic” w liście adresowanym do Mbappe.
Tylko, czy Kylian na pewno mógłby to powiedzieć, gdyby trafił do Realu? W futbolu liczą się trofea, puchary, namacalne sukcesy. Ktoś z drugiego miejsca to pierwszy przegrany. Na tę chwilę PSG oferuje wszystkim swoim zawodnikom, ze szczególnym uwzględnieniem Mbappe, walkę o najwyższe cele, rywalizację na wszystkich możliwych frontach. Real, ale także Barcelona mogą kusić nazwami, jednak z roku na rok na te historyczne drużyny pada cień rzucany przez nowych kolosów.
W Paryżu Mbappe jest kochany, uwielbiany, może być częścią najlepszej jedenastki na całym świecie. Jeśli PSG wygra Ligę Mistrzów, redaktorzy “France Football” przyniosą mu Złotą Piłkę w zębach, a zdjęcia podczas celebracji przy wieży Eiffla nie zejdą z okładek gazet przez tygodnie. To tylko wizja, jednak nieco bardziej realna niż to, że 22-latek trafi do Realu i mimo braku jakichkolwiek innych wzmocnień klub nagle nawiąże do najlepszych czasów i wróci na europejski tron. Znane porzekadło mówi o stryjku, który zamienił siekierkę na kijek. Mbappe nie powinien iść w jego ślady, zamieniając najprężniej rozwijający się klub w imię tego, że kilkanaście lat temu na ścianie powiesił plakat z zawodnikiem w białym trykocie.

Przeczytaj również