Kylian Mbappe to nie wszystko. Tym Florentino Perez musi zająć się podczas letniego okna transferowego

Kylian Mbappe to nie wszystko. Tym Florentino Perez musi zająć się podczas letniego okna transferowego
charnsitr / shutterstock.com
Real Madryt w najbliższym okienku transferowym prawdopodobnie ściągnie do ataku gwiazdę światowego formatu, którą będzie Kylian Mbappe. Francuski mistrz świata nie rozwiąże jednak wszystkich kłopotów “Los Blancos”. W lecie Florentino Perez musi skupić się również na tym, aby ściągnąć do ofensywy jakościowych zmienników.
Wiele wskazuje na to, że Real w lipcu skompletuje budowę galaktycznego tercetu złożonego z Mbappe, Viniciusa Juniora i Karima Benzemy. Z dużą dozą prawdopodobieństwa można podejrzewać, że trójka ta natychmiast zacznie stanowić o sile “Los Blancos” we wszystkich najważniejszych meczach. Pozostaje jednak kwestia tego, kto wejdzie w buty dublerów gwiazd, kiedy te będą potrzebowały odpoczynku i oddechu. Nie może powtórzyć się sytuacja z ostatnich miesięcy, gdy rezerwowi napastnicy nie oferują madrytczykom właściwie nic.
Dalsza część tekstu pod wideo

Pięta achillesowa

Jeśli chodzi o zmienników Realu, linia ataku jest zdecydowanie najgorzej obsadzona spośród wszystkich formacji. W wielu spotkaniach madrytczycy co prawda są w stanie w ostatnich minutach obracać wynik na swoją korzyść, jednak rzadko kiedy, żeby nie powiedzieć prawie nigdy, jest to zasługą ofensywnego impulsu z ławki rezerwowych.
“Królewscy” potrafią w samych końcówkach odwracać losy spotkań głównie za sprawą spektakularnie dysponowanego Benzemy. Francuz wspina się na wyżyny własnego talentu, mając świadomość, że albo strzeli on, albo najprawdopodobniej nie zrobi tego nikt. Jego teoretyczni zmiennicy bowiem albo żyją od kontuzji do kontuzji, albo od kilku lat bezskutecznie szukają powrotu do formy. Wystarczy spojrzeć na Mariano Diaza, który w trakcie przygody na Santiago Bernabeu częściej łapie kontuzje niż strzela gole. Ktoś, kto wpadł na pomysł, aby zawodnik z Dominikany swego czasu odziedziczył po Cristiano Ronaldo numer 7, nadaje się do galerii ludzi pozytywnie zakręconych.
W efekcie Real Madryt jest jedną z najgorszych drużyn w La Liga, jeśli chodzi o bramki zdobywane przez rezerwowych. “Los Blancos” zanotowali siedem takich trafień w tym sezonie. Dla porównania, zawodnicy Atletico zdobyli 15 bramek po wejściu w lidze z ławki, a gracze Barcelony 16. Naturalnie, pozycja w tabeli i przewaga punktowa ekipy Carlo Ancelottiego pokazuje, że bez mocnej ławki da się żyć. Jednak pytanie brzmi: jak długo? Trudno wyobrazić sobie, aby włodarze na Bernabeu nie dostrzegali palącego problemu, jakim niewątpliwie pozostaje brak namacalnej jakości u zmienników w linii ataku. Co jeden, to gorszy.

Klęska nieurodzaju

Wyniki osiągane przez rezerwowych napastników Realu są katastrofalne. Przed startem rozgrywek można było spodziewać się, że spora konkurencja w tym sektorze napędzi mocną i przede wszystkim jakościową walkę o miejsce w składzie. Stało się jednak zupełnie inaczej. Wszyscy, którzy w teorii mieli walczyć o plac u boku Viniciusa i Benzemy, kompletnie zawiedli. Z kolei zmiennicy w żadnym stopniu nie przyczynili się do tego, by Brazylijczyk i Francuz mogli poczuć na plecach oddech rywalizacji. Wystarczy spojrzeć na liczby, by dostrzec porażającą nieudolność ofensywnych rezerwowych w ekipie przyszłych mistrzów Hiszpanii.
  • Rodrygo Goes - 1 gol w tym sezonie ligowym
  • Gareth Bale - 1 gol
  • Luka Jović - 1 gol
  • Mariano Diaz - 0 goli
  • Eden Hazard - 0 goli
Mamy połowę kwietnia, zatem powyższe rezultaty są po prostu skandaliczne. Tak naprawdę dopiero w ostatnich dniach Ancelottiemu w ogóle przydało się posiadanie ofensywnych zmienników, bowiem Rodrygo po wejściu z ławki trafiał do siatki w spotkaniach z Chelsea i Sevillą. Dwie jaskółki jednak wiosny nie czynią, patrząc choćby na to, że trafienie na Estadion Ramon Sanchez Pizjuan było dopiero czwartym golem Brazylijczyka w 68. spotkaniu na poziomie La Liga.
Wychowanek Santosu i tak jawi się jednak jako jedyny zawodnik, który zasłużył na to, by w kolejnym sezonie znaleźć się w kadrze Realu. Wszyscy pozostali napastnicy z powyższego zestawienia powinni już bukować bilet w jedną stronę - jak najdalej od stolicy Hiszpanii. Do tego grona można również zaliczyć Marco Asensio, który do pewnego momentu był elementem once de gala w układance Ancelottiego. Stąd też solidny bilans dziesięciu trafień we wszystkich rozgrywkach. Bramki te jednak odeszły w zapomnienie, kiedy 26-latek tak obniżył loty, że obecnie pozostało mu grać ogony w ważniejszych meczach. W obliczu wygasającego za rok kontraktu Hiszpana, nikogo raczej nie powinno zdziwić, jeśli latem on też spakuje walizki i opuści Real, być może na rzecz AC Milanu.

Balast

O ile Rodrygo i Asensio mieli w tym sezonie momenty, o tyle wszyscy pozostali zmiennicy są dla Realu piątym kołem u wozu. Bale, Jović, Mariano, Hazard - każdy z nich powinien już rozglądać się za nowym klubem. Sęk w tym, że na tę chwilę pewne jest jedynie odejście Walijczyka, któremu wygasa kontrakt i raczej wiadomo, że nie pali się on do dalszego egzystowania w madryckim ekosystemie. Włodarze “Królewskich” 1 lipca odetchną z ulgą, żegnając utytułowanego skrzydłowego. Z tyłu głowy mogą jednak myśleć o tym, jak pozbyć się pozostałych maruderów, którzy aż nazbyt do serca wzięli sobie powiedzenie “życie jak w Madrycie”.
- Każdy trener Realu prędzej czy później rezygnował z Mariano, który nie robił na nich wrażenia. Ale zawodnik nadal nie chce odejść, czym jedynie frustruje zarząd. Z Joviciem sytuacja jest podobna. Zidane z niego zrezygnował i wygląda na to, że Ancelotti poszedł w ślady poprzednika. Poza tym, że Serb nie strzela, kiedy już nadarzy się okazja, to podobno jego postawa na treningach jest niewystarczająca. Nawet koledzy z drużyny mają nie być pod wrażeniem talentu Serba - zdradził niedawno Jose Felix Diaz, ceniony dziennikarz “Marki”.
Zarówno Mariano, jak i Jović nie są żadną wartością dodaną dla Realu. Jeden kolekcjonuje jedynie urazy, a drugi całkowicie spalił się po transferze na Bernabeu. Bilans trzech goli w 49 spotkaniach dla “Los Blancos” zakrawa o śmieszność, jeśli spojrzymy na poczynania Serba w barwach Eintrachtu Frankfurt. Już teraz trzeba go jednak zaklasyfikować do kategorii transferowych flopów. Nie każdemu pisany jest Real i brylowanie przy Concha Espina.

Potrzebna rewolucja

Od kilku okienek w mediach odgrzewa się temat odejścia Mariano, Jovicia czy Edena Hazarda, który też nie powinien już chyba wierzyć, że osiągnie w Madrycie sukces. Ich sprzedaż powinna uchodzić za priorytet w biurach Realu. Nie można w nieskończoność trzymać w składzie, a jednocześnie na liście płac tylu graczy o tak niewielkim, a właściwie żadnym wkładzie w wyniki drużyny.
Letnie wzmocnienia ofensywy “Królewskich” nie mogą zacząć i jednocześnie zakończyć się na podpisaniu kontraktu z Kylianem Mbappe. Wyjściowy atak złożony z trzech gwiazd światowego formatu to jedno, a posiadanie jakościowych zmienników drugie. Oba aspekty są kluczowe przy budowie drużyny, która ma w planach bić się o najwyższe cele.
Wystarczy przypomnieć, że najsilniejszy Real ostatnich lat, czyli ten z sezonu 2016/17, był oparty na wielkim tercecie Bale-Benzema-Cristiano, którym jednak towarzyszyli jeszcze Alvaro Morata, James Rodriguez i Asensio w dobrej formie. Teraz Florentino Perez stoi przed wymagającym zadaniem znalezienia uzdolnionych zawodników, którzy zgodzą się na bycie drugoplanowymi aktorami na deskach Bernabeu. Realowi potrzeba zmienników o realnym wpływie na cały zespół.

Przeczytaj również