Co Lech Poznań może poprawić przed rewanżem z Karabachem? "Powinien lepiej wykorzystywać to w ofensywie"

Co Lech może poprawić przed rewanżem z Karabachem? "Powinien lepiej wykorzystywać to w ofensywie"
Paweł Jaskółka
Lech Poznań zaczął sezon w najlepszy możliwy sposób - od zwycięstwa w I rundzie el. Ligi Mistrzów z Karabachem Agdam (1:0). Końcowy wynik jest lepszy niż gra w całym spotkaniu, ale liczy się efekt, czyli zwycięstwo bez straconego gola.
"Kolejorz" bez strachu powinien podejść do rewanżu, ale z pełną świadomością klasy rywala. We wtorkowym meczu było widać, jak ten strach znika w miarę upływu minut. Lechici w pierwszej połowie bronili się w niskim pressingu, ale z czasem - i przede wszystkim przez strzelonego gola - podchodzili wyżej. Byli odważniejsi, potrafili odebrać piłkę na połowie rywala, stworzyli dogodną okazję na podwyższenie wyniku, a w końcówce skutecznie przeszkadzali rywalom w dojściu do 100 proc. sytuacji, bo takiej Karabach nie miał przez cały wieczór. Bardzo dawno żaden zespół w Polsce tak nie zdominował Lecha na własnym stadionie. Dla Kolejorza ta sytuacja także nie była normalna, ale umiał się do niej dostosować.
Dalsza część tekstu pod wideo
John van den Brom po meczu zwracał uwagę na to, że gra Lecha w tym spotkaniu nie była odbiciem jego filozofii gry. Jednak doświadczony Holender, dla którego wtorkowy mecz był 50. w Europie, umiejętnie przeciwstawił swój zespół mocnemu rywalowi i starał się neutralizować najmocniejsze elementy Karabachu jak skrzydła - Zoubir i Kady. Obaj w Poznaniu za dużo nie zrobili, chociaż Zoubir głównie przez to, że brakowało mu wykończenia. Celem "Kolejorza" była gra na zero z tyłu, o czym trener mówił po meczu.
- Jestem dumny z naszej gry w defensywie. Gra obronna to także gra skrzydłowych, którzy dobrze wywiązali się z zadań defensywnych. Dopiero później wszedł Adriel Ba Loua, który w ofensywie mógł pokazać trochę więcej. Dzisiejsza gra nie była zgodna z DNA klubu, my nie chcemy tak grać, ale trzeba pamiętać, w jakich rozgrywkach dziś graliśmy. Graliśmy w eliminacjach Ligi Mistrzów. Wielu moich zawodników cierpiało na boisku, są poobijani, ale takie są europejskie puchary. Zagraliśmy na zero z tyłu. Taki był nasz plan, który wykonaliśmy. Za ten mecz cały zespół zasługuje na pochwałę - komentował van den Brom.
Na pewno zespół poniósł też stadion i doping, który był głośniejszy i bardziej żywiołowy niż zwykle. To także musiało zrobić wrażenie na Karabachu, ale przede wszystkim zrobiło na nowym szkoleniowcu "Kolejorza". Kibice też mieli swój sukces w tym, bo gdy kilku piłkarzy po 60-70 minucie miało problem fizyczny, ten doping mógł iść dodatkowo ponieść.
Kibice w Poznaniu stęsknili się gry w Europie, tak samo jak stadion przy Bułgarskiej, na którym w rozgrywkach pucharowych "Kolejorz" przegrywa bardzo rzadko. Jak wyliczył portal "KKSLech.com", w ciągu ostatnich 14 lat lechici w Europie u siebie przegrali tylko cztery mecze rozgrywane w ramach kwalifikacji europejskich pucharów. Było tak cztery lata temu - KRC Genk (1:2), FC Basel (2015 - 1:3), a w 2010 Sparta Praga (0:1) i Inter Baku (0:1, ale Lech wygrał po karnych 9:8)

Szansa na historyczny sukces w pucharach

Karabach już nie taki straszny, ale jednak budzi podziw jego współczynnik w Europie. "Kolejorz" ma szansę pierwszy raz od 12 lat wyeliminować tak mocnego rywala pod tym kątem. Wspomniany portal "KKSLech.com" zauważa, że lechici w przeszłości wyeliminowali tylko trzech rozstawionych rywali - Dnipro Dniepropietrowsk (1:0, 0:0), Apollon Limassol (5:0) oraz Charleroi (2:1). Jednak trzeba tutaj wspomnieć, że żaden z tych rywali nie miał współczynnika na poziomie 25.000 pkt. (Lecha wynosi obecnie - 6,000).
Lech także musi mieć na uwadze, że przejście pierwszej rundy pozwala już być bardzo blisko gry na jesień co najmniej w Lidze Konferencji, bo udział w II rundzie el. Ligi Mistrzów przy najgorszym wariancie zapewni grę w IV rundzie el. Ligi Konferencji. Warto też dodać, że Lech, zdobywając w XXI wieku dwukrotnie tytuł mistrzowski, zawsze na jesień grał w pucharach- w tych wypadkach - Lidze Europy.

Lech uwierzył

Kolejorz po perturbacjach wrócił na zwycięską ścieżkę. To było niezwykle potrzebne drużynie, mimo że ta jest przecież niepokonana od 2 maja, gdy Lech okazał się gorszy w finale Pucharu Polski od Rakowa, z którym znowu zmierzy się już w sobotę w meczu o superpuchar. Taka wygrana nad mocniejszym rywalem powinna wpłynąć jeszcze mocniej na mentalność zespołu.
Po meczu usłyszeliśmy, że drużyna po starciu w el. Ligi Mistrzów wygląda na wyczerpaną. Wpływ na to miał fakt, że Karabach wysoko zawiesił poprzeczkę, a i lechici zagrali na 120 proc. swoich umiejętności. Decyzje dotyczące składu na sobotni mecz będą podejmowane dopiero w piątek, a kluczem mogą być badania zmęczenia zawodników.
Kibice "Kolejorza" uwierzyli w upragniony awans, ale trzeba też pamiętać, że Karabach tak tego nie zostawi. To była pierwsza porażka Azerów na polskiej ziemi, która spowodowała spore tąpnięcie w nastrojach zarówno dziennikarzy jak i kibiców Karabachu, co było widać na pomeczowej konferencji, gdzie sam Gurban Gurbanow musiał uspokajać atmosferę.
Lech zakończył też serię Karabachu, która wynosiła 16 meczów bez porażki. Była to pierwsza przegrana Azerów od 24 lutego i porażki... w europejskich pucharach z Marsylią w 1/16 Ligi Konferencji. Ostatni raz Karabach przegrał w eliminacjach w sierpniu 2019 roku, kiedy przegrał na wyjeździe z irlandzkim Linfield 2:3. W rewanżu lepszy był mistrz Azerbejdżanu, wygrywając 2:1 i awansując dzięki bramkom zdobytym na wyjeździe.

Kilka rzeczy do poprawy

Podopieczni Johna van den Broma zagrali we wtorek na zero z tyłu, ale to nie oznacza, że nie mają nic do poprawy. Rzucają się w oczy przede wszystkim stałe fragmenty gry, które "Kolejorz" powinien lepiej wykorzystywać je w ofensywie, szczególnie przy zauważalnej przewadze wzrostowej.
Lechici w rewanżu nie mogą zostawiać na swojej połowie aż tyle wolnego miejsca, ile momentami miał Karabach. Szczególnie w środku pola robiły się dziury, kiedy wyżej wychodziła ofensywa Lecha. Lechici muszą być zdecydowanie bliżej siebie. Nieco pogubiony na boisku wydawał się też Joao Amaral, ale o postawę tego zawodnika w kolejnym meczu można być spokojnym.
Dużo do poprawy nie ma. Lech może teraz podejść bez strachu do Karabachu, a co najważniejsze - jedzie tam z zaliczką.

Przeczytaj również