Legia Warszawa wreszcie ma pożytek z Carlitosa. Po jesiennej sjeście Hiszpan w końcu daje jakość

Przychodził do Legii jako król strzelców, ale jesienią nie pokazał nic. Carlitos wreszcie zaczął dawać jakość
Dziurek / shutterstock.com
W Krakowie był niekwestionowanym liderem, gwiazdą i motorem napędowym całego zespołu. Został królem strzelców i najlepszym piłkarzem ubiegłego sezonu, po czym za niespełna pół miliona euro przeniósł się do mistrzowskiej wówczas Legii. Jednak będąc już zawodnikiem klubu z Warszawy, nie słyszymy o nim tak często jak podczas przygody z „Białą Gwiazdą”. Czy Carlitos spełnił pokładane w nim nadzieje?
Od czasów ery Bogusława Cupiała transfery wewnątrzligowe najlepszych piłkarzy są tak częste jak śnieg w maju. Niby ktoś coś pamięta, gdzieś coś widział, ale jeśli zapytać by o szczegóły, to wszyscy dostają chwilowego alzheimera.
Dalsza część tekstu pod wideo
Dlatego też transfer Carlosa Daniela Lopeza Hueski do zespołu mistrza Polski wzbudził niemałe emocje, a co za tym idzie ogromne nadzieje wobec jego dalszych występów w kraju nad Wisłą.
Trudno się temu dziwić, skoro Hiszpan wszedł do naszej ligi nawet nie z drzwiami, a z framugą i futryną. Debiut w Wiśle zakończył z golem bezpośrednio z rzutu wolnego oraz asystą, a w całym sezonie zaliczył 24 bramki i 7 ostatnich podań. Warszawska Legia brała więc pewniaka do pierwszego składu z nadzieją, że wśród lepszych zawodników rozwinie się jeszcze bardziej.

Na początku sjesta

Do połowy sierpnia Carlitos raczej irytował niż zachwycał kibiców przy Łazienkowskiej 3. W pierwszych 9 meczach zanotował jedyne 2 trafienia, oba z resztą w europejskich pucharach przeciwko mocarnym Dudelange i Cork City.
Pierwszą ligową bramkę Hiszpan zanotował dopiero w 5. kolejce, w której „Wojskowi” mierzyli się z beniaminkiem z Sosnowca. O ile większość kibiców w dalszym ciągu kręciła nosem, spoglądając na popisy byłego Wiślaka, o tyle dla samego Carlitosa pokonanie Dawida Kudły było przełomowym momentem na ligowych boiskach.
W następnej kolejce rywalem Legii była Wisła Płock, którą Hiszpanowi również udało się ustrzelić. Eksplozja umiejętności nastąpiła jednak w pojedynku z byłymi kolegami napastnika, Wisłą Kraków, której Carlitos zapakował dublet. Ledwie 2 tygodnie później powtórzył swój wyczyn w spotkaniu z Górnikiem Zabrze.

Napastnik n-tego wyboru

Oj, trudne miał Hiszpan początki. Wydawało się, że gdy kupuje się w polskiej lidze sprawdzonego napadziora za pół miliona euro, to od razu musi on wskoczyć do pierwszego składu. Nic bardziej mylnego.
Jose Kante, Kasper Hamalainen, Jarosław Niezgoda, Sandro Kulenović oraz Miroslav Radović. To była konkurencja dla króla strzelców ubiegłego sezonu. Grono zawodników może i całkiem niezłych, ale wydaje się że żaden z nich nie prezentuje takiego poziomu jak Carlitos. Chociaż początkowo młody Chorwat bronił się jeszcze statystykami.
Hiszpan zrozumiał chyba, że samo wymachiwanie rękami na lewo i prawo oraz spoglądanie spode łba na kolegów z drużyny nie wywalczy mu miejsca w pierwszej jedenastce. Zacisnął zęby, wziął się do pracy i przez ostatnie 7 spotkań z rzędu wychodził zawsze w pierwszym składzie. W dodatku zaliczył 5 bramek i 2 asysty, przez co już chyba nikt nie ma wątpliwości od kogo Aleksandar Vuković zaczyna ustalanie meczowej jedenastki.
Poprawa skuteczności i zachowania to jedno, a dostosowanie się do gry w nowej drużynie to drugie. Teksty o ociężałości, samolubności i graniu pod siebie mnożyły się jak króliczki na święta wielkanocne. O zaokrąglonym brzuszku Hiszpana też szeptano tu i ówdzie.

A po zimie przyszła wiosna

Wszystkie plotki i oskarżenia odeszły w niepamięć wraz z końcówką sezonu zasadniczego. Bramki z pierwszej części rozgrywek tak naprawdę nie miały większego przełożenia na grę Legii, bo Carlitos trafiał w praktycznie wygranych już spotkaniach:
- gol z Piastem Gliwice (zwycięstwo Legii 2:0)

- dwa gole z Górnikiem Zabrze (zwycięstwo Legii 4:0)

- dwa gole z Wisłą Kraków (remis 3:3)

- gol w Miedzią Legnica (zwycięstwo Legii 4:1)

- gol z Wisłą Płock (przegrana Legii 1:4)

- gol z Zagłębiem Sosnowiec (zwycięstwo Legii 2:1)
Trudno krytykować gościa, który przyczynia się do wygranych swojej drużyny, ale prawdopodobnie i bez Hiszpana Legia osiągnęłaby bardzo podobne rezultaty. Z 8 trafień tak naprawdę tylko 3 przyniosły warszawiakom zdobycz punktową.
Jeśli przyrównać ówczesną grę Carlitosa do ocen dzieci wczesnoszkolnych (tych niezainteresowanych egzaminami i strajkami) to Carlos Lopez dostałby słoneczko zasłonięte chmurką. Na szczęście drugi semestr pozwolił się trochę podciągnąć, i napastnik dostałby słoneczko świecące pełną gębą:
- gol i asysta z Miedzią Legnica (zwycięstwo Legii 2:0)

- gol z Arką Gdynia (zwycięstwo Legii 2:1)

- gol ze Śląskiem (zwycięstwo Legii 1:0)

- dwa gole z Górnikiem Zabrze (zwycięstwo Legii 2:1)
Progres widać gołym okiem. Trafienia Hiszpana zaczęły wreszcie przynosić Legii wymierną korzyść w postaci punktów w ligowej tabeli. Wreszcie na boisku pojawił się gość, który w pojedynkę potrafi odmienić losy spotkania.

Chwila prawdy

Fani Ekstraklasy na pewno zauważą, że gole Carlitosa dające Legii punkty padły z ekipami z dołu tabeli. Nie z Lechią i Piastem czy chociażby z Lechem i Jagą, ale ze stałymi bywalcami dolnej części tabeli.
Dlatego prawdziwy test przydatności Hiszpana nastąpi w finałowych siedmiu kolejkach. Bo niejeden stwierdzi, że prawdziwy napastnik strzela wszystkim, a nie tylko słabeuszom. Chociaż takie słowa już kiedyś słyszeliśmy od Jana Urbana i dotyczyły one Nemanji Nikolica. A jak się kariera Węgra potoczyła doskonale wiemy…
Adrian Jankowski
Redakcja meczyki.pl
Adrian Jankowski11 Apr 2019 · 09:52
Źródło: własne

Przeczytaj również