Leicester City (ponownie) na drodze do wielkości. Czy „Lisy” ograją w Premier League Chelsea, Arsenal albo MU?

Leicester City (ponownie) na drodze do wielkości. Czy „Lisy” mają szansę znów namieszać w Premier League?
YouTube
Ekipa Leicester City już zawsze będzie kojarzona z wybitnym sezonem 2015/16. Historia murowanego kandydata do spadku, który nagle wyprzedza w tabeli wszystkich hegemonów i sięga po triumf nie zdarza się codziennie. Nadchodzi jednak kolejny sezon Premier League, w którym „Lisy” znów mogą zająć miejsce w czołówce. I tym razem nie będzie można mówić o żadnej sensacji wielkiego kalibru.
Wysokie oczekiwania wobec Leicester względem zbliżających się rozgrywek są oczywiście związane z doskonałymi decyzjami zarządu klubu. Wszak działacze „Lisów” niemal modelowo podeszli do tematu funkcjonowania drużyny po zdobyciu tytułu mistrzów Premier League. Powtórzenie takiego osiągnięcia było i raczej w najbliższych latach będzie niemożliwe, ale na King Power Stadium wszystkie wykonywane ruchy mają sprawić, aby dystans między Leicester a „Big Six” systematycznie malał.
Dalsza część tekstu pod wideo

Rozprzedaż z chłodną głową

Na uwagę zasługują przede wszystkim rozważne działania włodarzy „Lisów” krótko po historycznym triumfie w 2016 roku. Znakomita boiskowa postawa podopiecznych Claudio Ranieriego przykuła uwagę prawdopodobnie wszystkich skautów na świecie, aczkolwiek w Leicester nikt nie myślał o szybkim spieniężeniu największych gwiazd. Filarom mistrzowskiej ekipy pozwalano na transfery, ale tylko pojedynczo. Jedno okienko transferowe – jeden transfer do większego klubu.
Dodatkowo wszystkie powstałe luki łatano najszybciej jak to możliwe. Gdy z klubem pożegnali się Drinkwater oraz Kante, od razu w ich miejsce sprowadzono następców: Nampalysa Mendy’ego oraz perspektywicznego Wilfrieda Ndidiego. Czas pokazał, że były to doskonałe ruchy. Francuz sprowadzony z Nicei jest solidnym uzupełnieniem środka pola Leicester, podczas gdy Drinkwater w Chelsea grywał w ostatnich miesiącach równie często co ja i wszyscy czytający ten artykuł.
Obserwując grę Ndidiego można czasem odnieść wrażenie, że w koszulce Leicester nadal biega N’Golo Kante, który w niewyjaśnionych okolicznościach troszeczkę urósł. Nigeryjczyk zachwyca pracowitością, wydolnością i umiejętnościami odbioru piłki, pod względem których wyróżnia się na tle całej ligi. Raczej żaden kibic „Lisów” nie przyzna, że nie tęskni za Kante, ale z drugiej strony nie można było sobie wyobrazić lepszego następcy Francuza niż właśnie Ndidi.

Nietykalne filary

Sprzedaż Riyada Mahreza do Manchesteru City również była przemyślana. W sezonie 2015/16 Algierczyk został wybrany najlepszym zawodnikiem Premier League, ale już kolejna kampania w jego wykonaniu nie była tak owocna. 6 bramek i 4 asysty to dosyć przeciętny bilans.
Mimo wszystko średni sezon Mahreza nie obniżył jego ceny. Manchester City zapłacił niecałe 70 milionów euro za usługi Algierczyka, który swój „peak” formy osiągnął 3 lata temu. I tak oto Leicester otrzymało gigantyczny zastrzyk gotówki za skrzydłowego, który na Etihad jest tylko zmiennikiem.
Mimo upływu lat pewni zawodnicy pozostają nietykalni. Od heroicznej kampanii 2015/16 minęły trzy lata, wielu architektów sukcesu pożegnało się z King Power Stadium, aczkolwiek o sile Leicester nadal stanowią tacy gracze,jak Kasper Schmeichel i przede wszystkim Jamie Vardy. Mahrez zdobył w 2016 roku statuetkę najlepszego zawodnika ligi, ale czas pokazał, że to Anglik jest ważniejszym elementem układanki „Lisów”.
Nikt nie zapomina również o konieczności posiadania w drużynie mentorów młodych gwiazd, dlatego częścią drużyny pozostają Wes Morgan i Christian Fuchs. W końcu nawet najbardziej utalentowani zawodnicy potrzebują w szatni wzorów do naśladowania. Lata lecą, ale mistrzowski skład nadal odciska piętno na teraźniejszości Leicester City.

Najlepsze transfery w Premier League

Doświadczeni zawodnicy, którzy zaznali smaku mistrzostwa są otaczani przez prawdziwe perełki, które wciąż trafiają na King Power Stadium. Wystarczy spojrzeć na samą linię defensywną złożoną z Chilwella, Maguirea’a, Benkovica i Pereiry, aby zrozumieć ogromną siłę drzemiącą w kadrze Leicester.
Ściągnięty za nieco ponad 13 milionów z Hull City Harry Maguire w ciągu zaledwie dwóch lat wkroczył do ścisłej czołówki defensorów Premier League. Z dużą dozą pewności przyznaję, że pod względem umiejętności dystrybucji futbolówki żaden stoper i naprawdę wielu środkowych pomocników mu w tym nie dorównuje.
Równie wspaniałym ruchem transferowym okazało się sprowadzenie za 22 miliony Ricardo Pereiry. W porównaniu z Simpsonem, którego Portugalczyk zastąpił na prawej flance możemy mówić o naprawdę sporym progresie. Były zawodnik Porto znacznie przerasta swojego poprzednika we wszelkich aspektach gry ofensywnej. Brendan Rodgers lubi stawiać na bocznych obrońców, którzy niejednokrotnie pełnią rolę skrzydłowych, zatem Pereira wydaje się być graczem idealnie skrojonym pod oczekiwania irlandzkiego szkoleniowca, mimo że trafił na King Power Stadium na życzenie Claude’a Puela.
Jeszcze trwające okienko transferowe również można uznać za bardzo dobre w wykonaniu Leicester. Najwięcej na wzmocnienia wydały na razie Aston Villa i Manchester City, jednak to właśnie „Lisy” dokonały najbardziej elektryzujących zakupów, które jeszcze bardziej zwiększają ich szanse na sukces w nadchodzącym sezonie.
Trudno nie być optymistycznie nastawionym, gdy spojrzymy choćby na transfer Ayoze Pereza, który nawet w przeciętnym Newcastle notował znakomite liczby. Rodgers potrzebował drugiego napastnika, ponieważ Harvey Barnes nie imponował skutecznością w ostatnich miesiącach, a Demarai Gray to nadal melodia przyszłości. Lepszego partnera do gry u boku Vardy’ego w tej cenie nie można było znaleźć.
Równie wielką okazją, która została wykorzystana można nazwać pozyskanie Youriego Tielemansa za 45 milionów euro. Belg stał się najdroższym transferem w historii Leicester, aczkolwiek w ostatnich miesiącach już zdążył udowodnić swoją przydatność. Podczas wypożyczenia 22-latek brylował tak mocno, iż w Leicester nie żałowano ani centa na pozyskanie go na stałe.

„Rodgersball”

O ile zarządzanie kadrą wychodziło zarządowi Leicester niemal perfekcyjnie, tak ruchy na ławce trenerskiej po odejściu Ranieriego nie były zbyt udane. Następca Włocha - Craig Shakespeare, jak to ma w zwyczaju, stworzył tragedię, a Claude Puel sprawił, że forma Leicester była tylko stabilna. Jednak nie o takiej stabilności marzy klub z poważnymi aspiracjami.
Przybycie Brendana Rodgersa można spokojnie uznać za najważniejszy krok ku ponownej wielkości uczyniony przez zarząd Leicester. Irlandzki szkoleniowiec trafił na King Power Stadium już po zakończeniu zimowego okna transferowego, ale nawet bez możliwości ulepszenia kadry zanotował niezwykle solidne wyniki.
Filozofia Rodgersa od razu przyniosła efekty, ponieważ kadra Leicester City spełnia niemal wszystkie wymagania Irlandczyka. Znakami firmowymi byłego szkoleniowca Liverpoolu są ofensywna gra bocznych obrońców (Chilwell, Pereira), posiadanie w środku pola typowych przecinaków (Ndidi, Mendy, Choudhury) w połączeniu z kreatorami gry, którzy pełnią rolę wolnych elektronów (Tielemans oraz Maddison).
Ważnym punktem jest także wspomniana już gra z dwoma ruchliwymi i skutecznymi napastnikami. Podczas udanej kadencji w Liverpoolu Irlandczyk stawiał na duet Suarez-Sturridge, których odpowiednikami w Leicester mają być Vardy i Perez. Tak wygląda klucz do sukcesu w wykonaniu Brendana Rodgersa.

Gdzie „Big Six” się bije, tam Leicester korzysta

Szanse na rozbicie „Big Six” przez Leicester znacznie wzrastają, jeśli weźmiemy pod uwagę niezbyt komfortowe położenie ekip pokroju Chelsea, Arsenalu czy Manchesteru United. „Lisy” (jeszcze) nie mają szans na nawiązanie równorzędnej walki z Manchesterem City, Liverpoolem i Tottenhamem, aczkolwiek pozostałe drużyny z topu Premier League są jak najbardziej w zasięgu podopiecznych Rodgersa.
Ze Stamford Bridge odeszli Eden Hazard oraz Maurizio Sarri, którzy byli architektami ligowego podium oraz triumfu w Lidze Europy. Zatrudnienie niedoświadczonego Franka Lamparda, który nawet nie może przeprowadzić żadnych transferów, sprawia, że szanse Chelsea na ponowne wywalczenie miejsca w Top 4 spadają.
Ich rywale zza miedzy – Arsenal borykają się z równie sporą liczbą problemów. Właściciel nie zamierza inwestować w transfery, forma najlepiej zarabiającego piłkarza w drużynie od lat pikuje w dół, a wiarę w projekt Emery’ego stracił nawet kapitan drużyny – Laurent Koscielny.
Z kolei na Old Trafford nadal panuje przeświadczenie, że „Ole’s at the wheel”. Trudno brać to na poważnie, gdy zarabiający krocie Alexis od półtora roku aklimatyzuje się w nowym klubie, a Paul Pogba szuka nowych wyzwań. Dochodzimy do momentu, w którym to „Czerwone Diabły” marzą o transferach zawodników Leicester, a nie odwrotnie. W końcu czy Matić byłby lepszy niż Ndidi? Czy Fred dorównuje Tielemansowi? Shaw wygryzłby ze składu Chilwella? Odpowiedź na wszystkie te pytania brzmi krótko - nie.
To Manchester United pragnie ściągnąć w swoje szeregi Harry’ego Maguire’a, ponieważ ten przerasta o klasę pozostałych stoperów, których ma do dyspozycji Solskjaer. Tylko czy z perspektywy samego Maguire’a przejście na Old Trafford oznaczałoby jakikolwiek awans sportowy? Patrząc na siłę jaką dysponuje Leicester City odpowiedź ponownie musi być negatywna.
Skład na papierze oczywiście nie gwarantuje żadnych sukcesów, aczkolwiek nie ma żadnych przesłanek, które poddawałaby w wątpliwość ogromne szanse Leicester na zajęcie miejsca w Top 6. Wręcz przeciwnie, to z obozów głównych kontrkandydatów „Lisów” dobiegają kolejne newsy o transferowych niepowodzeniach, chęci odejścia gwiazd itd.
Tymczasem na King Power Stadium wszystko idzie zgodnie z planem. Trener posiada skuteczny pomysł na drużynę, zarząd nie boi się inwestować w nowe nabytki, skauci wyszukują kolejne perełki, a Maddison, Tielemans, Ndidi, Pereira, i Vardy tylko czekają na start kolejnego sezonu, który ponownie może zapisać się w historii Leicester.
3 sezony temu „Lisy” namieszały w „Big Six” zdobywając mistrzostwo. Po kilku latach ciężkiej pracy wiele wskazuje na to, że Leicester już niedługo na stałe wejdzie do ligowej czołówki. Jednak nie jako jednorazowy wybryk, ale w pełni ukształtowana drużyna gotowa rywalizować z największymi.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również