Lewandowski jest legendą. Cały świat mówi o Polaku, a jego forma na Euro rośnie w najlepsze

Lewandowski jest legendą. Cały świat mówi o Polaku, a jego forma na Euro rośnie w najlepsze
Julian Finney - UEFA/UEFA via Getty Images/PressFocus
Świetnie żyć w jego czasach. Kariera Roberta Lewandowskiego jest piękna i pozostaje nam się tylko cieszyć, że wszystkie sukcesy odnosi na naszych oczach. Gol z rzutu karnego z Freiburgiem sprawił, że Polak jest dziś na ustach całego świata. Duma, cholera jasna!
40 goli. W lidze francuskiej 40 goli strzelił atak PSG. Całe trio Neymar-Mbappe-Icardi zdobyło w tym sezonie 40 bramek. A rywali na swojej drodze mają potencjalnie słabszych. I to pokazuje, że Lewandowski w pojedynkę dokonał czegoś niemożliwego. Bardzo cieszy, że nikt nie zarzuci mu strzelania słabym drużynom. W końcu jeden z jego trzech ostatnich hat-trików był zdobyty z Borussią Dortmund.
Dalsza część tekstu pod wideo
Lewandowski w bieżących rozgrywkach strzela gola w Bundeslidze co 59 minut. Jest jeden piłkarz, który miał lepszą statystykę. Nazywa się Lionel Messi i wyśrubował rekord w sezonie 2012/13. On już na dobre zapisał się w historii piłki nożnej. Nie będzie żadnego niedzielnego kibica, który nie będzie znał postaci Lewandowskiego, nawet w najodleglejszym miejscu na ziemi. Nie ma sensu podejmować dyskusji z ludźmi, którzy nie uważają go za najlepszego napastnika na świecie. Harry Kane, Romelu Lukaku, Karim Benzema - rewelacyjni piłkarze. Ale nie tak bardzo jak Robert.
Po drugiej wojnie światowej 40 goli w jednym sezonie ligowym strzelili tylko ci panowie: Josip Skoblar, Gerd Müller, Cristiano Ronaldo, Lionel Messi, Luis Suarez i - jak dobrze móc go do tej zaszczytnej listy dopisać - Robert Lewandowski. Niebywałe liczby.


A to wszystko mimo feralnej kontuzji doznanej w meczu reprezentacji Polski z Andorą. Miesiąc bez gry zdawał się przekreślać szanse Lewandowskiego na dogonienie Gerda Muellera. A jednak się zaparł. I o ile nie zdołał wrócić do gry choćby na rewanż z PSG w Lidze Mistrzów, to Bundesliga jednak mu nie uciekła i wystarczyło spotkań, by osiągnąć cel. A kadra jeszcze wróci, już niedługo. I sam fakt grania z Andorą pokazuje, jak ważny jest dla naszego napastnika orzełek na piersi.
Było widać, że kolegom Lewandowskiego zależy na rezultacie Polaka. Szczególnie w drugiej połowie szukali go praktycznie w każdej akcji. Cała ekipa Bayernu zostanie świetnie zapamiętana z tego okresu, a Hansi Flick będzie wspominany przy rozmowach o rekordzie Roberta.
Chodź Robert wydawał się nigdy nie napinać na liczby, choćby wtedy, gdy kilka lat temu mógł strzelił pięćdziesiątego gola w sezonie, a rzut karny oddał Thomasowi Muellerowi. Jednak rekord Gerda był dla niego szalenie istotny i napędzający. Sam fakt dzisiejszej celebracji o tym świadczy.
Koszulka z podobizną legendarnego Niemca i napisem ’’4ever Gerd” to świetny pomysł. Jeszcze bardziej rośnie szacunek Niemców do Lewandowskiego. A o to chodzi, ma być uznawany i szanowany. Bo jest w tym sobą. Świetnym człowiekiem, któremu aż chce się kibicować. Chwalimy, pompujemy, ale nie ponad miarę. Dziś po prostu tak należy. Swoją drogą świetnie hołd oddali mu też koledzy z drużyny wraz ze sztabem ustawiając szpaler przez który przebiegł Polak.
Czas na ostatnią kolejkę Bundesligi i próbę strzelenia 41. gola. Mogło być już po wszystkim... Nie możemy tu nie wspomnieć o kuriozalnej sytuacji, w której Robert nie trafił do siatki z kilkudziesięciu centymetrów. Mark Flekken dostał od niego prezent i piłkę podaną wprost do ’’koszyczka”. Zupełnie nie w stylu Polaka, może nerwy, może zwykły pech. Ale dobrze, odpalamy telewizory za tydzień. Temat rekordu będzie "grzany" o kilka dni dłużej.
A nas interesuje najbardziej fakt, że tuż, tuż gramy na Mistrzostwach Europy. Robert jest w sztosie, który pokaże też na Euro. Oby razem z kilkoma kolegami i już to wystarczy, żebyśmy mogli poczuć jeszcze trochę dumy w tym roku. Brawo Robert!

Przeczytaj również