Lewandowski, Messi i inni, czyli kto nas najbardziej rozczarował na mistrzostwach świata?

Lewandowski, Messi i inni, czyli kto nas najbardziej rozczarował na mistrzostwach świata?
Shutterstock
Rozczarowanie postawą poszczególnych piłkarzy czy drużyn jest związane z ich wielkością, która nie znalazła potwierdzenia w trakcie turnieju. Trudno być przecież rozczarowanym wynikami Panamy, o ile oczywiście nie jest się Panamczykiem. Rozczarować można się też ogólniejszymi zjawiskami i temu też dam wyraz w poniższym tekście.
Umieszczenie w tytule nazwisk akurat tych dwóch wybitnych piłkarzy jest w pewnym sensie zabiegiem marketingowym. Nie przeczę, że zawiedli, ale byli raczej ofiarami niż sprawcami klęsk swoich reprezentacji. Ofiarami konceptu przydającego pojedynczym graczom moce niemalże boskie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Zadziwia robienie sensacji z tego, że sukces na Mundialu odniosły walczące we wszystkich formacjach drużyny, których napędem były świetnie usposobione linie pomocy. Przecież tak było zawsze. Nie sposób wygrać wielkiego turnieju, opierając nadzieje tylko na grze napadu.
Niemniej oczywistym jest, że skoro są zwycięzcy, muszą być i przegrani, a radość jednych jest rozczarowaniem drugich. Tyle tylko, że Mundial znalazł już swoje rozstrzygnięcie, a piłka toczy się dalej. Należy uważać, by analiza porażek nie zmieniła się w falę bezrozumnych ataków, wykluczających nadal świetnych graczy z reprezentacyjnego kręgu.

Robert Lewandowski & Polska

Ta ostatnia uwaga tyczy się przede wszystkim nas samych i dlatego tekst o rozczarowaniach zaczynam od Roberta Lewandowskiego. W ciągu kilkunastu dni ze wzoru cnót wszelkich nasz najlepszy napastnik stał się dla wielu wywyższającym się bubkiem i rozbijaczem drużyny. Można odnieść wrażenie, że wielu czeka na jego odejście z reprezentacji.
Kreacja wizerunku mistrza sięgała bardzo wysoko i patrząc na poniższy obrazek można się tylko cieszyć, że Robert nie zdążył trafić na banknoty.
Należy przy tym zauważyć, że jeśli wszystkie złe cechy Lewandowskiego nagle odkryte przez naszych przenikliwych dziennikarzy sportowych są prawdziwe, to faktycznie odebranie Robertowi opaski kapitańskiej może być przez niego wzięte za złośliwy afront i taką rezygnacją skutkować. Oczywiście strzelca 55 goli może z powodzeniem zastąpić Teodorczyk czy Świerczok, zdobywca hat-tricka w meczu z irlandzkimi amatorami.
Lewandowski rozczarował, ale jako środkowy napastnik jest w oczywisty sposób uzależniony od swoich boiskowych partnerów. Zawiodła pomoc, a skrzydła praktycznie nic nie znaczyły. Nawet gdy Robert się cofał, nie robił dla nikogo miejsca, ponieważ brakowało napastnika, który mógłby sensownie zastąpić go na szpicy. Runęła cała koncepcja gry reprezentacji, a fakt, że ofiarą tej katastrofy może stać się nasz najlepszy piłkarz napawa smutkiem.

Leo Messi & Argentyna

Tuż przed turniejem zapomniano o fatalnej grze Argentyny w eliminacjach i zawstydzającej wpadce w towarzyskim meczu z Hiszpanią, zakończonym niecodzienną klęską 1:6. „Albicelestes” ledwie dotknęli stopami rosyjskiej ziemi, a jakimś cudem stali się jednym z faworytów turnieju, zaś sam Leo Messi jedną z jego największych gwiazd.
Wszyscy wiedzą, że jest to gracz, który niezliczoną ilość razy wygrywał mecze dzięki indywidualnym umiejętnościom, niepowstrzymanym szarżom czy fantastycznym strzałom. Wiedzieli o tym oczywiście rywale Argentyny, ale prawdziwą przyczyną rozczarowania stali się jego koledzy z drużyny. Aby zrozumieć jego skalę należy pamiętać, że reprezentacja Argentyny to drużyna gwiazd.
Nagle wszyscy ci znakomici piłkarze uznali, że całą odpowiedzialność za wynik należy złożyć na jednego gracza. Dziw brał, że Messi nie musiał wybijać piłek z autu bramkowego i zastępował go argentyński bramkarz. Jakby tego było mało wmówiono kibicom, a może sobie samym, że Leo jest faktycznym trenerem zespołu. Efekt był taki, że jeden z najlepszych piłkarzy świata irytował zamiast błyszczeć.

Niemcy & Brazylia

Dosłownie wszystko różni te dwie reprezentacje poza jednym: brak awansu do ścisłego finału jest dla nich rozczarowującą klęską. Niemcy poza nielicznymi wyjątkami to w zasadzie reprezentacja Bundesligi, a Brazylia z ligą brazylijską ma niewiele wspólnego. Obydwie drużyny zostały mocno przebudowane w stosunku do MŚ 2014 i okazało się, że proces zmian w obydwu przypadkach się nie powiódł.
W Rosji udział Niemiec zakończył się absolutną klapą. To nie jest drużyna, której porażkę można tłumaczyć jakimś rzekomym fatum ciążącym ostatnio na zdobywcach tytułu.

Nasi zachodni sąsiedzi postrzegani byli bowiem jako zespół z żelaza, który potrafi wydobyć się z każdych kłopotów. Nadzieje skończyły się blamażem w kompromitującym starciu z Koreą. Powolni, przewidywalni, pozbawieni wybitnych indywidualności. Tak zaprezentował się na turnieju mistrz świata.
Brazylia z kolei, na co zwracałem uwagę w poprzednich tekstach, zarówno w trakcie meczów przygotowawczych, jak i w trakcie MŚ sprawiała wrażenie, że gra na 70% możliwości i w każdej chwili może pokazać swoje mistrzowskie oblicze. Belgowie zweryfikowali te nadzieje w sposób bezwzględny. Okazało się, że domniemana rezerwa nie istnieje.

Sędziowanie & VAR

System wideoweryfikacji znalazł się w tej kategorii z powodu mojej przewrotności. Nie mogę zaprzeczyć faktowi, że zakończone właśnie mistrzostwa były najlepsze pod względem sędziowania w całej historii rozgrywek, a wprowadzenie VAR-u miało w tym sukcesie największy udział.
UEFA, która nadal wstrzymuje decyzję o jego wprowadzeniu w rozgrywkach pucharowych dopiero pozna co to prawdziwa fala krytyki. Kibice na całym świecie zobaczyli na własne oczy korzyści wynikające z wprowadzenia tego systemu. Dlatego incydentalne, ale mające bardzo poważne reperkusje błędy budzą szczególne zgorszenie.
Nasz sędzia Marciniak i serbski arbiter Milorad Mažić, który w ćwierćfinale po konsultacji z VAR-em anulował decyzję o karnym po faulu na Jesusie udowodnili, że ślepota i ludzki upór łatwo zwycięża wszelkie techniczne przeszkody.
Rozczarowuje, że w przygotowywanej tak starannie reformie zabrakło radykalniejszych regulacji do minimum ograniczających widzimisię dżentelmenów z gwizdkiem. Jest jeszcze jedna, ale naprawdę ważna rzecz do poprawy...

Hańba oszustów

Oko VAR-u powinno zostać szeroko otwarte na wszelkiego rodzaju symulki. Wraz z rozwojem techniki oglądanie urządzanych przez piłkarzy przedstawień stało się po prostu nieznośne. Prędzej zapomnimy przebieg finału niż widok turlającego się Neymara. To w istocie tragikomiczny symbol zakończonego właśnie Mundialu.
I błagam, nie kupujcie opowieści o różnych progach odporności na ból. To poważna anomalia zdrowotna zmieniająca życie człowieka w piekło. My mamy do czynienia z dobrze odkarmionymi zawodowcami, którzy wiedząc, że są obserwowani przez miliony ludzi są do tego stopnia bezczelni, że próbują oszukiwać. Na dodatek, o ile ich popisy nie mają miejsca w polu karnym, są w zasadzie bezkarni.
Rozczarowaniem są tu nie tylko piłkarze-aktorzy, ale trwająca od lat bezradność wobec ich wyczynów. Dorosły mężczyzna, który pada jak rażony gromem, bo rywal położy mu dłoń na ramieniu, w ogóle nie powinien mieć wstępu na boisko, ponieważ nie powinno się ryzykować niczyim życiem dla rozrywki. To niby drobiazg, ale ze względu na żenujący charakter boiskowych popisów często wybitnych piłkarzy, odstręcza co wrażliwszych od futbolu jako dyscypliny dla mięczaków i histeryków.
***
Mundial się skończył. Francuzi bezwzględnie przerwali złoty sen Chorwatów po meczu pełnym emocji, ale także zupełnie dziecinnych błędów. Po meczu, który był jakby esencją całej imprezy. Był gol samobójczy, stałe fragmenty, karny po analizie VAR, który nie byłby wcześniej odgwizdany i „wielbłąd” bramkarza Llorisa.
Piłka toczy się dalej. Nam kazano wiązać teraz nadzieję z trenerem Brzęczkiem, co też jest zadziwiającym rozczarowaniem, ale to już temat na zupełnie inne opowiadanie.
Jacek Jarecki

Przeczytaj również