Cztery główne problemy Lecha Poznań. Liczby wiele wyjaśniają. "Tam widać największą różnicę"

Cztery główne problemy Lecha. Liczby wiele wyjaśniają. "Tam widać największą różnicę"
Paweł Jaskóła / Press Focus
Po trzech meczach w nowym sezonie PKO Ekstraklasy Lech Poznań ma zaledwie jeden punkt. Problemy na boisku są widoczne nie tylko gołym okiem, ale też wtedy, gdy spojrzymy w statystki.
Poprzedni sezon Lech Poznań zakończył z pięciopunktową przewagą nad Rakowem Częstochowa. Tytuł dla drużyny Macieja Skorży był niekwestionowany. Zdobyli nie tylko najwięcej punktów, ale też strzelili najwięcej i stracili najmniej goli, mieli najmniej porażek - wszelkie statystki pokazywały dominację "Kolejorza". W tym sezonie natomiast regres widoczny jest w wielu aspektach.
Dalsza część tekstu pod wideo

Expected goals

Gole oczekiwane to statystyka, która pokazuje jak duże jest prawdopodobieństwo strzelania goli na podstawie jakości kreowanych przez daną drużynę sytuacji. Współczynnik xG nie zawsze sprawdza się na krótkim dystansie, często bywa, że mecz wcale nie wygrywa drużyna, która miało wyższą wartość, ale można na jego podstawie, szczególnie w dłuższej perspektywie, dopatrywać się pewnych trendów.
W poprzednim sezonie na boiskach PKO Ekstraklasy średnie xG Lecha Poznań wynosiło 2.09, co oznacza, że przeciętnie mecz "powinni" kończyć z nieco ponad dwiema zdobytymi bramkami. Najwyższe wartości według danych WyScout miał w meczach domowych z Bruk-Betem Termaliką, Wisłą Kraków, Górnikiem Łęczna i Jagiellonią Białystok, gdy ocierał się o współczynnik bliski 4.0.
Najgorzej pod tym względem wypadł za to w wyjazdowym meczu ze Śląskiem Wrocław wygranym 1:0 (xG 0.69), a także domowym z Legią Warszawa zremisowanym 1:1 (xG 0.79). Dla porównania w obecnym sezonie ani razu nie przekroczył nawet wartości 2.0.
xG Lecha Poznań w sezonie 2021/22 w PKO Ekstraklasie:
Zagłębie Lubin - 1.15
Wisła Płock - 1.48
Stal Mielec - 1.67
Wszystko to daje średnią 1.43

Bilans strzałów

W sezonie 2021/22 Lech Poznań oddawał średnio na bramkę rywala siedemnaście strzałów. Przeciwnicy natomiast uderzali przeciętnie zaledwie siedem razy. I właśnie w strzałach rywali widać największą różnicę.
Gdy na środku obrony nie ma Bartosza Salamona, Antonio Milicia i Lubomira Satki, a w słabszej formie są Jasper Kalstroem i Radosław Murawski, to wyraźnie przekłada się to na większą liczbę uderzeń drużyny przeciwnej. W porównaniu do poprzednich ligowych rozgrywek przeciwne zespołu uderzają na bramkę "Kolejorza" blisko dwa razy częściej!
Bilans strzałów:
Sezon 2021/22: Lech vs. Rywale: 17.4 - 7.5
Sezon 2022/23 Lech vs Rywale 14.7 - 13.3
Nieznaczna spadła też liczba strzałów Lecha, ale w tym przypadku nie ma aż tak dużej różnicy. W poprzednim sezonie zawodnicy na koniec meczu przeciętnie zaliczali nieco ponad siedemnaście strzałów, a obecnie blisko piętnaście. Spadła jednak celność uderzeń z 37 proc. do 31 proc. Nieznacznie, bo z 18.0m do 18.8 m wzrosła za to odległość, z jakiej strzelają zawodnicy Lecha.

Liczba dośrodkowań

Wyraźnie zauważalne, nawet gołym okiem, jest to, że Lech częściej zagrywa piłkę z bocznych sektorów boiska w pole karne. Potwierdzają to statystyki, ponieważ liczba dośrodkowań zwiększyła się z 18.5 do 25.3. Nie byłoby być może w tym nic złego, gdyby nie wyraźny spadek celności.
- W poprzednim sezonie Lech był idealnie dopasowany do wymogów Ekstraklasy i charakterystyki swoich piłkarzy. Wejście w pole karne, szybkie kontry, po stracie piłki wysoki odbiór. To pierwsza rzecz jaka się zmieniła. Trener Skorża miał ogromną wiedzę o naszej lidze. Model gry i DNA tego zespołu, czyli wykorzystanie szybkości, faz przejściowej, wchodzenie między linie plus najlepsze dośrodkowanie Joela Pereiry, a wszystko oparte o dwójkę stoperów - to wszystko było idealnie dopasowane - mówił Goncalo Feio w "Magazynie Ekstraklasy" na naszym kanale na YouTube.
W mistrzowskim sezonie na z przeciętnie osiemnastu dośrodkowań w meczu co trzecie trafiało do partnera z zespołu. Obecnie, z około 25 do kolegi z drużyny zagrywane jest zaledwie prawie co szóste.

Posiadanie piłki i kontrataki

Za kadencji Johna van den Broma wyraźnie wzrosło posiadanie piłki. Gdy trenerem był Maciej Skorża, to Lech średnio w meczu posiadał piłkę 56.2 proc. czasu. Obecnie wzrosło to w PKO Ekstraklasie do 59 proc. Problem w tym, że z posiadania piłki niewiele wynika. Mniej jest strzałów i strzałów celnych.
W oczy rzuca się też mniejsza bezpośredniość. W poprzednich rozgrywkach Lech notował średnio trzy kontrataki na mecz, z czego co trzeci kończył się uderzeniem na bramkę przeciwnika. Obecnie statystycy WyScout naliczyli Lechowi po jednym kontrataku w spotkaniach ze Stalą Mielec i Wisłą Płock i żadnego z Zagłębiem Lubin.
- Ten Lech chce być teraz inny. Jest mniej konkretów, Lech chce dominować posiadaniem piłki, przewagą w sektorze piłki, więcej małej gry. Kiedy do tej drastycznej zmiany stylu dołączamy kontuzje, to John van den Brom musi się nauczyć PKO Ekstraklasy, a na razie ta nauka jest brutalna - dodał Feio.

Przeczytaj również