Liga Europy: Lech Poznań jednym z najgorszych w stawce. Wychodzi krótka ławka i brak koncentracji

Liga Europy: Lech Poznań jednym z najgorszych w stawce. Wychodzi krótka ławka i brak koncentracji
Press Focus
Już po losowaniu grup Ligi Europy było jasne, że Lech Poznań będzie miał kłopoty z awansem do fazy pucharowej. Te prognozy zmaterializowały się podczas czwartkowej lekcji, jaką "Kolejorz" otrzymał od Benfiki w Lizbonie. Nie brak awansu boli. Polski zespół jak na dłoni pokazał, gdzie jesteśmy w Europie, oraz swoje podstawowe problemy - krótką ławkę i utrzymanie koncentracji.
Tabela po pięciu kolejkach w zasadzie pokazuje to, czego się spodziewaliśmy. W jednej z najmocniejszych grup LE zdecydowanie prowadzą Glasgow Rangers i Benfica Lizbona. To Szkoci i Portugalczycy zagrają na wiosnę w fazie pucharowej. Lech ze Standardem Liege powalczy o honorowe pożegnanie.
Dalsza część tekstu pod wideo

Wychodzą ograniczenia

Polacy mają na koncie trzy punkty po zwycięstwie z osłabionymi przez COVID-19 Belgami. Poza dwumeczem ze Standardem, w pozostałych spotkaniach "Kolejorz" wyraźnie odstawał. Nie ma więc efektu zaskoczenia. Europa zgodnie z oczekiwaniami weryfikuje poziom Lecha i całej polskiej piłki. Poznaniakom i tak należą się brawa za wzorowe przejście przez fazę kwalifikacyjną. A ta była wymagająca, z trzema meczami na wyjeździe, gdzie potknięcia były wykluczone. Choć w ostatniej rundzie, przeciwko Charleroi, Lech wisiał na włosku...
Awans był sukcesem, ale potem zaczęły wychodzić ograniczenia, które odbijają się także na formie w lidze. Jeżeli Dariusz Żuraw decyduje się na wystawienie w dwumeczu z najsilniejszym przeciwnikiem Tomasza Dejewskiego, sygnał jest jasny - ma problemy kadrowe. 25-letni środkowy obrońca przychodził do klubu jako uzupełnienie składu. Piłkarz drugiego zespołu. Lwią część meczów w swojej karierze zagrał na poziomie II ligi.
Nagle musi wspiąć się na niespotykany sobie poziom. Wyjść na przeciwników, którzy mają za sobą przeszłość w największych klubach Premier League (Otamendi i Verthongen) lub aspirują do miana hitowych transferów w najbliższej przyszłości. Taki wstrząs to robienie zawodnikowi krzywdy. Benfica mogłaby grać w Lidze Mistrzów i nie byłaby bez szans. Natomiast szanse, że Dejewski powstrzyma Darwina Nuneza, który Lechowi strzelił w dwumeczu cztery gole, a ostatnio łączy się go z Manchesterem City i Realem Madryt, oscylowały blisko zera.
Dejewski to jedynie symbol. Próżno zwalać winę za porażkę 0:4 na jego barki. Jest odbiciem krótkiej ławki Lecha. Latem do klubu przyszli nieźli zawodnicy. W grupie nowych wyróżnia się szczególnie Mikael Ishak - prawdopodobnie najlepszy napastnik Ekstraklasy. Jeden z najlepszych strzelców LE. Wyjściowy garnitur, w którym ważne role odgrywają wychowankowie, jest porządny i schludny.

Pandemia weryfikuje podejście

Jednak w sezonie tak dziwnym i intensywnym wyszła krótka kołdra. Natłok spotkań, także międzynarodowych, szybko spuścił powietrze z polskich "wonderkidów". Z problemami zdrowotnymi zaczął mierzyć się Jakub Kamiński. Jego imiennik, Jakub Moder, potrzebuje odpoczynku, bo po świetnych kilku miesiącach, obiecującym debiucie w kadrze, zaczęło brakować paliwa w baku. Także Tymoteusz Puchacz zaczął popełniać więcej błędów w defensywie.
Z fizycznymi i psychicznymi wyzwaniami gry w piłkę podczas pandemii koronawirusa mierzą się wszyscy i nawet najwięksi łapią zadyszkę. Wpadki nie są niczym szczególnym. Trenerzy muszą uczyć się nowych umiejętności - jak odpowiednio zarządzać zasobami ludzkimi. W których meczach odpuścić i dać odpocząć najlepszym, a kiedy podkręcić tempo. Dziś czas na regenerację został okrojony do minimum. Jest niepełny. Wpleciony między kolejne mecze i podróże.
Awans do pucharów był dla Lecha marzeniem, a zaledwie po dwóch miesiącach jawi się jako obciążenie, czego wizytówką był skład w Lizbonie. Biała flaga została wywieszona jeszcze przed pierwszym gwizdkiem. Trener dokonał kalkulacji. Wypruć flaki z Benfiką czy ratować ligę, w której w niedzielę trzeba zmierzyć się z Podbeskidziem?
Szkoda, że musiał stanąć przed takim dylematem i zamiast prestiżowej batalii, skupił się na beniaminku. To już wina strategii transferowej. Przeszacowania potencjału swojej kadry, gdy dość wyraźnie było widać potrzebę sprowadzenia co najmniej jeszcze jednego środkowego pomocnika i obrońcy. Doświadczonych nazwisk, które wsparłyby młokosów.
Głębokie rotacje i postawienie na rezerwowych, gdy teoretycznie można jeszcze powalczyć o awans, a przede wszystkim pokazać się na tle dużej firmy, wymusiła przy Bułgarskiej czerwona dioda migająca na ligowej konsoli. Lech po kilku wpadkach zajmuje dziewiąte miejsce w tabeli mając zaległy mecz.
Jeszcze nie jest w tragicznej sytuacji, jednak strata jedenastu punktów do lidera, Rakowa Częstochowa, jest sygnałem, że to naprawdę ostatni dzwonek, żeby powalczyć o mistrzostwo w okrojonym do trzydziestu kolejek sezonie.
W Poznaniu są syci finansowo po awansie do Ligi Europy i już sam występ w fazie grupowej nie wygląda na wielką przyjemność, a bardziej na odfajkowanie powinności. Byle dograć rozgrywki do końca. "My już swoje zrobiliśmy i zarobiliśmy". Za chwilę będzie można skupić się w stu procentach na lidze, w której zespół powalczy o miejsce na linii startu w biegu rzeźnika przez zasieki i pułapki jakim są rundy kwalifikacyjne do pucharów pocieszenia.
O Lidze Mistrzów realnie nie ma co w ogóle marzyć, a i Liga Europy staje się realnym celem jedynie dla mistrza kraju. Reszta czołówki od nowego sezonu zostanie zesłana do pucharu pocieszenia - Ligi Konferencji Europy UEFA. Za granicą trafniej nazwanego "Nobody Cares Cup".

Lech jednym z najgorszych w Europie

Ograniczenia kadrowe odbiły się na postawie Lecha, który na tle Europy wypada słabo. Nasz rodzynek i reprezentant na większej niż krajowe podwórko scenie jest w dziesiątce najsłabiej punktujących klubów w rozgrywkach. Na 48 zespołów jest siódmy pod względem liczby straconych goli.
Jeśli przyjmiemy, że Rangersi i Benfica byli poza zasięgiem, to miarodajnym porównaniem jest dwumecz ze Standardem. W nim Lech pokazał, z czym boryka się w obecnym sezonie. Jego głównym problemem nie jest nawet zła gra i totalna niemoc. Nie porzucił zupełnie swojego stylu. Przecież obie te konfrontacje mógł wygrać, a skończyło się na jednym sukcesie.
W Belgii "Kolejorz" przegrał frajersko, jak porażkę 1:2 sam podsumował trener Żuraw. Popełniał proste błędy. Prowadzenie, a ostatecznie także remis, poznaniacy wypuścili przez indywidualne potknięcia - stratę w środku pola Pedro Tiby, głupią czerwoną kartkę Djordje Crnomarkovicia i gol w ostatniej akcji meczu. Wszystko to można wrócić do jednego, już solidnie wypełnionego worka z podpisem "brak koncentracji".
Skąd znają to kibice z Wielkopolski? W tym sezonie Lech ma momenty, w których zupełnie wyłącza mu się skupienie. W lidze aż dziewięć z szesnastu goli stracił po stałych fragmentach gry. Podobnie jest w Lidze Europy, gdzie aż pięć razy tracił gola po strzałach głową. Pod tym względem gorszy jest tylko irlandzki Dundalk. Procent wygranych pojedynków w Ekstraklasie ma najwyższy. W LE odwrotnie, jeden z najgorszych - tylko 43,8.
Lech główki
WyScout
Zespół regularnie wypuszcza bramki i punkty w końcówkach. W ostatnich dziesięciu minutach spotkania tracił aż dziewięć goli. W aż pięciu meczach prowadził, aby ostatecznie oddać trzy punkty. W doliczonym czasie gry z "Kolejorzem" wygrywały Legia i Standard, a remisował Raków.
Gdyby nie ten brak skupienia, Lech byłby dziś w innym miejscu w lidze i być może w inny sposób rozłożyłby akcenty na mecze w pucharach. Tego już się jednak nie dowiemy. Dariusz Żuraw musi szybko wyciągać wnioski. Problem jest znany od wielu tygodni, a na razie nie udaje się go wyeliminować. Jak tak dalej pójdzie, w Poznaniu zmagania w Europie w przyszłym sezonie obejrzą w telewizji.

Przeczytaj również