FC Bayern. Robert Lewandowski przed sprawdzianem w Lidze Mistrzów. Może stanąć oko w oko z Messim i Ronaldo

Robert Lewandowski przed sprawdzianem w Lidze Mistrzów. Może stanąć oko w oko z Messim i Ronaldo
Ververidis Vasilis / Shutterstock.co
Wyboista droga Bayernu Monachium do finału Ligi Mistrzów to prawdziwa weryfikacja dla Roberta Lewandowskiego. Polak, który mocno wyciąga ręce po Złotą Piłkę, może w ćwierćfinale i półfinale stanąć oko w oko z największymi konkurentami - Leo Messim oraz Cristiano Ronaldo - i zakończyć polemikę, czy należy mu się status najlepszego w Europie.

To było nietypowe losowanie Ligi Mistrzów. Tym razem do siedziby UEFA w szwajcarskim Nyonie nie zjechali się przedstawiciele największych klubów. W pandemicznej rzeczywistości wystarczyło, że rozsiądą się wygodnie w fotelach, odpalą komputer i połączą z odpowiednim komunikatorem. Wirtualne spotkanie przerosło na chwilę internetowe łącza w Madrycie, ale gdy wszystko wróciło do normy poznaliśmy ćwierćfinałowe i półfinałowe drabinki Champions League. Trzeba to powiedzieć głośno. Sierpień z Pucharem Europy zapowiada się na prawdziwą piłkarską ucztę.
Dalsza część tekstu pod wideo
Historyczny turniej Final 8 w Lizbonie będzie przeżyciem tyle abstrakcyjnym, co fascynującym. Przez wirusa dostaniemy namiastkę mistrzostw świata w wydaniu klubowym. Taką porcję jakości podaną w zaledwie jedenaście dni, że trudno będzie nadążyć z trawieniem. Zaryzykuję, że tak duże nagromadzenie futbolowego geniuszu na metr kwadratowy jeszcze nigdy nie miało miejsca.

Wielkie przeszkody przed Bayernem

W tym pysznym sosie ważnym składnikiem będzie Robert Lewandowski, o którym żywiołowo dyskutuje się ostatnio w kontekście zwycięstwa w plebiscycie Złotej Piłki. Ja również zabrałem głos i uważam, że krajowy dublet i prowadzenie we wszelkich możliwych klasyfikacjach strzeleckich daje Polakowi pole position. Jest obecnie najlepszy w Europie. Ale kluczowa będzie jednak Liga Mistrzów. To ją ogląda cały świat. To ona najbardziej działa na opinię głosujących. I to tam Lewandowskiego los rzucił na możliwie najbardziej wymagający tor.
Bayern Monachium, gdy już dopełni formalności w rewanżu przeciwko Chelsea, w ćwierćfinale zmierzy się z kimś z pary FC Barcelona – Napoli, a w ewentualnym półfinale z Realem Madryt, Juventusem Turyn, Manchesterem City lub Olympique Lyon. Himalaje trudności, bo w jednej drabince spotkali się obecni lub przyszli mistrzowie kraju z trzech najmocniejszych lig świata.
Z jednej strony to sytuacja niekomfortowa. Z drugiej wymarzona. Lewandowski może szybko wyjaśnić - jak to się teraz mówi - wszystkich sceptyków. Postawić kropkę nad i, bo trudno o jaśniejszą weryfikację niż przez bezpośrednią konfrontację. Nie musi ona oddawać faktycznego stanu formy na przestrzeni całego sezonu. Być prawdziwszym papierkiem lakmusowym. Ale pojedynek, w którym naprzeciw siebie stają największe gwiazdy, po prostu zapada w pamięć. Zwłaszcza fakt, kto wyszedł z niego zwycięsko.
Wyobraźmy więc sobie, że Lewandowski najpierw eliminuje z drogi Leo Messiego, a następnie Cristiano Ronaldo. Strąca z planszy duopol trzęsący światowym futbolem, który od ponad dekady na zmianę wyszarpuje sobie pozłacaną futbolówkę. Czy można byłoby wysłać jaśniejszy sygnał: "Halo, na chwilę się wtrącę. Nadszedł mój czas!"?
Polak jest cztery mecze od potrójnej korony, która byłaby wyznacznikiem kompletnej dominacji. Cztery mecze to mało, ale w zderzeniu z nietypowym formatem rozgrywek i jakością rywali – przepaść. Bayern przed wakacyjną przerwą był najlepszym zespołem w Europie i na linię restartu Ligi Mistrzów stanie w roli faworyta. Fantastycznie pod względem personalnym i sportowym zarządza zespołem Hansi Flick. Ciekawe, jak poradzi sobie z trzecim w sezonie okresem przygotowawczym, po którym trzeba idealnie trafić z formą, bo od ćwierćfinału, bez rewanżu, nie będzie marginesu na błędy.

Trzy półfinały "Lewego"

Bawarczycy muszą mieć z tyłu głowy jeszcze jedną rzecz. W ostatnich latach jest im z Pucharem Europy nie po drodze.
Spójrzmy na wyniki Bayernu w Lidze Mistrzów od momentu, gdy w klubie pojawił się Lewandowski:
  • 2014/15 – półfinał i odpadnięcie z Barceloną (0:3 i 3:2)
  • 2015/16 – półfinał i odpadnięcie z z Atletico (0:1 i 2:1)
  • 2016/17 – ćwierćfinał i odpadnięcie z Realem (1:2 i 2:4 po dogrywce)
  • 2017/18 – półfinał i odpadnięcie z Realem (1:2 i 2:2)
  • 2018/19 – 1/8 finału i odpadnięcie z Liverpoolem (0:0 i 1:3)
W powyższych dwumeczach Lewandowski strzelił tylko trzy gole. Nie błyszczał, przez co zarzucano mu, że zawodzi w kluczowych momentach i pod największym napięciem. Nie ciągnie drużyny jak w Bundeslidze. Nie daje tyle, ile dał Borussii Dortmund, gdy pakował cztery gole w półfinale przeciwko "Królewskim". Fakt, że zawsze czegoś brakowało. Polak nie odegrał większej roli w zeszłorocznej potyczce z The Reds, ale wtedy, zwłaszcza w rewanżu, zawiódł cały Bayern. Trzeba też pamiętać, że we wcześniejszych edycjach nie opuszczał go pech. W 2017 roku przeciwko Realowi walczył z bólem pleców, a rok wcześniej z Atletico grał ze złamanym nosem i w masce ograniczającej widoczność.
Różne przypadki sprawiały więc, że Wembley wciąż pozostaje stadionem, na którym Lewandowski był najbliżej Pucharu Europy, i miejscem, gdzie Bayern sięgnął po to trofeum po raz ostatni. Po siedmiu latach są mocne podstawy, aby sądzić, że już wspólnie - Robert i Bayern - wreszcie spełnią cel.

Przeczytaj również