Wychowali Edena Hazarda i co roku brylują na rynku transferowym. Lille pokazuje jak robić biznes na piłce

Wychowali Hazarda i co roku brylują na rynku transferowym. Lille pokazuje, że można zarabiać i mieć wyniki
Pressfocus
Myśląc o najpotężniejszych drużynach Ligue 1, pierwsza myśl z pewnością dotyczy PSG, a następnie przed oczami pojawiają się tak renomowane kluby jak Marsylia, Lyon czy Monaco. Ten sezon pokazuje jednak, że na uwagę zasługuje również ekipa, która niepozornie wykonuje świetną robotę, zarówno pod względem sportowym, jak i finansowym, czyli LOSC Lille.
Nikłe zainteresowanie ekipą prowadzoną przez Christophe’a Galtiera może być spowodowane wieloma czynnikami. Na pewno jednym z nich jest ogólny spadek fanów ligi francuskiej, która w ostatnich latach stała się rozgrywkami jednej drużyny – PSG.
Dalsza część tekstu pod wideo
Drugiego powodu można się dopatrywać w niezbyt bogatej historii „Mastifów”, którzy tylko 3 razy sięgali po mistrzostwo. To jednak nie zmienia faktu, iż ostatnie lata w wykonaniu Lille można spokojnie uznać za jeden z najlepszych okresów w historii klubu.

Powrót na salony

Potwierdzenia powyższych komplementów nie trzeba długo szukać. Wystarczy spojrzeć na dotychczasowe dokonania zespołu w tym sezonie Ligue 1, aby dostrzec, że mamy do czynienia z naprawdę solidną ekipą.
Przewaga Lille nad faworyzowanymi Marsylią i Lyonem jest na tyle bezpieczna, że powoli można uznawać za pewnik udział podopiecznych Galtiera w kolejnej edycji Ligi Mistrzów. Będzie to powrót do klubowej elity po sześciu latach nieobecności.
Ostatnia przygoda Lille z Ligą Mistrzów nie miała szczęśliwego zakończenia, ponieważ francuska drużyna zajęła czwarte miejsce w grupie z zaledwie trzema punktami na swoim koncie.
O ile można zrozumieć ustąpienie miejsca Bayernowi i Valencii, tak zakończenie grupowej rywalizacji za Bate Borysów z pewnością zalicza się do ogromnych klęsk klubu z północy Francji.
Wytłumaczeniem może być fakt, iż drużyna musiała sobie radzić bez swojego lidera – Edena Hazarda, który po pięciu latach gry we Francji przeniósł się wówczas do Chelsea. Z drugiej jednak strony, skład Lille obfitował wówczas w wiele nazwisk, które kojarzymy z występów w naprawdę solidnych klubach z Lucasem Dignem czy Dimitrim Payetem na czele.

Doświadczenie w obronie, fantazja w ataku

W obecnej kadrze Lille znajduje się również wielu zawodników, którzy najpewniej za kilka lat będą mieć w CV kluby pokroju Chelsea, Evertonu czy nawet Barcelony. Szczególnie kuszącymi kąskami na rynku transferowym mogą stosunkowo niedługo stać się ofensywni zawodnicy Lille, którzy mimo młodego wieku już prezentują bardzo wysoki poziom.
Lille pod względem bramek zdobytych w lidze ustępuje tylko niedoścignionemu PSG i Lyonowi, od którego „Mastify” zdobyły zaledwie jedną bramkę mniej. Najwyraźniej młode (i wydawałoby się, jeszcze nieoszlifowane) gwiazdy już teraz dorównują ofensywie złożonej z tak uznanych graczy jak Depay, Fekir czy Moussa Dembele.
Nicolas Pepe, Ikone, Bamba czy nastoletni Leao mają zapewnioną ogromną swobodę w ofensywie, co przekłada się na bardzo dobrą dyspozycję osiąganą przez młodych snajperów.
Zresztą na niemal każdej pozycji w drużynie Lille można by znaleźć niedoświadczonych, ale zarazem niezwykle utalentowanych zawodników, którzy w przyszłości mogą stanowić o sile największych europejskich potęg.
Wszyscy jednak wiemy, że drużyna aspirująca do może nie wielkich, ale na pewno nieprzeciętnych celów nie może być zbudowana wyłącznie w oparciu o perły, które dopiero zbierają doświadczenie na najwyższym poziomie.
Działacze Lille również zdają sobie z tego sprawę i wydaje się, że znaleźli oni idealny złoty środek podczas budowania kadry trzykrotnych mistrzów Francji. Ofensywa oparta jest głównie o wspomnianych już dynamicznych skrzydłowych z Pepe i Leao na czele, w defensywie szlify zbierają 22-letni Celik czy 23-letni Kone, ale nad wszystkim pieczę sprawuje doświadczony Jose Fonte. To właśnie mistrz Europy i były zawodnik m.in. Southamptonu oraz Benfiki jest niezastąpionym liderem defensywy Lille.
Średnia wieku w Lille wynosi niewiele ponad 24 lata, zatem 35-letniego Fonte można by nazwać rodzynkiem pośród dopiero co dojrzewających winogron, ale każda drużyna potrzebuje takiego weterana.

Taniej kupić, drożej sprzedać

Transfer Portugalczyka na Stade Pierre-Mauroy był zresztą jednym z wielu majstersztyków zarządu Lille w ostatnich latach. Sprowadzenie Fonte wniosło ze sobą wiele korzyści w aspekcie sportowym, a co do finansów, kosztował Lille okrąglutkie 0 euro, zatem o żadnej stracie nie mogło być mowy.
Zakontraktowanie portugalskiego stopera to tylko wierzchołek góry znakomitych ruchów na rynku w wykonaniu zarządu Lille. Polityka transferowa obecnych wiceliderów Ligue 1 powinna być wzorem do naśladowania dla wszystkich średnich klubów z aspiracjami, które chciałyby sukcesywnie wzmacniać swoją pozycję wśród europejskiej elity.
Trudno przecież wyobrazić sobie lepszy model zarządzania kadrą i finansami jeśli weźmiemy pod uwagę, że np. rychły transfer Nicolasa Pepe prawdopodobnie pokryje koszt całej jedenastki, którą zbudował Christophe Galtier.
Szczególnie warte uwagi są dokonania Lille jeśli weźmiemy pod uwagę dosyć niski poziom akademii klubu, która raczej nie wydaje na świat wielu talentów. Większość „zdobyczy” jest efektem niemal perfekcyjnie prowadzonego skautingu i ściągania w swoje szeregi graczy, którzy w rodzimych klubach nie mieliby szans na regularną grę, jak np. Jonathan Ikone w PSG.
Niejednokrotnie zachwycamy się okazałymi bilansami transferowymi portugalskich klubów lub Ajaksu Amsterdam, ale najczęściej korzystne saldo jest efektem sprzedawania zawodników wykształconych w szkółce danego klubu. Lille, mimo braku akademii najwyższej klasy stara się dorównywać ekipom, które są nastawione na eksport swoich największych gwiazd.

Ciągłość projektu

Lille zasługuje na szczególne docenienie, ponieważ cykliczna sprzedaż wyróżniających się zawodników zupełnie nie wpływa na pogorszenie wyników całej drużyny. A we Francji różnie z tym bywa, o czym boleśnie przekonało się choćby Monaco.
Zachwyty nad polityką transferową klubu z Księstwa zniknęły, gdy okazało się, że sprzedaż wszystkich gwiazd zepchnęła drużynę do strefy spadkowej, z której podopieczni Jardima wydźwignęli się na 16. lokatę dopiero przed paroma tygodniami.
Lille nie grozi tak bolesny upadek, ponieważ wszelkie ubytki są momentalnie łatane. Klub zarabia, utalentowani zawodnicy ruszają na podbój Europy, a do ekipy Galtiera trafiają kolejne perełki, które otrzymują szansę debiutu i rozwoju.
Najlepszym przykładem jest tutaj jeden z obecnie najlepszych skrzydłowych świata, czyli Eden Hazard, który nim podbił serca sympatyków Chelsea, brylował na francuskich boiskach w barwach LOSC.
Po sprzedaży Hazarda za 35 milionów do klubu trafił kolejny znany wśród szerokiej publiczności zawodnik, czyli Florian Thauvin. Usługi Francuza wyceniono wówczas na 3,5 mln euro. Po roku sprzedano go za czterokrotnie wyższą sumę do Marsylii, w której gra do dziś.
Thauvina zastąpił obecny reprezentant Belgii, który na co dzień występuje w Liverpoolu – Divock Origi. 12 milionów uzyskane ze sprzedaży obecnego zawodnika „The Reds” przeznaczono m.in. na Bouffala (obecnie zawodnik Celty), Lopesa (Monaco) czy Diaby’ego (Sporting). Kilka miesięcy gry na północy Francji wystarczyły, aby wszystkich wymienionych graczy sprzedać z jeszcze większym zyskiem, który został przeznaczony na kolejnych utalentowanych juniorów.

Transferowe perpetuum mobile

Poczynania działaczy Lille zasługują na ogromne uznanie, a przecież wspomniane wyżej dokonania to tylko ułamek wszystkich osiągnięć transferowych, które dokonały się na Stade Pierre-Mauroy. Skupiliśmy się głównie na skrzydłowych, ale równie obficie wygląda historia bocznych obrońców, którzy w ostatnich latach przewinęli się przez ten klub.
Digne, Pavard, Sidibe i Corchia – wszyscy ci zawodnicy wkraczali w seniorski futbol właśnie w barwach Lille. Już niedługo równie rozpoznawalni mogą stać się obecni wahadłowi ekipy Galtiera, czyli Calik i Kone.
O rozgłos nie musi za to martwić się najjaśniej świecąca gwiazda aktualnej kadry „Mastifów”, czyli Nicolas Pepe, który najprawdopodobniej już w trakcie najbliższego okienka transferowego zasili szeregi Bayernu Monachium.
Odejście Iworyjczyka do bawarskiego klubu będzie kolejnym już dowodem na to, jak wspaniale działającą organizacją jest klub z północy Francji. W pięciu najlepszych europejskich ligach można ze świecą szukać drużyny, która mimo corocznej rozprzedaży dotychczasowych filarów, potrafiłaby utrzymać równy, wysoki poziom gwarantujący walkę o udział w europejskich pucharach.
Warto przyglądać się poczynaniom ekipy LOSC zarówno teraz, gdy o jej sile stanowią spektakularnie grający zawodnicy, jak Nicolas Pepe, bądź Jonathan Bamba, ale również po ich odejściu do jeszcze większych klubów.
W końcu historia już nas nauczyła, że w Lille wszelkie kadrowe ubytki są zastępowane przez tańszych, ale wbrew pozorom jeszcze lepszych piłkarzy niż ich poprzednicy. Był Hazard, jest Pepe, a w kolejce pewnie czekają już kolejni juniorzy, którymi będziemy się zachwycać jeszcze przez wiele długich sezonów.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również