Liverpool FC i Tottenham Hotspur na szczycie, Marsylia najlepsza we Francji. "Nieważne, jak zaczynasz..."

Liverpool i Tottenham na szczycie, Marsylia najlepsza we Francji. "Nieważne, jak zaczynasz..."
Han Yan / PressFocus
Nieważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz. Określenie to pada - nie tylko w świecie futbolu - bardzo często. Czasami wydaje się już nawet trochę nudne i wyświechtane. Ale obecny sezon pokazuje, że jest po prostu trafne. Zespoły, które rządziły w czołowych ligach nawet po kilkunastu kolejkach, mają dziś naprawdę spore kłopoty.
Tego typu przykłady można znaleźć praktycznie w każdej lidze z europejskiego topu. Najbardziej widoczne jest to jednak w angielskiej Premier League. Tam po 13. kolejce, a więc niemal dokładnie 1/3 sezonu, sytuacja w czubie tabeli wyglądała następująco:
Dalsza część tekstu pod wideo
  • 1. Tottenham
  • 2. Liverpool
  • 3. Leicester
  • 4. Southampton
A dziś jest tak:
  • 3. Leicester
  • 6. Tottenham
  • 7. Liverpool
  • 14. Southampton
Na swoim miejscu pozostały jedynie “Lisy”. Pozostałe ekipy zaliczyły nieprawdopodobny zjazd. Wpływ miały na to oczywiście różne czynniki. Kontuzje, gra na kilku frontach, zwyczajne spadki formy. Trzeba jednak przyznać, że na przestrzeni kilku miesięcy sytuacja zmieniła się diametralnie. Liderujące po 13. kolejce ekipy Liverpoolu i Tottenhamu nie tylko mogą pomarzyć dziś o mistrzostwie, ale nawet miejscu w czołowej czwórce, która gwarantuje udział w Lidze Mistrzów. Z kolei Southampton ma siedem punktów przewagi nad strefą spadkową.

Rewelacja z Bundesligi spada w dół

Po 12 kolejkach liderem Bundesligi był Bayer Leverkusen. “Aptekarze” na tamtym etapie sezonu nie mieli na swoim koncie nawet jednej ligowej porażki. Minimalnie wyprzedzali Bayern, który w końcu przyjechał na ich stadion. Po golu Patricka Schicka jeszcze do 43. minuty było 1:0 dla gospodarzy. Później jednak niezawodny Robert Lewandowski wyrównał, a w ostatniej akcji meczu trafił też na 2:1.
Bayer w 13. kolejce przegrał więc swój pierwszy ligowy mecz. I to w tak pechowych okolicznościach. Musiał wówczas ustąpić z tronu większemu rywalowi z Monachium. Później już na niego nie powrócił. Z tygodnia na tydzień słabł. W kolejnych sześciu meczach poniósł aż cztery porażki. Powietrze ewidentnie zeszło i schodzi do teraz. Dziś “Aptekarze” zajmują w Bundeslidze dopiero szóste miejsce.

Wcześniej nad Barceloną, teraz porażka 1:6

W Hiszpanii sezon znakomicie zaczęło przede wszystkim Atletico Madryt, które oczywiście do teraz jest liderem, choć już ze zdecydowanie mniejszą przewagą. Nie każdy pamięta może jednak, że jeszcze po 13. kolejce za plecami “Los Colchoneros” znajdował się Real Sociedad, który wyprzedzał m.in. Real Madryt i FC Barcelonę. Nikt nie przypuszczał pewnie wtedy, że ekipa z San Sebastian rozbije wielkie trio, ale tak dobra pozycja po 1/3 sezonu mogła dawać nadzieję na niezły efekt końcowy.
Później jednak “Biało-Niebiescy” wpadli w poważne tarapaty. Dziś mogą już tylko pomarzyć o rywalizacji z największymi tuzami na Półwyspie Iberyjskim. Do Atletico tracą 21 punktów, do Barcelony 17, do Realu 15. Uciekła im także Sevilla. Miejsce w czołowej czwórce, które dałoby im Ligę Mistrzów, teraz jest praktycznie nierealne. Oglądać trzeba się raczej za plecy, bo oddech szóstego Betisu i siódmego Villarreal czuć bardzo wyraźnie. Zjazd klubu z Baskonii podsumowała ostatnia porażka z Barceloną - 1:6.

Marsylia liderem we Francji

Po 14. kolejce ligi francuskiej w szatni Olympique Marsylia można było zaśpiewać słynne “mamy lidera”. Klub Arkadiusza Milika, wtedy oczywiście jeszcze bez niego, imponował formą. Miał na koncie 30 punktów i minimalnie, bo minimalnie, ale wyprzedzał Lille, Lyon oraz PSG. Nikt nie marzył wtedy raczej o mistrzostwie, ale na Stade Velodrome mogli mieć nadzieję, że czeka ich udany sezon.
Dziś tych nadziei już nie ma. Niemal wszystko posypało się jak domek z kart. Konflikty, zmiany na stanowisku trenera, kolejne porażki. Obecnie Marsylia to dopiero szósty zespół Ligue 1. Strata do ścisłej czołówki wynosi prawie 20 punktów. Oglądać trzeba się raczej za plecy, bo tam czai się cała masa drużyn, które mają do zespołu prowadzonego obecnie przez Jorge Sampaoliego niewielki dystans.
***
W obecnym - pandemicznym - sezonie praktycznie nikt nie jest w stanie utrzymać równej i wysokiej formy przez całe rozgrywki. Wyżej podaliśmy jedynie najbardziej drastyczne przykłady podróży z “nieba do piekła”, ale przecież pewną zadyszkę złapały też choćby Atletico Madryt i Milan. Kilka miesięcy temu ekipy prezentujące się naprawdę imponująco.
Dziś doskonale rozumiemy już trenerów, którzy upodobali sobie stwierdzenia w stylu - nie stawiamy sobie długofalowych celów, skupiamy się na każdym kolejnym meczu. Bo sytuacja potrafi odmienić się o 180 stopni bardzo szybko.

Przeczytaj również