Łukasz Gikiewicz nadaje z Indii! "Będę zamknięty w hotelu pół roku. Grali tu Nesta, Materazzi" [NASZ WYWIAD]

Łukasz Gikiewicz nadaje z Indii! "Będę zamknięty w hotelu pół roku. Grali tu Nesta, Materazzi" [NASZ WYWIAD]
Łukasz Gikiewicz
Łukasz Gikiewicz prowadzi swoją karierę w bardzo ciekawy sposób. Odwiedza kraj za krajem, ligę za ligą i chłonie kultur z różnych zakątków świata. Tym razem wytransferował się do Indii. W Chennaiyin FC spotkał innego Polaka - Ariela Borysiuka. Porozmawialiśmy ze słynnym “Giki News” o tym, co u niego słychać i jak zapowiada się jego kolejna, egzotyczna przygoda.
SAMUEL SZCZYGIELSKI: Na początek zapytam, czy nie wariujesz w hotelu?
Dalsza część tekstu pod wideo
ŁUKASZ GIKIEWICZ: Podchodzę do tego, jakby to był dłuższy obóz. Mam wszystko to, co jest mi potrzebne do przygotowania do sezonu. Sezon rusza 23 listopada, wtedy mamy pierwszy mecz. Tutaj nie mam nic do załatwienia - mogę wyjść do restauracji i na basen. Autokar nas zabiera na mecz i na trening. 6 miesięcy bez sklepów, bez słodyczy, bez fryzjera. Nigdy z czymś takim nie miałem do czynienia. Obóz, przygotowanie się. 24h myślenia tylko o futbolu. Telefon i kamerka do żony i do dziecka i tyle. Wziąłem dwie maszynki ze sobą, jak już zarosnę, to się opierdzielę na łyso. W końcu się nauczę! Jestem nastawiony do tego pozytywnie. Mija ósmy dzień w izolacji, jeszcze osiem. 2 października mijają dwa tygodnie, musiałem się zaszczepić drugą dawką podpisując kontrakt w Indiach.
Jak wygląda ten hotel? Jesteście zamknięci jako cała liga w jednym hotelu?
Nie. Każda drużyna ma swój hotel. W naszym hotelu jesteśmy odseparowani takim dużym płotem od turystów, bo jest ich bardzo dużo. Nie mogą tutaj wchodzić. Każda drużyna jest w innym hotelu. Boiska są podzielone na strefy, więc widujemy się tylko sami ze sobą.
Pojechałeś tam na pół roku. Jak wytrzymasz tak długo bez rodziny?
Nie będę ukrywał, że miałem inne oferty, ale zapytam cię szczerze. Wolałbyś mieszkać przez sześć miesięcy w hotelu w Indiach, czy przez sześć miesięcy w Mielcu? Ja byłem otwarty na wszystko, nie chciałem dużo zarabiać, bo po prostu kocham to robić. Mogłem być w Mielcu, ale wiesz że w moim życiu rzeczy dzieją się szybko i niespodziewanie. Będzie ciężko bez rodziny, urodziny dziecka, wigilia, moje urodziny, urodziny żony. Dali mi jakieś pieniądze, przedstawili warunki i się zdecydowałem. Grali tutaj Nesta, Materazzi, John Arne Riise. Ta liga jest młoda, powstała osiem lat temu. Zdobyli dwa razy mistrzostwo. Teraz chcą się dostać do play-offów - pierwsza z czwartą, druga z trzecią - półfinały i finał. Trener jest Czarnogórcem, jeden zawodnik z Serbii - więc znam ten język, Ariel Borysiuk. Nie zmieniły mnie Indie za bardzo. W pierwszym dniu ogarniałem Arielowi wi-fi, bo się mu coś popsuło.
To jest twój dziesiąty kraj poza Polską.
Dziewiąty albo dziesiąty. Nie liczę tego, bo pewnie jakiś jeszcze przede mną.
Cieszysz się, że Ariel Borysiuk jest z tobą w klubie czy nie robi ci to różnicy po tylu latach, czy masz Polaka, czy nie?
Nie robi mi to różnicy. Natomiast Ariel był w szoku, że tak szybko się zaaklimatyzowałem i skróciłem ten dystans. Załatwiłem polską telewizję, oglądamy sobie seriale i programy. Ariel ma wczasy w Indiach, sześciomiesięczny all-exclusive!
Jaki serial oglądacie?
On jest starej daty, więc mówi, że M jak Miłość! Dla mnie kolejny dziki kraj nie jest nowością, dla nie tak, więc mówi: “Szacunek Giki, dzięki że jesteś przy mnie!” Cieszę się, że mogę mu pomóc. Dwóch Polaków w lidze, więc ciągniemy ten wózek.
Ariel miał Rosję, Mołdawię, Niemcy, Anglię, ale czegoś takiego jak Indie jeszcze nie przeżył.
W Tyraspolu mówi, że jest dramat. Pijesz kawę na stacji. Nie mówmy też o dzikości. Tajlandia, Arabia, Malezja - wszędzie jest jakaś organizacja. W Indiach też jest futbol.
Cokolwiek cię w Indiach zaskoczyło?
Ciężko mi powiedzieć, bo od 18 września jestem zamknięty. Widzę cztery ściany i tyle. Trochę posiedzę na tarasie i tyle. Mamy wszystko, co potrzebne do treningu stacjonarnego i tyle.
Jak wyjdziesz na miasto, to z tego co mówił Kibu Vicuna - krowy mają tam dowód osobisty. Ludzie śpią na ulicy ze zwierzętami.
Wyjdę dopiero po zakończeniu sezonu. Nie możemy wyjść na ulicę, nie możemy nic. Powiedzieli nam, że raz-dwa będziemy mogli na plażę wyjechać, no i tyle.
Jacy są ludzie w Indiach? Przygaszeni, czy wręcz przeciwnie?
Trener mówił to pani prezes, bo mamy panią prezes, że “Giki” przyszedł, by złapać szatnię. Są, tak jak mówisz, tacy przygaszeni. Trzeba trochę pożartować, mamy tutaj Rafę Crivellaro, który był w Wiśle Kraków - jest naszym kapitanem - więc śmieją się, że ja będę wice. Jako taki żartowniś. Zresztą…trzeba się trochę pośmiać! Musimy dobrze zacząć, łapać te punkty. Wszystko też zależy od wyników.
Wiesz, że piłkarze w Indiach piłkarze potrafią po treningu na łyżeczkę spać?
Nie interesuje mnie to. Ja po treningu będę szedł pod prysznic, potem do pokoju, włączał TVN i oglądał “Na Wspólnej”.
Zamierzasz wykorzystać te pół roku poza boiskiem?
Wjeżdża Tik Tok, vlogi, więc zobaczymy. Nie wiem, jak Indie stoją pod znakiem bukmacherki, moja twarz brzmi znajomo - może coś z brylantami “Gikiego”? Na pewno chcę się podszkolić języka. Nie mogę spędzać czasu z żoną i dzieckiem, więc chciałbym wykorzystać ten czas. Jeśli nam dobrze pójdzie, będzie wynik, to trener będzie chciał nas tu zostawić. Wiadomo, że nie wejdę z butami wszędzie. Nie będę brał telefonu, dzwonił do trenera Sousy by mnie powołał, ale jak ktoś zadzwoni, to czemu nie!
Jaka była twoja pierwsza reakcja, jak usłyszałeś propozycję z Indii?
Propozycja z Indii była…najbardziej cywilizowania. Były jeszcze Indie, Sudan, Libia. Przyleciałem do Mombaju. Ludzie, kultura, język - wiesz, jaki ja jestem. Jestem ciekawy świata. Zadzwoniłem do żony, że lecę do Indii. To jest fajne doświadczenie, żeby potem być jakimś dyrektorem sportowym, trenerem. Jak tak popatrzysz - Bahrajn, Tajlandia, dwa razy Jordania, trzy razy Arabia, Rumunia, Cypr, Bułgaria. Telefon dzwoni cały czas. Dzwonił do mnie agent, bo nawet nie wiedział, że jestem już w Indiach. Pytał się, czy jestem wolny, bo jest dobra kasa.
Miałeś już jakieś propozycje trenerskie?
Jeszcze nie.
Jestem w szoku, jak mówisz o trenerce, bo myślałem, że chcesz iść w menedżerkę.
Nie wiem, czy mi by się to nie nudziło. Zrobisz 3-4 deale i siedzisz na dupie. Nie wiem, czy by mnie nie znudziło mieszkanie w Warszawie przez 15 lat. Zobacz, komentator lata po świecie. Robi wywiad z Anfield Road, robi materiał w Barcelonie. Ja chcę podróżować. Dzwoniła do mnie jedna agencja menadżerska, ale odmówiłem, jestem czynnym zawodnikiem. Pochwalę się, że jeden z zawodników, który nie miał klubu, znalazł go dzięki mnie. Załatwiłem mu tam transfer, ale nie ciągnie mnie do zawieszenia butów na kołku. Stoper, lewonożny, Chorwat. “Giki” bez presji, bez rozgłosu zrobiliśmy ten ruch. Nie chciałem od niego kasy, cieszę się, że mogłem pomóc.
Czy jest jakiś piłkarz, z którym od tylu lat masz cały czas kontakt?
Adrian Mierzejewski. Non stop. Codziennie, co drugi dzień. Jak mam być szczery, to wczoraj Ariel był na trzecim piętrze, Adrian na kamerce i wysyłaliśmy zdjęcia do Sebka Mili. Jak złamałem nogę w Śląsku Wrocław, to tylko Lenczyk zadzwonił i trzech kolegów. Później jak wracałem, to wszyscy chcieli pić na mój rachunek. Moje grono przyjaciół jest wąskie. Więcej jest nich w Chorwacji, niż w Polsce. Z “Mierzejem” gadaliśmy o tym, że fajnie byłoby zakończyć razem karierę w Australii. Zobaczymy co z tego wyjdzie.
Będziesz grał regularnie w pierwszym składzie?
Mamy sześciu obcokrajowców, czterech może grać. Mamy stopera, Ariela, Komana - który grał w Sampdorii, byłego reprezentanta Węgier, Rafę, reprezentanta Kirgistanu. Trener mówi, że czasami będzie grał Arielem na stoperze. Zobaczymy. Nie wiem, jak trener to widzi. Sześć jest, czterech może grać, więc dwóch musi usiąść.

Przeczytaj również