"Jeden z najlepszych bramkarzy w historii reprezentacji". Cudowne chwile Fabiańskiego. Mały Łukasz byłby dumny

"Jeden z najlepszych bramkarzy w historii reprezentacji". Cudowne chwile Fabiańskiego. Mały Łukasz byłby dumny
Pawel Andrachiewicz / PressFocus
Sam mecz z San Marino był dla reprezentacji Polski jak ekskluzywny trening. Nie wysokość zwycięstwa, a pożegnanie Łukasza Fabiańskiego było punktem wieczoru na PGE Narodowym. "Fabian' zagrał ostatni mecz z orłem na piersi na zero i rozstał się z kadrą w pięknej oprawie.
Główny bohater meczu był jeden. Fabiańskiego z honorami żegnano od kilku dni. 36-latek przyznał, że od dawna szykował się do tej chwili. Oczywiście mógł układać sobie w głowie i przewidzieć scenariusz wypełniony pięknymi migawkami, ale nawet gdyby był największym twardzielem, przygotowanym na worek wzruszeń, nie ma szans - uroniłby łzę. Fabiański do uciekających od emocji nie należy więc z energii wysyłanej w jego stronę z trybun czerpał garściami. Z boku patrzyło na niego 56 tysięcy fanów, ale na miejscu była przede wszystkim jego rodzina, m.in. żona i syn, przyjaciele oraz najważniejsi trenerzy, których spotkał na swojej drodze. Ich loża ozdobiona była banerem z krótkim przekazem: "Dziękujemy".
Dalsza część tekstu pod wideo
Gdyby mały Łukasz - chłopak ze Słubic, który oszalał na punkcie piłki kiedy zobaczył profesjonalne rękawice w przygranicznym sklepie - oglądał w telewizji dzisiejszego Łukasza, na pewno marzyłby o takiej karierze i takim pożegnaniu. Choć jego czas w reprezentacji był sinusoidą, Fabiański dziś mógł poczuć się spełniony. Jego każdy kontakt z piłką był jak najlepsza interwencja - kwitowany gromkimi brawami. Co chwila skandowano jego nazwisko, a gdy wybiła 57. minuta, poziom decybeli (mieczony na Narodowym) z pewnością osiągnął rekordową granicę. Fabiański schodził z boiska wzdłuż szpaleru, tonąc w uściskach kolegów, i w ten emocjonalny sposób zamknął reprezentacyjne drzwi. To była prawdziwa i piękna scena. Wzruszająca do szpiku kości. Pokazująca przede wszystkim nie piłkarza a wspaniałego, ciepłego człowieka.
Fabiański z kadrą żegna się po 15 latach, sześciu miesiącach i jedenastu dniach. To rekordowy staż. Rekordem jest także liczba czystych kont - aż 27. "Fabian" ma więc swoją piękną kartę w biało-czerwonej księdze. Gdy zapytałem go, co poprawiłby w swoim CV, mając do dyspozycji magicznego pilota do przewijania konkretnych momentów, bez zawahania odpowiedział: karne w ćwierćfinale EURO 2016. We Francji bronił jak z nut i gdyby wtedy jeszcze zatrzymał Portugalczyków, późniejszych mistrzów, miałby pomnikowy status. Kto wie, gdzie wtedy zatrzymałaby się tamta drużyna Adama Nawałki. Zostańmy jednak przy "tu i teraz'' w którym "Fabian" będzie zapamiętany jako jeden z najlepszych bramkarzy w historii reprezentacji. Ja zapamiętam go jako wielkiego profesjonalistę. Jednego z pierwszych piłkarzy, których poznałem czternaście lat temu podczas studiów w Anglii.
Łukasz, dzięki za wszystko!

Przeczytaj również