Miał być Cristiano Ronaldo, będą trybuny w Napoli. Wiecznie niezdecydowany Arkadiusz Milik skazany na banicję

Miał być Cristiano Ronaldo, będą trybuny w Neapolu. Wiecznie niezdecydowany Arkadiusz Milik skazany na banicję
Rafal Olechnowicz / PressFocus
Miał być wielki transfer, błyski fleszy i gra z Cristiano Ronaldo. Gdy to nie wypaliło, Arkadiusz Milik mógł wcielić się w rolę lidera projektu Paulo Fonseki w Romie. Dziś, w ostatnich godzinach okienka, zanosi się, że Polaka czekają kilkumiesięczne katusze na trybunach w Neapolu.
Juventus. Roma. Juventus. Atletico? A może jednak Premier League? Czy RB Lipsk? Ech, to chociaż Fiorentina. I tak w kółko. Karuzela potencjalnych pracodawców Arka Milika z dnia na dzień nabierała coraz szybszego tempa. Stanęło na tym, że zaraz zamkną się drzwi letniego mercato, a nic nie wskazuje na to, aby reprezentant Polski ostatecznie zmienił barwy klubowe. Wychowanek Rozwoju Katowice stąpa po niezwykle cienkim lodzie i prawdopodobnie czeka go długa, bardzo zimna kąpiel.
Dalsza część tekstu pod wideo

Turyński całun śmierci

Kilka miesięcy temu sytuacja 26-latka była diametralnie inna. Zdecydowanie bardziej optymistyczna. Transfer do Juventusu wydawał się realną opcją i naturalnym krokiem w jego karierze. Dziennik “Corriere dello Sport” informował już w kwietniu, że Maurizio Sarri widzi Polaka w turyńskiej układance, a dyrektor sportowy Fabio Paratici akceptuje ten wybór. Zbiegło się to w czasie z odmową Milika w sprawie przedłużenia kontraktu z Napoli. Wszystko wskazywało na to, że powróci pod skrzydła szkoleniowca, który zawsze go cenił i opisywał w samych superlatywach.
Plany spaliły na panewce. Miał być Sarri, a Arek usłyszał co najwyżej: “sorry, nie chcemy cię”. Roszady na ławce trenerskiej “Starej Damy” spowodowały, że całkowicie upadł temat przenosin Polaka do stolicy Piemontu. W taktyce preferowanej przez Andreę Pirlo nie ma miejsca dla napastnika o takiej charakterystyce. Milik pasował do systemu 4-3-1-2 stosowanego przez poprzedniego menedżera. Ale czasy i okoliczności się zmieniły.
- Alvaro jest zawodnikiem, którego szukaliśmy. Zarówno na poziomie technicznym, jak i taktycznym. Znam go dobrze, wiem co może zaoferować tej drużynie, dlatego był naszym priorytetem - komentował Pirlo. - To gracz dopasowany do naszego stylu. Cieszymy się, że znów jest z nami. Ale nie będę ukrywał, sprowadzilibyśmy Dzeko, gdyby nie inne ruchy. W trakcie mercato trzeba być kreatywnym - dodał dyrektor sportowy mistrzów Włoch.

Erupcja pod Wezuwiuszem

I w tym momencie można postawić Milikowi pewien zarzut. Perspektywa gry dla “Bianconerich” jest kusząca, jednak chyba trochę za wcześnie snajper spalił mosty pod Wezuwiuszem. Przecież każdy dobrze wiedział, że Sarri siedzi na gorącym krześle. “Juve” pod jego wodzą grało futbol głównie nudny, bezpłciowy, nieatrakcyjny. Ledwo uciułało Scudetto. Przeszczep filozofii “Sarriball” nie przyjął się w turyńskim organizmie.
Juventus znalazł napastnika lepiej pasującego do idei Andrei Pirlo. Milik został na lodzie. Kolejne opcje wciąż się wykruszają. Polaka przymierzano do minimum tuzina klubów. Przecież jeszcze kilkanaście dni temu Fabrizio Romano ogłosił słynne “Here we go” w kontekście przenosin Milika do Romy i Edina Dżeko do Turynu. Dlaczego do tego nie doszło? Wersje są różne i nie wiadomo, komu warto zaufać. Dziennikarze “Tuttosport” podali, że działacze “Giallorossich” chcieli obniżyć cenę po badaniach medycznych. Lekarze ustalili, że istnieje spore ryzyko odnowienia się urazów, które wcześniej go trapiły. Zamiast 25 milionów, zaoferowali tylko 17. To oczywiście mogło rozwścieczyć de Laurentiisa.
- Arkadiusz Milik trafi do klubu, który przedstawi najlepszą propozycję. Nie będzie żadnych zniżek. Jeśli nie pojawi się korzystna oferta, zostanie, ale trener nie będzie z niego korzystał - zapowiedział sternik “Azzurrich”. Gennaro Gattuso kontynuował narrację de Laurentiisa. - Jeśli Milik nie znajdzie rozwiązania, czeka go trudny okres. Mamy innych napastników, nie ma dla niego miejsca - zaznaczył trener w rozmowie ze “Sky Sports Italia”.

Czy warto było szaleć tak?

Zegar tyka, a Milik nadal tkwi w patowej sytuacji. Włoskie opcje legły w gruzach. W Anglii zaś nie jest uznawany za łakomy kąsek. Tottenham postawił na rok młodszego Carlosa Viniciusa z Benfiki. Z kolei Carlo Ancelotti, z którym napastnik współpracował w Napoli, nie ma powodów, aby sprowadzać do Evertonu kolejnego snajpera. Richarlison rozpoczął sezon czterema trafieniami i dwoma asystami, a Dominic Calvert-Lewin zaliczył dwa hat-tricki w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Brzmi to tragicznie, ale na tę chwilę 26-latek nie znalazłby miejsca nawet w składzie “The Toffees”. Ewentualnie pełniłby rolę pierwszego rezerwowego, bo Moise Kean przeszedł do PSG.
W ostatnich dniach odrzucił jeszcze ofertę Fiorentiny. Czy słusznie? "Viola" to naturalnie słabszy zespół, ale lepiej grać w takim, niż w żadnym. Polak sam zapędził się w kozi róg. Bez drogi ucieczki. Zanosi się na to, że już żaden, nawet paniczny ruch, nie uratuje go przed spędzeniem kilku miesięcy na trybunach San Paolo. Szkoda.

Przeczytaj również