Legii Warszawa więcej pokory, Sousie zwolnienia, Michniewiczowi nowej pracy. Składamy noworoczne życzenia

Legii więcej pokory, Sousie zwolnienia, Michniewiczowi nowej pracy. Składamy noworoczne życzenia
Wojciech Dobrzynski/Pressfocus
Nowy rok oznacza nowe wyzwania i nieznane dotąd perspektywy. Dla wielu piłkarzy, trenerów, a nawet całych klubów nadchodzący tuzin miesięcy wiąże się z otwarciem nowego rozdziału w historii. Czego można życzyć Paulo Sousie, naszym reprezentantom czy gwiazdom światowej piłki? Pula serdeczności jest szeroka jak nigdy.
Rok 2022 zapowiada się na prawdziwą ucztę dla piłkarskiego kibica. Wielkie hity, kosztowne transfery i wyczekiwane mistrzostwa świata to tylko kropla w morzu czekających nas atrakcji. Przyszli bohaterowie największych piłkarskich zdarzeń zasługują na kilka słów szczerych życzeń. Od serca dla serca.
Dalsza część tekstu pod wideo
Czego życzymy:

Paulo Sousie

Utrzymaniu dobrych kontaktów ze swoim agentem. Od kilku dni temat 51-latka nie schodzi z pierwszych stron gazet, ale warto w tym momencie pochylić się nad współautorem całego zamieszania. Hugo Cajuda musi być prawdziwym cudotwórcą, jeśli weźmiemy pod uwagę nikłe umiejętności trenerskie jego klienta. Te jednak zupełnie nie przeszkadzają jego agentowi znajdować mu kolejnych naiwniaków. Szkoleniowiec zdążył już oszukać i omamić 40 mln kibiców w Polsce. Niedługo zobaczymy, na jak długo 40 mln fanów Flamengo nabierze się na krasomówcze umiejętności trenerskiego Nikodema Dyzmy.
Pod względem czysto sportowym trudno życzyć Flamengo czy samemu Sousie wszystkiego najlepszego. Chcąc lub nie chcąc, pewnie każdy z nas w nadchodzących miesiącach chociaż raz wejdzie rano na Flashscore i uśmiechnie się pod nosem, jeśli zobaczy, że “Sępy” prowadzone przez sępa przegrały. Taka nasza natura. Gdy wybuchła afera z na szczęście byłym już selekcjonerem reprezentacji Polski, Marcin Gortat napisał na Twitterze, że życzy Portugalczykowi porażek, szybkiego zwolnienia i nadepnięcia na klocek Lego. Nieoficjalnie pozostaje nam jedynie docenić kreatywność koszykarza i podpisać się pod tym obiema rękoma.

Czesławowi Michniewiczowi

Harówki. Powszechnie wiadomo, że gdy Michniewicz znajduje się w trenerskim cugu, potrafi nie tylko pracować, ale i spać w ośrodku treningowym. Wszystko w imię wyższego dobra swojej drużyny. Skoro Paulo Sousa postanowił znaleźć nowych słuchaczy swoich oratorskich dyrdymałów, Polska potrzebuje nowego selekcjonera. Tym razem z prawdziwego zdarzenia.
Chociaż opcja powrotu Adama Nawałki jest na swój sposób intrygująca, trudno nie odnieść wrażenia, że to właśnie były szkoleniowiec Legii najprędzej wprowadziłby biało-czerwonych na mundial. Znając jego zapał do pracy i zainteresowanie rosyjskimi rozgrywkami, z dużą dozą prawdopodobieństwa można podejrzewać, że przed barażami Michniewicz wiedziałby pod jakim kątem Anton Zabołotnj przyjmuje piłkę słabszą nogą czy ile łyżeczek cukru sypie do kawy Matwiej Safonow.

Robertowi Lewandowskiemu

Powtarzalności. Czego innego można życzyć piłkarzowi, który od dwóch lat jest najlepszy na świecie. Może nie wszystkie indywidualne nagrody na to wskazują, ale w takim razie warto życzyć elektorom w plebiscycie “France Football”, aby sięgnęli głębiej do kieszeni i wykupili dostęp do Bundesligi. Warto.

Pozostałym polskim napastnikom

Transferów. Dotyczy to zarówno Krzysztofa Piątka, Arkadiusza Milika, jak i Adama Buksy. Ten ostatni już spełnił amerykański sen, udowadniając że jest gotowy na powrót do Europy i to być może do jednej z czołowych lig. Z kolei Milik i Piątek nie mogą dłużej tkwić na bocznym torze w swoich klubach. Jeszcze od siedzenia na ławce dostaną zakwasów.
Obu łączy się z powrotem do Włoch, gdzie przeżywali zdecydowanie najlepsze momenty w swojej karierze. Milik co prawda imponował skutecznością w pierwszych miesiącach po opuszczeniu Napoli, jednak teraz Jorge Sampaoli nie boi się powiedzieć, że ekipie OM lepiej idzie bez polskiego napastnika. Za to sytuacja Piątka staje się tak dramatyczna, że powoli można zastanawiać się, czy w hierarchii Herthy jest jeszcze przed klubowym kierowcą czy już za masażystą. Jeśli polskim “snajperom” nie pomoże transfer na dobrze im znany Półwysep Apeniński, to nie pomoże nic i nikt.

Mino Raioli

Pojemnego portfela. A jeśli jesteśmy przy transferach, to niekwestionowanym królem nadchodzących miesięcy powinien zostać nie kto inny, lecz właśnie on - Mino Raiola. Klienci słynnego agenta już przebierają nogami, czekając na dopięcie transakcji, które przyniosą Włochowi miliony z prowizji. Giganci z całej Europy ustawiają się w kolejce po Erlinga Haalanda, Paul Pogba nie garnie się do przedłużenia kontraktu z Manchesterem United, a i Matthijs de Ligt coraz częściej łączony jest z rychłym opuszczeniem Juventusu. Gdy jedne kluby będą ocierać łzy po stracie swoich liderów, a inne witać nowych gwiazdorów, w tylnym rzędzie Raiola zapakuje pieniądze do walizki i ruszy na poszukiwania kolejnych okazji.
- Nigdy nie zobaczycie mnie w garniturze i krawacie. To nie jestem ja. Jestem gruby i niski. Ludzie nie doceniali mnie przez długi czas i mówili: „Jak on wygląda? Nawet nie potrafi się porządnie ubrać”. To była moja szansa. Teraz wszyscy mnie szanują - stwierdził niedawno Raiola. Szczery jak nigdy, uroczy jak zawsze.

Nicoli Zalewskiemu

Trybu samolotowego. W przedsezonowych sparingach Zalewski był jedną z wiodących postaci AS Romy. Pamiętamy jednak początek rozgrywek i słynne nagranie wrzucone do sieci, na którym przyjaciel Polaka pod zbawiennym działaniem substancji odurzających wyrzucił z siebie wszystko, co myśli o Jose Mourinho. Od tego czasu pomocnik rozegrał pięć minut w Serie A. Za mniejsze przewiny Portugalczyk odsuwał od gry większych piłkarzy.

Neymarowi

Zdrowia, zdrowia i jeszcze raz pieniędzy. Więcej 29-latek raczej do szczęścia nie potrzebuje. Ewentualnie sukcesu z reprezentacją na mistrzostwach świata, które według samego Neymara mogą być jego ostatnim wielkim turniejem. Przydałoby się udanie zwieńczyć przygodę z reprezentacyjnym futbolem. Przygodę, bowiem karierę to miał Gilberto Silva. Przynajmniej wygrał z kadrą “Canarinhos” coś więcej niż Puchar Konfederacji.

Kylianowi Mbappe

Prezentacji w Realu. Saga pod znakiem “Kylian Mbappe nowym Galactico” liczbą epizodów powoli dogania kolumbijskie tasiemce puszczane do popołudniowej herbatki. Czas, żeby señor Lottin odrzucił zaloty Mauricio i ku uciesze Carletto wpadł w ramiona don Florentino. Dalsza część w kolejnym sezonie.
Francuz zasługuje na spełnienie marzenia o grze na Santiago Bernabeu, które od lat czeka na nową “siódemkę” i godnego następcę Cristiano Ronaldo. Z całym szacunkiem do Mariano Diaza. W stolicy Hiszpanii na 23-latka czeka właściwie gotowa drużyna. Na samą myśl o tercecie Vinicius-Benzema-Mbappe większość rywali chowa się pod kołdrą. W Paryżu ofensywne trio straszy jedynie swoją nieporadnością. Kylian już wystarczająco długo nosi na plecach książęta z Ameryki Południowej.

Manchesterowi United

Zablokowania dostępu do konta. Brzmi jak kara, jednak w rzeczywistości mogłaby to być nagroda dla wszystkich osób związanych z tym klubem. Trudno w to uwierzyć, ale od czasu zatrudnienia zwolnienia Jose Mourinho żaden inny angielski zespół nie wydał na transfery tyle, co Manchester United. Może warto by zakręcić kurek i spróbować innego sposobu na zbudowanie potęgi, skoro złota karta z nieograniczonym budżetem nie przekłada się na sportowe wyniki. Na Old Trafford wszystko, co piękne kończy się wraz z zamknięciem okienka i rozpoczęciem sezonu. Worek pieniędzy nie zapewni powrotu na szczyt. Ani piłkarze bezmyślnie kupowani za te worki.

Pierre'owi-Emerickowi Aubameyangowi

Nowego idola. Wiemy, że swego czasu Mesut Oezil był piłkarzem godnym naśladowania, ale Aubameyang niestety postanowił papugować jedynie zachowanie Niemca ze schyłkowego okresu w Arsenalu. Gabończyk miał być liderem i opoką odradzających się "Kanonierów", jednak po podpisaniu lukratywnej umowy stał się piątym kołem u wozu. Czy się stoi czy się leży, ćwierć miliona funtów tygodniowo się należy. Podobno "Auba" ma już umówiony termin na tatuaż ze swoim nowym mottem.

Legii Warszawa

Więcej pokory. Dotyczy to zarówno prezesa klubu z podobno najszybszym skrzydłowym w Europie, najlepszą bazą treningową i Johnnym Walkerem płynącym z kranów, jak i kibiców. Nim przy Łazienkowskiej po raz kolejny pojawią się oprawy w stylu: “Kneel before his majesty” czy elokwentnego “Jazda z ku***mi”, warto by najpierw wyjść ze strefy spadkowej. Ale oczywiście wszystkim polskim klubom życzymy jak najlepiej. Trzy najgorsze po prostu opuszczą Ekstraklasę i taka jest naturalna kolej rzeczy.

Alvaro Moracie

Powagi. Na pewno się przyda, jeśli spełnią się doniesienia o jego transferze na Camp Nou. Znając zwyczaje Hiszpana, zapewne na powitalnej konferencji prasowej stwierdzi, że wychował się na Barcelonie Joana Gasparta, zna na pamięć wszystkie książki Carlosa Zafona, a w jego żyłach płynie krew czerwono-żółta niczym katalońska flaga. W końcu Morata był już wielkim madridistą, gorliwym wyznawcą “Cholismo”, urodzonym kibicem Chelsea i piłkarzem, który dałby sobie rękę uciąć, żeby zagrać w Juventusie. Czas na nowe rozdanie.

Reprezentacji Włoch

Wyciągnięcia wniosków. W 2017 roku nieobecność “Azzurrich” na mundialu brzmiała jak scenariusz science-fiction. Włosi jednak całkowicie zawalili baraże i po raz pierwszy w historii nie pojechali na najważniejszy turniej w świecie piłki. Choć od tego czasu futbol na Półwyspie Apenińskim przeżył prawdziwy renesans, nadal nie wiadomo, czy ekipę Roberto Manciniego ujrzymy na mistrzostwach świata. Gdy Polacy będą walczyli z Rosją, w tym samym czasie mistrzowie Europy zmierzą się z Macedonią Północną. Przy zwycięstwie prawdopodobnie powalczą o awans z reprezentacją Portugalii. Jeden mundial bez Włochów to była aberracja. Drugi byłby już katastrofą.

Ousmane’owi Dembele

Rozumu. Dembele to piłkarz z talentem na Ligę Mistrzów i mentalnością niedojrzałego chłopca z okręgówki. Niezależnie od tego, w którym klubie ostatecznie wyląduje Francuz, przydałoby się, żeby po czterech latach leserstwa skupił się na grze w piłkę, jak to miał w zwyczaju, reprezentując barwy Borussii Dortmund. Smutno ogląda się upadek zawodnika, który miał rywalizować z Kylianem Mbappe, a częściej niż na boisku walczy z własnym zdrowiem lub z Barceloną o kolejne miliony euro.

Luce Modriciowi

Dublera. Podobno po apokalipsie na Ziemi zostaną jedynie szczury, pył i Luka Modrić w pierwszym składzie Realu. Madrycki stachanowiec w wieku 36 lat zawstydza młodszych kolegów swoją wydolnością i profesjonalizmem. Czasem jednak nawet on potrzebuje chwili wytchnienia. Może w tym roku uda mu się odpocząć dłużej niż dwa dni między jednym meczem a drugim.

Joao Felixowi

Nowego trenera. Na podobne życzenia zasługują zresztą wszyscy kibice Atletico i większość piłkarzy. Oczywiście, Diego Simeone przy okazji zasługuje na huczne pożegnanie godne jego tytanicznej pracy wykonanej w stolicy Hiszpanii. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że dalsze trwanie w tym związku powoli przestaje mieć sens. “Cholo” zrobił swoje i powinien zejść ze sceny Wanda Metropolitano, póki mocniej pamięta się niedawne mistrzostwo niż obecne poczynania “Los Colchoneros”. Simeone marnuje potencjał drużyny, która patrząc na nazwiska w kadrze, powinna znów walczyć o tytuł. Tymczasem bliżej jej do strefy spadkowej niż do Realu Madryt. Joao Felix służy tu jedynie za przykład zawodnika o nieskończonym potencjale, który jest przykuty do ławki rezerwowych, bo nie pasuje do koncepcji trenera. Koncepcji prowadzącej do ostatniego ligowego zwycięstwa w listopadzie.

Juergenowi Kloppowi

Spokoju ducha. Znamy wybuchowy temperament Niemca, więc można tylko podejrzewać jego nastawienie, gdy w najbliższych tygodniach za jednym zamachem straci Sadio Mane, Mohameda Salaha, Joela Matipa i Naby’ego Keitę. Trudno znaleźć drugi klub, który byłby tak pokrzywdzony z powodu nadchodzącego Pucharu Narodów Afryki. Turniej ten właściwie wypisuje “The Reds” z i tak iluzorycznej walki o mistrzostwo Anglii. Gdy Klopp za parę dni stanie przed wyzwaniem ułożenia składu, raczej daleko mu będzie do wyciszonego kwiatu lotosu.

Pepowi Guardioli

Miejsca w prywatnej gablocie. Do końca sezonu jeszcze trochę czasu, ale powoli można koronować nowych-starych mistrzów Anglii. Gdy wydaje się, że ekipy prowadzone przez Guardiolę nie mogą być lepsze, Katalończyk jeszcze dalej przesuwa granicę doskonałości. Najskuteczniejszy atak, najlepsza defensywa, największy dorobek punktowy i te “naj” dałoby radę mnożyć w nieskończoność. Bieżący sezon jest trzynastym Pepa w roli trenera na seniorskim poziomie. Wszystko wskazuje na to, że po raz dziesiąty szkoleniowiec sięgnie po krajowe mistrzostwo. Jego przeciwnicy niegdyś kpili z poziomu Bundesligi. Pod względem hegemonii Guardiola powoli zaczyna robić z ligi angielskiej swoją prywatną Bundesligę.

FIFIE

Samokrytyki. Na koniec marzenie, które z pewnością nie spełni się w rzeczywistości. Niestety, ale piłkarscy oficjele nigdy nie przyznają, że pomysł rozgrywania mundialu w Katarze był jawną kpiną. Sportowa etyka została wystawiona na sprzedaż, a jej cenę poznają tylko ludzie odpowiedzialni za wybór gospodarza turnieju. Już w grudniu, w przerwie między wieszaniem świątecznych łańcuchów i lepieniem pierogów, największe gwiazdy światowego futbolu tłumnie stawią się w państwie, gdzie nie przestrzegana są podstawowe prawa człowieka. Nam, kibicom, pozostanie z wypiekami na twarzy podziwiać poczynania topowych reprezentacji występujących na stadionach - cmentarzyskach, które pochłonęły tysiące pracowników. Tym optymistycznym akcentem pozostaje powitać nam nowy wspaniały rok.

Przeczytaj również