Odrodzenie piłkarza Realu Madryt. Ancelotti dokonał cudu? "Jego dni były policzone"

Odrodzenie piłkarza Realu. Ancelotti dokonał cudu? "Jego dni były policzone"
pressinphoto/SIPA USA/PressFocus
Przychodził do Realu Madryt jako gwiazda młodzieżowej reprezentacji Hiszpanii i wielka nadzieja iberyjskiego futbolu. Dani Ceballos długo nie umiał jednak sprostać oczekiwaniom. Ale w ostatnich tygodniach dość niespodziewanie stał się najlepszym piłkarzem “Królewskich”. I tym samym może zostać w klubie na dłużej.
Można powiedzieć, że po części jest to piłkarz, który swoją karierę zawdzięcza… Polsce. Dani Ceballos był bowiem mózgiem młodzieżowej reprezentacji Hiszpanii, która w 2017 roku dotarła do finału rozgrywanego w naszym kraju EURO U-21. Z kolei dwa lata później to on okazał się “katem” “Biało-czerwonych” na turnieju w tej samej kategorii wiekowej we Włoszech. W meczu fazy grupowej strzelił Polakom gola oraz zanotował asystę, a “La Rojita” rozgromiła kadrę prowadzoną przez Czesława Michniewicza aż 5:0.
Dalsza część tekstu pod wideo
Po pierwszych z wymienionych mistrzostw młody pomocnik zamienił Betis na Real Madryt. Po drugich natomiast powędrował na wypożyczenie z ekipy “Królewskich” do Arsenalu. Obie te historie łączyły dotąd podobne, niezbyt pozytywne zakończenia. W ostatnim czasie sytuacja Hiszpana, nadal piłkarza Realu, zaczęła się jednak dynamicznie zmieniać. Po zaledwie miesiącu regularnej gry w barwach “Los Blancos” nie jest on już zawodnikiem “do odpalenia”. Na Santiago Bernabeu szykują się wręcz do zatrzymania go w klubie mimo wygasającego latem kontraktu.

Frustrujące

O tym, że to dobry piłkarz, wiedzieli niemal wszyscy. Przecież do Realu trafił on nie tylko po udanym EURO U-21, ale przede wszystkim po trzech pełnych sezonach w barwach Betisu, którego jest wychowankiem. Tam grał pierwsze skrzypce. Choć średnio co kilka miesięcy miał nowego trenera, żaden ze szkoleniowców nie odważył się odstawić od składu wielkiej perełki andaluzyjskiego futbolu. Wszyscy zdawali sobie sprawę, że prędzej czy później młodego Hiszpana i tak zresztą będzie trzeba sprzedać.
Latem 2017 Real zapłacił za niego 18 milionów euro. Pomocnik szybko zadebiutował w nowym zespole, ale u Zinedine’a Zidane’a nie mógł liczyć na wiele minut. Dużo więcej szans dostał w kolejnym sezonie od słynącego ze stawiania na młodych Hiszpanów Julena Lopeteguiego. Pozycje zdołał też w miarę utrzymać u Santiago Solariego, ale potem do klubu powrócił Zidane. Francuz praktycznie znowu odstawił Ceballosa od składu, więc ten nie miał wyboru i w lipcu 2019, już jako młodzieżowy mistrz Europy, zdecydował się na wypożyczenie do Arsenalu.
- Oglądanie Ceballosa w Arsenalu było jednak mocno frustrujące. Jego przyjściu na Emirates Stadium towarzyszyły spore oczekiwania, wielu kibiców kojarzyło go ze świetnej formy w reprezentacji Hiszpanii do lat 21. Niestety Dani w ekipie “Kanonierów” sobie nie poradził i nie można było na nim polegać. Widać było, że drzemie w nim oczywiście spory potencjał, ale w Premier League nie potrafił go pokazać - mówi nam Jason Soutar z “TheAFCnewsroom”.

Nikt się nie spodziewał

Teoretycznie wydawało się, że pobyt w Arsenalu prowadzonym już wtedy przez Mikela Artetę musi pomóc Ceballosowi w umocnieniu pozycji w Realu. Tak się jednak nie stało, a Hiszpan po dwóch sezonach spędzonych w Anglii półtora roku temu powrócił do Madrytu. Tam czekało go nowe rozdanie - tym razem trenerem “Los Blancos” został Carlo Ancelotti. Pomocnik podjął rękawicę, chciał walczyć o miejsce w składzie. Tyle że z pierwszej połowy poprzedniego sezonu wykluczył go uraz stawu skokowego. Mógł spisać ten rok na straty. Łącznie spędził na boisku ledwie 338 minut, spośród których ta jedna miała miejsce w wygranym finale Ligi Mistrzów z Liverpoolem (1:0).
Kolejny, bieżący sezon Ceballos rozpoczął za to jako mniej więcej 14., może 15. zawodnik w hierarchii. Wchodził z ławki, czasem pojawiał się w pierwszym składzie. Ale w październiku znów doznał kontuzji, która wykluczyła go z gry na kilka tygodni. Pod koniec grudnia Dani mógł się “pochwalić” zaledwie 278 minutami we wszystkich rozgrywkach.
- Chyba nikt nie podejrzewał, że Ceballos zdoła jeszcze wskoczyć na wysoki poziom w Realu. Wszyscy raczej sądzili, że dla obu stron najlepsze będzie rozstanie latem, po którym piłkarz powinien spróbować odbudować karierę w innym miejscu. Na Estadio Santiago Bernabeu nikt nigdy nie wątpił w jego umiejętności, ale ciągłe kontuzje nie pozwoliły mu na ustabilizowanie formy. To, co prezentuje teraz, jest miłym zaskoczeniem dla wszystkich, w tym również samego klubu - mówi w rozmowie z nami Carlos Forjanes, dziennikarz zajmujący się na co dzień Realem Madryt w “Diario AS”.

Wykorzystał problemy seniorów

Nadszedł bowiem styczeń i nastąpiło prawdziwe odrodzenie Daniego Ceballosa. W tym roku Hiszpan nie wystąpił tylko w jednym meczu “Królewskich” - tym przeciwko Villarrealowi (1:2). Poza tym w sześciu spotkaniach, w tym czterech ligowych, wychodził na boisko w pierwszej jedenastce. To nie tylko więcej niż przez całą jesień, ale właściwie ostatnie półtora roku. Hiszpan w ciągu miesiąca z “zapchajdziury” stał się kluczowym zawodnikiem w talii “Carletto”.
- Ceballos dobrze wykorzystał słabą kondycję fizyczną Modricia i Kroosa oraz kontuzję Tchouameniego. Nie zapominajmy, że to pozycja, która wymaga świetnej formy fizycznej i nienagannej techniki. Myślę, że w końcu skorzystał na tym, że może poczuć się, jakby był piłkarzem pierwszego składu, a nie jedynie graczem na ostatnich 15 czy 20 minut. Dani musi czuć się wyjątkowo w zespole, jeśli ma się rozwijać. Dotąd podczas jego przygody w Realu Madryt tego wyraźnie brakowało - podkreśla Forjanes.
Kluczowe okazało się zaufanie, którym obdarował 26-latka włoski szkoleniowiec. O ile w Betisie i Arsenalu, jeśli tylko pozwalało na to jego zdrowie, Ceballos mógł liczyć na regularne występy, o tyle w Madrycie nie. Poza okresem pracy Lopeteguiego żaden z trenerów nie potrafił na dłużej umieścić pomocnika w pierwszym składzie. Zrobił to dopiero teraz, zresztą nieco trochę z przymusu, Carlo Ancelotti.
- Po nieudanej przygodzie w Arsenalu trudno było sobie wyobrazić, że Ceballos zdoła jeszcze kiedyś być ważnym elementem Realu Madryt. Sądzę, że nawet najwięksi fani “Królewskich” nie byliby w stanie w to uwierzyć. Kibice Arsenalu spodziewali się, że Dani przyjdzie tu na chwilę, jego forma wystrzeli i potem w glorii chwały wróci do Realu. Tak się jednak nie stało, tym większym zaskoczeniem jest, że teraz wreszcie zaczyna wchodzić na swój najwyższy poziom - uważa Soutar.

Dużo zależy od innych

Dotąd wydawało się, że dni Ceballosa na Estadio Santiago Bernabeu są już właściwie policzone. Jego kontrakt z “Królewskimi” wygasa po sezonie i niewiele wskazywało na to, że którakolwiek ze stron będzie chciała przedłużyć współpracę. Po tych kilku naprawdę obiecujących występach sytuacja diametralnie się jednak zmieniła. Piłkarz znowu pojawił się na pierwszych stronach gazet, a pozostania Ceballosa zaczęli domagać się kibice “Los Blancos”, czego dobitnym dowodem było skandowanie jego nazwiska podczas meczu z Valencią (2:0).
Real, mając na uwadze, że latem wygasną również umowy Toniego Kroosa i Luki Modricia, nie może pozwolić sobie na ewentualną utratę wszystkich środkowych pomocników. I właśnie w tym momencie pojawia się temat nowego kontraktu dla Ceballosa. Zdaniem hiszpańskich mediów oferta dla Hiszpana jest teraz jedynie kwestią czasu. Szczególnie że pomocnikiem aktywnie interesują się też inne kluby, a propozycję miało już mu złożyć nawet Atletico.
- Koniec końców Dani Ceballos powinien pozostać w Realu. Dużo może zależeć jednak od tego, co zrobi po tym sezonie Toni Kroos i czy klub zdoła ściągnąć do siebie Jude’a Bellinghama. Główny problem polega na tym, że Ceballos musi regularnie grać. Zależy mu mocno na występach w reprezentacji Hiszpanii. Nowy selekcjoner, Luis de la Fuente, jest zakochany w Danim, ale nie będzie go mógł powołać, jeśli piłkarz nie dostanie odpowiedniej liczby minut w klubie. Jeśli pomocnik poczuje, że Real Madryt chce na niego stawiać, łatwiej będzie mu zdecydować się na pozostanie na Santiago Bernabeu. Klub chce, aby ten zawodnik nadal prezentował taką wersję siebie, jaką widzimy obecnie - podsumowuje Forjanes.

Przeczytaj również