Madryt patrzy z zazdrością. W La Liga rządzą kluby z Barcelony!

Madryt patrzy z zazdrością. W La Liga rządzą kluby z Barcelony!
Christian Bertrand/Shutterstock
Rywalizacja derbowa na najwyższym poziomie elektryzuje praktycznie wszystkich kibiców na całym świecie. Dotychczas, myśląc o miastach, gdzie co roku rozgrywa się prawdziwa bitwa o prym, do głowy mogły nam przychodzić takie metropolie jak Madryt, Manchester, czy Londyn, ale w bieżących rozgrywkach do tego grona szumnie dołączyła Barcelona. Wszystko za sprawą fenomenalnej postawy Espanyolu, który w ostatnich tygodniach uzmysłowił futbolowym laikom, że w stolicy Katalonii istnieje jeszcze drugi, groźny zespół z wielkimi ambicjami.
Początek sezonu na Półwyspie Iberyjskim przypominał nieco jazdę bez trzymanki kolejką górską. Potentaci regularnie tracili punkty, przez moment Alaves było liderem rozgrywek, ale za nami już 11 kolejek La Ligi i czołówka tabeli powoli zaczyna się krystalizować. Na jej czele, o dziwo, dwaj przedstawiciele z Barcelony.
Dalsza część tekstu pod wideo

Autobus odjechał

Do zakończenia rozgrywek wciąż daleka droga, zatem pozornie można by spoglądać na wyczyny „Papużek” z przymrużeniem oka, wyczekując na ich powrót w należyte rejony środka tabeli. Z drugiej jednak strony warto zauważyć, że aktualna pozycja wicelidera zajmowana przez Espanyol nie jest pod żadnym pozorem dziełem przypadku czy też łutu szczęścia.
Oczywiście, że drużyny pokroju Realu Madryt, Villarrealu i Valencii zawodzą, więc ktoś miejsca w czubie tabeli musi zajmować, ale nie czyni tego odbudowana Sevilla pod wodzą Machina, ani najsilniejsze kadrowo Atletico w historii, tylko właśnie ekipa z Cornella El Prat.
Również, podsumowując poszczególne zwycięstwa Espanyolu, nie można stwierdzić, że są one dziełem przypadku. Kadencja Quique Sanchesa Floresa i do bólu defensywnego usposobienia drużyny przypominającego autobus, które od czasu do czasu przynosiło skutki w postaci np. remisów z Barceloną bezpowrotnie minęła.
Kunktatorstwo „Papużek” w tamtym okresie czasem przynosiło skutki, ale na dłuższą metę było to po prostu jawne marnowanie potencjału tkwiącego w zawodnikach przez nazbyt zachowawczego trenera.

Król prowincji na salonach

Wraz z roszadami na stanowisku trenera Espanyolu w postaci zwolnienia Floresa oraz zatrudnieniu Rubiego. mentalność całego klubu diametralnie się zmieniła. Po wypowiedziach zawodników oraz samego trenera, ale przede wszystkim prezentowanej postawie w starciach z markami jak Valencia, Real, Villarreal czy Athletic można łatwo dojść do wniosku, że ambicje „Papużek” w końcu wykraczają poza bezpieczne miejsce w ligowym peletonie.
To właśnie w przybyciu Rubiego na Cornella można upatrywać głównej przyczyny znakomitej postawy Espanyolu w bieżącym sezonie. 48-letni szkoleniowiec powoli wyrasta na prawdziwego cudotwórcę w kontekście rozwoju potencjału drużyny.
Hiszpan już w ubiegłym sezonie zachwycił wszystkich sympatyków rodzimego futbolu, walnie przyczyniając się do pierwszego w historii awansu Hueski do najwyższej klasy rozgrywkowej. O tym jak wielki był to wyczyn najlepiej świadczy kilka faktów związanych z katalońskim klubem.
Wartość Hueski szacuje się na ok. 28 milionów euro, czyli o 5 milionów mniej niż w przypadku Legii Warszawa. Rekord transferowy „Oscenses” wynosi 500 tys. euro i co najważniejsze, został on ustanowiony przed startem sezonu 2018/19, czyli już po odejściu Rubiego.
Kadra zespołu prezentowała się tak mizernie, że zdecydowano się zakontraktować Rubena Semedo, który poprzednie 4 miesiące spędził w zakładzie karnym za pobicie, kradzież, rozbój oraz nielegalne posiadanie broni.
I właśnie z tak małym, biednym i pozbawionym jakości klubem Rubi wywalczył historyczny awans w pięknym stylu.
Mimo tak dużego sukcesu odniesionego z „Azulgraną” zatrudnienie Rubiego absolutnie nie było odbierane jako sukces zarządu Espanyolu. Wszystko za sprawą dotychczasowych wyczynów Hiszpana w najwyższej klasie rozgrywkowej, które kończyły się spadkami: Levante w sezonie 15/16 oraz Sportingu Gijon rok później.
Można było mieć wątpliwości czy człowiek, który spadł z dwoma klubami w ciągu dwóch lat, zdobywając średnio mniej niż jeden punkt na mecz, będzie w stanie wyprowadzić Espanyol z ligowego marazmu.

Lider w Villarreal, wicelider w Espanyolu

Czas pokazał, że obawy wobec Rubiego były całkowicie nieuzasadnione, a świadectwem jego jakości jest okres pracy w Huesce, a nie Levante, czy Sportingu Gijon. Chen Yansheng podjął ogromne ryzyko, zwalniając Floresa, który przecież zajmował z drużyną odpowiednio 8. oraz 11. miejsce, ale widocznie chiński właściciel zrozumiał, że nadeszła pora na uczynienie skoku jakościowego drużyny.
Wówczas „Papużki” wyglądały jak zbieranina niezgranych ze sobą zawodników, którzy utrzymują się w lidze tylko dzięki spektakularnej postawie Gerarda Moreno. W ubiegłym sezonie hiszpański napastnik był prawdziwą rewelacją ligi i właściwie jedynym jasnym punktem drużyny Floresa.
26-latek w trakcie poprzedniej kampanii ligowej był zaangażowany w 17 bramek Espanyolu, a warto dodać, że cała drużyna w sumie zdobyła ich zaledwie 36. Gdyby nie nadzwyczajna skuteczność Moreno, ligowy byt „Papużek” mógłby zakończyć się katastrofalnie.
Naturalnie, wyczyny Hiszpana raptownie przyciągnęły uwagę większych drużyn i ostatecznie snajper „Pericos” trafił do Villarrealu. Espanyol stracił naturalnego lidera, do klubowej kasy trafiło zaledwie 20 milionów, ponieważ właśnie tyle wynosiła klauzula Moreno.
Jednak zamiast podejmować nerwowe ruchy na rynku transferowym, postanowiono, że w rolę lidera odnowionego Espanyolu wcieli się właśnie Rubi. Spokój popłacił, ponieważ Moreno prężnie rozwija swoją karierę w ekipie „Żółtej Łodzi Podwodnej”, która aktualnie zajmuje 16. miejsce w tabeli, a „Papużki” notują najlepszy ligowy start w XXI wieku.
W ubiegłym sezonie, bez Gerarda Moreno Espanyol prawdopodobnie byłby zmuszony do heroicznej walki o utrzymanie się w lidze, ale jak widać można się obejść bez snajpera z czołówki, jeśli trener zdoła wydobyć pełnię potencjału z całej kadry.

Hiszpańska konkwista

Pieniądze uzyskane ze sprzedaży Moreno zostały przeznaczone na dwa istotne wzmocnienia w postaci Dardera (który już w ubiegłym sezonie udowodnił swoją jakość, będąc wypożyczonym z Lyonu) oraz Iglesiasa, wyróżniającego się na zapleczu La Ligi w barwach Zaragozy.
Wydanie 10 milionów na 25-letniego zawodnika, który w najwyższej klasie rozgrywkowej zagrał 2 mecze było kolejnym ryzykownym posunięciem Chena, ale po raz kolejny Espanyol wyszedł na tym ruchu zwycięsko.
Iglesias prawdopodobnie nie zapewni tyle bramek co Moreno w ubiegłym sezonie, ale warto zauważyć, że wreszcie Espanyol jest drużyną złożoną z jedenastu klasowych zawodników, a nie dziesięciu statystów, którzy przyglądają się z boku wyczynom swojej gwiazdy.
Mamy dopiero listopad, a na listę strzelców „Pericos” zdążyło się już wpisać dziewięciu zawodników. Z identyczną liczbą mieliśmy do czynienia w ubiegłym sezonie, ale na przestrzeni 38 kolejek.
Espanyol wreszcie można nazwać pełnoprawną drużyną, która właściwie w każdej formacji może się poszczycić posiadaniem zawodnika z najwyższej półki.
Na uwagę zasługuje również fakt, iż najczęściej wyjściowa jedenastka Espanyolu składa się w całości z zawodników hiszpańskiego pochodzenia. Wszyscy dobrze wiemy, że komunikacja w futbolu jest podstawą wszelkich sukcesów, zatem w kontekście „Papużek” nie musimy się obawiać o podziały na grupki etniczne w szatni.

To jest ten Roc(a)

Na korzyść podopiecznych Rubiego przemawia również doświadczenie, ponieważ średnia wieku całej kadry oscyluje w granicach 28 lat. Najmłodsi zawodnicy, którzy regularnie grają to Hermoso, będący ostoją defensywy oraz Roca, który jest jednym z największych odkryć sezonu.
21-letni rozgrywający, dzięki swojej niecodziennej wizji gry przebojem wdarł się do pierwszego składu Espanyolu, opuszczając zaledwie 10 minut w trakcie minionych jedenastu kolejek. Przed sezonem raczej nikt nie spodziewał się, że to akurat Roca stanie się filarem drugiej linii „Papużek”, ponieważ poprzedni szkoleniowiec niezwykle niechętnie korzystał z usług młodego pomocnika.
W ciągu całej kampanii 2017/18 Roca zagrał zaledwie 348 minut, z czego 90 w meczu z trzecioligową Teneryfą. Kolejne bezproduktywne występy pomocników Espanyolu absolutnie nie przekonywały Floresa do postawienia na przyszłość hiszpańskiej piłki w osobie Marca Roki.
Przybycie Rubiego diametralnie zmieniło pozycję 21-latka, bez którego na ten moment nikt nie wyobraża sobie środka pola wiceliderów La Ligi.

„Papużki” pokazują pazury

Podczas pierwszej konferencji prasowej po przejęciu klubu przez chińską firmę Chen’s Rastar Group, jej prezes dosyć ambitnie wypowiadał się na temat długoterminowych celów Espanyolu:
- Mam nadzieję, że klub znajdzie się w Lidze Mistrzów i będzie w dobrej kondycji w mniej niż trzy lata, ale nie chcę wywierać presji na trenerze (wówczas Constantinie Galcy). Barcelona jako miasto posiada dwa potężne kluby – przyznawał Chen Yansheng.
W 2016 roku te słowa wywoływały tylko uśmiechy politowania, ale bieżący sezon udowadnia, że Espanyol rzeczywiście może w niedalekiej przyszłości zagościć na europejskiej arenie.
Przed nami jeszcze 27 długich i intensywnych kolejek, ale na ten moment nie ma żadnych przesłanek, które mogłyby sugerować, że dobra passa Espanyolu niedługo dobiegnie końca.
Cornella El Prat stało się fortecą, linia obrony funkcjonuje bez zarzutów (połowa meczów zakończona z czystym kontem), formacja ofensywna odzyskuje blask dzięki Iglesiasowi, który każdą kolejną bramką pozwala nieco zapomnieć kibicom o kimś takim jak Gerard Moreno.
Terminarz również nie jest wielkim przeciwnikiem Espanyolu, ponieważ barceloński klub ma już za sobą starcia z tak silnymi drużynami jak Celta, Valencia, Alaves, Real czy Villarreal. Pozycja wicelidera nie jest pod żadnym pozorem efektem zbiegu okoliczności czy łaskawości losu przy doborze rywali na starcie sezonu.
Espanyol, w dużej mierze dzięki Rubiemu, po prostu poczynił ogromny progres. Mieszanka doświadczenia takich zawodników jak Diego Lopez, Sergio Garcia i Esteban Granero z dopiero wschodzącymi gwiazdami sprawdza się w 100% i nie pozostaje nic innego, jak tylko uważnie obserwować więcej niż jeden klub w stolicy Katalonii.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również