Najbardziej przewartościowany piłkarz w Europie. "To za mało, by zrobić karierę na najwyższym poziomie"

Najbardziej przewartościowany piłkarz w Europie. "To za mało, by zrobić karierę na najwyższym poziomie"
Christian Bertrand / Shutterstock.com
Adama Traore w sezonie 2019/20 zanotował we wszystkich rozgrywkach sześć goli i 12 asyst. W obecnym nadal nie ma ani jednego punktu w klasyfikacji kanadyjskiej. Czy dysponującego niesamowitymi warunkami motorycznymi reprezentanta Hiszpanii ciągle należy traktować poważnie?
- On jest jak motocykl - zażartował niespełna dwa lata temu Pep Guardiola, zapytany o sposób na zatrzymanie Adamy Traore. - To prawie niemożliwe. Nikt nie jest w stanie przeciwstawić się jego szybkości.
Dalsza część tekstu pod wideo

Nie do zatrzymania

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu wszystko wskazywało na to, że niezwykle silny fizycznie i równie szybki Adama Traore “odpalił” na dobre. W sezonie 2019/20 w pięciu największych ligach w Europie tylko współpraca Leo Messiego z Luisem Suarezem w Barcelonie siała w szeregach rywali większe spustoszenie niż to wywoływane przez duet ofensywnych graczy Wolverhampton: Traore i Raula Jimeneza (szczegóły TUTAJ).
Reprezentant Hiszpanii zakończył tamte rozgrywki z imponującym, łącznym dorobkiem sześciu trafień oraz 12 asyst w Premier League i Lidze Europy. Według danych portalu “WhoScored.com” w Anglii wygrywał średnio aż pięć pojedynków w ataku na spotkanie (najwięcej w lidze). Statystycznie aż sześciokrotnie uznawano go najlepszym graczem zawodów.
Traore szczególnie zalazł za skórę nie tylko broniącemu wtedy mistrzowskiego tytułu Manchesterowi City w dwóch wygranych przez Wolverhampton meczach (2:0, 3:2, trzy gole i asysta). Nękał również obrońców innych ligowych potentatów, strzelając gola Tottenhamowi (1:2) oraz notując asystę w spotkaniu z kroczącym od zwycięstwa do zwycięstwa Liverpoolem (1:2).
- Przeciwko Adamie Traore w zasadzie nie da się obecnie grać - mówił w styczniu 2020 roku szkoleniowiec “The Reds”, Juergen Klopp. - Jest nie tylko skrzydłowym, ale utrzymuje się przy piłce, potrafi się z nią zastawić i wypracowuje bramki. To czyni go trudnym do powstrzymania. Każda strata piłki, grając przeciwko jego drużynie, na 100% skończy się kontratakiem.

Bezproduktywny

Jak wytłumaczyć zatem kompletną obniżkę formy Adamy Traore na przestrzeni ostatniego blisko półtora roku? Na początek przyjrzyjmy się liczbom:
  • sezon 2020/21 - trzy gole i dwie asysty
  • sezon 2021/22 - zero goli i zero asyst
Co ciekawe, skrzydłowy Wolverhampton niezmiennie pozostaje najlepiej dryblującym i, w ubiegłych rozgrywkach, jednym z najczęściej faulowanych piłkarzy w całej Premier League. Ponadto, w trwającym sezonie żaden zawodnik nie był dotychczas statystycznie najlepszym graczem meczu więcej razy od niego (czterokrotnie). To wszystko w żaden sposób nie przekłada się jednak na to, co w piłce nożnej najważniejsze: efekt bramkowy.
O ile słabszą dyspozycję Traore w poprzednich rozgrywkach można było usprawiedliwić zarówno kiepskim sezonem w wykonaniu całego zespołu (13. miejsce w tabeli), jak i poważną kontuzją Jimeneza, o tyle w bieżącej kampanii ekipa z Molineux znowu znajduje się w górnej połowie ligowej klasyfikacji. Do coraz lepszej formy stopniowo powraca też reprezentant Meksyku (trzy gole, dwie asysty), z którym Adama stworzył tak znakomity duet przed dwoma laty.
Kulminacją boiskowej bezproduktywności Traore był jego występ w niedawnym, zakończonym bezbramkowym remisem meczu “Wilków” przeciwko Burnley. W pierwszej połowie grający na pozycji prawego z trójki napastników 25-latek znalazł się w sytuacji dwóch na jednego z obrońcą przeciwnika. Zamiast podać piłkę do Jimeneza, zdecydował się jednak na samodzielne kontynuowanie akcji, zakończone strzałem w poprzeczkę bramki rywali.
W drugiej połowie, w trakcie kolejnego kontrataku, Traore stanął przed odwrotną sytuacją. Tym razem miał mnóstwo miejsca, by podprowadzić piłkę w pole karne. Wybrał jednak, w dodatku niedokładne, dośrodkowanie, po którym Jimenez nie zdołał ostatecznie w ogóle dojść do pozycji strzeleckiej.

Frustracja

Czy może dziwić, że obserwatorzy ostatnich, boiskowych poczynań Adamy Traore ponownie przypięli do niego łatkę z przeszłości? Tę przypominającą, że szybkość, nawet w połączeniu z siłą, to za mało, by zrobić karierę na najwyższym poziomie. Tam niezbędna jest również umiejętność podejmowania odpowiednich decyzji. Ten oczywisty mankament w grze swojego podopiecznego zdiagnozował także prowadzący od lata Wolverhampton trener Bruno Lage, który nie zawsze stawia w tym sezonie na Traore od pierwszej minuty.
- Chcę, żeby czasami lepiej się ustawiał i częściej schodził z piłką również do środka boiska - powiedział w tym tygodniu portugalski szkoleniowiec.
Lage zwrócił też uwagę na inny element do poprawy u reprezentanta Hiszpanii.
- Kiedy znajduje się w sytuacji sam na sam z bramkarzem i nie trafia do bramki, wpada we większą frustrację niż inni zawodnicy.
Po ostatnim meczu z Liverpoolem (0:1), w którym Traore znowu robił na murawie więcej szumu, niż wynikało z tego konkretnych korzyści dla drużyny, jego trener wziął (co innego mu pozostało?) zawodnika w obronę. O co konkretnie chodziło? O to, co zwykle. Czyli cyniczne faule popełniane na nim przez rywali. W ubiegłą sobotę na skrzydłowym Wolves popełniono aż cztery przewinienia, skutkujące żółtymi kartkami dla Andy’ego Robertsona i Fabinho, ale nie dla Thiago.
- Nie wierzę w faule taktyczne - zauważył przed tygodniem Lage. - Dla mnie każde przerwanie kontrataku powinno skutkować żółtą kartką.

Bez kierowcy

- Bardzo trudno jest zrobić to, co on, czyli minąć trzech, czterech przeciwników i uderzyć piłkę w poprzeczkę - mówił ostatnio trener Wolves o formie Adamy Traore. - Brakuje mu ostatnio szczęścia w takich sytuacjach. Można sobie wyobrazić, że gdyby zdobył z nich pięć, sześć bramek, mielibyśmy więcej punktów i mówilibyśmy, że on poczyna sobie fantastycznie.
Problem polega na tym, że o ile bohater tego artykułu rzeczywiście nie zatracił swoich największych atutów, o tyle od dłuższego czasu niemal dosłownie w żaden sposób nie potrafi spożytkować ich dla dobra drużyny. Przed sobotnią wizytą na Etihad Stadium, gdzie dwa lata temu rozegrał swój najlepszy dotychczas mecz z karierze, można zgodzić się z Pepem Guardiolą, że Traore niezmiennie przypomina motocykl. Z tym, że pozbawiony kierowcy.
Czy niezmiennie, to nie pomyłka, łączony z transferem do któregoś z wielkich, europejskich klubów skrzydłowy jeszcze wróci na właściwe tory? Lepszej okazji na udowodnienie swojej wartości niż przeciwko aktualnym mistrzom Anglii i zarazem liderowi tabeli Premier League nie będzie.

Przeczytaj również