Najdroższa perła następcą legendy. Wspominamy początki kariery długowłosego Sergio Ramosa

Najdroższa perła następcą legendy. Wspominamy początki kariery długowłosego Sergio Ramosa
Matt Trommer/shutterstock.com
Miał niespełna 17 lat, kiedy jego nazwisko po raz pierwszy pojawiło się w lokalnej prasie. Dwa lata później zadebiutował w dorosłej reprezentacji Hiszpanii. Za kolejnych kilka miesięcy stał się najdroższym wówczas 19-latkiem w historii piłki nożnej. Kariera długowłosego jeszcze Sergio Ramosa błyskawicznie nabierała rozpędu.
“Nowy Hierro” - brzmiał nagłówek madryckiej “Marki” z 2 września 2005 roku, w nawiązaniu do nowego numeru 4 Realu Madryt. Dzień wcześniej, przebywający wtedy na zgrupowaniu reprezentacji Hiszpanii 19-letni prawy obrońca Sergio Ramos, sfinalizował swój transfer z Sevilli na Estadio Santiago Bernabeu za rekordowe 27 milionów euro. Był zarazem pierwszym rodzimym zawodnikiem sprowadzonym do galaktycznej drużyny przez Florentino Pereza. I jedynym za pierwszej kadencji w klubie ówczesnego i obecnego prezesa Realu.
Dalsza część tekstu pod wideo
Ramos 2004
Marca
Młody, perspektywiczny Ramos został pozyskany w okresie, w którym zespół z Figo, Zidane’m, Ronaldo i Beckhamem w składzie miał za sobą dwa kolejne lata bez żadnego trofeum. A najgorsze miało dopiero nadejść. Przecież w rozpoczynającym się wtedy sezonie 2005/2006, FC Barcelona nie tylko obroniła tytuł mistrza Hiszpanii, ale pod wodzą Franka Rijkaarda sięgnęła też po Puchar Mistrzów.
Wychowanek Sevilli stanowił długofalową inwestycję, która miała jednak zelektryzować rozczarowanych kibiców tu i teraz, nawet jeżeli dopiero z czasem mogła wielokrotnie się zwrócić. - Założenie jego numeru będzie powodem do dumy - mówił młody Ramos. - Ma wszystko, żeby triumfować - witał swojego następcę kończący w tym samym roku karierę Fernando Hierro, pięciokrotny mistrz Hiszpanii i trzykrotny zwycięzca Ligi Mistrzów. Legenda.

Zatrzymać perłę

Jak wspominano na łamach “Marki” w ubiegłym tygodniu, dokładnie 20 marca 2003 roku ówczesny trener rezerw Sevilli, Manolo Jimenez zmagał się z problemami kadrowymi na bokach obrony przed meczem z Jaen. To właśnie wtedy, na 28. stronie sewilskiego wydania słynnego dziennika, nazwisko Sergio Ramosa zostało ukazane światu. Obok nieodżałowanego Antonio Puerty oraz późniejszego zawodnika Betisu, Fernando Vegi, Ramos był jednym z kandydatów do załatania luki powstałej w linii defensywy. Równo 10 dni później, nastolatek pochodzący z Camas w zachodniej części Sewilli, obchodził swoje 17. urodziny. Zawodnikiem Sevilla Futbol Club był od 12. roku życia.
Młodziutki Sergio zdążył zadebiutować w drugiej drużynie jeszcze w sezonie 2002/2003. To jednak kolejne rozgrywki okazały się dla niego przełomowe. Z Sevillą “B” walczył o awans do Segunda División. Przebił się do zespołu seniorów. Został powołany do reprezentacji Hiszpanii do lat 19, z którą latem 2004 roku sięgnął po młodzieżowe mistrzostwo Europy w tej kategorii wiekowej. W następnym sezonie stał się już podstawowym zawodnikiem pierwszej drużyny. Nic dziwnego, że nastolatkiem zaczęły interesować się największe kluby.
- To cieszy, ale chcę zostać tutaj - mówił Ramos w styczniu 2005 roku, kiedy w hiszpańskiej prasie pojawiły się pierwsze, dedykowane reportaże na jego temat. Młody Ramos podpisał wtedy profesjonalny, czteroipółletni kontrakt z Sevillą, w który wpisano zawrotną jak na tamte czasy klauzulę odstępnego w wysokości wspomnianych 27 milionów euro. Określano go jako kolejną perłę, którą należało za wszelką cenę zatrzymać w klubie.
Udało się to jednak zrobić tylko na krótko. Nie po tym, jak Ramos zadebiutował w dzień 19. urodzin w seniorskiej reprezentacji Hiszpanii. To wtedy stało się jasne, że młody obrońca nie ma na co czekać. Większe wyzwania były na wyciągnięcie ręki.
Co ciekawe, już wówczas Ramos nie ukrywał w wywiadach swoich ambicji dotyczących gry na pozycji środkowego, nie bocznego, defensora. Tutaj musiał wykazać się cierpliwością.

Piłkarz z pierwszych stron gazet

Kilkanaście lat i 24 trofea zdobyte wraz z Realem Madryt i reprezentacją Hiszpanii później, Sergio Ramos jest kapitanem najbardziej utytułowanego klubu piłkarskiego na świecie oraz rekordzistą pod względem liczby występów w narodowych barwach. Dziennikarze “Marki” zapewne nie są w stanie dziś podliczyć, ile razy jego nazwisko zostało dotychczas wymienione w przedmeczowych i pomeczowych relacjach. Mało tego: nawet wszystkie reportaże czy okładki z udziałem Andaluzyjczyka na przestrzeni ostatnich 17 lat trudno byłoby zebrać w jednym miejscu.
I pomyśleć, że wszystko zaczęło się od... problemów kadrowych w zespole rezerw Sevilli.
Wojciech Falenta

Przeczytaj również