Najwięksi wygrani meczu z Argentyną. "Był nieoceniony. W tej grze czuje się wybornie"

Najwięksi wygrani meczu z Argentyną. "Był nieoceniony. W tej grze czuje się wybornie"
Foto pressinphoto/SIPA USA/PressFocus
Niewiele było pozytywów gry reprezentacji Polski przeciwko Argentynie. Stąd warto docenić tych, którzy stanowili najjaśniejsze punkty “Biało-czerwonych” w tym spotkaniu. Oto najwięksi wygrani środowej porażki z “Albicelestes”.
Z jednej strony katastrofalny występ z Argentyną, z drugiej wyczekiwany awans do 1/8 finału mistrzostw świata. “Biało-czerwoni” osiągnęli cel minimum i zameldowali się w fazie pucharowej mundialu w Katarze. Teraz nie mają absolutnie nic do stracenia. Przed nimi niedzielna potyczka z Francją. Porażkę zrozumie każdy. Miejmy jednak nadzieję, że Robert Lewandowski i spółka zaprezentują się korzystniej niż przeciwko “Albicelestes”. Środowy mecz na 974 Stadium był bowiem doświadczeniem nadzwyczaj bolesnym. I dla obserwatorów, i chyba też dla samych piłkarzy, z niemiłosiernie cierpiącym “Lewym” na czele.
Dalsza część tekstu pod wideo
- To nie był mecz dla napastnika. Moją rolą była gra w defensywie, ale wiedziałem, że to jest bardzo ważne dla drużyny - przyznawał kapitan kadry po ostatnim gwizdku.
Obraz starcia z Argentyną sprawił, że niewielu reprezentantów Polski zasłużyło na szczególne wyróżnienie za to spotkanie. Są jednak nazwiska, przy których warto postawić plusik. Oto najwięksi wygrani “szczęśliwej porażki”, jak nazwał ją sam Lewandowski.

Wojciech Szczęsny

Życiowa forma reprezentacyjnej “jedynki”. Szczęsny z nawiązką rekompensuje sobie nieudane wielkie turnieje z poprzednich lat. W Katarze broni jak w transie. To, co wyprawiał między słupkami z Argentyną, znów zasługuje na najwyższe słowa uznania. Przy bramkach był bez szans. Błyszczał za to w innych momentach. Szczególnie, gdy został zmuszony do rywalizacji oko w oko z Leo Messim, po tym jak sędzia szokująco podyktował rzut karny po rzekomym faulu “Szczeny” na argentyńskim gwiazdorze. Szczęsny nie pęknął. Wygrał pojedynek z Messim. Pokazał luz, spryt, ale i przede wszystkim kunszt bramkarski oraz klasę. “La Pulga” nie uderzył tej “jedenastki” źle. Strzelił mocno, blisko słupka. Polski golkiper wyczuł jednak jego intencję. Zrobił to w absolutnie fenomenalny sposób. Jeszcze lepszy niż z Arabią Saudyjską.
- Nie byłem pewny, bo Leo niektóre karne patrzy na bramkarza, niektóre uderza mocno. Wiedziałem, że jak będzie uderzał mocno, to raczej w moją lewą stronę. Widziałem, że się nie zatrzymywał. Poszedłem, wyczułem, obroniłem, jesteśmy szczęśliwi - przyznał po meczu przed kamerami TVP.
Gdyby nie Wojciech Szczęsny, Polski w tym turnieju by już nie było. To jak na razie absolutnie najlepszy bramkarz mundialu. Gigant.

Bartosz Bereszyński

Trzeci mecz i trzeci raz “Bereś” stanął na wysokości zadania. Znów zanotował mnóstwo ważnych interwencji w defensywie. Nie ugięły mu się nogi przed Angelem Di Marią. Grał pewnie, imponował ofiarnością, dobrze czytał grę. Mały kamyczek do ogródka stanowi akcja bramkowa na 0:1, która poszła jego stroną, ale nie Bereszyński był głównym winowajcą trafienia Alexisa Mac Allistera. Nie zagrał idealnie, lecz znów nie zszedł poniżej pewnego, solidnego poziomu. Dojechał na to spotkanie jak mało który z reprezentantów Polski. Nie dziwi zatem, że tylko Wojciecha Szczęsnego oceniliśmy (znacznie) wyżej (wszystkie noty TUTAJ).
Martwić może więc kontuzja obrońcy. Czesław Michniewicz zdradził po spotkaniu, że zmiana “Beresia” na Artura Jędrzejczyka wynikała z problemów zdrowotnych piłkarza Sampdorii.
- Bartosz Bereszyński zgłosił kontuzję. Grał z urazem dwa poprzednie mecze na zaciśniętych zębach. W końcówce powiedział, że już nie da rady - ujawnił selekcjoner.
Oby Bereszyńskiemu udało się być w pełni sił na niedzielny mecz z Francją. Jeśli ktoś na tym mundialu w drużynie “Biało-czerwonych” nie zawodzi, to między innymi on. Szybko zamknął usta krytykom. Bardzo dobry z Meksykiem, świetny z Arabią Saudyjską i naprawdę niezły przeciwko Argentynie. Hattrick “Beresia”, bez którego o awans do 1/8 finału byłoby znacznie, znacznie trudniej.

Kamil Glik

Są piłkarze, którzy cierpią z powodu terapii taktycznej stosowanej przez Czesława Michniewicza na tych mistrzostwach. Męczy się Piotr Zieliński, męczy się Robert Lewandowski, w odstawkę poszedł Sebastian Szymański. Mamy też jednak zawodników, dla których defensywny styl gry kadry, niska obrona, to woda na młyn. Wśród nich jest przede wszystkim Kamil Glik. Weteran doskonale sobie radzi, gdy piłkę trzeba wybić, czy to głową, czy to nogą, najlepiej rzutem na taśmę, niby rozpaczliwie, ale jednak na ogół skutecznie. Mogliśmy mieć spore - i słuszne - obawy o to, czy coraz starszy i mający jesienią kłopoty zdrowotne stoper “dojedzie” na mundial. Dojechał, choć przy innym sposobie gry pewnie by nie nadążał. Oddajmy jednak mu to, co należne. Z Argentyną znów zanotował udany występ. Zaliczył kilka kluczowych interwencji, był nieoceniony we własnym polu karnym. Zanotował najwięcej wybić w całym zespole. W “swojej” grze czuje się wybornie. Za to wielki szacunek.
wygrani argentyna
własne

Przeczytaj również