Najwięksi wygrani meczu z Walią. 4 nazwiska. Wymowne słowa Roberta Lewandowskiego

Najwięksi wygrani meczu z Walią. 4 nazwiska. Wymowne słowa Roberta Lewandowskiego
Pawel Andrachiewicz / PressFocus
Zakończony zwycięstwem wtorkowy mecz z Walią miał kilku bohaterów. Wskazujemy największych wygranych tego spotkania po stronie reprezentacji Polski. To nie tylko strzelcy bramek.
Nie było łatwo, nie było efektownie, ale pierwsze z czterech czerwcowych zadań domowych Polacy odrobili zgodnie z planem. Zwycięstwo z Walią może dać nam kopa motywacyjnego przed trudnym wyjazdem do Beneluksu, jest też istotne w kontekście walki o utrzymanie w najwyższej dywizji Ligi Narodów. Kogo możemy uznać za największych wygranych tego spotkania po stronie reprezentacji Polski? Wybraliśmy cztery nazwiska.
Dalsza część tekstu pod wideo

Jakub Kamiński

Mimo że pojawił się na boisku w 60. minucie, śmiało zapracował na miano piłkarza meczu. Jego wejście odmieniło obraz i losy spotkania. “Kamyk” dał to, czego brakowało Polsce przez cały mecz - rozciągnięcie gry, dynamikę, chęci i umiejętność wejścia w drybling, sytuację jeden na jeden, odwagę. A przede wszystkim jakość piłkarską, którą błysnął przy golu wyrównującym. To zresztą nie pierwszy raz, gdy strzelił podobną bramkę - pokazywał taki sznyt już w Ekstraklasie.
Kamiński spędził na murawie pół godziny, a zrobił ogromny krok w kierunku wyjazdu na mundial. A może i podstawowego składu tamże. Reprezentacji Polski najzwyczajniej w świecie nie stać na rezygnację z takiego zawodnika, szczególnie że na skrzydłach panuje wyjątkowa bieda. Za byle kogo Wolfsburg nie płaci ponad 10 mln euro. Oto przyszłość tej kadry. Przypomnijmy, że dopiero za kilka dni Kuba Kamiński skończy 20 lat. Co za talent, co za papiery na wielkie granie! Można być pewnym, że to dopiero pierwszy reprezentacyjny stempel z jego strony. Czekamy na więcej.

Karol Świderski

Napastnik od zadań specjalnych. W piłce klubowej może iść mu różnie, ale w ostatnich kilkunastu miesiącach Świderski pełni fundamentalną rolę w reprezentacji Polski. Jeśli za coś możemy być wdzięczni Paulo Sousie, to właśnie za wymyślenie dla tej drużyny obecnego napastnika Charlotte FC. “Świder” grał jeszcze krócej niż Kamiński, a zrobił to, co do niego należało - strzelił bramkę. Piątą w siedmiu swoich ostatnich występach z orzełkiem na piersi. Wiedział, gdzie się znaleźć w zamieszaniu podbramkowym, zaimponował strzeleckim nosem, zachował przytomność umysłu. Typowy Świderski - można powiedzieć, choć ocenianie jego występu wyłącznie przez pryzmat gola byłoby dość krzywdzące. Wejście 25-latka, podobnie jak wcześniej Kamińskiego, popchnęło zespół w kierunku lepszej, bardziej efektywnej gry. “Świder” lepiej odnalazł się na murawie niż Adam Buksa, był bardziej pożyteczny dla drużyny, co docenił Robert Lewandowski.
- Chwała Karolowi Świderskiemu, że potrafi się odnaleźć, zrobić zamieszanie, ściągnąć zawodnika. Im więcej ruchu bez piłki, tym więcej miejsca do gry - powiedział kapitan dla TVP.
I faktycznie, współpraca duetu Lewandowski-Świderski wydaje się ciekawszym wariantem dla reprezentacji aniżeli granie na dwie typowe “dziewiątki”, co miało miejsce z Buksą u boku “Lewego”.
Więcej o korzyściach, jakie daje Polsce gra Karola Świderskiego, przeczytasz TUTAJ.

Czesław Michniewicz

Może nie był to przesadnie udany występ reprezentacji Polski. Może, szczególnie w momencie, gdy nieco znikąd Walijczycy strzelili gola przy dużej pasywności “Biało-czerwonych”, naturalnie narastała irytacja oglądających. Może brakowało zdecydowania w pressingu, lepszego utrzymania się przy piłce czy nadmiaru nieszablonowych zagrań. Trudno uznać grę reprezentacji za spektakularną. To wszystko prawda. Z drugiej jednak strony, cel nadrzędny został osiągnięty - Polacy zainkasowali trzy punkty i dali kibicom zgromadzonym we Wrocławiu trochę radości. Nie byłoby to możliwe bez właściwej reakcji selekcjonera na wydarzenia boiskowe.
Michniewicz widział, gdzie leży klucz do odwrócenia losów tego meczu i przytomnie zareagował, korygując wyjściowe ustawienie i posyłając do boju Kamińskiego, Świderskiego, ale też Żurkowskiego i Zalewskiego. Zapunktował, wyszło na jego. Trudno więc nie zaliczyć trenera do grona wygranych, szczególnie że notuje wyjątkowo udany start w swojej roli. Trzy mecze, dwa zwycięstwa, jeden remis. Zapracował i pracuje na spory kredyt zaufania. A koniec końców na mundialu liczy się przecież wynik.

Łukasz Skorupski

Może nieco na wyrost, bo Skorupski w tym spotkaniu przecież nie grał, ale warto zauważyć, że raczej zyskał aniżeli stracił na występie Kamila Grabary, konkurenta do reprezentacyjnej bluzy z numerem dwa. Aby było jasne - Grabara nie zawalił gola, być może mógł zareagować nieco lepiej, lecz sam przyznał, że nie będzie szukał wymówek.
- Mam ambiwalentne odczucia. Myślę, że zagrałem niezły mecz. Może przy bramce mogłem zachować się lepiej, ale nie będę szukał wymówek, że nie widziałem piłki. Takie jest życie bramkarza. Zobaczyłem ją dopiero jak mijała Janka Bednarka. Próbowałem jeszcze zareagować, ale nie udało się. Nigdy nie myślałem, że zadebiutuję w reprezentacji. Jeszcze mając 13-14 lat nawet nie wiedziałem, czy będę grał w piłkę - przyznał na antenie TVP.
Trzeba dodać, że jednocześnie golkiper Kopenhagi nie zanotował jednak żadnej spektakularnej interwencji. Nawet nie miał do tego okazji, w przeciwieństwie do szalejącego ze Szkocją Skorupskiego. Ponadto raz podpalił pole karne, niepewnie zachowując się po wrzutce z rzutu rożnego. Zagrał poprawnie. Tylko albo aż. Wydaje się więc, że “Skorup” może być spokojny o miano bezpośredniego zastępcy Wojciecha Szczęsnego. Zobaczymy, jak mu pójdzie przeciwko Belgii lub Holandii. A Grabara ma jeszcze czas. Świetnie, że udało mu się zadebiutować. To nagroda za znakomity sezon w Danii.

Przeczytaj również