Największa zagadka w historii mundiali. Co się stało z Ronaldo w 1998? "Nic z tego nie pamiętał"

Największa zagadka w historii mundiali. Co się stało z Ronaldo w 1998? "Nic z tego nie pamiętał"
Warehouse of Images / Shutterstock.com
W oczekiwaniu na katarski mundial warto wrócić do wydarzeń sprzed 24 lat. Do dziś powstają dokumenty, rozważania i spiskowe teorie dziejów o finale mistrzostw świata z 1998 roku. Co naprawdę wydarzyło się wtedy z Ronaldo?
Przed nim ani po nim nie było takiego piłkarza. Ronaldo najbardziej lubił zdobywać gole w ten sposób: wychodząc sam na sam z bramkarzem, mijając go zwodem i pakując piłkę do bramki. Ktoś wyliczył, że w całej swojej karierze taki manewr zastosował ponad 90 razy, co ma stanowić jedną piątą wszystkich jego bramkowych zdobyczy. Karierze, która objęła trzy finały Pucharu Świata (dwa wygrane), dwie Złote Piłki oraz 400 goli. Z tego wszystkiego zaskakujące jest to, że tylko dwa razy został mistrzem kraju (oba tytuły z Realem Madryt) i ani razu nie sięgał po Ligę Mistrzów. Sfokusował się na reprezentację. Na mistrzostwa świata.
Dalsza część tekstu pod wideo
Bycie “Il Fenomeno” nie zawsze było przyjemne. Pierwszym słowem, jakim kojarzy się z cieniami kariery Ronaldo, jest kontuzja. Urazy mniejsze i większe nękały go od momentu, gdy trafił do Interu. Za każdym razem wracał z przymusowej absencji i wydawał się nawet lepszy. Druga sprawa to presja. W kategoriach czysto sportowych trudno znaleźć innego piłkarza, który z powodu ciążącej presji zapłaciłby tak wysoką cenę. Jeden z kryzysów rozwijał się praktycznie przed kamerami całego świata. Tak wielki, że wywołał miliony teorii spiskowych i stał się obiektem dochodzenia parlamentarnego i zarzewiem filmu dokumentalnego wyprodukowanego przez DAZN pt. “The Phenomenon: The Definitive Story of Ronaldo”.

Trzy minuty

1998 rok. Francja. Reprezentacja “Canarinhos” jest na dobrej drodze do obrony tytułu mistrza świata zdobytego cztery lata wcześniej w Stanach Zjednoczonych. W USA szalał duet Romario-Bebeto, a na ławce rezerwowych podziwiał ich wówczas 18-letni Ronaldinho (tak nazywano go w drużynie ze względu na to, że przydomek “Ronaldo” należał do starszego o 11 lat innego kadrowicza). Na turniej nad Sekwaną Luis Nazario de Lima przyjechał już ze swoim pełnym imieniem, ze Złotą Piłką, będąc od roku najdroższym piłkarzem na świecie. Brazylijczycy szli od zwycięstwa do zwycięstwa. Aż do pamiętnego finału na Stade de France w podparyskiej miejscowości Saint-Denis.
Ronaldo w wielu wywiadach tak wspominał dzień przed finałem mundialu. - Postanowiłem odpocząć po kolacji i ostatnią rzeczą, jaką pamiętam, było pójście do łóżka. Potem miałem konwulsje, otoczyli mnie koledzy i nieżyjący już dr Lidio Toledo. Nie chcieli mi powiedzieć, co się stało - opowiadał napastnik.
W “The Phenomenon” jest scena, w której on i jego współlokator Roberto Carlos rozmawiają o tamtym dniu.
- Na jak długo “odpłynąłem”?
- Trzy minuty - odpowiedział obrońca.
Ronaldo nic z tego nie pamiętał. Nie zdawał sobie też sprawy z tego, co się wydarzyło. A to, co nastąpiło później, jeszcze bardziej pogorszyło sprawę. Wspomagany przez leki, terapię, do tego z presją ze strony całego kraju, ba, może i świata, sponsorów oraz kibiców wyszedł w końcu na boisku, ale zupełnie nie przypominał siebie. Niemalże słaniał się na nogach, a Brazylia przegrała decydujący mecz z kretesem. Zero do trzech.

Układ z FIFA?

Edmundo, który przez pewien czas widniał w protokole meczowym za R9 (dokładnie od godziny 19:48 do 20:18), miał być świadkiem chwilowego “zejścia” kolegi i przybiegł do pokoju, gdy usłyszał krzyk Roberto Carlosa. Twierdzi, że po drgawkach Ronaldo zdrzemnął się, zanim został przewieziony do szpitala na testy. To on zasugerował, że Nike wpływało na powrót piłkarza do zespołu.
- Pracownicy tej firmy przebywali z nami 24 godziny na dobę, jakby stanowili część personelu technicznego. To ogromna siła. To wszystko, co mogę powiedzieć - zeznawał przed specjalnie utworzoną komisją po mistrzostwach świata.
Niektórzy kadrowicze wyznali, że lekarz zespołu, wspomniany pan Toledo, płakał, kiedy przybył do pokoju Ronaldo. On sam temu zaprzeczał, twierdząc, że napastnik cały czas był przytomny, ale ciężko oddychał i miał pianę wokół ust. Po wysłaniu do szpitala na badania neurologiczne wszyscy Brazylijczycy sądzili, że rozegrają mecz finałowy bez swojego lidera. Tymczasem według specjalistów zawodnikowi nic nie dolegało, a trener Mario Zagallo po opinii całego sztabu medycznego zdecydował, że może go wystawić do składu.
Teorii powstało znacznie więcej. Jedna z głównych brazylijskich gazet “Folha de Sao Paulo” napisała, że tydzień przed finałem Ronaldo wykazywał pewne oznaki depresji. W przeddzień meczu zaś przeszedł “kryzys nerwowy”. Toledo, wedle ustaleń reporterów, wyszedł z pokoju z płaczem, nie dając graczowi żadnych leków ze względu na to, że mógł wpaść na testach antydopingowych.
Dziennikarze gazety twierdzili, że koordynator techniczny Zico sprzeciwiał się wystawianiu “Il Phenomeno”, a brak rozgrzewki zespołu przed pierwszym gwizdkiem wskazywał na spór między zawodnikami. Jedna grupa, rzekomo kierowana przez Dungę, poparła obecność Ronaldo w jedenastce na Francję, druga zaś, inspirowana przez Leonardo, krytykowała decyzję trenera.
A co powiedzieć o innych całkowicie absurdalnych spekulacjach? Telewizja “Globo” informowała o domniemanym źródle, które zarzekało się, że Brazylia sprzedała mecz za 23 miliony dolarów. Chodziło o to, że zwycięstwo Francji miało zadowolić nowego prezydenta FIFA Seppa Blattera i pomóc gospodarzom na chwilę zapomnieć o ich problemach społecznych. Tymczasem piłkarska centrala obiecała brazylijskiej federacji łatwą ścieżkę do mistrzostwa cztery lata później oraz promesę zorganizowania turnieju “w przyszłej dekadzie”. Obie rzeczy się spełniły, ale czy miało to jakiś związek z niedyspozycją najlepszego gracza na świecie?
Komisja niczego nie ustaliła, a do historii przeszło jedno z pytań, które zadano “ofierze” tamtej nocy.
- Ronaldo, a kto w finale krył Zidane’a?

Jak ważne jest zdrowie psychiczne?

Kiedy reżyser dokumentu Duncan McCarth pokazał bohaterowi swoje dzieło, ten rozpłakał się przed kamerami.
- Nie rozumiałem co się ze mną dzieje. Kiedyś w ogóle nie mówiło się o zdrowiu psychicznym. W tamtej epoce mieliśmy być gladiatorami, rzucali nas na arenę i patrzyli, kto wyjdzie z tego cało. Presja spychała nas wszystkich w dół. Nie wiedzieliśmy, jak sobie z tym poradzić - wyznał Brazylijczyk.
Wtedy był przed swoimi 23. urodzinami. I jeszcze przed straszną kontuzją, która na swój sposób naznaczyła dalszą karierę. Wrócił z formą idealnie, na czas. W Japonii i Korei Południowej nadszedł czas odkupienia. Finał w Yokohamie, którego Ronaldo bardzo chciał i nie chciał jednocześnie.
- Duchy 1998 roku ciągle mnie prześladowały - przyznał w filmie.
Tamtego wieczoru strzelił dwa razy. Pokonał najlepszego bramkarza mistrzostw Olivera Kahna i sięgnął po swój drugi Puchar Świata. Pierwszy, który faktycznie wywalczył na boisku. To zamknęło pewien cykl, nie tylko dla niego. To ostatni raz, kiedy Brazylia lub jakikolwiek nieeuropejski naród został triumfatorem najważniejszej piłkarskiej imprezy. “Canarinhos” czekają już dwadzieścia lat, nadzieje są maksymalnie rozbudzone. Presja siedzi teraz na barkach Neymara, Viniciusa i spółki. Sztafeta pokoleń przejęła zarówno talent, jak i oczekiwania. Jak to się teraz skończy?

Przeczytaj również