Największy koszmar piłkarzy. Niszczy kariery, powraca jak bumerang, ale i buduje legendy

Największy koszmar piłkarzy. Niszczy kariery, powraca jak bumerang, ale i buduje legendy
Łukasz Laskowski / PressFocus
Diagnoza: zerwane więzadła krzyżowe w kolanie. Słowa, które mrożą krew w żyłach piłkarzy. Oznaczają bardzo długą przerwę w grze. Powodują psychiczną blokadę po powrocie. Często po czasie padają niestety ponownie. Komplikują nawet najlepiej zapowiadające się kariery. Ale jak pokazała przeszłość, czasami są też wstępem do pięknych historii. Lista postaci ze świata futbolu, które zmagały się z tym urazem, jest naprawdę bardzo długa.
Lepiej już właściwie złamać nogę. Andre Gomes po koszmarnie wyglądającej kontuzji odniesionej w meczu Evertonu z Tottenhamem wrócił do gry po 84 dniach. Całkiem szybko mógł wskoczyć w piłkarskie buty i znów biegać po boiskach Premier League. Raczej bez większego strachu, że uraz przydarzy się ponownie.
Dalsza część tekstu pod wideo
Zerwanie słynnego ACL jest dużo gorsze. Operacja to tylko wstęp do wielomiesięcznej, żmudnej rehabilitacji. Chociaż w przeszłości zdarzały się historie powrotu po trzech czy czterech miesiącach, najczęściej przerwa w grze trwa po takim urazie sześć, siedem, czasami nawet dziesięć czy dwanaście miesięcy. Im później się wróci, tym większa szansa, że kontuzja się nie powtórzy. Bo - niestety - lubi się powtarzać.

Potworny pech Bielika

Przekonał się o tym Krystian Bielik. Niemal dokładnie rok temu zerwał więzadła krzyżowe po raz pierwszy. Był załamany, bo wiedział, że nie pojedzie na mistrzostwa Europy. Dzień w dzień walczył o powrót do zdrowia i pełnej sprawności, a gdy usłyszał o przełożeniu Euro, dostał dodatkowej motywacji. Wrócił po dziewięciu miesiącach i w ostatnim czasie był najlepszym zawodnikiem Derby County. A to nie takie oczywiste. Piłkarze po tego typu kontuzji rzadko tak błyskawicznie nawiązują do swojej topowej dyspozycji. Wydawało się, że Bielik pokonał demony i jest na autostradzie do mistrzostw Starego Kontynetu. I wtedy stało się to.
Polak miał nieprawdopodobnego pecha. Ponowne zerwanie więzadeł wynika często ze zbyt szybkiego powrotu do gry czy zaniedbań podczas rehabilitacji. Bielik jednak odczekał odpowiednio długo. Pracował niezwykle ciężko i dokładnie. Po kontuzji nie było już śladu. Mimo wszystko kilka dni temu zerwał więzadła w tym samym kolanie. Specjaliści, którzy wielokrotnie obejrzeli powtórkę feralnego momentu przekonują, że ten uraz nie jest bezpośrednio związany z poprzednim. Mówią, że dziewięciu na dziesięciu piłkarzy w takiej sytuacji też odniosłoby kontuzję. Polak miał po prostu niewyobrażalnego pecha. Ponownie.

Przypadek Milika

Bielik dołączył w ten sposób do grona piłkarzy, którzy dwukrotnie zrywali więzadła krzyżowe. Wcześniej podobny los spotkał Arkadiusza Milika. Różnica jest w tym przypadku taka, że polski napastnik ma za sobą uraz obu kolan. Pierwszego nabawił się w meczu reprezentacji przeciwko Danii. Wrócił do gry po czterech miesiącach. Szokująco szybko.
- Tutaj zacytuję badania światowej sławy specjalisty w dziedzinie rekonstrukcji więzadeł Leo Pinczewskiego, który uważa, że rehabilitacja po tym zabiegu musi trwać między 6 a 9 miesięcy, ale tylko pod warunkiem, że spełnione będą jej założenia. W innym przypadku nawet po tym dłuższym czasie, jeśli zawodnik nie spełnia określonych kryteriów, to fizjoterapii nie można uznać za zakończoną - mówił “Eurosportowi” dr Marcin Domżalski, jeden z założycieli Polskiego Towarzystwa Artroskopowego.
Kilka miesięcy po powrocie Milik zerwał więzadła krzyżowe w drugim kolanie. W sytuacji - wydawałoby się - całkowicie niegroźnej. Bez jakiegokolwiek kontaktu z przeciwnikiem. I znów powtórka z rozrywki. Operacja. Potem rehabilitacja. Tym razem już nieco dłuższa, choć i tak Polak wrócił do gry całkiem szybko, bo po nieco ponad pięciu miesiącach. Od tamtego momentu - na szczęście - nie ustrzelił pechowego hat-tricka. Oby tak już zostało.
Ale Milik i tak nie jest rekordzistą jeśli chodzi o szybki powrót do gry. 35-letni Roberto Baggio przebił wszystkich.

Niezniszczalny Asenjo

Najwięksi pechowcy przechodzili przez to nawet czterokrotnie. Do tego grona należy Sergio Asenjo. Dziś golkiper Villarreal. Brzmi to dość zaskakująco, bo w teorii bramkarze wydają się mniej narażeni na tego typu urazy. Zdecydowanie częściej słyszymy o zerwanych więzadłach wśród zawodników z pola. Asenjo się nie poddał. Wytrzymał kolejne próby charakteru. Dziś jest podstawowym zawodnikiem “Żółtej Łodzi Podwodnej”. Barwy tego samego klubu reprezentował niegdyś zresztą Giuseppe Rossi, który trzykrotnie zrywał więzadła krzyżowe, a raz leczył uraz więzadeł pobocznych.

Nagroda za cierpienie? Mistrzostwo świata

Już na początku swojej kariery ACL zerwał też Ruud van Nistelrooy, co opóźniło jego transfer do Manchesteru United. Ostatecznie Holender i tak wylądował na Old Trafford, stając się prawdziwą legendą klubu. Później świetnie prezentował się jeszcze choćby w barwach Realu Madryt czy reprezentacji Holandii.
Wspaniałą karierę zrobił także Ronaldo, choć gdyby nie trzykrotne zerwanie więzadeł krzyżowych, mógłby z pewnością osiągnąć jeszcze więcej. “El Fenomeno” pierwszy raz usłyszał taką diagnozę w listopadzie 1999 roku po meczu Interu z Lecce. Wrócił całkiem szybko, bo po niecałych pięciu miesiącach, po czym zerwał ACL drugi raz. W tym samym kolanie. W swoim pierwszym meczu po powrocie. Na murawie wytrzymał zaledwie sześć minut. Brazylijczyk stracił prawie dwa sezony, a kilka miesięcy po ponownym pojawieniu się na boisku poprowadził "Canarinhos" do tytułu najlepszej drużyny świata. Z ośmioma golami został królem strzelców mundialu w Korei i Japonii. Później przeszedł jeszcze do Realu Madryt, gdzie stał się kluczowym zawodnikiem słynnych “Galacticos”. Trzeci raz więzadła zerwał w 2008 roku, już w Milanie.
Jako 24-latek pod nóż po odniesieniu takiej samej kontuzji poszedł też Alessandro Del Piero. Nie przeszkodziło mu to jednak później w kontynuowaniu pięknej kariery. Barwy Juventusu reprezentował jeszcze przez kilkanaście lat. Stał się klubową legendą. Już po powrocie trzykrotnie wygrywał ze “Starą Damą” mistrzostwo Włoch. Został też królem strzelców Serie A, mistrzem świata z Italią, najlepszym piłkarzem roku na Półwyspie Apenińskim (2008).
Xaviego przez uraz więzadeł w 2006 roku ominął wygrany przez Barcelonę finał Ligi Mistrzów, ale zdążył wykurować się już na rozgrywane niedługo później mistrzostwa świata. A potem przez długie lata należał do grona najlepszych pomocników globu. Z reprezentacją wygrywał mundial (2010) i Euro (2008, 2012), a z “Dumą Katalonii” choćby Ligę Mistrzów (2009, 2011, 2015). Nie mówiąc już o całej masie innych trofeów.

Pokomplikowane kariery

Bywało jednak również tak, że kontuzja więzadeł niszczyła lub chociaż komplikowała kariery świetnie zapowiadających się piłkarzy. Radamel Falcao w barwach FC Porto i Atletico Madryt był po prostu genialny. Należał do ścisłej czołówki najlepszych napastników świata. Jeszcze w 2013 roku wyceniano go na 60 mln euro. Postawił wówczas na dość zaskakujący transfer do AS Monaco, tam zaczął od masowo zdobywanych bramek, po czym - niestety - zerwał więzadła krzyżowe. Po powrocie próbował swoich sił w Premier League, ale ani w Manchesterze United, ani w Chelsea nie nawiązał do dawnej formy. Odblokował się dopiero, gdy wrócił do Monaco, skąd trafił później do Galatasaray. Tam gra do dziś. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że kontuzja mocno zahamowała jego karierę.
Kilka dni temu nowym zawodnikiem Las Palmas został natomiast Jese Rodriguez. Niegdyś wielka nadzieja Realu Madryt. Zawodnik, który wchodził do pierwszej drużyny “Królewskich” jako 19-latek i rokował naprawdę wyśmienicie. W 2014 roku zerwał więzadła krzyżowe, pauzował dziewięć miesięcy, po powrocie kilka razy pokazał się jeszcze z dobrej strony, ale nie doczekał się już naprawdę poważnej szansy. Wchodził głównie na końcówki. W końcu za 25 mln euro powędrował do PSG, ale tam kompletnie nie zaistniał. Zaczęła się jazda w dół. Las Palmas, Stoke City, Real Betis, Sporting CP. W żadnym zespole - poza Realem - nie rozegrał więcej niż 20 spotkań. Dziś ma 27 lat i po kilku miesiącach bezrobocia chce podjąć kolejną próbę. Na razie jako zawodnik dziesiątej drużyny Segunda Division.
- Nie jest to żadna wymówka, ale kontuzja zatrzymała moją karierę, zatrzymała też moje życie osobiste. Przez nią wszystko kosztowało mnie o wiele więcej. Powrót do ciągłości, gra, pewność siebie, komfort z piłką, było naprawdę trudno… Rozumie to tylko ten, kto miał tak długi uraz, czyli zerwał więzadło czy złamał kość piszczelową. Nie życzę temu nikomu, ale taka jest rzeczywistość. Od małego marzyłem o Złotej Piłce i Lidze Mistrzów, o największych sukcesach. Wszystko ma jednak wytłumaczenie - mówił Jese.

W jakiej formie wróci najlepszy obrońca świata?

Temat piłkarzy po tego typu przejściach można tak naprawdę ciągnąć w nieskończoność. Obecnie rehabilitację po zerwaniu więzadeł krzyżowych przechodzi Virgil van Dijk. Do formy powoli wraca Marcio Asensio, który też stracił wiele miesięcy na leczeniu takiego urazu. Chociaż w pierwszym meczu po absencji zachwycił, strzelając gola i notując asystę, później też przez długi czas nie mógł wrócić do tego, co prezentował przed kontuzją. Jeszcze kilka miesięcy AS Roma będzie musiała radzić sobie natomiast bez Nicolo Zaniolo. Włoch zerwał więzadła krzyżowe w meczu z Juventusem (w tym samym spotkaniu takiej samej kontuzji nabawił się Merih Demiral), po powrocie pograł kilka miesięcy, po czym zerwał ACL raz jeszcze.
***
Nie ma gorszej kontuzji dla piłkarza. A można odnieść wrażenie, że słyszymy o niej coraz częściej. Może przez coraz większe wymagania, tempo i napompowany do granic możliwości kalendarz gier. Historia napisała jednak różne scenariusze. Niektórzy po tego typu urazach błyszczeli jeszcze przez długie lata. Innym takie kontuzje pokomplikowały plany i marzenia. Głęboko wierzymy, że Krystian Bielik będzie należał do tej pierwszej grupy. Raz wrócił już w imponującym stylu. Wróci i drugi. Powodzenia, Krystian!

Przeczytaj również