Nastoletni talent w Zagłębiu Lubin. Rozwój i duży transfer. Jak kuszono Adama Ratajczyka [NASZ NEWS]

Nastoletni talent w Zagłębiu Lubin. Rozwój i duży transfer. Jak kuszono Adama Ratajczyka [NASZ NEWS]
Press Focus
Adam Ratajczyk Piłkarzem Zagłębia Lubin. Jak ustaliliśmy, 18-letni piłkarz podpisał w piątek czteroletni kontrakt. „Miedziowi” długo walczyli o zdolnego młodzieżowca i wreszcie dopięli swego. Oto jak wyglądały negocjacje i sprowadzanie zdolnego skrzydłowego.
Jednym z głównych celów Zagłębia w letnim oknie transferowym było sprowadzenie młodzieżowca. Zawodnika, który ma już duży potencjał, ale dał już sygnał, że warto w niego inwestować. Jednocześnie nie jest jeszcze na takim poziomie, żeby nie było na niego stać polskiego klubu. Pion sportowy wytypował na takiej liście życzeń kilka nazwisk. Jednym z nich był Ratajczyk.
Dalsza część tekstu pod wideo

Młyński był blisko, ale...

18-latek rozegrał w PKO Ekstraklasie osiemnaście meczów, w których strzelił gola. Otrzymał powołanie do reprezentacji Polski do lat 19. Wystąpił w rozegranym niedawno meczu towarzyskim z Niemcami. Jego kariera rozwijała się więc do tej pory jak najbardziej prawidłowo. Nastolatek to idealny typ na kogoś takiego jak Bartosz Białek. Odpowiednio poprowadzić i zarobić w niedalekiej przyszłości.
Ale zanim o tym, jak „Miedziowi” skusili byłego już piłkarza ŁKS-u, warto wspomnieć, że nie był on wyborem numer jeden. Klub z Dolnego Śląska był o krok od sprowadzenia Mateusza Młyńskiego.

O rok starszy skrzydłowy zdawał się być jedną nogą w Lubinie. Piłkarz dogadał się z Zagłębiem i wraz z menedżerem przyjechał do klubu. Na miejscu przedstawiono mu wizję rozwoju. Pokazano warunki, w jakich ma trenować.
Nie do przeskoczenia okazały się jednak negocjacje z Arką. Te ostatecznie upadły, a jeszcze po drodze o Młyńskiego mocno walczyła Wisła Kraków. W końcu sam piłkarz miał mętlik w głowie i skłaniał się bardziej ku przeprowadzce na Reymonta.
Do tej jednak nie doszło. Będzie walczył w ekipie Ireneusza Mamrota o powrót do PKO Ekstraklasy. Co swoją drogą jest bardzo prawdopodobne. Przebudowana Arka, z nowym właścicielem, jest w Fortuna I Lidze bardzo mocna.

Trudne negocjacje

No dobrze, ale co z Ratajczykiem? Gdy transfer Młyńskiego okazał się nierealny, Zagłębie ruszyło właśnie po niego. Rozmowy z ŁKS-em nie były jednak łatwe. Łodzianie doskonale wiedzieli, że mają w klubie perełkę.
Scenariusz wytypowania zawodnika był podobny do tego co powyżej. Klub spadł z elity, ale miał w swojej kadrze kilku piłkarzy, którzy mimo tej porażki dali sygnał, że nadają się na duże granie. Jednym z nich był właśnie nastoletni skrzydłowy.
Rozmowy były twarde, ale uczciwe. ŁKS zaczął od zaporowej kwoty - 600 tysięcy euro. Ale gdy została odrzucona, nie wstał od stołu. Szukano dobrego rozwiązania dla wszystkich stron. Ostatecznie stanęło na 350 tysięcy euro plus dziesięć procent od kolejnego transferu.
Ratajczykiem interesowały się już kluby zagraniczne, a także Górnik Zabrze oraz Wisła Kraków. Wybrał jednak Zagłębie, bo podobnie jak Młyński, dostał jasną wizję rozwoju. Powinien szybko zaistnieć w drużynie. Zwłaszcza, że jeszcze długo będzie miał status młodzieżowca.

Polski talent = duży zwrot

Zagłębie uważa, że jeśli płacić duże pieniądze to właśnie za młodych Polaków, którzy dają spore bezpieczeństwo zwrotu. To jak inwestycja, a przy dość nietypowym systemie zatwierdzania transferów, gdzie nad pionem sportowym jest jeszcze właściciel, czyli KGHM, który w wewnętrznym głosowaniu musi dać zielone światło - argument o perspektywie zarobku jest ważny.
W klubie liczą też na „lokalny” zwrot transferu, bo od wydania 350 tysięcy euro odliczają pieniądze z Pro Junior System. A te na pewno przyjdą, jeśli Martin Sevela postawi mocno na piłkarza. Krótkoterminowo część widzi więc sporą kwotę, ale krok po kroku Ratajczyk będzie na nią po prostu zarabiał.
To ciekawa i przytomna strategia. Droga godna pochwały i w naszej rzeczywistości chyba jedyna słuszna. Stopniowe wprowadzanie młodych Polaków z wizją dużej stopy zwrotu. Jeśli jest to robione z głową, może wyjść mieszanka jak w Lechu.
Będzie sukces sportowy i perspektywa gigantycznych pieniędzy na horyzoncie. Z transferów wychowanków lub lepionych na wczesnym etapie rozwoju piłkarzy. Bo tylko tacy naprawdę interesują graczy na większych rynkach. Odrzuceni przez zagraniczny system raczej do niego nie wracają.
Dlatego droga Zagłębia, jak ta z Ratajczykiem czy wcześniej Białkiem, wydaje się słuszną. Wypada przyklasnąć. Oby więcej takich transakcji w naszym wewnętrznym systemie.

Przeczytaj również