Nie drażnij lwa, bo pożałujesz. Od PSG i Realu Madryt po Bayern Monachium - ranking zmartwychwstałych drużyn

Nie drażnij lwa, bo pożałujesz. Od PSG i Realu po Bayern - ranking zmartwychwstałych drużyn
Fingerhut/shutterstock.com
Każda końcówka sezonu przynosi nie tylko wielkich wygranych, ale również niejednokrotnie jeszcze większych przegranych. Drużyny, które były tak blisko, lecz ostatecznie - nierzadko w dramatycznych okolicznościach - musiały pogodzić się z porażką. Największe zespoły poznaje się jednak nie wtedy, kiedy sięgają po trofea. Jeszcze większą wartość ma osiągnięcie wyśnionego sukcesu po tym, jak wcześniej trzeba było stawić czoła złamanemu sercu.
W naszym zestawieniu sklasyfikowaliśmy wybrane drużyny z pięciu największych, europejskich lig, które na przestrzeni ostatnich dwóch dekad w spektakularny sposób odradzały się po bolesnych niepowodzeniach. Jeżeli uważasz, że kogoś pominęliśmy - lub sam ułożyłbyś poniższy ranking inaczej - koniecznie daj nam znać w komentarzu!
Dalsza część tekstu pod wideo

10. Paris Saint-Germain 2018

Niby każdy wiedział, że nawet “katarskiemu” Paris Saint-Germain, nawet na krajowym podwórku może przydarzyć się słabszy sezon. A jednak nikt nie spodziewał się, że ktokolwiek będzie w stanie, choćby na krótko - za to w jakim stylu - przerwać dominację paryżan w rozgrywkach Ligue 1. W sezonie 2016/2017 po mistrzostwo Francji sensacyjnie sięgnęło niesamowite AS Monaco. W kolejnych rozgrywkach wszystko było już jednak z powrotem po staremu. PSG znowu wygrało wszystko: od Trofeum Mistrzów, przez Puchar Ligi i Puchar Francji, aż po krajowy tytuł. Z Neymarem i Kylianem Mbappe w składzie, podopieczni Unaia Emery’ego zapewnili sobie mistrzostwo już na pięć kolejek przed końcem sezonu, pokonując przed własną publicznością nikogo innego jak Monaco, bagatela, aż 7:1!

9. Valencia 2002-2004

Na początku wieku Valencia dwa razy z rzędu dotarła do finału Ligi Mistrzów. W 2000 roku nie było wątpliwości. W pierwszym decydującym meczu o Puchar Europy rozegranym pomiędzy dwoma klubami z tego samego kraju zdecydowanie zwyciężył notujący kiepski sezon Real Madryt. Dwanaście miesięcy później z serc kibiców “Los Che” krew lała się już strumieniami. Valencia prowadziła bowiem na San Siro z Bayernem już od trzeciej minuty gry, a następnie w konkursie rzutów karnych. Champions League wygrali jednak ostatecznie Bawarczycy, a klub z Estadio Mestalla do dziś nigdy nie sięgnął po to trofeum. Na szczęście Valencia nie popadła wówczas w marazm. Wprost przeciwnie. Po mediolańskiej klęsce nastąpił jeden z najlepszych okresów w jej historii. Co prawda już bez Hectora Cupera, za to z Rafą Benitezem, Valencia zdobyła na przestrzeni kolejnych trzech sezonów dwa mistrzostwa Hiszpanii, Puchar UEFA oraz Superpuchar Europy.

8. Bayern 2001

Można się spierać, kto przegrał finał Ligi Mistrzów w bardziej dramatycznych okolicznościach: Bayern Monachium w 1999 roku czy AC Milan sześć lat później. Warto zwrócić natomiast uwagę, że rekordowi mistrzowie Niemiec mogli załamać się dodatkowo w sezonie 1999/2000. W półfinale Champions League przegrali wtedy w dwumeczu z Real Madryt, mimo że wcześniej dwukrotnie przekonująco pokonali tych samych “Królewskich” w fazie grupowej rozgrywek. Drużyny z tak wielkimi osobowościami jak Oliver Kahn czy Stefan Effenberg nic nie mogło jednak ostatecznie powstrzymać na drodze do zdobycia pierwszego dla klubu Pucharu Europy od 1976 roku. Nawet gol Gaizki Mendiety na początku finału Ligi Mistrzów w kolejnym sezonie. Ani niewykorzystane później rzuty karne przez Mehmeta Scholla (w pierwszej połowie), Paulo Sergio i Patrika Anderssona (oba w konkursie jedenastek).

7. Manchester United 2007-2013

To miał być koniec. Koniec wieloletniej dominacji Manchesteru United na Wyspach. Najpierw za sprawą Romana Abramowicza, a później szejka Mansoura. Nawet Sir Alex Ferguson miał nie podołać szalonym inwestycjom Chelsea oraz “głośnych sąsiadów”. Kiedy Jose Mourinho dwa razy z rzędu zdominował rozgrywki Premier League w latach 2005-2006, a następnie Manchester City sięgnął po swoje pierwsze mistrzostwo Anglii w 2012 roku, hegemonia United miała bezpowrotnie odejść w zapomnienie. I odeszła. Ale dopiero po tym, jak Ferguson przeszedł na emeryturę. Wcześniej Szkot zdążył zbudować jeszcze prawdopodobnie najlepszą drużynę w historii klubu - z Ronaldo, Rooneyem i Tevezem z przodu - która trzykrotnie zdobyła krajowy tytuł oraz wygrała Ligę Mistrzów. A następnie - już bez Ronaldo i Teveza - jeszcze dwa kolejne razy okazała się najlepsza w Premier League.

6. Chelsea 2012

Wspomniana wyżej Chelsea niemal natychmiast po przejęciu klubu przez bajecznie bogatego inwestora dołączyła do ścisłej, angielskiej czołówki. Największe marzenie, a w zasadzie jasno postawiony przez Romana Abramowicza cel, stanowił jednak upragniony triumf w Lidze Mistrzów. “The Blues” aż czterokrotnie odpadali w półfinale - za każdym razem w coraz bardziej dramatycznych okolicznościach - a nigdzie indziej jak w Moskwie znaleźli się o dosłownie jedno, pojedyncze kopnięcie od realizacji zamiaru, zanim w końcu dopięli swego. W 2012 roku kompletnie nikt nie spodziewał się, że to właśnie Chelsea, akurat w tamtym sezonie, zdobędzie swojego “złotego Graala”. Jak wiadomo jednak, to kropla drąży skałę.

5. Barcelona 2015

Tak jak pojawienie się Abramowicza i Mansoura miało oznaczać koniec sukcesów Manchesteru United, tak odejście Pepa Guardioli miało wiązać się z położeniem kresu najlepszej ery w dziejach FC Barcelony. Sezon 2013/2014 miał stanowić tego najlepsze potwierdzenie. Mistrzostwo Hiszpanii padło wtedy łupem Atletico Madryt, a po zarówno Puchar Hiszpanii, jak i Ligę Mistrzów sięgnął Real Madryt. Xavi, Iniesta, Messi i spółka, wsparci Neymarem czy Luisem Suarez, zaatakowali jednak raz jeszcze. W rozgrywkach 2014/2015 Luis Enrique poprowadził Barcelonę do zostania pierwszą w historią europejską drużyną, która po raz drugi sięgnęła po potrójną koronę.

4. Real Madryt 2014

Jeżeli Chelsea długo, mozolnie, konsekwentnie, z uporem maniaka drążyła kroplą skałę, co dopiero napisać o nieprzejednanej pogoni Realu Madryt za dziesiątym w historii klubu triumfem w Pucharze Europy? Czy ktoś jeszcze pamięta, jak “Królewscy” sześć (!) razy z rzędu odpadali z Ligi Mistrzów na etapie 1/8 finału, a następnie przed zespołem Jose Mourinho trzykrotnie zatrzaskiwano drzwi do decydującego meczu w fazie półfinałowej? Aż pojawił się Carlo Ancelotti. A Sergio Ramos wyskoczył, nie wiadomo skąd, w ostatnim momencie.

3. Liverpool 2019-2020

Co prawda Liverpool nadal nie został jeszcze po raz pierwszy od 30 lat mistrzem Anglii, ale jego spodziewane osiągnięcie już można zapisać złotymi zgłoskami w historii europejskiego futbolu. I nie chodzi wcale o wspomnienie okoliczności, w jakich na przestrzeni ostatnich trzech dekad najbardziej utytułowanemu, wyspiarskiemu klubowi na międzynarodowej arenie krajowy tytuł wymykał się z rąk. Bardziej o to, jak podopieczni Juergena Kloppa zareagowali na swoje łamiące serca niepowodzenia. Przegrany finał Ligi Mistrzów w 2018 roku? Triumf w tych samych rozgrywkach rok później. Drugie miejsce w tabeli na koniec sezonu Premier League, mimo oszałamiającej liczby zdobytych punktów, kilkanaście miesięcy temu? Niewyobrażalne zdominowanie bieżących rozgrywek. Nawet “nieziemskie” City nie miało czego szukać w rywalizacji z “maszyną” Liverpoolu.

2. Milan 2007

Większość opisanych powyżej zespołów łączył jeden element: głód zwycięstwa. W przypadku prowadzonego przez Carlo Ancelottiego Milanu, po niewytłumaczalnej klęsce w Stambule, trudno było mówić o nienasyceniu. Ta doświadczona drużyna zdobyła przecież wcześniej Puchar Europy w 2003 roku. Dida, Paolo Maldini, Alessandro Nesta, Andrea Pirlo, Gennaro Gattuso czy Clarence Seedorf zebrali się jednak wspólnie w sobie raz jeszcze, już po dwóch latach rewanżując się Liverpoolowi za katastrofalną przegraną. Choć akurat bohaterowie finału w Atenach byli głodni. Kaka jeszcze nie grał w Milanie, kiedy “Rossoneri” pokonywali w Manchesterze Juventus. A Filippo Inzaghi nieoczekiwanie nie znalazł się w meczowej kadrze na batalię w Stambule.

1. Bayern 2013

Zaryzykujemy stwierdzenie, że żadne z powyższych osiągnięć nie może jednak równać się z tym Bayernu sprzed siedmiu lat. Na koniec sezonu 2011/2012 rekordowemu mistrzowi Niemiec zawalił się na głowę cały świat. W Bundeslidze znowu triumfowała Borussia Dortmund, dodatkowo upokarzając Bawarczyków w finale krajowego pucharu. Jakby tego było mało, “Die Roten”, który już dwa lata wcześniej musiał uznać wyższość Interu w decydującym meczu Champions League, w niewiarygodnych okolicznościach poległ również w finale Pucharu Europy. A przecież wszystko było doskonale “skrojone”. Arena spotkania: własny stadion. Przeciwnik: przeciętna w tamtym sezonie Chelsea. Przebieg: kompletna dominacja Bayernu, okraszona otwierającym wynik meczu golem Thomasa Muellera w końcówce regulaminowego czasu gry, potem rzut karny podyktowany dla podopiecznych Juppa Heynckesa w dogrywce i wreszcie przestrzelona przez rywala pierwsza jedenastka w konkursie rzutów karnych.
Każdy by się załamał. Ale nie Bayern. W kolejnych rozgrywkach wszystkie możliwe trofea powędrowały z powrotem do Monachium. W 11. minucie otwierającego sezon spotkania o Superpuchar Niemiec Bawarczycy prowadzili z Borussią już 2:0. Potem zanotowali najlepsze rozgrywki w historii Bundesligi i zostali pierwszym niemieckim klubem z potrójną koroną. Kogo pokonali w finale Ligi Mistrzów? Oczywiście Borussię. Decydujący cios zadali w samej końcówce.
- Miejmy nadzieję, że będziemy potrafili wyciągnąć wnioski z początku tego sezonu - zapowiedział w ostatnich dniach menedżer Manchesteru City, Pep Guardiola, w odniesieniu do kolejnych rozgrywek Premier League. On wie. I oczekuje, że jego piłkarze wkrótce dołączą do grona tych naprawdę wielkich zespołów. Takich, których spektakularne niepowodzenia wyłącznie nakręciły do dalszego działania. I jeszcze bardziej niesamowitych sukcesów.

Przeczytaj również