Niechciany. Deja vu Keylora Navasa. "Jego dni w PSG są policzone"

Niechciany. Deja vu Keylora Navasa. "Jego dni w Paryżu są policzone"
Lukasz Laskowski / PressFocus
Jest przykładem piłkarza, którego wypromował mundial. Być może to też właśnie po mistrzostwach świata Keylor Navas zakończy swoją europejską karierę. Póki co siedzi bowiem na ławce w PSG i niewiele wskazuje na to, by jesienią miał się z niej często podnosić.
Minęły cztery miesiące, od kiedy Keylor Navas po raz ostatni wystąpił w barwach Paris Saint-Germain. Kostarykanin pod koniec maja pojawił się na boisku w wygranym przez paryżan 5:0 spotkaniu z FC Metz. Tym samym przypieczętował wraz z kolegami kolejne mistrzostwo Francji, ale wiatr zmian na Parc des Princes przed kolejnymi rozgrywkami już wtedy był mocno wyczuwalny. Wraz z końcem sezonu z drużyną rozstał się Mauricio Pochettino, a następcą Argentyńczyka został Christophe Galtier. Jednocześnie za sprawy sportowe w klubie zaczął odpowiadać Luis Campos. Obaj latem najchętniej rozstaliby się z Navasem, ale doświadczony bramkarz ostatecznie pozostał w Paryżu. Jesienią może mieć jednak spore problemy z regularną grą.
Dalsza część tekstu pod wideo

Miał odejść

Keylor trafił do PSG latem 2019 roku po więcej niż udanym okresie spędzonym w Realu Madryt. Przez pięć sezonów Kostarykanin wraz z “Królewskimi” wygrał dosłownie wszystko, w tym trzy razy sięgnął po Ligę Mistrzów. To właśnie przybliżenie paryżan do triumfu na Starym Kontynencie było jednym z głównych zadań, przy którym doświadczony bramkarz miał pomóc we Francji. W pierwszym sezonie na Parc des Princes był najbliżej spełnienia marzeń katarskich właścicieli PSG o europejskim trofeum. Paryżanie dotarli do finału LM, ale w nim musieli uznać wyższość Bayernu z Robertem Lewandowskim w składzie. Navas w tym niezwykłym, pandemicznym sezonie odegrał ważną rolę w dotarciu zespołu do finału. Rozegrał dziewięć z 11 meczów. Tak było również w kolejnych rozgrywkach, w którym PSG zatrzymało się dopiero na półfinale z Manchesterem City. Kostarykanin ani na minutę nie opuścił boiska.
Wszystko zmieniło się wraz z przyjściem do zespołu Gianluigiego Donnarummy. Wychowanek Milanu latem zeszłego roku zamienił “Rossonerich” na “Les Parisiens”, stając się tym samym personą non-grata w stolicy Lombardii. Wydawało się, że dołączenie do drużyny utalentowanego, a przede wszystkim dużo młodszego od Navasa bramkarza może oznaczać dla niego spory problem. U Mauricio Pochettino jednak jego sytuacja nie wyglądała aż tak źle.
- Obaj bramkarze w minionym sezonie bronili po pół spotkań, bo trenerem był właśnie Pochettino. Argentyńczyk nie potrafił zapanować nad szatnią, a tym bardziej nad hierarchią w bramce. Mając dwóch wielkiej klasy bramkarzy, postawił na rozłożenie meczów po połowie. Galtier chciał mieć z góry ustaloną jedynkę i od razu postawił na zdecydowanie młodszego Donnarummę, a Navas miał opuścić Paryż. Jest to moim zdaniem bardzo dobra decyzja, jeśli w bramce przez cały sezon broni ten sam bramkarz. Zespół nie musi co mecz przystosowywać się do innego golkipera, co szczególnie dotyczy całej formacji obronnej - mówi nam Piotr Zabielski, twórca twitterowego konta “Trójkolorowa Piłka”.

Jak nie wiadomo, o co chodzi…

Galtier i Campos zdawali sobie sprawę, że zatrzymanie dwóch równej sobie klasy bramkarzy nie jest dla nich najlepszą opcją. Oczywiście posiadanie takich golkiperów w kadrze stanowi dla każdego trenera spory komfort, ale z drugiej strony w takiej sytuacji dużo łatwiej o potencjalny konflikt w szatni. Nic więc dziwnego, że latem paryżanie próbowali pozbyć się 35-latka. Szczególnie że Keylor sam też chciał trafić do zespołu, w którym mógłby liczyć na sporo minut przed zbliżającym się mundialem.
- Navas, wiedząc, że w tym sezonie będzie numerem dwa w bramce Paryża, na pewno sam też chciał odejść. Będąc jeszcze w formie, jaką pokazywał w poprzednim sezonie, wolałby dołączyć do innego dobrego europejskiego klubu. Był bardzo blisko Napoli, ale nie udało się przez pensję. Włosi zaoferowali mu 1,5 mln euro rocznie mniej niż zarabia w PSG, ale on sam zgodził się zrezygnować jedynie z miliona, a w przypadku pozostałych 500 tysięcy liczył, że wypłaci mu je Paryż. Tak się jednak nie stało, Antero Henrique pozostał nieugięty i ostatecznie Navas wciąż jest w Paryżu. Po całej tej telenoweli sam piłkarz podziękował klubom za zainteresowanie i powiedział, że nie traci ognia i będzie dalej dawał z siebie wszystko - opowiada Zabielski.
A ta telenowela paradoksalnie wcale nie zakończyła się wraz z zamknięciem okna w większości europejskich lig. Jeszcze w połowie września Navas mógł zmienić klub. Olympiakos ustalił nawet z Paris Saint-Germain warunki transferu Kostarykanina. Weto w tym przypadku postawił jednak sam zawodnik, którego nie interesowała gra w greckiej Super Lidze. Temat transferu więc upadł, a Navas może w pełni skupić się na PSG.

W oczekiwaniu na MŚ

Tyle że tej gry za dużo jesienią w przypadku 35-latka nie będzie. Został przyspawany do ławki bardziej niż podczas ostatniego sezonu w Madrycie. Wówczas w związku z transferem Thibaut Courtois, jego pozycja w ekipie “Królewskich” również mocno osłabła, ale i tak zdołał wtedy rozegrać nawet dziesięć spotkań w lidze (21 w całym sezonie). Potem, wiedząc, że w Madrycie nie będzie mógł już liczyć na tyle szans co wcześniej, postanowił odejść do PSG.
- Tego lata mieliśmy tak naprawdę bardzo podobną sytuację i dlatego Navas chciał odejść. Jeśli będzie potrzebny, to na pewno da z siebie wszystko, ale bez urazów Donnarummy może liczyć tylko na występy w Pucharze Francji. Reprezentant Kostaryki dobrze wie, że jego dni w Paryżu są policzone i na regularną grę nie ma szans, więc można spodziewać się, że kolejna próba odejścia Navasa z PSG nastąpi najbliższej zimy. Do tego czasu będzie on spokojnie siedział na ławce i jak do tej pory normalnie pracował na treningach - mówi Zabielski.
Ta praca jest o tyle ważna, że Navas już za niecałe dwa miesiące zagra na swoim trzecim mundialu. 35-latek nie został powołany na wrześniowe zgrupowanie w Korei Południowej, ale o miejsce w kadrze może być spokojny. Selekcjoner Luis Fernando Suarez tłumaczył, że nie powołał doświadczonego bramkarza wyłącznie ze względu na to, że doskonale zdaje sobie sprawę z jego umiejętności i chce po prostu sprawdzić potencjalnych zmienników. Navas natomiast uniknie dalekiej podróży do Azji i będzie mógł się skupić na przekonywaniu do siebie Galtier.
- To na pewno jeden z najlepszych bramkarzy ostatnich lat w Ligue 1. Zawsze ciężko pracujący, pomagający młodszym zawodnikom i kapitalnie broniący golkiper. Można oglądać wiele razy jego najlepsze interwencje w barwach PSG. Niejednokrotnie uratował skórę swojej drużynie i nie zawodził. Ostatnio na pewno był na siłę wypychany z klubu przez przyjście młodego Donnarummy, więc można mieć jedynie żal, że taki bramkarz nie gra regularnie, choć z pewnością też na własne życzenie - podsumowuje Zabielski.

Przeczytaj również