"Nikt nie liczy na równość płac, ale chcemy się rozwijać". Kobiecy futbol walczy w Polsce o swoje

"Nikt nie liczy na równość płac, ale chcemy się rozwijać". Kobiecy futbol walczy w Polsce o swoje
Adam Starszynski / PressFocus
Pernille Harder, Wendie Renard, Lucy Bronze. To nazwiska, które niedzielny kibic zapewne skojarzyłby z żonami piłkarzy. Tymczasem to trzy najlepsze zawodniczki sezonu 2019/2020 według UEFA. Bo choć kobiecy futbol od kilku lat przeżywa systematyczny rozwój, to wciąż wiedza na jego temat jest wśród fanów tego sportu dość mała. Podobnie jak niskie są kwoty, które piłkarki otrzymują za swoją grę.
Dyskusja na temat nierówności w wynagrodzeniach w żeńskim i męskim futbolu przetacza się przez media już od wielu lat. W tym roku wróciła głównie za sprawą wrześniowej decyzji Brazylijskiej Konfederacji Piłki Nożnej (CBF), która ogłosiła, że reprezentantki „Canarinhos” będą otrzymywały za zgrupowania kadry dokładnie takie same kwoty jak ich koledzy z drużyny męskiej. Zaraz za komunikatem Brazylijczyków podobny wystosowała angielska FA, która zdradziła, że takie zasady w jej reprezentacjach obowiązują już od stycznia. Prekursorami w tej kwestii byli jednak Norwegowie. Oni podobne rozwiązanie wprowadzili bowiem w 2017 roku. Za decyzją Skandynawów w kolejnych miesiącach poszli z kolei Nowozelandczycy czy Australijczycy.
Dalsza część tekstu pod wideo

Na razie bez rewolucji

Póki co, podobnych zmian nie zamierza dokonywać jednak choćby sama FIFA. A różnica w nagrodach za triumf w mundialach jest naprawdę znacząca. Podczas gdy Francuzi za swoje zwycięstwo w Rosji w 2018 roku zainkasowali łącznie około 38 milionów dolarów, Amerykanki za wygraną w zeszłym roku na francuskich boiskach zarobiły ledwie cztery miliony. FIFA łącznie na premie w kobiecym turnieju wydała wówczas 30 milionów amerykańskiej waluty, która nijak ma się do 400 milionów przeznaczonych rok wcześniej podczas rywalizacji mężczyzn.
Na razie nie zapowiada się także, by podobne zasady jak przedstawiciele brazylijskiego czy angielskiego futbolu wprowadził również Polski Związek Piłki Nożnej. Choć bowiem PZPN z roku na rok przeznacza na kobiecy futbol coraz większe środki, a niektóre z naszych kadrowiczek grają w najlepszych klubach świata, samej reprezentacji wciąż brakuje spektakularnych sukcesów na arenie międzynarodowej.
- Myślę, że póki one się nie pojawią, trudno będzie o podjęcie tematu równości płac. Z jednej strony reprezentowanie kraju niczym nie różni się niezależnie od płci, ale może z czasem będziemy jako kobiety miały też inne argumenty - sportowe i medialne, aby ten temat podjąć ponownie. Odnośnie sytuacji kobiet w futbolu na pewno poprawia się ich wizerunek, ale kwestie finansowe to nadal spora przepaść - przyznaje Violetta Biegańska, trenerka piłkarska oraz futsalowa współpracująca z Akademią Warty Poznań.
„Biało-czerwone” kilkukrotnie były naprawdę blisko, ale jeszcze rzeczywiście nie zdołały nigdy zakwalifikować się na imprezę mistrzowską. W obecnie trwających eliminacjach Euro 2022 są na dobrej drodze ku temu, by wreszcie się przełamać. Podopieczne selekcjonera Miłosza Stępińskiego zajmują w tabeli grupy D pierwsze miejsce, ale mają rozegrane dwa mecze więcej niż drugie Hiszpanki. Eliminacje rozstrzygną się w lutym przyszłego roku. Do turnieju awansują zwycięzcy dziewięciu grup oraz trzy najmocniejsze ekipy z drugich miejsc.

Futbol to dla nich pasja

Sytuacja najlepszych polskich piłkarek, które wciąż walczą o wyjazd na angielskie Euro, jest jednak i tak korzystna w porównaniu z zawodniczkami i trenerkami pracującymi na niższym szczeblu. W ich przypadku futbol to głównie hobby, nie zaś realna szansą na zarobek.
- Pasja to najlepsze słowo, które często jest używane, kiedy ktoś pyta o zarobki w kobiecej piłce, ale nie tylko - pewnie temat dotyczy również szkółek grassroots. Kontrakty zawodowe w Polsce ma kilka klubów kobiecych, pozostałe funkcjonują na poziomie półamatorskim lub amatorskim. Sytuacja na pewno zmienia się na lepsze, ale raczej nie określiłabym tego jako „dynamiczna” zmiana. Większość godzi trenowanie z pracą, studiowaniem i innymi obowiązkami, ale wtedy nic nie jest robione na sto procent i wiele dziewczyn staje przed trudną decyzją, czy zaryzykować i spróbować wyjechać za granicę, czy poczekać, aż sytuacja w kraju się poprawi i będzie możliwe utrzymać się z piłki, czy może pograć do końca studiów i zakończyć swoją przygodę. Chyba niejeden miłośnik hazardu mocno zastanawiałby się, czy ryzyko się opłaca - przyznaje Biegańska.
PZPN powoli, ale jednak stara się zmienić ten trend. Jako organ zarządzający kobiecymi rozgrywkami w naszym kraju w minionym roku dokonał gruntownej reformy. Oprócz reorganizacji ich struktury, władze polskiego futbolu zdecydowały się też zwiększyć nakłady finansowe i przeznaczyły na rozwój żenskiej piłki sześć milionów złotych.
- Decyzja PZPN-u była uwarunkowana wieloma czynnikami m.in. dotacją UEFA na rozwój piłki kobiecej i wprowadzeniu zmian w przeciągu kilku lat. Stąd przeorganizowanie ligi, które trzeba uznać za dobry pomysł, ale czas i tempo zmian za szybkie jak na naszą „skostniałą ligę”. Porównałabym to do przyspieszonej rehabilitacji - rany jeszcze się goiły, nie było pełnego zakresu ruchu, a zmiany sprawiły, że trzeba było stanąć na nogi i ruszyć sprintem, żeby nie znaleźć się na gorszej pozycji. Zmiana PZPN-u mocno zweryfikowała stan organizacyjny, finansowy i personalny wielu klubów. Patrząc na Ekstraligę Kobiet, zmiana wydaje się korzystna, gorzej wyglądają niższe ligi - ocenia reformę nasza rozmówczyni.

Rozwój rodem z Hollywood

Mimo że panie wciąż czekają na moment, w którym pieniądze w polskim futbolu będą choć nieco bardziej zbliżone do tego z męskiego świata, nie siedzą z założonymi rękami. Aktywnie działają na rzecz rozwoju tej dyscypliny w naszym kraju. Coraz lepiej wygląda szczególnie szkolenie młodzieży, a to może już wkrótce przynieść realne efekty w postaci tak bardzo wyczekiwanych sukcesów kadry.
- Pod względem ścieżki rozwoju młodych piłkarek ta struktura zaczyna wyglądać coraz lepiej i odzwierciedlać drogę młodych piłkarzy. Kluby seniorskie tworzą sekcje juniorskie i dziewczęce, są kadry wojewódzkie (selekcyjna u13 oraz kadra u14/u15), mamy Akademię Młodych Orlic oraz programy dla uzdolnionych piłkarek. Grassroots Polska przystąpiła z kolei do pilotażowego programu Disney Playmakers, dzięki któremu chcemy zachęcić rodziców oraz ich córki w wieku 5-8 lat do udziału w zajęciach sportowych z elementami piłki nożnej - jednym słowem dać dziewczynkom możliwość spróbowania zabawy w piłkę nożną i odczarowania tego sportu jako dyscypliny tylko dla chłopców. Projekt ruszył już w niektórych ośrodkach w Polsce, a jeszcze głośniej zrobi się o nim na wiosnę - zdradza Biegańska.
Myślenie globalne i patrzenie w przyszłość mają nie tylko sprawić, że zobaczymy wreszcie polską reprezentację na dużej imprezie. Stabilny rozwój kobiecego futbolu ma bowiem także w dłuższej perspektywie przyczynić się do poprawy finansów zawodniczek, trenerek i pozostałych osób związanych z tą piękniejszą częścią ukochanego sportu. Mimo to w środowisku wszyscy zdają sobie sprawę, że ta różnica między żeńskim i męskim futbolem zupełnie nie zniknie.
- Myślę, że nikt nie liczy na równość płac z różnych względów. Przepaść, jaka jest między budżetami klubów męskich i żeńskich, jest ogromna, dlatego zmniejszenie tego dysonansu i komfort finansowy jest marzeniem niejednego prezesa damskiej sekcji. Rozwój piłki kobiecej na świecie jest najbardziej dynamiczny spośród pozostałych dyscyplin w wykonaniu pań, dlatego uzbrajamy się w cierpliwość i budujemy piłkę nożna kobiet w Polsce z nadzieją, że i nas „dotknie” ten pozytywny trend - a co za tym idzie stabilność finansowa klubów nie będzie tak zachwiana jak teraz - kończy Biegańska.
Trudno nie podpisać się pod tym życzeniem obiema rękami. Szczególnie w tych jakże ciężkich dla kobiet czasach.

Przeczytaj również