Od szaleńca po przyszłego prezesa Bayernu Monachium. Obłąkany golkiper w lidze niezwykłych dżentelmenów

Od szaleńca po przyszłego prezesa Bayernu. Obłąkany golkiper w lidze niezwykłych dżentelmenów
Maxisport / shutterstock.com
Sprowokowanie do agresywnych zachowań stanowiło spacerek, z którego człowiek ledwo uchodził z życiem. Wystarczyło, że spojrzysz z ukosa w jego kierunku, wulgarnie wymamroczesz pod nosem obojętnie jaką frazę, naruszysz strefę przedpola bramkowego, a już mogłeś liczyć, że król dżungli cię dopadnie, aby rozszarpać na drobne kawałki. Nieistotne, czy występowałeś z nim po jednej stronie barykady, czy biegałeś w stroju drużyny przeciwnej. On po prostu pełnił rolę samca alfa w stadzie. Koledzy z Bayernu Monachium określali legendarnego golkipera mianem piłkarskiego oszołoma i nie mylili się, bo Oliver Kahn sprawiał wrażenie obłąkanego.
Niemiecki zawodnik trafił do składu trampkarzy ekipy Karlsruher SC już w wieku sześciu lat, gdzie przed laty koszulkę zespołu przywdziewał jego ojciec, Rolf. Na początku przygody z piłką nożną wcale nie był brany pod uwagę jako bramkarz. Trenerzy testowali waleczność oraz nieustępliwość Oliego w środkowym sektorze boiska, najczęściej ustawiając chłopaka na pozycji defensywnego pomocnika. Szkoleniowcy próbowali odszukać Kahnowi miejsce, w którym będzie czuł się pewnie i bez ograniczeń wykorzysta własny potencjał.
Dalsza część tekstu pod wideo
Kiedy stuknęło mu dziewięć wiosen, został przekwalifikowany na golkipera. Niektóre gawędy do dziś głoszą, że Kahnowi wręczono rękawice, żeby nie uszkodził rówieśników, gdy da o sobie znać jego nadmierna impulsywność. Z upływem następnych lat uczył się kunsztu, demonstrując pomiędzy słupkami zwinność godną pumy, refleks mistrza Formuły 1, zdolność dowodzenia formacją obronną oraz wytrzymałość konia wyścigowego. Profesjonalny debiut Oliego przypadł na potyczkę z Koeln w 1987 roku, ale dopiero w trzecim sezonie gry dla Karlsruher udało mu się wygryźć z podstawowej jedenastki Alexandra Famullę.
Podczas kampanii 1993/94 podopieczni Winfrieda Schaefera dotarli do półfinału Pucharu UEFA, natomiast najbardziej w pamięci fanów „Eurofighterów” utkwił dwumecz drugiej rundy, kiedy drużyna KSC w efektownym stylu wyeliminowała Valencię, aplikując jej przed własną publicznością aż siedem goli i nie tracąc żadnego. To spotkanie do dziś nazywane jest „Cudem na Wildparkstadion”. Wkrótce zainteresowanie usługami niemieckiego golkipera wyraził Bayern Monachium, z którym Kahn podpisał kontrakt latem 1994 roku.

Erupcja „Vol-Kahn-O”

Jeżeli wyobrazicie sobie najmroczniejszą bestię sennych koszmarów, upiorną strzygę rodem z przerażającego horroru, czarny charakter zatrważający nawet hrabiego Draculę, to Oliver Kahn był znacznie mocniej mrożącą krew w żyłach postacią. Gdyby kiedykolwiek starano się umieścić zawodnika „Die Roten” w ośrodku dla umysłowo chorych o zaostrzonym rygorze, zeżarłby na przystawkę Hannibala Lectera. Jeśli zatrzymałby się w motelu prowadzonym przez Normana Batesa, bohater „Psychozy” ze strachu przed piłkarzem bezzwłocznie oddałby się w ręce wymiaru sprawiedliwości.
Przeglądając szaleńców ze świata literatury lub kinematografii, chyba wyłącznie Jack Torrance ze „Lśnienia” autorstwa Stephena Kinga mógłby w porównywalnym stopniu uosabiać „Der Titana”. Ten sam opętany niezrównoważeniem wzrok, identycznie maniakalny wyraz twarzy oraz paranoiczne pragnienie do wyrządzenia krzywdy oponentom albo kumplom z drużyny, kiedy nadarzyła się ku temu okazja. Gdy obserwowaliśmy Olivera Kahna w akcji, doświadczaliśmy nie tylko kapitalnych popisów bramkarskich, ale przede wszystkim fascynowały nas jego wariackie odchyły.
Pojedynki Bayernu Monachium przeciwko Borussii Dortmund to zawsze coś więcej niż zaledwie mecze. Przekonał się o tym Heiko Herrlich, którego Oli po jednym ze starć powietrznych odepchnął, chwycił za szyję, po czym rwał się do odgryzienia fragmentu facjaty gracza BVB. Sędzia nie reaguje. Stephane Chapuisat otrzymuje podanie z głębi pola, arbiter boczny sygnalizuje pozycję spaloną, zaś „Vol-Kahn-O” uskutecznia wzbicie się do lotu, niczym Bruce Lee, trzymając piłkę pod prawą pachą i bezceremonialnie kopie Szwajcara.
Sędzia wciąż pozostaje niewzruszony, za moment podbiega do golkipera Bayernu i upomina go słownie. Psycho-zapędy Olivera usiłuje jeszcze utemperować Andreas Moeller, lecz Kahn postanawia wytarmosić go za ucho. W ferworze walki dozwolonych jest multum wymyślnych intryg, natomiast postawa niemieckiego zawodnika do dziś wprawia w zdumienie kibiców futbolu. Niemniej Oliver był właśnie takim prawdziwkiem - popapranym do potęgi entej.

Ostatni bastion defensywy

Aktualnie powyżej opisane postępowania nie uszłyby Kahnowi na sucho i musiałby liczyć się z poważnymi konsekwencjami. Jednak słynny golkiper „Die Roten” to również twórca wielkich sukcesów niemieckiego futbolu. Wystarczy rzucić okiem na jego statystyki w barwach klubu z Bawarii: 632 występy na wszelkich frontach oraz ustanowienie wspaniałego rekordu Bundesligi pod względem zachowanych czystych kont (204 mecze bez wyjmowania futbolówki z sieci). To nawet w bieżącym okresie robi piorunujące wrażenie.
Do listy laurów zwycięstwa „Der Titan” dopisał ośmiokrotne sięgnięcie po srebrzystą paterę za mistrzostwo Niemiec, sześć razy zdobywał DFB-Pokal, Puchar UEFA w 1996 roku i Puchar Interkontynentalny. Dodatkowo bramkarz mistrzostwo Starego Kontynentu, a także srebro i brąz przywiezione ze światowych czempionatów. Za fantastyczną grę podczas Mundialu w Korei i Japonii uhonorowano go nagrodą dla najlepszego zawodnika turnieju.
W sezonie 2000/01 piłkarze Bayernu Monachium kroczyli od triumfu do triumfu w Lidze Mistrzów, ponosząc zaledwie dwie porażki w fazach grupowych elitarnych rozgrywek. W drabince pucharowej nie mieli sobie równych, eliminując odpowiednio Manchester United i broniący tytułu Real Madryt, by w finale na San Siro pokonać po serii rzutów karnych będącą wówczas na fali Valencię. Kahn wyjął kluczową „jedenastkę”, dzięki czemu został piłkarzem meczu, natomiast fotografia Niemca pocieszającego golkipera „Nietoperzy”, Santiago Canizaresa, totalnie zmieniła wizerunek boiskowego świra.
Tego samego roku UEFA przyznała Oliemu wyróżnienie Fair-Play, co było w pełni uzasadnionym posunięciem władz europejskiej federacji piłkarskiej. Na murawie nadal potrafił uprzykrzać życie rywalom, ale już nie wyłącznie za pomocą gniewnej natury, lecz zwłaszcza poprzez kapitalne parady bramkarskie. Ostatni mecz Kahn rozegrał w trakcie towarzyskiego tournee Monachijczyków po Azji. Boisko opuszczał przy aplauzie około 120 tysięcznej widowni, która zgotowała mu owację na stojąco.

Charytatywne karne i dżentelmen

Po odejściu na sportową emeryturę „Der Titana” zatrudniono na stanowisku analityka w stacji telewizyjnej ZDF. Następnie był zapraszany do projektów organizowanych przez RTL, China Central Television i Sat.1. Nagle z gościa ochrzczonego zupełnym futbolowym szajbusem przeszedł metamorfozę w eleganckiego mężczyznę, który elokwentnie posługuje się językiem niemieckim. Trzeba przyznać, że perfekcyjnie odnalazł się w nietypowej dla siebie roli, choć od czasu do czasu jeszcze posyła kąśliwe uwagi pod adresem niektórych piłkarzy.
Oli lubi uczestniczyć w akcjach charytatywnych, jednak wciąż wrze w nim duch piłkarskiego współzawodnictwa. Biorąc udział w tego typu inicjatywach, sławne postaci zazwyczaj robią wszystko na rzecz pomocy dzieciakom z sierocińców. Kahn stanął pomiędzy słupkami, a dziewięcioletnie brzdące urządziły konkurs rzutów karnych. Każda zdobyta bramka z jedenastu metrów oznaczała ustaloną sumę pieniędzy, która zasilała konto ośrodka opiekuńczego. Cóż, „Vol-Kahn-O” obronił wszystkie próby chłopców.
Jasne, że uczynił to specjalnie, bowiem tuż po wyłapaniu wszystkich uderzeń, wpłacił na wspomniany dom dziecka aż sto tysięcy euro. Jak głosi stare porzekadło: „Wilk syty i owca cała”. Na początku bieżącego roku Olivera włączono do zarządu Bayernu Monachium, gdzie za niespełna dwa lata ma przejąć posadę po Karlu-Heinzu Rummenigge, co tylko świadczy o bardzo mocnej pozycji dawnego golkipera „Die Roten” w bawarskim klubie. Tymczasem delektujmy się brawurowymi interwencjami bramkarza. Ku pokrzepieniu serc!
Na temat Olivera Kahna można wysnuć mnóstwo pokręconych teorii, wertując kolejne stronice biografii zawodnika, ale najcelniej osobowość fenomenalnego niemieckiego golkipera, na długo jego przed narodzinami, ujął Oscar Wilde: „Dżentelmen - to człowiek, który nie rani cudzych uczuć, chyba że umyślnie”. Bo perspektywa zmienia priorytety.
Mateusz Połuszańczyk
Redakcja meczyki.pl
Mateusz Połuszańczyk , Mateusz Połuszańczyk
05 May 2020 · 14:26
Źródło: własne

Przeczytaj również