Od broni palnej, porwania i więzienia do kadry narodowej. Owocna resocjalizacja Rubena Semedo

Od broni palnej, porwania i więzienia do kadry narodowej. Owocna resocjalizacja Rubena Semedo
Cosmin Iftode/shutterstock.com
Czasy wszechobecnej kwarantanny z pewnością nie są dla nikogo z nas łatwe, ale stanowią idealną okazję do nadrobienia filmowych zaległości. Brak sportowych emocji, związany naturalnie z zawieszeniem wszystkich rozgrywek, może zostać wynagrodzony przez kilka interesujących produkcji, jak “Diego”, “Ultras” czy kolejny sezon “Sunderland till die”. Jednak nawet przygody Maradony w oparach używek czy opowieść o stadionowych oprawcach z Półwyspu Apenińskiego nie może się równać z historią Rubena Semedo. Kariera Portugalczyka to idealny materiał na kasowy film, w którym na każdym kroku czaiłby się nieoczekiwany zwrot akcji.
Rosły stoper ma na karku zaledwie 25 lat, ale lista jego wspomnień i smaczków z piłkarskiej kariery już musi rozciągać się do niewyobrażalnych rozmiarów. Od krycia Leo Messiego do aresztowania, przez bramki w Lidze Mistrzów, wyrok skazujący i powołanie do reprezentacji narodowej. Ale zacznijmy od początku.
Dalsza część tekstu pod wideo

Buntownik z wyboru

Przez większość życia Ruben Semedo był związany z Lizboną. Obecny zawodnik Olympiakosu przyszedł na świat w Amadorze, małej mieścinie, która znajduje się nieopodal stolicy Portugalii. Jego dzieciństwo, delikatnie mówiąc, nie było wymarzone, ponieważ ojciec niedługo po narodzinach syna opuścił rodzinę, zmuszając matkę do samodzielnego utrzymania swoich latorośli.
Warunki życia nie należały do najlepszych, zatem Semedo postanowił niejako uciec od smutnej rzeczywistości, w pełni poświęcając się futbolowi. Szło mu dobrze, warunki fizyczne sprawiały, że idealnie sprawdzał się w roli stopera lub defensywnego pomocnika, a już w wieku 16 lat trafił do szkółki Sportingu. W seniorskim zespole “Lwów” zadebiutował, mając za sobą zaledwie 19 wiosen. W tym samym roku pojawił się także pierwszy wpis w kartotece Semedo, który został zatrzymany za prowadzenie bez prawa jazdy. To jednak dopiero początek problemów Portugalczyka z prawem.
W pierwszych latach na Estadio Jose Alvalade Semedo pełnił rolę głębokiego rezerwowego. Marco Silva czy Leonardo Jardim tylko sporadycznie wystawiali niedoświadczonego wychowanka. Wszystko zmieniło się z przybyciem do Sportingu Jorge Jesusa, który odważnie postawił na nieopierzonego Semedo. Portugalczyk stał się elementarnym członkiem pierwszej jedenastki “Zielono-Białych” w wieku 21 lat.
- Bardzo wierzymy w Semedo. Pewnego dnia Ruben zagra dla reprezentacji narodowej. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości - odważnie zapowiadał Jorge Jesus. Portugalski stoper odwdzięczał się trenerowi znakomity występami. W sezonie 2016/17 Semedo grał na takim poziomie, że mógłby zmienić imię na Piotr. A przynajmniej Pedro. Wszak był prawdziwą skałą w obronie, opoką linii defensywy całej lizbońskiej drużyny.
O skali talentu Rubena Semedo najlepiej świadczy postępowanie Villarrealu, który zapłacił za Portugalczyka aż 14 mln euro. W tamtym momencie Semedo wskoczył na trzecie miejsce w rankingu najdroższych zakupów “Żółtej Łodzi Podwodnej”. Portugalczyk jednak nie przysłużył się klubowi z Estadio Ceramica tak, jak ociupinkę drożsi Nilmar i Roberto Soldado.

Postrach nocy

Początki Semedo w lidze hiszpańskiej nie układały się wzorowo. Po rozegraniu zaledwie dwóch spotkań w pełnym wymiarze czasowym, klub podał informację o kontuzji mięśniowej Portugalczyka. Jak się później okazało, obrońca podczas rekonwalescencji nie próżnował.
Pod koniec października na jaw wyszła sytuacja, w której Ruben Semedo zaatakował młodego mężczyznę, uderzając go szklaną butelką w głowę. Całe zajście miało miejsce nad ranem przed jednym z nocnych klubów, gdzie Semedo uprzednio spędził kilka suto zakrapianych godzin.
Oczywiście, nikt nie powinien postępować w tak agresywny sposób, ale wszyscy jesteśmy ludźmi, zatem można by wybaczyć Portugalczykowi ten wybryk, licząc że to chwilowy i przede wszystkim jednorazowy moment słabości. Niestety, to było tylko preludium prawdziwej gehenny.
Kilka tygodni później Ruben Semedo znów, niczym bohaterowie filmu Kac Vegas, beztrosko oddawał się zabawie, zapominając całkowicie o bożym świecie. Nad ranem właściciel lokalu próbował wreszcie wyprosić harcującego Portugalczyka, a ten zareagował, jakby był bohaterem kolejnej części gier z serii GTA. Semedo… wyjął pistolet i zaczął zastraszać swoją ofiarę.
W lutym Semedo wreszcie został aresztowany, ale zarzuty nie obejmowały wyłącznie powyżej opisanych przestępstw. Policja zgarnęła Portugalczyka za porwanie, pobicie i przetrzymywanie mężczyzny, który podobno winien był Semedo kilka tysięcy euro. W mieszkaniu ówczesnego zawodnika Villarreal znajdował się zakrwawiony kij bejsbolowy oraz pistolet, którym Semedo groził swojej kolejnej ofierze. Wychowanek Sportingu trafił prosto z “Żółtej Łodzi Podwodnej” za kratki.

Druga szansa

Po kilku miesiącach spędzonych za kratkami wpłacona została kaucja, dzięki której Semedo znów mógł poczuć smak wolności. Portugalczyk zarzekał, że jest w dobrej formie fizycznej, ponieważ w więzieniu regularnie trenował, ale jego dalsza kariera na Estadio de la Ceramica nie miała prawa bytu. W Villarreal spalone zostały wszystkie mosty, jednak usługami Semedo zainteresowała się Huesca, która potrzebowała tanich i solidnych wzmocnień po awansie do La Liga.
Portugalczyk trafił do katalońskiej drużyny na zasadzie krótkoterminowego wypożyczenia i nieoczekiwanie już po kilku tygodniach wywalczył miejsce w pierwszej jedenastce. Po spędzeniu połowy sezonu w Huesce, Semedo udał się na kolejne wypożyczenie, tym razem do Rio Ave. Powrót do ojczyzny był możliwy dopiero w zimowym oknie transferowym, ponieważ wtedy dobiegł końca zakaz opuszczania granic Hiszpanii, który stanowił jeden z warunków zwolnienia Rubena.
W portugalskim klubie Semedo rozegrał 14 ligowych spotkań, w trakcie których 2 razy wpisał się na listę strzelców. Dobre występy 25-latka sprawiły, że trochę na boczny tor odeszła jego przestępcza przeszłość. Ubiegłego lata Olympiakos wyłożył na Portugalczyka aż 4,5 mln euro.
Istniały pewne obawy czy grecki klimat, charakteryzujący się głównie swobodnym podejściem do życia, wpłynie pozytywnie na krnąbrnego Semedo, jednak sam zawodnik szybko rozwiał wszelkie wątpliwości. Wychowanek Sportingu szybko wywalczył miejsce w pierwszym składzie, a za wisienkę na torcie posłużyły dwie bramki zdobyte w rozgrywkach Ligi Mistrzów.
Pierwsze miesiące spędzone w greckim klubie pokazały, że Semedo w formie to po prostu znakomity stoper. 25-latek dysponuje szerokim wachlarzem umiejętności, który definiuje jakość zawodnika. Portugalczyk jest rosły, ale zarazem szybki, doskonale odnajduje się z piłką przy nodze i stanowi ogromne zagrożenie przy stałych fragmentach gry. Okazała dyspozycja Semedo nie umknęła uwadze nawet Fernando Santosowi.
- Czy to dowód na to, że nic nie jest niemożliwe? Tak może być. Śledzimy go od dłuższego czasu. Notuje dobry sezon w Olympiakosie. Ruben udowodnia, że jest w stanie zareagować i naprawić swoje błędy - argumentował selekcjoner reprezentacji Portugalii.
Chociaż na powołaniu się skończyło i na razie Semedo nie zadebiutował w reprezentacji, jego powrót do żywych w świecie sportu jest godny pochwały. Ostatnio furorę zrobiła historia Ronaldinho, który za fałszowanie dokumentów trafił do więzienia, jednak rzadko kiedy pobyt za kratkami przydarza się czynnie grającym piłkarzom.
Ruben Semedo popełnił w życiu multum błędów, a jego postępowanie z okresu reprezentowania barw Villarreal to ewenement na skalę światową i to w negatywnym kontekście. Na całe szczęście, Portugalczyk chyba rzeczywiście przeżył za kratkami swoiste katharsis i zrozumiał, że musi diametralnie zmienić swój styl życia. Semedo nadal potrafi nękać rywali, ale tym razem za sprawą swojej dobrej gry, a nie szklanej butelki, kija bejsbolowego i broni palnej.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również