Odrodzenie "polskiego Hummelsa" i problem z Arkadiuszem Recą. Analizujemy "włoskie" powołania Paulo Sousy

Odrodzenie "polskiego Hummelsa" i problem z Arkadiuszem Recą. Analizujemy "włoskie" powołania Paulo Sousy
LM/Ettore Griffoni / IPA//SIPA/PressFocus
Paulo Sousa rozesłał pierwsze powołania, a w gronie szczęśliwców znaleźli się oczywiście zawodnicy występujący we Włoszech. Selekcjoner z pewnością może być zadowolony z tego, jak ostatnio prezentował się Piotr Zieliński. Niestety jednak, wysoka forma nie dotyczy wszystkich Polaków na Półwyspie Apenińskim. Niektórzy z nich występują z bardzo różnym skutkiem i co gorsza - różną regularnością.
Krótko mówiąc: nie wszędzie mamy taki komfort jak między słupkami. A więc od lat w tym aspekcie nie zmienia się nic.
Dalsza część tekstu pod wideo

Kłopot bogactwa

Paulo Sousa ogłosił, że na ten moment “jedynką” reprezentacji Polski będzie Wojciech Szczęsny. I tu chyba nie ma żadnych kontrowersji. Wojtek od lat gra w Juventusie i sezon w sezon jest jednym z najbardziej pewnych punktów “Starej Damy”. Kiedy drużyna Andrei Pirlo odpadała z Ligi Mistrzów, Fabrizio Romano - świetnie zorientowany w tym, co dzieje się za kulisami “Juve” - wymienił Polaka jako jednego z kilku piłkarzy, którzy nie muszą obawiać się latem o to, że zostaną zamienieni na lepszy model.
Szczęsny zachwyca regularnością i świetną koncentracją, nawet kiedy ma w meczu zaledwie jedną-dwie sytuacje do wykazania się, to staje na wysokości zadania. Wystarczy zresztą zacytować samego Andreę Pirlo:
- Szczęsny to bramkarz światowej klasy. Prezentuje się świetnie, ma dużą pewność siebie. Jesteśmy zadowoleni z tego, co pokazuje na boisku. Gra dla wielkiego klubu i wiemy, że może stać się jeszcze lepszy - zachwycał się Włoch.
Czy mamy innego bramkarza z takim doświadczeniem, grającego na takim poziomie? Nie. Nie dziwi więc, że Paulo Sousa postawił właśnie na niego. Zwłaszcza, że Juventus wyprowadza piłkę od tyłu krótkimi podaniami i duży w tym udział także bramkarza. Podobnie zresztą było rok temu pod wodzą Maurizio Sarriego. Wiele wskazuje na to, że również reprezentacja Polski będzie starał się grać w taki sposób - przynajmniej do pewnego stopnia.
Drugim bramkarzem powołanym z Włoch jest Łukasz Skorupski, który dostał nominację kosztem Bartłomieja Drągowskiego. I tu tak naprawdę jednocześnie trudno mieć do Portugalczyka pretensje, z drugiej jednak strony - czuć, że golkiper Fiorentiny także zasłużył na powołanie. Obaj polscy bramkarze rozgrywają świetny sezon i nawet kiedy ich drużynom nie idzie, to z reguły są w czołówce pomeczowych ocen we włoskich mediach. Nawet pod kątem obronionych rzutów karnych wychodzą na remis - Drągowski obronił strzały Francka Kessié i Joao Pedro, a Skorupski nie dał się pokonać z 11 metra także Kessié oraz Zlatanowi Ibrahimoviciowi.
Być może w przypadku Łukasza Skorupskiego zadecydowały mecze “prestiżowe”. “Skorup” był świetny w meczu z Milanem, a po starciach z Lazio oraz Juventusem część włoskich mediów widziała w nim najlepszego gracza spotkania.

Odrodzenie polskiego Hummelsa

Wśród środkowych obrońców powołanie na zgrupowanie otrzymał Kamil Glik - i tu oczywiście zero zaskoczenia, to jeden z najbardziej doświadczonych reprezentantów. W obecnych rozgrywkach występuje w każdym spotkaniu, pomijając mecz przeciwko Napoli, który opuścił ze względu na czerwoną kartkę z Romą.
W kwestii formy i tego, jak wygląda na boisku, aż tak różowo nie jest. Zdarzają mu się błędy, a kiedy Benevento grało na początku sezonu ofensywną piłkę, chwilami było widać, że brakuje mu już szybkości. W spotkaniu przeciwko Fiorentinie nie można było mu odmówić aktywności i chęci, natomiast tak naprawdę przy każdym z trzech goli Dusana Vlahovicia mógł zachować się lepiej.
Przy tym jest zdecydowanie liderem defensywy, stara się trzymać pozostałych obrońców w ryzach i przede wszystkim doskonale zna ustawienie na trzech środkowych defensorów. Tak gra obecnie, tak występował w Torino, a być może tak będzie grał także u Paulo Sousy.
Razem z nim na zgrupowanie uda się Paweł Dawidowicz. Środkowy obrońca Hellasu, niegdyś nazywany “polskim Matsem Hummelsem”, rozgrywa wyjątkowo dobry sezon. Przez większość sezonu był pewnym punktem drużyny z Werony. Ostatnio przytrafił mu się jednak uraz, przez który opuścił dwa spotkania i od tamtej pory nie wrócił jeszcze w pełni do wcześniejszego rytmu - choć w ostatnim meczu, z Sassuolo, zagrał ponad pół godziny.
Jednak cały sezon Dawidowicz ma z pewnością udany. Zaliczał świetne mecze z Milanem, czy Napoli. Potrafił zupełnie wyłączyć z gry Lorenzo Insigne, Duvana Zapatę, czy Hakana Calhanoglu. Do tego przydatna może być jego elastyczność - z powodzeniem grał jako defensywny pomocnik, a także środkowy i prawy obrońca. Zwłaszcza to ostatnie może okazać się kluczowe w reprezentacji Paulo Sousy. Wiele bowiem wskazuje na to, że teoretyczny prawy obrońca w fazie ofensywnej będzie przechodził do środka i tam tworzył tercet obrońców. Tak przynajmniej było we Fiorentinie prowadzonej przez Portugalczyka i podczas dzisiejszej konferencji prasowej między słowami mogliśmy wyczytać, że również w reprezentacji Polski szykuje podobny wariant.
Jeszcze niedawno wydawało się, że pewniakiem do powołań - a być może także gry - będzie Sebastian Walukiewicz. Niestety, polskiemu obrońcy w ostatnich tygodniach zdecydowanie nie idzie. Popełniał znaczące błędy przy golach straconych z Atalantą, Benevento i Lazio. W efekcie zdecydowanie słabszej formy trafił na ławkę Cagliari i wygląda na to, że w tej chwili jest dopiero piątym do gry stoperem - po Diego Godinie, Daniele Ruganim, Ragnarze Klavanie oraz Luce Ceppitellim.

Ofensywny i defensywny

Arkadiusz Reca kolejny sezon spędza w faworycie do spadku z ligi i prawdopodobnie ponownie jego drużyna “zleci” do Serie B - choć biorąc pod uwagę to jak gra, jemu to raczej nie grozi. Od początku sezonu włoskie media podkreślają, że jest jednym z niewielu pozytywów Crotone, chwalił go także Ivan Jurić, trener Hellasu, wskazując jako jedno z głównych zagrożeń ze strony “Rekinów”.
Dwa gole i sześć asyst to wynik co najmniej bardzo dobry. W ofensywie Reca wygląda bardzo dobrze - jest dynamiczny, szybki, podejmuje niezłe decyzje, potrafi wywalczyć rzut karny, a ostatnio popisał się kapitalnym trafieniem z dystansu przeciwko Torino. Problem w tym, że im bliżej własnej bramki, tym wygląda to gorzej. Polakowi zdecydowanie bliżej do bycia porządnym wahadłowym, niż lewym obrońcą. A zdarzało się nawet, że występował w tym sezonie na boku ataku.
Dużym pozytywem są natomiast ostatnie tygodnie w wykonaniu Bartosza Bereszyńskiego. Wydawało się w pewnym momencie, że zasiedział się w Sampdorii i nie nawiąże już do formy z początków jego przygody w Genui, kiedy łączono go między innymi z Interem oraz Valencią. Tymczasem Polak, nie dość, że zdobył z Cagliari pierwszą bramkę w Serie A (zresztą wyjątkowej urody), to jeszcze prezentuje się świetnie pod względem fizycznym, a to było ewidentnym problemem na początku sezonu. Być może był to efekt przebytego zakażenia koronawirusem i Bereszyński potrzebował czasu, żeby w pełni odzyskać formę.
Co także warte zaznaczenia - Bartosz występuje nie tylko jako prawy obrońca, ale także jako prawy-środkowy obrońca w trójce, co tak jak w przypadku Pawła Dawidowicza może być bardzo ważne w kontekście taktyki Paulo Sousy.

Noc i dzień

A jak to wygląda w linii pomocy? Brak powołania dla Karola Linettego z pewnością nie należy do największych zaskoczeń. Polski pomocnik, przechodząc do Torino, miał zrobić krok w bok, a niestety zamiast tego się cofnął. A szkoda, bo zwłaszcza końcówka poprzedniego sezonu w barwach Sampdorii była w jego wykonaniu bardzo imponująca.
Po przeprowadzce do Turynu trudno niestety Karola poznać. Większość spotkań to po prostu przeciętne występy, zupełnie do zapomnienia. Z czasem Linetty stracił miejsce w pierwszym składzie Torino, a ostatnio prawie nie grał ze względu na zakażenie koronawirusem. Wrócił dopiero w weekend i zagrał 40 minut z Interem.
Na przeciwnym biegunie jest Piotr Zieliński. W tym przypadku można wręcz mówić o eksplozji formy, przynajmniej pod kątem wykręcanych liczb. Osiem goli plus osiem asyst we wszystkich rozgrywkach to wyborny wynik, a robi jeszcze większe wrażenie, kiedy zobaczy się w jaki sposób trafiał do siatki, lub podawał swoim kolegom.
Co ważne, wszystko wskazuje na to, że jest na krzywej wznoszącej. Ostatnie sześć spotkań to gol z Atalantą, gol z Granadą, nieuznany gol z Benevento, gol z Sassuolo oraz dwie asysty z Bologną - a ostatnio dorzucił jeszcze asystę, po której Napoli wygrało z Milanem.
Więcej o znakomitej formie “Zielka” i jego aspiracji do miana czołowego piłkarza całej Serie A przeczytacie TUTAJ. Z kolei W TYM MIEJSCU znajdziecie najnowszy raport z występów polskich piłkarzy w ligach zagranicznych w ostatnim tygodniu.

Przeczytaj również