Odszedł bohater fantastycznego mundialu, "drugi Patrick Vieira". To on ośmieszył Francuzów w Korei i Japonii

Odszedł bohater fantastycznego mundialu, "drugi Patrick Vieira". To on ośmieszył Francuzów w Korei i Japonii
screen youtube
Strzelec jednego z najbardziej sensacyjnych goli w historii finałów mistrzostw świata i bohater mundialu z 2002 r., Papa Bouba Diop, zmarł wczoraj po długiej chorobie w wieku zaledwie 42 lat. Wspominamy, dosłownie, potężną piłkarską postać poprzedniej dekady.
Jeżeli urodziłeś się w latach dziewięćdziesiątych XX wieku, rozegrany na stadionach Korei Południowej i Japonii mundial z 2002 roku wspominasz zapewne ze szczególnym sentymentem. Istnieje spora szansa, że na pierwszą myśl o tamtym turnieju do głowy przychodzą ci trzy obrazy. W kolejności chronologicznej: niesamowity Ronaldo, nieudany - pierwszy na wielkiej imprezie od 16 lat - występ reprezentacji Polski oraz sensacyjna wygrana Senegalu nad Francją na inaugurację imprezy. Pierwszą bramkę na azjatyckim czempionacie zdobył wtedy rosły środkowy pomocnik afrykańskiej reprezentacji, Papa Bouba Diop.
Dalsza część tekstu pod wideo

Dawid z Goliatem

Broniący tytułu aktualny mistrz świata i Europy kontra absolutny debiutant. Potężna Francja przeciwko swojej byłej kolonii. Największe gwiazdy futbolu w konfrontacji z nieznanymi na międzynarodowej arenie zawodnikami z Ligue 1. Rozstrzygnięcie wydawało się pewne już przed meczem.
Na niewiarygodnej przegranej “Trójkolorowych” jednak się nie skończyło. Francja pożegnała się z tamtym turniejem już po fazie grupowej, w której nie strzeliła nawet gola. Tymczasem dzielni Senegalczycy, nie dość, że sami wyszli z grupy i to bez porażki, w 1/8 finału rozprawili się ze Szwecją. Dopiero w ćwierćfinale ten niesamowity marsz zatrzymała po dogrywce inna rewelacja imprezy - reprezentacja Turcji.
Latem tego samego roku El Hadji Diouf i Salif Diao trafili do Liverpoolu. Senegal stał się liczącą się siłą na piłkarskiej mapie świata.

Senegalski Vieira

Papa Bouba Diop zapisał się w historii senegalskiego futbolu nie tylko za sprawą niezapomnianego trafienia przeciwko Francji. Potężnie zbudowany środkowy pomocnik zakończył mundial z 2002 roku jako najlepszy strzelec drużyny. Do bramki na inaugurację turnieju dołożył bowiem następnie dwa gole w kończącym zmagania w fazie grupowej spotkaniu z Urugwajem. Senegal prowadził do przerwy 3:0. Skończyło się gwarantującym “Lwom Terangi” awans do 1/8 finału remisem 3:3.
Wtedy 24-letni Diop jechał na największą piłkarską imprezę swojego życia jako zawodnik ówczesnego wicemistrza Francji - RC Lens. Nad Sekwanę przeniósł się zimą 2002 roku ze Szwajcarii, gdzie sięgnął wcześniej wraz z Grasshoppers po mistrzowski tytuł. W Lens, gdzie występował również na pozycji środkowego obrońcy, od razu podpisał kontrakt aż na pięć i pół roku. Trzy lata przed końcem kontraktu wylądował jednak po drugiej stronie Kanału La Manche. Fulham zapłaciło za niego znaczną jak na tamte czasy kwotę sześciu milionów funtów.
- Jest świetny technicznie, zdobywa bramki, dobrze broni i odbiera piłkę, jest szybki - zachwycał się wkrótce Senegalczykiem Chris Coleman, pełniący w tamtym okresie rolę menedżera Fulham. - Nie znam innego zawodnika w tej lidze o jego posturze i umiejętnościach. Był jeden, ale odszedł do Juventusu.
Walijski szkoleniowiec porównał Diopa do jednego z najbardziej wpływowych, zagranicznych piłkarzy w historii Premier League - Patricka Vieiry. I wcale nie chodziło mu o to, że obaj panowie przyszli na świat w tym samym mieście. Vieira przeprowadził się z rodziną z Dakaru do Francji jako ośmiolatek. Diop dorósł w kraju swojego urodzenia. Oglądając bramki zdobywane przez nazywanego na Craven Cottage “Szafą” (ang. “Wardrobe”) albo, przez sprawozdawców telewizyjnych, “człowiekiem górą” (ang. “man mountain”) Senegalczyka w okresie szczytu jego kariery, można się zaskoczyć. Diop nie wbiegał może w pole karne przeciwników z głębi pola w stylu Vieiry, ale skutecznie uderzyć piłkę zdecydowanie potrafił.

Komplement Scholesa

Po trzech sezonach w zachodnim Londynie Papa Bouba Diop przeszedł do Portsmouth. Na południowym wybrzeżu Anglii ani razu nie wpisał się już na listę strzelców. Zdobył za to kolejne trofeum. Mało tego. W finale Pucharu Anglii przeciwko Cardiff City co prawda wszedł tylko z ławki. Wcześniej odegrał jednak ważną rolę w pozostałych meczach na drodze do historycznego dla “Pompey” sukcesu.
W ćwierćfinale tamtych rozgrywek podopieczni Harry’ego Redknappa sensacyjnie zwyciężyli wtedy na Old Trafford Manchester United (1:0). Diop zagrał wówczas w środku pola przeciwko m.in. Paulowi Scholesowi. I nie byłoby w tym zapewne nic niezwykłego, gdyby nie zaskakująca odpowiedź, jakiej dosłownie kilka miesięcy temu udzielił były reprezentant Anglii na pytanie: “kto był twoim najtrudniejszym, boiskowym rywalem?”
- Był jeden, o którym ludzie by nie pomyśleli - nieoczekiwanie zauważył Scholes. - W tamtym okresie graliśmy regularnie przeciwko Portsmouth. Pamiętasz Papę Boubę Diopa? Wielki, ogromny. Nazywali go “Szafą”! Jeżeli chciałeś wygrać z nim pojedynek fizyczny, marnowałeś czas. Zawsze grało mi się przeciwko niemu niewygodnie. Nie był Vieirą, oczywiście nie, ale też miał spory talent.
Papa Bouba Diop opuścił Portsmouth po spadku z Premier League w 2010 roku. W kolejnym sezonie wywalczył jeszcze jeden krajowy puchar - tym razem wraz z AEK Ateny. Potem powrócił znowu na Wyspy. Na poziomie Championship reprezentował najpierw West Ham United, któremu pomógł awansować z powrotem do elity, a następnie Birmingham City. W swoim ostatnim meczu w karierze, 15 grudnia 2012 roku przeciwko Crystal Palace, raz jeszcze wpisał się na listę strzelców. Popisał się, jakżeby inaczej, potężnym uderzeniem głową po dośrodkowaniu z rzutu rożnego.
Później zmagał się z nieuleczalną “chorobą Charcota”, znaną w Polsce jako stwardnienie zanikowe boczne. Zmarł wczoraj, 29 listopada w Paryżu, w wieku 42 lat. Zostanie zapamiętany jako legenda reprezentacji Senegalu i mistrzostw świata oraz ważna postać kilku klubów, w których występował na przestrzeni imponującej kariery. Spoczywaj w pokoju, Papa.

Przeczytaj również