Odwołanie igrzysk olimpijskich coraz bardziej prawdopodobne. Japończycy szukają sposobu, jak to zrobić

Pierwotnie igrzyska miały odbyć się latem 2020 roku, ale - jak wiele innych imprez - zostały odwołane z powodu pandemii koronawirusa. Zgodnie z nowym planem znicz olimpijski miał zapłonąć 23 lipca 2021 roku.

Miał, ale nie wiadomo, czy tak się stanie. Japończycy już nie chcą igrzysk. W niedawno przeprowadzonym sondażu za ich kolejnym przełożeniem albo wręcz całkowitym odwołaniem opowiedziało się nieco ponad 80 procent ankietowanych. Głównym powodem jest właśnie pandemia, choć liczba zakażeń w Japonii w przeliczeniu na liczbę ludności jest znacząco niższa niż w wielu krajach europejskich.

MKOl nie dopuszcza kolejnego odroczenia igrzysk. Jeśli nie odbędą się w tym roku, nie zostaną rozegrane wcale. Działacze tej organizacji dopuszczają taki scenariusz. Niedawno Dick Pound, członek MKOl z Kanady, mówił, że wcale nie jest pewien, że zawody dojdą do skutku. W japońskim rządzie panuje wręcz przekonanie, że imprezę będzie trzeba odwołać.

- Nikt nie chce być pierwszym, który to powie, ale wszyscy mamy świadomość, że organizacja igrzysk w takich warunkach jest zbyt trudna. Osobiście nie sądzę, aby do nich doszło - stwierdził jeden z japońskich polityków w rozmowie z "The Times".

Organizatorzy mają teraz zastanawiać się, w jaki sposób wycofać się z powziętych zobowiązań i zbyt wiele na tym nie stracić. Przesunięcie igrzysk z 2020 na 2021 rok kosztowało ok. 3,45 mld dolarów. Blisko 2,8 mld dolarów z tej kwoty musieli pokryć gospodarze. Nie wiadomo, ile pieniędzy pochłonie ich odwołanie.

W 2024 roku igrzyska olimpijskie odbędą się w Paryżu, a cztery lata później w Los Angeles. W przypadku odwołania tegorocznej imprezy, Japończycy chcieliby zorganizować ją w 2032 roku.