Mario Balotelli zalicza wymarzony start w Olympique Marsylia. Czy upadły talent zrobi jeszcze karierę?

Tyle razy upadł i znów powstaje. Wymarzony start Mario Balotellego w Olympique’u Marsylia
bestino / Shutterstock
Gdy wydaje się, że nadchodzi koniec dosyć niecodziennej kariery Mario Balotellego i nawet najzagorzalsi fani ekscentrycznego Włocha tracą nadzieję na jego powrót do formy, ten zawsze potrafi zadziwić cały świat. Tym razem „SuperMario” zaczął odżywać jako wielki piłkarz w Marsylii.
Futbolowa przygoda 28-latka stanowi idealny materiał na pełną wartkiej akcji powieść sensacyjną, w której nie brakowałoby zwrotów akcji. Niemal zawsze, gdy Balotelli znajduje się w poważnych tarapatach, które mogłyby zaprzepaścić szansę na dalsze osiąganie sukcesów, nagle wszystko zmienia się o 180 stopni i Włoch wychodzi na prostą.
Dalsza część tekstu pod wideo

Klubowy wędrowiec

Po kompromitacji w Liverpoolu Mario wrócił do Milanu, w którym wcześniej też zdecydowanie nie podbił serc fanów „Rossonerich”. Kolejna nieudana przygoda na San Siro zakończyła się przenosinami do Nicei, gdzie Balotelli miał odbudować swoją karierę.
W pewnym stopniu zrobił to, ale wszystko znów przerodziło się w spiralę problemów wynikających ze słabej formy i konfliktów z trenerem. I gdy już wydawało się, że z tego krnąbrnego Włocha to już nic nie będzie, niespodziewanie na horyzoncie pojawił się wybawiciel w postaci Marsylii.
Drużyna prowadzona przez Rudiego Garcię pozyskała za darmo 28-letniego napastnika, którego z Nicei chciano się jak najszybciej pozbyć po tym jak popadł w konflikt z trenerem Patrickiem Vieirą.
Sprowadzanie w swoje szeregi Balotellego zawsze wiąże się z ogromnym ryzykiem, ponieważ to piłkarz dosyć specyficzny. Mario albo jest skupiony na piłce i gra na nieprzeciętnym poziomie, albo szuka skandali, które przekładają się na spadek boiskowej formy.
Na szczęście dla sympatyków „biało-niebieskich” (na razie) wydaje się, że wszelkie ekscesy Balotellego są już tylko odległą przeszłością, a 28-letni napastnik jest skoncentrowany wyłącznie na zdobywaniu golu. Wychodzi mu to bardzo dobrze.

Sezon à la Balotelli

Bieżąca kampania w wykonaniu Włocha jest jednocześnie idealnym odzwierciedleniem całej jego kariery na najwyższym poziomie. Wszystko rozpoczął, któż by się spodziewał, skandal z udziałem „SuperMario”, który początek rozgrywek musiał oglądać z trybun. Były już zawodnik Nicei został zawieszony przez Francuski Sąd Sportowy za dosyć nieparlamentarne wypowiedzi wyrażające sprzeciw wobec arbitrów.
Nicea bez swojego najlepszego strzelca zdobyła zaledwie 1 punkt w 3 meczach po remisie z Caen i porażkach 0:1 z Reims oraz aż 0:4 przeciwko ekipie Dijon. W drużynie ewidentnie brakowało snajpera, ale niestety powrót Balotellego nie rozwiązał tego problemu.
Chyba nawet najbardziej waleczni trenerzy z np. Diego Simeone na czele nie chcieliby mieć w swoich szeregach napastnika, który częściej wpisuje się do notatnika arbitra z powodu otrzymania żółtej kartki niż zdobycia gola.
Nikogo nie mogło zatem dziwić, że Patrick Vieira stracił cierpliwość do swojego podopiecznego i, aby uniknąć toksycznej atmosfery, po prostu odesłał Włocha do drużyny rezerw, aby Balotelli tam odbudował swoją formę.
Wiadome było, że Mario nie przyjmie spokojnie takiej zniewagi, zatem transfer do innego klubu uznawano za kwestię czasu. Trwało to dosyć długo, ponieważ Balotelli trafił oficjalnie do Marsylii dopiero pod koniec stycznia po przegapieniu aż 7 meczów Nicei.
Nie można jednak dziwić się spokojnym działaniom Olympique’u, którzy zatrudniając 28-latka podjęli niemałe ryzyko porównywalne z rzutem monetą. Mógł wypaść albo znakomity napastnik, którego znamy z EURO 2012 czy sezonu 17/18 albo skłonny do konfliktów zawadiaka, który ani myśli skupiać się na dobru drużyny. Na szczęście dla podopiecznych Garcii Balotelli od razu pokazał się z tej najlepszej, profesjonalnej strony.

Nowy dom

Udany debiut z zespołem Lille, który jest wiceliderem Ligue 1 pokazał, że w Balotellim nadal drzemie ogromny potencjał, który w pewnych momentach tłumiony jest tylko i wyłącznie przez samego zawodnika.
Trudno przecież znaleźć logiczne wytłumaczenie na to, że Mario nie mógł znaleźć drogi do siatki przeciwko Amiens, Nimes, Guingamp czy Angers, grając w Nicei, ale od razu zrobił to w nowym klubie i to przeciwko jednej z najlepszych francuskich drużyn obecnego sezonu.
Wszystko musiało tkwić w głowie samego Balotellego, która jednak teraz wydaje się być oczyszczona. W przeciwnym razie, z pewnością dyspozycja strzelecka Włocha nie byłaby tak wyśmienita, jak w ostatnich tygodniach w barwach Marsylii.
Doskonała forma sprawia, że Rudi Garcia obecnie pewnie zaczyna tworzenie składu właśnie od nazwiska Balotellego. Wystarczy powiedzieć, że po spędzeniu zaledwie półtora miesiąca na Stade Velodrome „Balo” już jest drugim najlepszym strzelcem klubu w tym sezonie.
Garcia preferuje system gry z dwoma napastnikami w składzie, zatem trudno obecnie wyobrazić sobie, aby Balotelli usiadł na ławce kosztem Germaina czy N’Jie. Obaj panowie, na przestrzeni całego sezonu, uzbierali zaledwie jedną bramkę więcej niż Włoch w trakcie swojej kilkutygodniowej przygody z Marsylią.
Jeśli Balotelli utrzyma równą formę i przede wszystkim nie będzie szukał zwady z trenerem, zawodnikiem lub kimkolwiek, kto akurat się napatoczy, proces odbudowy kariery będzie można uznać za zwieńczony sukcesem. Na razie nic nie wskazuje na możliwość wybuchu jakiegokolwiek konfliktu w szatni, patrząc na to, jak szybko Mario znalazł wspólny język z nowymi boiskowymi partnerami.

Cel: kadra

Zmiana otoczenia i szybkie zdobycie zaufania nowego szkoleniowca z pewnością przyczyniły się do wzrostu formy Balotellego, ale sam Włoch nie ukrywa, że czynnikiem, który najbardziej go motywuje jest możliwość ponownej gry dla reprezentacji.
Włosi już za niecałe dwa tygodnie rozegrają pierwsze spotkania eliminacyjne przeciwko Finlandii i Liechtensteinowi. Wiele wskazuje na to, że Balotelli może znaleźć się na liście powołanych. Sam trener Roberto Mancini przyznał w jednym z wywiadów, ze Mario ma szansę na otrzymanie kolejnej szansy w narodowych barwach.
- Nie tracę go z oczu. Mario jest częścią naszej reprezentacji i on doskonale o tym wie. Wie także, że jego występy w koszulce Włoch są zależne tylko od niego samego i od jego boiskowych poczynań – wyjaśniał selekcjoner.
Słowa Manciniego stanowią idealne podsumowanie warunków, które musi spełnić Balotelli, aby być rozpatrywany jako zawodnik do gry czy to w klubie, czy w reprezentacji. Ostatnie tygodnie w jego wykonaniu stoją jednak na wysokim poziomie, zarówno pod względem gry, jak i pozasportowych zachowań, zatem można spodziewać się, że Mancini znajdzie miejsce w kadrze dla „SuperMario”.
Szczególnie biorąc pod uwagę formę pozostałych snajperów „Azzurrich”. Belotti i Zaza kompromitują się w Torino, a Lorenzo Insigne z tygodnia na tydzień traci blask. Włosi mogą liczyć jedynie na dwóch odrestaurowanych zawodników, którzy mogą stanowić o sile reprezentacji w nadchodzących eliminacjach – 36-letniego Quagliarellę i właśnie Balotellego.

Wszystko w jego nogach… i głowie

Jeśli nie wydarzy się nic niespodziewanego, a Mario nagle znów nie postanowi zmienić się z piłkarza w rozkapryszonego showmana, sympatycy Olympique’u oraz reprezentacji Włoch mogą spać spokojnie.
W końcu wszyscy dobrze wiemy, że 28-letni Włoch, mimo wielu wad i niezbyt pożądanych cech charakteru jest po prostu znakomitym snajperem. Nigdy nie dowiemy się, jak wysoko w hierarchii topowych napastników świata byłby „SuperMario” gdyby nie wszystkie niepotrzebne ekscesy i konflikty, ale teraz pozostaje jedynie obserwować jego mozolną „wspinaczkę”.
Być może mimo zmarnowania wielu lat swojej kariery na rzecz toczenia sporów z kolegami z drużyny, fanami, trenerami i całą resztą świata losy Balotellego potoczą się w taki sposób, iż rzeczywiście stanie się on jednym z najlepszych na świecie, regularnie potwierdzając wysoką dyspozycję.
Albo już niedługo cały wysiłek ostatnich tygodni pójdzie na marne, a świat piłki będzie żyć konfliktem na linii np. Mario - Rudi Garcia. Która opcja stanie się tą prawdziwą? To wie już tylko sam Balotelli.
Mateusz Jankowski

Przeczytaj również