Oto idealny następca legendy FC Barcelony. "Klasa światowa, Xavi zachwycony"

Oto idealny następca legendy Barcelony. "Klasa światowa, Xavi zachwycony"
Foto pressinphoto/SIPA USA/PressFocu
Od początku kariery kroczy śladami Xabiego Alonso. Teraz jest przymierzany do zastąpienia w Barcelonie Sergio Busquetsa. Martin Zubimendi nie przez przypadek bywa porównywany z legendami hiszpańskiej piłki. 24-latek ma papiery, aby samemu stać się zawodnikiem z najwyższej półki.
- Martin Zubimendi? Bardzo lubię tego piłkarza. Widać, że on rozumie styl, w jakim gramy, jest spektakularnym pomocnikiem - powiedział Xavi Hernandez przed niedawnym meczem z Realem Sociedad.
Dalsza część tekstu pod wideo
Większość trenerów pytana o zawodników rywali ucina temat w zarodku lub odpowiada utartymi formułkami. Powyższe słowa pochwały są jednak dowodem na to, jak wielką renomę wypracował sobie Martin Zubimendi na hiszpańskich boiskach. Od pewnego czasu należy on do ścisłej czołówki defensywnych pomocników La Ligi. Nic dziwnego, że wychowanek La Realu coraz częściej jest łączony z transferem do jeszcze lepszego klubu. Choćby Barcelona może nie znaleźć lepszego kandydata do wcielenia się w rolę następcy Sergio Busquetsa.

Śladami idola

Zestawienia młodych piłkarzy z ikonicznymi pierwowzorami są obecne w futbolu na porządku dziennym. Często apeluje się, aby nie stawiać zbyt szybko wschodzących gwiazd w jednym szeregu z utytułowanymi poprzednikami, ponieważ jest to dodatkowe nakładanie presji. W przypadku Martina Zubimendiego właściwie nie można jednak uciec od porównań z Xabim Alonso. 24-latek wygląda jak człowiek, który rozpoczął karierę, aby kontynuować dziedzictwo jednego z najlepszych defensywnych pomocników w dziejach hiszpańskiej piłki.
Zarówno Zubimendi, jak i Alonso dołączyli do akademii Realu Sociedad w wieku 12 lat. Wcześniej obaj stawiali pierwsze kroki w amatorskim klubie Antiguoko. Młody Martin przed telewizorem oglądał poczynania rudobrodego pomocnika, który kolekcjonował trofea w Liverpoolu, Realu Madryt i przede wszystkim w reprezentacji Hiszpanii. Po zawieszeniu butów na kołku Xabi poświęcił się karierze trenera, a jednym z jego pierwszych zadań było ukształtowanie spadkobiercy swojego piłkarskiego dorobku.
- Martin jest piłkarzem, którego chciałby mieć każdy trener. Jest bardzo skromny, zawsze najpierw myśli o swojej drużynie, a nie o samym sobie. Bardzo dobrze rozumie grę, potrafi organizować zespół na boisku, wie, co zrobić z piłką, zanim ją jeszcze dostanie. Praca z nim to przyjemność - chwalił Xabi Alonso, kiedy jeszcze pracował w młodzieżówkach Realu Sociedad.
- Zacząłem regularnie grać w drużynie młodzieżowej, kiedy objął ją Xabi Alonso. To było wyjątkowe, ponieważ wcześniej był on moim idolem, wzorem do naśladowania. Ze względu na to, że grałem na jego pozycji, poświęcał mi mnóstwo czasu na treningach, pod jego okiem nauczyłem się wielu ważnych rzeczy - wspominał Zubimendi na łamach "The Guardian".

Klasa światowa

Xabi Alonso nie mógł się długo nacieszyć współpracą z Zubimendim, ponieważ ten przerastał poziom młodzieżowy. W sezonie 2019/20 pomocnik zaczął regularnie trenować w pierwszej drużynie, gdzie stosunkowo szybko przebił się do wyjściowego składu. Imanol Alguacil nie obawiał się powierzyć jednej z najważniejszych boiskowych ról stosunkowo niedoświadczonemu zawodnikowi. Wychowanek RSSS od początku kariery wyróżniał się bowiem niezwykła dojrzałością. To piłkarz, który gra bardzo odpowiedzialnie, rzadko popełnia błędy, zawsze szuka najlepszych możliwych rozwiązań.
- Martin jest obecnie punktem odniesienia na swojej pozycji w całej Europie. Przyszedł do klubu jako dzieciak, ale teraz to dojrzały piłkarz, jesteśmy bardzo zadowoleni z jego rozwoju - chwalił na łamach "El Confidencial" Roberto Olabe, dyrektor klubu z San Sebastian.
- Zubimendi radzi sobie bardzo dobrze, prezentuje niezwykle wysoki poziom. Poznałem go i wiem, że ma też wciąż miejsce na rozwój, on będzie jeszcze lepszym piłkarzem - wtórował Xabi Prieto, legenda La Realu.
Zubimendi wpisuje się w kanon defensywnych pomocników przeznaczonych dla drużyn, które chcą grać otwarty i przyjemny dla oka futbol. 24-latek lubi nadawać tempo akcjom, dyrygować zespołem z drugiego planu. Żaden piłkarz Realu Sociedad nie notuje średnio tylu kontaktów z piłką przy zachowaniu aż 86% skuteczności celnych podań. Do tego około 1/3 zagrań Hiszpana jest progresywna, napędzająca ofensywę. On nie gra tylko statycznie i do boku, aby pod żadnym pozorem nie popełnić żadnego błędu. Znajduje za to odpowiedni balans między odwagą i brawurą.
- Kiedy byłem młodszy, to grałem trochę wyżej, lubiłem być bliżej bramki rywala. Ale teraz bardzo dobrze czuję się jako defensywny pomocnik, podoba mi się taka rola. Na tej pozycji trzeba wykazać się dużą pokorą, pierwszą rzeczą, o jakiej myślisz, jest zespół. Cały czas musisz wspierać każdą formację - mówił Zubimendi kilka lat temu na łamach dziennika "Mundo Deportivo".

Giganci w kolejce

Zubimendi od trzech sezonów utrzymuje wysoki i równy poziom. To oczywiście wystarczyło, aby przykuł zainteresowanie innych klubów z całej Europy. Już w styczniu media informowały, że Arsenal jest gotowy wpłacić klauzulę odstępnego i zakontraktować 24-latka. W odpowiedzi Real Sociedad przedłużył z nim kontrakt do 2027 roku i podniósł opcję wykupu do 60 mln euro. Sam piłkarz podkreślał wówczas, że nie myśli o opuszczeniu Estadio Anoeta.
- Informacje o transferze w styczniu? To zwykłe plotki. Sam mówiłem moim agentom, że nie chcę słuchać żadnych ofert, bo opuszczenie Realu Sociedad w tym momencie byłoby nielogiczne. To mój dom, jestem tu bardzo szczęśliwy. Spodziewam się też spokojnego lata - przyznał pomocnik cytowany przez dziennik "Sport".
Mimo długiej umowy Zubimendi nadal znajduje się w centrum transferowego zamieszania przed letnim okienkiem. Teraz o gracza Realu ma zabiegać przede wszystkim Barcelona, która znajduje się pod ścianą. Przez ponad dekadę klub nie musiał w ogóle myśleć o sprowadzaniu defensywnego pomocnika do pierwszego składu. Ta pozycja była zarezerwowana dla Sergio Busquetsa, który za kilka tygodni oficjalnie opuści Camp Nou. Znalezienie jego następcy to główne zadanie dyrekcji sportowej świeżo upieczonych mistrzów Hiszpanii.
- Po odejściu Busquetsa potrzebujemy topowego piłkarza w jego miejsce. Transfer defensywnego pomocnika jest naszym priorytetem - podkreślił Xavi na jednej z ostatnich konferencji prasowych.
Na obecną chwilę trudno znaleźć innego piłkarza niż Zubimendi, który mógłby w większym stopniu wynagrodzić Barcelonie utratę Busquetsa. Nie jest on oczywiście identycznym piłkarzem, ale to dlatego, że nikt nie gra w takim stylu, jak jeszcze obecny kapitan Katalończyków. Włodarze z Camp Nou nie powinni nawet szukać kopii 34-latka, ponieważ jej znalezienie byłoby niemożliwe. Cel stanowi pozyskanie pomocnika, który jak najlepiej mógłby dopasować się do formacji, gdzie pewne miejsce mają już Pedri i Frenkie de Jong. Obaj potrzebują mieć za plecami gracza nieco bardziej defensywnego, ale również potrafiącego rozgrywać na wysokim poziomie. Choćby ostatni mecz “Barcy” z Realem Sociedad pokazał, że w tej roli Zubimendi sprawdza się idealnie. Jeśli ktokolwiek w stolicy Katalonii miał wątpliwości odnośnie tego zawodnika, to raczej zostały one definitywnie rozwiane. Baskowie zasłużenie wywieźli z Camp Nou komplet punktów przy walnym udziale defensywnego pomocnika.

Warty grzechu

- Busquets narobił wiele szkód defensywnym pomocnikom, ponieważ są z nim zestawiani, a to wyjątkowy zawodnik. Porównywania do niego są bardzo miłe, ale “Busi” jest najlepszy, ja staram się grać swoje - stwierdził Zubimendi na łamach "Noticias de Gipuzkoa".
Nie ulega wątpliwości, że Barcelona powinna z całych sił zabiegać o ten zakup, lecz jak w przypadku większości jej potencjalnych transferów, problem jest jeden - pieniądze. Real Sociedad nie ma żadnego powodu, aby w ogóle rozważyć odejście swojego lidera za kwotę mniejszą niż 60 mln euro odstępnego. Niemal nierealne wydaje się, aby “Barca” latem miała do dyspozycji tak duże pieniądze.
Nadzieją dla klubu z Camp Nou jest to, że już w poprzednim roku klub miał nie być w stanie sfinalizować wielkich transferów. Gimnastyka finansowa pozwoliła jednak sprowadzić Roberta Lewandowskiego, Julesa Kounde i Raphinhę. Teraz na Mateu Alemany’ego i spółkę czeka prawdopodobnie jeszcze trudniejsze zadanie. Szanse na to, że “Blaugrana” wypracuje sobie możliwość wydania kilkudziesięciu milionów euro są niewielkie, ale zapewne nie niemożliwe. Jeśli klub jakimś cudem znajdzie takie pieniądze, pewnym jest, że powinien je przeznaczyć na wzmocnienie pomocy. A najlepszy kandydat to właśnie Martin Zubimendi. Jego zakup nie byłby ryzykiem, ale inwestycją, bezpieczną lokatą, sprowadzeniem gotowego piłkarza. Jeśli rozbijać na kogoś bank, to tylko na takiego zawodnika.

Przeczytaj również